Let Me Love You. #2

Dzień przyjazdu Narcyzy zbliżał się wielkimi krokami. Lucjusz w głębi serca tęsknił za swoją małżonką, lecz nigdy nie przyznałby się do tego.  Od kilku dni żona nie odpisywała na jego listy przez myśl nawet mu przeszło, że jego żonie mogło się coś stać, ale szybko odpędzał te myśli.  Czasami miał takie wrażenie, że jego małżeństwo wisi na włosku między nimi nie było już tak jak dawniej, uczucie się wypaliło.  



Gdy Malfoy Senior dowiedział się o związku swojego syna ze szlamą był wściekły. Liczył, że Draco ożeni się  z arystokratką.  W świecie czarodziei było głośno o ślubie Draco i Hermiony. Opinia Rodu Malfoyów była zszargana.  

Jednak gdy dowiedział się, że zostanie dziadkiem wypełniła go wielka duma, zmienił nastawienie co do synowej i od tamtej pory ich relacje były dobre. Nie przejmował się już opinią innych, szczęście Dracona było najważniejsze.  

Sam nie wiedział kiedy tak się zmienił. Kiedyś z pewnością nie okazałby swoich uczuć względem Narcyzy czy syna. Wojna i strach o bliskich go zmieniły.  



~*~*~*~*~

Był piękny zimowy dzień. Draco i Lucjusz  już od rana siedzieli w firmie. Szatynka siedziała przykryta kocem w ulubionym fotelu teścia i patrzyła się w blask ognia w kominku. Jedna dłoń spoczywała na jej zaokrąglonym brzuszku a w drugiej trzymała świeżo wyciskany sok pomarańczowy.  Była szczęśliwa, w głębi serca tęskniła za Harrym, Ginny i resztą Weasley'ów.  Nie chciała pierwsza wyciągać dłoni, wiele razy to robiła i wiele razy przyjaciele ją ranili.  

Draco wróci dopiero wieczorem, więc postanowiła wybrać się na mały spacer.  Miała już dość tego siedzenia. Przeszło jej przez myśl, że mogłaby odwiedzić swojego męża w pracy. Uznała to za dobrą myśl i po chwili ciepło ubrana zabezpieczyła dom różnymi ochronnymi zaklęciami i teleportowała się przed firmę teścia.  

Tego roku zima nie oszczędzała. Drzewa były pokryte lodem i w świetle słońca błyszczały jak diamenty.  Kobieta delikatnie się uśmiechnęła i weszła do wielkiego budynku.  Ruszyła w kierunku windy. Drzwi się otworzyły w środku  ku jej zaskoczeniu był Harry.  Miała wrażenie, że były przyjaciel miał wychodzić, lecz tego nie zrobił.  

- Które piętro? - spytał obojętnie.  

- Siódme. - rzekła. "Nawet się nie przywitał. Pff. Bez łaski".    

- A więc wyszłaś za Malfoy'a.  

- Wysłaliśmy wam zaproszenia na ślub więc nie wiem skąd takie pytanie. - mruknęła.  

- Nie mogliśmy.  

- Oczywiście, wszyscy byliście bardzo zajęci. - warknęła. - Jesteście wpatrzeni w Rona jak w jakiegoś Boga.  

- Nie zaczynajmy tego tematu. - powiedział.  

- Oczywiście. - westchnęła.  - Nie wracajmy do tego co było kiedyś bo przecież nie ma to sensu. Macie swoją wersje tych wszystkich kłamstw. Weasley omotał was sobie wokół palca. Myślałam, że chociaż na ciebie będę mogła liczyć, myślałam, że jesteś moim przyjacielem.  

- Za dużo myślisz.  

- Aggh. - warknęła zdenerwowana i otarła spływające łzy. Drzwi windy otworzyły się. Kobieta wyszła i udała się do gabinetu męża.  Stanęła przed drewnianymi drzwiami i otarła rozmazany tusz. Wzięła głęboki wdech i bez pukania weszła do środka. To co zobaczyła zaparło jej dech w piersiach.   Sekretarka Dracona pochylała się nad nim ewidentnie ukazując mu dekolt. Szatynka założyła dłonie na piersi i zmrużyła oczy.  

- Przeszkodziłam w czymś? - warknęła.  

- Kochanie to nie tak. - powiedział mężczyzna wstając.  

- Dokumenty muszą być podpisane na jutro. - powiedziała młoda blondynka i wyszła z gabinetu kręcąc biodrami.  

- Świetnie spędzasz czas w pracy.  - powiedziała siadając na kanapie. Blondyn podszedł do żony, klęknął i położył dłonie na jej kolanach.  

- Nic mnie   z nią nie włączy.   - powiedział szeptem. - Hej spójrz na mnie.  

Hermiona spojrzała w jego szare oczy i położyła dłoń na jego policzku.  Blondyn namiętnie pocałował  żonę. Kobieta nie była dłużna i pogłębiła pocałunek.  

- Na dworze jest cholernie zimno. Nie powinnaś w taką pogodę wychodzić.  

- Och wiem, ale ja już nie mogę siedzieć bezczynnie w domu. Znasz mnie i wiesz, że nie usiedzę długo w jednym miejscu.  

- Kochanie ja to doskonale wiem. - powiedział z promiennym uśmiechem. - Chodź zabieram Cię do domu.  

- Ale przecież kończysz pracę za kilka godzin.  

- W zasadzie to skończyłem pracę, uwinąłem się z tymi wszystkimi papierami i jestem wolny zresztą poradzą sobie beze mnie. - pocałował ją w policzek i pomógł wstać.  

~*~*~*~*~
~*~*~*~*~



Młodzi leżeli beztrosko w swoim łóżku. Ich dłonie były splecione. Jedna dłoń blondyna spoczywała na brzuchu szatynki.  

- Myślisz, że powinienem już urządzać pokoik dla naszej córeczki? - spytał po chwili milczenia.  

- Kochanie myślę, że na to jest jeszcze czas. - zachichotała.  

- Masz rację. - pocałował ją w czoło. - Jesteś głodna?  

- Jedliśmy godzinę temu. - przejechała paznokciem po jego ramieniu.  

- Zjadłbym coś słodkiego. - westchnął.  

- Myślałam, że tylko ja mam takie zachcianki.  

- Codziennie przynoszę Ci jakieś smakołyki i po prostu się uzależniłem.  

- Sugerujesz, że  opycham się  słodyczami? - spytała patrząc mu w oczy.  

- Tak, dokładnie to sugeruje.  - skradł buziaka żonie.  

- Och ty. - powiedziała z udawanym oburzeniem. - Jutro  muszę wybrać się do Miodowego Królestwa.  

- Sama nigdzie nie pójdziesz. - powiedział.  

- Ale dlaczego?  

- Dla tego, że jest ślisko i zimno.  

- I mam czekać do 18;30 aż wrócisz z pracy i zjesz już kolację?  

- Od Jutra zmieniają mi się godziny pracy. - powiedział bawiąc się jej lokami.  

- Draco tylko plątasz i te włosy. Ostatnio chyba z godzinę je rozczesywałam.  

- Kocham się nimi bawić. - uśmiechnął się odsłaniając swoje śnieżnobiałe zęby.  

- Musze je ściąć. - mruknęła.  

- Tylko spróbujesz. Kompletnie nie widzę ciebie w krótkich włosach.  

- Już dobrze. Jesteś ciekawa czy nasz synek odziedziczyłby po mnie tą burzę loków.  

- Córeczka. To będzie córeczka tatusia. - mruknął w jej ucho.  

- Robisz sobie nadzieję, a nie wiesz, nie wiemy jakiej płci jest nasz skarb.  

- Masz rację.  

- Zawsze mam rację. - pocałowała go w nos i wyplątała się z jego objęć. - Przynieść Ci soku?  

- Poproszę. - uśmiechnął się i założył dłonie za głowę.  

Hermiona udała się do kuchni. Po chwili  wróciła z dwoma kubkami soku.  

- Dziękuję.  



~*~*~*~*~



Wrócił zmęczony po pracy i pierwsze co zrobił to udał się pod prysznic. Wiedział, że Draco jest już w domu,  zresztą sam kazał mu wrócić wcześniej do Hermiony.  

Zamierzał zaproponować Draconowi pracę w domu. W jakimś stopniu chciał go odciągnąć go od Jasmine - sekretarki syna. Doskonale wiedział, że kobieta się do niego ewidentnie przystawia, a na to nie mógł pozwolić. Jego syn miał wspaniałą żonę i dziecko w drodze. Składał przysięgę małżeńską i nie mógł jej tak po prostu złamać.  

Odświeżony udał się do swojej sypialni. Był tak zmęczony, że gdy tylko jego głowa dotknęła poduszki udał się w objęcia Morfeusza.  



~*~*~*~*~  

Jak podoba się rozdział? Mi jako tako się podoba. :)

Lizusia

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1361 słów i 7249 znaków.

2 komentarze

 
  • eroina

    Kiedy next?

    4 lut 2017

  • Juliaaajl

    Bardzo fajny rozdział. Błędów nie zauważyłam. Mógłby być odrobinę dłuższy. Poza tym super, oby tak dalej :)

    9 sty 2017