HARSH #65

- Harry -

Na moje szczęście znajduję wolne miejsce do zaparkowania samochodu. Razem z Lucy przyjaciółką Casandry i jej chłopakiem, czyli Louis'em, dołączamy do Niall'a i jego znajomej Alex, Evy i Zayn'a oraz Megan i Liam'a. Stoimy w grupie obmyślając jakiś głupi plan, aby dostać się do środka, zabawić, a następnie znaleźć się, aby wrócić. Liam i jego zdzirowata dziewczyna przyjechali nie zabierając nikogo, bo nawet nikt nie chciał jechać z Megan, więc oni idą już do wejścia, a ja myślę tylko o tym, aby zobaczyć Brooklyn i to, co ma na sobie. Wracając na moment do tematu Megan cholernie cieszę się, że nie zabrała ze sobą Step, bo naprawdę nie obiecałbym, że byłoby spokojnie. Na zegarku wybiła północ, a miałem być godzinę temu. Zayn podchodzi w moim kierunku, gdy chowam telefon do kieszeni.

   - Jest tutaj od jakiejś godziny i jestem przekonany, że jest cała i zdrowa. Chodź napij się z nami i pozwól jej się zabawić ze znajomymi.

   - Wiem.. Po prostu, gdy nie ma jej blisko zaczynam wariować.

   - Rozumiem. Jesteście w sobie zakochani i chcecie spędzać czas razem, ale.. Nie zrozum mnie źle, stary. To trochę niezdrowe. Musicie mieć jakąś odskocznię, drugi świat..

   - Co Ty pieprzysz? Eva znowu zrobiła Ci pranie mózgu, prawda?

   - Posłuchaj.. Nie chce, żebyście się sobą szybko znudzili, jeśli nadal będziecie tylko w sowim towarzystwie. Brooklyn to naprawdę świetna dziewczyna. Trzymaj się jej.

   - Dobra. Rozumiem. Nie ma opcji, że mógłbym się nią znudzić. Sprawiła, że w ogóle zacząłem żyć. We wtorek wraca do szkoły, a ja rozpoczynam przygotowania do walki, więc każde z nas będzie zajęte sobą i innymi sprawami.

Zayn kiwa głową w odpowiedzi i w końcu wszyscy dostajemy się do wnętrza klubu. Impreza trwa w najlepsze. Nawet nie zdążyłem dokładnie się rozejrzeć, a już wyłapałem kilka zachęcających spojrzeń, które z oczywistego powodu ignoruję. Gdy jechaliśmy na miejsce powiedziałem sobie w myślach, że gdy tylko dotrzemy na miejsce to rozejrzę się po klubie w poszukiwaniu Brooklyn, jednak po krótkiej, ale znaczącej wymianie zdań z Zayn'em postanowiłem nieco zmienić plany. Z przyjemnością napiłbym się, ale nie chcę narażać życia znajomych, swojego i innych, gdy będziemy wracać, bo to ponad godzina jazdy autem. Wracając do planu. Ufam Brooklyn. Jest rozsądną i mądrą dziewczyną, więc wierze, że nie zrobi nic, co mnie zdenerwuje jak pocałowanie jakiegoś dupka. Idę z Louis'em i Casandrą, aby zamówić drinki. W potrzebie za toaletą zostawiam ich i idę do łazienki, gdzie jest o wiele ciszej i chłodniej, a powietrze jest całkiem w porządku. Po wszystkim myję ręce i wychodzę z pomieszczenia słysząc głośne jęki jakiejś dziewczyny. Przypomina mi to moje życie sprzed kilku miesięcy. W porównaniu do cichych, seksownych jęków Brooklyn nie wiem jakim cudem lubiłem głośne panienki. W każdym bądź razie cieszę się, że mam już to za sobą. Przy barze nie widzę Louis'a i Casandry, więc kieruję się do schodów, by wejść do boksu, jednak coś skutecznie odciąga mnie od tego. Nie przejąłbym się tą sytuacją normalnie, bo nie jestem niczyim ochroniarzem, ale ze względu, że jest to przyjaciółka Brooklyn, która ma problem to nie mogę przejść obok jakbym niczego nie widział, jeśli widzę. Podchodzę w ich kierunku stojąc za plecami faceta. Blondynka spogląda na mnie jakby nie wierzyła, że tu jestem, a po chwili z wyczuwalną ulgą. Staję bardziej na widoku nachalnego mężczyzny, który spogląda na mnie od niechcenia i posyła mi spojrzenie w geście, abym się odczepił, a blondynka wierci się chcąc się od niego odsunąć.

   - Dla Twojego dobra odsunąłbym się pięć kroków.

Ostrzegam go wystarczając głośno, aby usłyszał. Chcąc mnie odepchnąć wyciąga dłoń, którą chwytam i wykręcam za jego plecy, dzięki czemu dziewczyna jest wolna, a on szarpie się chcąc wydostać się. Kiwam głową do Lily w geście, aby gdzieś zniknęła, by facet szybko jej nie znalazł i aby nie widziała co mu zrobię. Gdy znika w końcu niepewne czy może nas zostawić zacieśniam swój uścisk nie przekraczając granicy złamania którejkolwiek ręki, a uwierzcie mi jestem kurewsko niej blisko. Nie rozumiem czemu faceci nie umiejąc zrozumieć, że jeśli dziewczyna chce, aby się odsunął to on jeszcze bardziej na nią napiera zamiast się grzecznie odsunąć albo jeśli mówi mu w delikatny sposób, że nie jest w jej typie to on próbuje jej się wcisnąć. Puszczam go odpychając na znaczącą odległość. Rozgląda się przez kilka sekund w tłumie, aby ją znaleźć, ale na próżno. Wtedy rzuca się na mnie, więc szybko przywołuję go do porządku. Zanim odchodzę mówię mu, żeby nauczył się lepiej traktować dziewczyny i łamię mu nos jednym uderzeniem, ale to nic specjalnego. Wiem, że gdyby ktoś odczytał moje myśli i znał moją przeszłość sprzed kilku miesięcy to mógłby również mi złamać noc za traktowanie kobiet jak zabawki. Jest tylko jedno małe, ale znaczące ale, ponieważ ja umiałem się odsunąć, gdy nie chciały nic więcej niż tańczyć i poznać moje imię, ale robiłem to tylko dlatego, ponieważ wiedziałem, że na ich miejsce jest wiele innych. Chętnych. Odkąd poznałem Brooklyn zmieniłem się. Przyznaję, że zmiękłem i może się wydawać, że jestem milszy dla ludzi. Cóż.. Na pewno jestem miły dla niej. Powoduje, że zdejmuję maskę i jestem sobą. Nie spodziewanie natrafiam na przyjaciółkę Brook. Odwracam się za siebie, aby upewnić się, że mężczyzna zaczepiający ją nie idzie za mną, bo zapewne nie skończyłoby się to dobrze. Nie dostrzegam go, więc odwracam się w jej kierunku.

   - Dzięki za pomoc.. Nie musiałeś tego robić.

   - Wy dziewczyn zawsze tak mówicie, a później Ci co chwili wam pomóc są dupkami.

Zawsze tak jest, że gdy chcesz dziewczynie pomóc w takiej sytuacji to one nie chcą, więc odchodzisz, żeby później usłyszeć, że jest się skończonym kretynem, bo im nie pomogliśmy. Zresztą. Gdy na nią spoglądam przypominam sobie prośbę Brooklyn, abym był dla niej miły. Cholera. Cóż. Nie wyszło najlepiej.

   - Nie ma problemu. Jesteś przyjaciółką mojej dziewczyny, więc zgaduję, że będziemy więcej czasu spędzać w swoim towarzystwie. Mam nadzieję, że impreza jest udana?

Pytam z jednej strony tak po prostu, a z drugiej, ponieważ może dowiem się czegoś o Brooklyn, co zrobiła i sama by mi o tym nie powiedziała. Karcę się w myślach. Dziewczyny nie zdradzają takich rzeczy. Wyjątek stanowi skompromitowanie dziewczyny przed jej chłopakiem, gdy chce się jej go odbić, co jest kompletnym skurwysyństwem.

   - Tak. Dzięki Drake'owi mamy lożę, więc możemy robić różne rzeczy.. np. odpocząć.

Dodaje szybko, a ja potakuję głową. O co kurwa chodzi?

   - Brooklyn nic nie mówi, że nadal Cię nie ma, ale sprawdzanie kilka razy telefonu mówi samo za siebie, więc może zechcesz do nas dołączyć?

   - Jestem ze znajomymi, ale niedługo tam wpadniemy z Brooklyn, gdy tylko ją znajdę. Na razie niech się bawi. Miłej zabawy i do zobaczenia.

Żegnam się z nią i idę w kierunku schodów, aby wejść do naszej loży. Zastaję tam tylko Niall'a, który mówi mi, że jego towarzyszka kogoś znalazła i go olała. Uznaje to za idealny powód, by napić się. Jęczy, gdy widzi, że stukam plastikową, gazowaną wodą z jego wysokim, kolorowym kieliszkiem. Mimo to nie przejmuję się tym, bo wiem, że przy najbliższej okazji podziękuję mi za zajęcie się jego dupą jak i reszta. Niedługo po tym przychodzi Zayn, który mówi, że za cholerę nie może się napić, a jego potargane włosy mówią wszystko. Siada niedaleko mnie i odpala papierosa, a po chwili wciąga mnie w rozmowę.



       * * *

Zaciągam się nikotyną i opieram dłonie o metalową barierkę. Wypuszczam z ust dym i rozglądam się w poszukiwaniu mojej dziewczyny. Minusem jest ten cholerny tłum, ale plusem jej drobna sylwetka. Strzepuję popiół do pobliskiej popielniczki i ponownie rozglądam się po klubie. Przyłapuję się na tym, że wracam spojrzeniem często do konkretnego miejsca, a gdy się przypatruję to nie mogę uwierzyć, że to moja dziewczyna. Brązowe włosy, które wydają się być ciemniejsze, odkryta skóra, która jest o wiele bardziej mniej bledsza po czasie spędzonym w Glasgow i nie tylko i ta cholerna sukienka, która podkreśla jej wszystkie atuty. Gdy rozgląda się po wnętrzu.. już wiem. To ona. O kurwa. Jej ciało porusza się w spokojnym rytmie piosenki. Przysięgam, że jej wygląd powoduje, że cholerne bokserki robią się za małe. Oddycham głęboko i dokańczam palić papierosa. Jest coś około drugiej, więc jestem pełen podziwu, że tak długo trzyma się na nogach. Moje kostki bieleją zaciśnięte na metalowej barierce, gdy jakiś kutas przyczepia się do niej i zaczyna z nią tańczyć. Widzę po chwili Lily, a z ich zachowania mogę jedynie stwierdzić, że chce przemówić jej do rozumu. Brooklyn ponownie się rozgląda tym razem w moim kierunku, a ja znikam nim zdąży mnie zobaczyć. Idę w kierunku schodów, by po nich zejść i skierować się tam gdzie jest Brooklyn. Trzymałem się od niej z daleka kurewsko za długo i nie mam zamiaru czekać kolejnych minut. Gdy jestem blisko blond kutas ma szczęście, że Zayn go odciągnął. Kiedy drobne ramiona mnie oplatają, a do nozdrzy dostaje się ten zapach perfum pomieszany z balsamem do ciała moje dłonie oplatają ją szczelnie. W tym momencie znika wszystko. Nic mi więcej do szczęścia nie jest potrzebne. Ona jest moim szczęściem.

        * * *

Przymykam powieki odczuwając jej dotyk na moim penisie, który kurewsko mocno domaga się wolności, a jej ręka pieszcząca mnie wcale nie pomaga. Jakby tego było mało, jeśli naprawdę przestanę się kontrolować to Brooklyn wygra. Właściwie mógłbym pozwolić jej wygrać, a nawet pokazać jak bardzo zdesperowany jestem jej dotyku. Z drugiej strony nie chcę się po prostu poddawać. Nawet nie zorientowałem się, kiedy zdążyła odpiąć czarny guzik i rozpiąć rozporek, przez co ma lepszy dostęp do mnie, a ja czuję jej dotyk intensywniej.

   - Pragnę Twoich ust wokół mnie. Kurewsko mocno.

Szepczę pocierając kciukiem jej wolną wargę. Jej palce dostają się do materiału bokserek, które lekko opuszcza i oplata mnie swoją małą dłonią. Kurwa. Skopuję spodnie, aby się ode mnie odczepiły jak i buty. Podczas, gdy ściskam jej biodra swoimi dłońmi i wbijam palce w jej skórę, ona uśmiecha się patrząc mi prosto w oczy nie zaprzestając swoich ruchów, które powodują, że robię się boleśnie twardy. Zaskakuje mnie, kiedy odsuwa mnie od siebie i zsuwa się ze szklanego biurka, by klęknąć przede mną. Zdaję sobie sprawę, że dzięki wypitemu alkoholowi jest śmielsza, ale byłbym bardziej szczęśliwy, gdyby taka była, jeśli nie wypiłaby nic. W każdym bądź razie nie mogę narzekać, bo to byłby grzech. Nie chcąc upaść w jakąkolwiek stronę pochylam się lekko w kierunku biurka, by oprzeć dłonie na jego krawędziach i przymykam powieki skupiając się jedynie na Brooklyn i jej ustach oraz języku. Odgarniam jej włosy do tyłu. Moje biodra poruszają się lekko do przodu i tyłu powodując, że wsuwam i wysuwam się z jej ust. Gdy zasysa policzki wciągając mnie głębiej wyobrażam sobie jak będzie zaciskała się na mnie, kiedy pozwoli mi zatopić się w jej wnętrzu i uświadamiam sobie, że to będzie cholernie gorące i niesamowite uczucie. Wybudzam się z myśli, gdy czuję jej paznokcie przejeżdżające po moim brzuchu. Uśmiecham się, bo dzięki temu zostawia ślad, oznacza mnie i swój teren. Prostuje się, aby zobaczyć jak patrzy na mnie spod półprzymkniętych powiek. Dotykam jej policzka, a ona zwiększa swoje tempo powodując, że ponownie zaciskam dłonie na krawędzi czarnego biurka, ale o wiele mocniej. Chęć nacieszenia się jej ustami wokół mnie rośnie, bo wiem, że ona wiem, że jestem cholernie blisko i brunetka nie jest przekonana do posmakowania, połknięcia mnie bezpośrednio i nie mam z tym problemu. Gdy jestem jeszcze bliżej osiągnięcia orgazmu z moich ust wydobywa się jęk pomieszany z jej imieniem. Chcę, żeby wiedziała jaka jest świetna i jak kurewsko mocno potrafi mnie podniecić tym, co robi i jak się stara, żeby było mi dobrze. Jej ruchy powinny być raczej niepewne tak jak jej ręka poruszająca się wokół mnie, bo w końcu to jej trzeci raz, ale zamiast tego jest zdecydowana, pewna i wie jak mnie zadowolić, a ja kurewsko cieszę się, że wie jak sprawić przyjemność tylko mi. Jej palce chwytają moje biodra, by je przytrzymać, gdy chcę się odsunąć, gdyż czuję, że jeszcze chwila i naprawdę nie uda mi się skontrolować. Zaskakuje mnie jej postawa do tego stopnia, że dochodzę w jej ustach. O kurwa. Gdy dochodzę do siebie patrzę na nią podciągając bokserki, gdy brunetka niewinnie ociera usta wierzchem ręki. Kucam, by podciągnąć ją do góry i posadzić na czarnym, szklanym biurku.

   - Przysięgam, że to było najlepsze obciąganie kutasa w życiu i nigdy tak mocno nie doszedłem. Wszystko w porządku?

Mimo pewności siebie, którą emanuje dzisiejszego wieczoru jej policzki znacznie czerwienieją. Całuje delikatnie jej czoło i łączę nasze usta w czułym pocałunku. Jej dłonie wplątują się w moje loki, a ja opieram czoło o jej, które jest ciepłe.

   - Wiesz.. minęło trochę czasu odkąd nas nie ma.

   - Tak? Martwisz się, że ktoś zauważy, że nas nie ma? Poza tym chciałbym Ci się odwdzięczyć. Nie chcesz?

   - Oczywiście, że chcę, ale nie chcę, żeby ktoś coś sobie..

   - W takim razie nie myśl o głupotach, a o czymś przyjemnym..

...na przykład o mnie. Ostatni raz całuję jej usta zanim klękam na kolana i przyciągam ją bliżej swoich spragnionych ust. Z przyjemnością odkrywam, że jest bardzo mokra. Składam pocałunki na wewnętrznej stronie jej ud, by usłyszeć jej jęki i poczuć jak próbuje dostosować się i nakierować miejsce intymne na moje usta. Tak bardzo jak chciałabym ją drażnić i słyszeć jak błaga mnie o kontynuowanie, gdy będzie cholernie blisko tak bardzo nie mogę tego zrobić, bo chcę, żeby doszła, a poza tym jest trochę późno i z każdą kolejną minutą jesteśmy oboje zmęczeni. Gdy zasysam ustami jej łechtaczkę wygina się napierając na moje wargi mocniej, a stopy opiera na moich ramionach. Uśmiecham się mimowolnie, gdy pomiędzy jękami i moim imieniem słyszę przekleństwo. Smak, który mi oferuje mógłbym smakować codziennie. Nie przestaję trzepotać językiem na jej czułym punkcie. Czuję jak z każdą sekundą jest coraz bliżej i brakuje jej tchu, a ja nie mam zamiaru wcale zwalniać, wręcz przeciwnie. Kiedy wiem, że za chwile dojdzie, a jej dłonie są bezradne łącze je ze swoimi i ściskam. Z siłą jaką wbija swoje paznokcie w moje dłonie stwierdzam, że będę miał dziesięć pięknych półksiężyców i słowo daję, że mogłyby zostać tam na długo, bo to przypominałoby mi o tej i innej chwili. Gdy dochodzi moje imię nie przestaje wypowiadać przez kilka dobrych sekund. Podnoszę się i pomagam jej się podnieść do pozycji siedzącej, a ściskanie mocno jej ud nie umyka mojej uwadze. Uśmiecham się i łapię ją jedną ręką za biodro, a drugą za kark.

   - Chcę, żebyś doszła dla mnie jeszcze raz.

Szepczę tuż przy jej ustach. Wydaje się być lekko spięta jakby nie wierzyła, że da radę to zrobić, a przynajmniej nie po kilku krótkich chwilach sprzed których doszła. Przerywam jej, kiedy widzę, że chce coś powiedzieć, a znając ją nie byłaby pewna. Trzymając ją za kark drugą ręką rozsuwam jej uda.

   - To będzie intensywne, ale cholernie dobre. Zaufaj mi, Maleńka.

Rozpraszam ją słowami podczas, gdy ręką pieszczę jej łechtaczkę. Jej policzki są czerwone, gdy obrysowuje środkowym palcem jej usta. Bez słowa rozumie moją prośbę i rozchyla wargi, by go zassać. Wiem, że pokocha bardziej drugi orgazm od pierwszego. Ona już jest do niego przekonana, ale nigdy mi tego nie powie. Wysuwam palce z jej ust i kieruję w stronę jej wejścia, które muskam. Pozwalam jej opleść mój nadgarstek, bo wiem, że dzięki temu czuje się pewniej i w każdej chwili może zaprotestować. Całuję ją w prawą skroń.

   - Obiecałem Ci, że nie zrobię nic czego nie robiliśmy i dotrzymam słowa.

Pocieram jej wejście jej podnieceniem i wsuwam palce lekko do środka. Jej czoło opiera się o moją nagą klatkę piersiową.

   - Pamiętaj, że to Ty masz nad wszystkim kontrolę.

Zdaję sobie sprawę, że z czasem alkohol zaczyna mniej na nią działać, dlatego staram się być delikatny i mówić do niej byleby tylko odsunąć demony jej przeszłości. Gdy kiwa głową w geście zrozumienia pocieram jej łechtaczkę i jednocześnie poruszam palcem. Jej oddech przyśpiesza i kołysze lekko biodrami, co biorę za znak, że jest w porządku. Przyśpieszam ruchy dłoni i wpatruję intensywne spojrzenie w jej zielone tęczówki, aby nie zamknęła powiek, bo chcę zobaczyć jak rozpada się na małe kawałki na moich oczach. Jej uścisk coraz mocniej zacieśnia się na moim nadgarstku. Moja dłoń zostaje ściśnięta pomiędzy udami Brooklyn, a z jej ust wydostaje się cholernie seksowny jęk, gdy dochodzi. Przytulam jej dygoczące ciało. Po kilku dłuższych chwilach uspokaja się i lekko uśmiechnięta całuje mnie.

   - Chodźmy nim ktoś naprawdę zacznie nas szukać.

Proponuję. Brooklyn zgadza się bez słowa. Oboje doprowadzamy się do porządku. Rozglądam się po wnętrzu, aby upewnić się, że wszystko zabraliśmy. Mój wzrok natrafia na Brooklyn, która poprawia włosy. Podchodzę w jej kierunku obserwując dokładnie gdzie materiał sukienki kończy się. Kucam, aby obniżyć go chociażby trochę, a Brooklyn chichocze cicho, gdy ja coraz mocniej sfrustrowany za małą zmianą położenia sukienki rozciągam ją jak tylko mogę, a gdy udaje mi się prostuję się usatysfakcjonowany, ale do czasu.

   - Wolałabym odkryć kolana niż piersi.

Jest zawstydzona, ale rozbawiona. Poprawia sukienkę.

   - Myślę, że większość jest już zmęczona i chce wracać, a o trzeciej w nocy jest mało osób, więc nikt nie zwróci uwagi. Oczywiście nie będę się wyginać ani nic.

Robi krok w moją stronę, a ja chwytam ją za biodra.

   - Poza tym tylko Ty wiesz, co jest pod spodem i to się nigdy nie zmieni.

Daję się przekonać i w końcu wychodzimy z boksu. Gdy schodzimy po schodach zauważam, że faktycznie liczba osób zmalała. Brooklyn prowadzi nas do loży jej i jej znajomych, a gdy docieramy okazuje się, że jej znajomi są wraz z Zayn'em, Evą, Louis'em i resztą.

   - Gdzie wy żeście byli tak długo, co? Mieliśmy już was szukać.

Ręka Brooklyn zacieśnia się na mojej, a ja przez ten gest czuję i wiem, że jest skrępowana tą sytuacją, a dodatkowo każdy na nas patrzy.

   - Po pierwsze to nie wasza sprawa gdzie byliśmy i co robiliśmy. Jesteśmy już dorośli, a po drugie jakim cudem siedzicie wszyscy tutaj?

   - Cóż.. Lily była na tyle miła, by nas przygarnąć, bo podobno nasz boks był bardzo "zajęty". Nie wiecie nic przypadkiem o tym?

   - Nie tylko wasz boks, bo kilka kolejnych również. Nie dość, że totalny syf to podobno była tam awaria.

Wszyscy patrzą w kierunku zapewne Drake'a, o którym wspominała wcześniej Lily. Dzięki niemu wszyscy się od nas odczepili, a my mogliśmy usiąść, a właściwie ja mogłem usiąść, a Brooklyn na moich kolanach, ponieważ na naszą grupę ten boks jest zdecydowanie za mały. Zakładam, że o tej porze nasz boks jest najgłośniejszy, bo sama kelnerka przychodzi, by spytać czy nie chcemy się czegoś napić. Każdy po kolei zasypuje ją zamówieniem. Nawet Brooklyn zamawia średnie mojito, a ja zastanawiam się czy to na pewno dobra decyzja. Ostatecznie nie wtrącam się i postanawiam mieć ją na oku. Rozluźniam się i opieram plecy o czarne oparcie kanapy. Po sprawdzeniu godziny na telefonie czuję się dziwnie. Tak jakby ktoś mnie obserwował. Rozglądam się po loży, by złapać kontakt wzrokowy z wypalającymi dziurę w mojej twarzy piwnymi tęczówkami. Gdy Brooklyn przekręca się i siada bokiem po czym opiera się o mnie odgarniam palcami kosmyki jej brązowych włosów, by mnie usłyszała.

   - Wygląda na to, że znajoma Lily mnie nie lubi. Delikatnie mówiąc oczywiście. Za chwilę chyba się na mnie rzuci.

Słysząc jej cichy chichot sam uśmiecham się szeroko nie tylko dlatego, bo chcę, ale również dlatego, że wiem, że Kelly - jeśli dobrze zapamiętałem jej imię może zrozumieć tą sytuację tak, że poziom jest zdenerwowania urośnie. Po chwili unoszą spojrzenie i napotykam jej wściekłą minę. Chwytam dłonią policzek Brooklyn i odwracam w swoją stronę. Łącze nasze usta w namiętnym pocałunku. Przysięgam, że jej wargi sprawiły, że przez chwilę zapomniałem o wszystkim. Opamiętuje się wracając do rzeczywistości i zaciskam prawą dłoń wokół talii Brooklyn, aby zaznaczyć swój teren. Nawet jeśli chodzi o dziewczynę, której chcę pokazać, że dla Brooklyn ich pocałunek nic nie znaczył i co najważniejsze woli mężczyzny. Brunetka odsuwa się ode mnie pierwsza na dosłownie kilka centymetrów. Obejmuje moje policzki i spogląda w moje oczy.

   - Wiem, co robisz, Harry. Naprawdę nie musisz zaznaczać, że jestem Twoja, bo oboje o tym wiemy, a Kelly.. Cóż. Myślę, że nie będzie nic pamiętać dzisiejszego wieczoru.

Kiwam głową rozumiejąc ją, ale i tak mam swoje zdanie.

   - Poza tym jak mogłabym zrezygnować z całowania Twoich seksownych i cudownych ust?

Kąciki moich ust rozciągają się w szerokim uśmiechu.

   - Z przyjemnością przypomnę Ci, że nie tylko świetnie całują, jeśli tylko chcesz. Obiecuję.

Ukrywa twarz w mojej szyi, gdy zaczynam szeptać do jej ucha.

   - Wiem, że wolałabyś ssać mojego penisa niż..

Tłumi ręką moje ostatnie słowo, abym nie dokańczał, a ja zdaję sobie sprawę, że moja dziewczyna jeszcze nigdy nie powiedziała "penis", "kutas" i innych podobnych słów. Zawsze określała je jako miejsce intymne bądź kobiecość. Naprawdę muszę nauczyć ją nazywać rzeczy po imieniu. Niespodziewanie przychodzą kelnerki z tacami, na których stoją drinki. Kiedyś byłoby mi bardziej przykro, że muszę być tą osobą, która nie może pić, by odwieźć dane osoby do mieszkań, ale nie dziś. Nie chciałbym, aby komukolwiek stała się krzywda.

   - Niall'a wyrzucili z klubu i już go nie wpuszczą, więc musimy się zbierać do wyjścia.

Informuje Louis chowając telefon do kieszeni i po chwili wypija swoje trzy zamówione drinki po kolei. Po pożegnaniu się wychodzi z boksu. Wszyscy idą w jego ślady i już po chwili wychodzimy z loży. Szczerze cieszę się, gdy mogę w końcu odetchnąć świeżym, nocnym powietrzem. Razem z Brooklyn idziemy w stronę samochodu. Nie wsiadamy do środka, by w razie czego krzyknąć lub pomachać osobom, których jeszcze nie ma i musimy na nich poczekać gdzie się znajdujemy. Po krótkiej rozmowie z Liam'em, który oferuje, że może kogoś odwieźć dochodzę do wniosku, że oprócz Brooklyn i Lily zabieram Niall'a i Alex. Noc jest chłodna. Nie wiedząc ile jeszcze poczekamy wyciągam z paczki papierosa i odpalam go, a Brooklyn staje przede mną z zaplecionymi dłońmi na piersi.

   - Wiesz.. To niegrzeczne, że nikogo nie poczęstowałeś.

   - Kogo miałem poczęstować? Wszyscy są za bardzo pijani, by chociaż się zaciągnąć.

Strzepuję z końcówki popiół i ponownie się zaciągam nikotyną. Jej postawa nie wróży niczego dobrego. Prawie duszę się na jej odpowiedź.

   - Nie jestem "wszyscy", Harry. Wiele razy prosiłam, żebyś nie palił, więc chcę sprawdzić, co jest w tym takiego dobrego, że nadal to robisz.

   - Grzeczne dziewczynki nie palą papierosów.

Uśmiecham się, by rozładować emocje i robię krok w przód, by musnąć jej usta, ale ona osuwa się ode mnie znacząco. Cholera. Będzie ciężko.

   - Nie ma mowy, że dam Ci to gówno do ust. Zapomnij. Nie pozwolę, żebyś zatruła sobie zdrowie i organizm tym świństwem.

   - Dobrze, więc zapomnij o całowaniu mnie, bo nie lubię całować się z popielniczką.

Wyrzucam peta i depczę go butem. Chyba się przesłyszałem.

   - Nie żartuj, Brooklyn. Doskonale wiemy, że lubisz całować się ze mną.. wieczorem w łóżku.. Nie ma pieprzonej mowy o niecałowaniu się.

Z każdym kolejnym słowem zmniejszam dystans między nami oraz głos z normalnego do szeptu. Doskonale słyszę jej przyśpieszony oddech, gdy chwytam ją za biodro.

-   W takim razie sprawdźmy to. Żadnego całowania ani najmniejszego dotyku ust do momentu, kiedy któreś z nas nie wytrzyma i nie przestaniesz palić.

   - Gwarantuję Ci, że jeszcze dziś mnie pocałujesz.

Śmieje się cicho na moje słowa, a ja pragnę zauważyć w myślach, że jest trzecia piętnaście, więc zaczął się nowy dzień. Już raz przegrałem i nie ma mowy o następnej porażce. Gdy Brook przytula się do mnie w głowie zapala mi się czerwona lampka, bo zapewne chce mnie skusić, ale gdy owija swoje ramiona wokół mojej szyi, w której chowa twarz to przekonuje się, że zwyczajnie chce się ogrzać. Bez problemu obejmuję ją ciesząc się jej bliskością. Gdy przychodzi kilka osób okazuje się, że czekamy tylko na Louis'a i Niall'a. Lekko odsuwam się od brunetki, gdy coś mi nie pasuje.

   - Kiedy i co ostatnio jadłaś, Skarbie?

Pytam, gdy jej brzuch wydaje ciche, ale słyszalne dla mnie burknięcie. Mimo że mogłaby nie odpowiadać, bo z góry znam odpowiedź to chcę wiedzieć. Picie na pusty żołądek albo lekko nakarmiony jest najgłupszą rzeczą jaką można sobie zrobić. Zbędne jest pytanie skąd to wiem: sam to przeżyłem.

   - Sałatkę babci Lily jakoś.. około dwudziestej drugiej.

Oczywiście, że jadła pieprzone sześć godzin temu. Oddycham głęboko, by się uspokoić. Zastanawiam się czy powiedzieć jej jakie bagno czeka ją rano i dochodzę do wniosku, że nie będę psuł tego wieczoru rozmową o wymiocinach i o innych tego typu rzeczach. Myślę, co zrobić, gdy wpada mi jedyne rozwiązanie do głowy: Macdonald. Stwierdzam, że nie tylko nasza dwójka jest głodna, więc po krzyknięciu pytania w stronę niedaleko nas stojących ludzi jestem trochę zaskoczony, że ze zdwojoną siłą odkrzyknęli uszczęśliwieni i zadowoleni propozycją. Moglibyśmy już jechać, ale wciąż nie ma Niall'a i Louis'a. Gdzie oni do kurwy są?



- Brooklyn -

Przytulona do ramienia Harry'ego prawie odpływam we śnie, bo naprawdę jestem zmęczona. Do tej pory nie pomyślałam, żeby położyć się w samochodzie i w sumie to już nieaktualne. Słysząc warknięcie Harry'ego znaczące "w końcu" odczytuję, że Louis i Niall znaleźli się i będziemy mogli pojechać coś zjeść. Odsuwam się od bruneta na dziwnie znajomy, dziewczyński głos. Rozglądam się po to, aby już po chwili spotkać Megan i Liam'a, którego widziałam tylko raz w klubie, a jego dziewczynę w ogóle.

   - Nie chcę być nie miła, ale Step tutaj nie ma, prawda?

Pytam cicho bruneta, bo naprawdę nie mam ochoty na kłótnię z kimkolwiek. Marze, aby tylko móc zdjąć już mało wygodną sukienkę, szpilki i pójść spać. Ewentualnie zjadłabym jeszcze frytki. Na moje szczęście odpowiada, że nie ma jej tutaj. Po chwili każdy rozchodzi się do odpowiedniego samochodu. Z naszą dwójką jedzie Lily, Niall i jego znajoma bądź dziewczyna. Nie mam pojęcia. Wyjeżdżamy jako pierwsi, a dwa kolejne samochody prowadzone przez Liam'a i Zayn'a za nami. W aucie jest cicho i spokojnie, a co najważniejsze ciepło. We włączonym radiu leci spokojna piosenka. Ręka Harry'ego masuje moje udo, które szybko się ociepla, za co jestem mu wdzięczna. Podczas drogi prawie cały czas trzymamy się za dłonie. Dopiero, gdy dojeżdżamy do celu rozłączamy się, by wysiąść z auta. Kędzierzawy oferuje mi kurtkę wyciągniętą z bagażnika, a ja z chęcią ją przyjmuję. Założyłabym swoją, ale pożyczyłam ją Lily. Wchodzimy do środka i od razu zajmujemy stoliki tak, by siedzieć razem i widzieć swoje twarze. Zayn i Eva zbierają zamówienia od wszystkich, a ja ignoruję surowe spojrzenie bruneta na moje zamówienie, czyli małe frytki, które zmienia na największą porcję jaką mają. Bawię się bransoletką podczas, gdy reszta rozmawia.

   - Hej, Megan. Gdzie zgubiłaś swoją przyjaciółkę?

   - Tak jak ja żałuje, że nie ma jej z nami. Na pewno tęskni za Twoim towarzystwem.

Uśmiecha się sztucznie, a ja czuję jakby coś mnie ugryzło.

   - Nie udawaj, że mnie lubisz. Nie musisz. Tylko nie pojmuję, co takiego Ci zrobiłam, że zachowujesz się tak w stosunku do mnie.

   - Cóż za spostrzegawczość. Nienawidzę takich suk jak Ty, które kradną cudzych mężczyzn.

Czuję jak ktoś ściska mnie pod stołem za dłoń, ale ignoruję to.

   - To śmieszne. Widzę, że jesteś na takim samym poziomie jak Twoja przyjaciółka. Zauważ tylko, że ja nikomu się nie narzucam i nie błagam o niczyją miłość. Harry mógł ją wybrać, ale nadal nic się nie zmieniło, więc jak myślisz o czym to świadczy?

Znajduję się naprawdę na kruchej powierzchni, która zaczyna się załamywać.

   - O tym, że lubi takie podstępne suki zamiast normalną dziewczynę jak Step.

   - Jeśli Step jest normalna to ja przytyję siedem kilogramów i zrezygnuję z modelingu. W życiu nie poznałam bardziej fałszywej osoby niż ona.

   - Zawsze psuła najlepsze imprezy. Dobrze, że dziś jej nie było z nami.

Bełkocze Niall zaraz po Evie, która przyszła do stolików z Zayn'em.

   - Nigdy nie potrafiła się z nikim z nas dogadać. Zamiast być sobą udawała kogoś innego niepotrzebnie. Pamiętacie jak Niall zwrócił jej uwagę, że powinna mieć trochę do siebie szacunku i czymś się zakryć, a ona wylała na niego drinka i zaczęła się na niego wydzierać? Nigdy tego nie zapomnę.

   - Coś jeszcze macie do powiedzenia? Kolejne miłe słowa o niej? Step miała was wszystkich za przyjaciół, a wy macie takie o niej zdanie?

   - Głupi z głupim zawsze się dogada i będzie trzymać jego stronę!

Megan wstaje gwałtownie z krzesła. Wygląda na zdenerwowaną.

   - Jesteście bandą kretynów i ani trochę nie zasługujecie na jej znajomość. A Tobie radziłabym się pilnować. Skoro własna matka Cię nie chciała to Harry prędzej czy później również Cię rzuci. Miłego życia w zakłamanym świecie. Chodź, Liam. Nie będziemy przebywać w tym towarzystwie.

Jak przez mgłę słyszę Liam'a, który mówi swojej dziewczynie, że musi załatwić sobie taksówkę i dodaje coś jeszcze. W mojej głowie huczą słowa o mojej matce i porzuceniu, które mnie czeka. Nagle wstaję z krzesła. Kieruje mną taka złość i przygnębienie, że nikomu nie udaje się mnie złapać przed uderzeniem Megan, która potyka się i upada. Zbyt rozwścieczona i zraniona nie potrafię się opanować i siadam na niej, by kolejny raz ją uderzyć. Gdy chcą nas rozdzielić czuję paznokieć przejeżdżający po mojej kości policzkowej i szarpanie za włosy. Silne ramiona odciągają mnie, a Megan przez Liam'a, który wyprowadza ją. Wyszarpuję się z objęć - jak się okazuje - Harry'ego i odpycham go. Wszystkie pary oczy wpatrują się we mnie, a ja zawstydzona i zraniona uciekam z restauracji. Szybko chowam się w zaułku i siadam na ławce przeznaczonej dla pracowników. Zresztą, nieważne. Chowam twarz w dłoniach i pozwalam wypłynąć łzom. Nie przejmuję się cholernym makijażem, bo jest on w tej chwili najmniej ważny. Pociągam nosem niezdolna do robienia niczego innego niż płakania. W mojej głowie zaczyna robić się chaos, a z doświadczenia wiem, że ten rodzaj sprawi, że będzie gorzej. Słowa Megan powtarzają się jakbym nie znała innych słów, a do tego chwile z dzieciństwa przechodzą mi przez myśl..

Trzymając misia w prawej dłoni idę cicho do mamusi, aby poprosić, aby się ze mną pobawiła. Uciekam szybko do swojego pokoiku, żeby nie słyszeć jak na mnie krzyczy, że jestem niedobra. Nie lubię, kiedy mamusia pije. Wtedy bardzo śmierdzi i nie chce ze mną przebywać. Na łóżku leży fioletowa sukienka dla mnie, a ja się boję, bo wiem, że gdy mamusia układa sukienkę na moim łóżeczku to przyjdzie tutaj wujo, kolejny pan, a mamusia wyjdzie i mnie zostawi samą z nim.. Boję się.

Ściskam dłonie w pięści tak, że paznokcie wbijają mi się w skórę, a ja staram się. Tak mocno się staram, żeby zapomnieć o wszystkim.

Siedzę na zimnej podłodze w pokoiku mamusi. Za oknem pada śnieg. Jest mi bardzo zimno. Mamusia pakuje się do dużej torby.

   - W końcu poznałam kogoś kto na mnie zasługuje. Jest bogaty i nienawidzi jak ja takich smarkul jak Ty, dlatego mamusia Cię z przyjemnością tutaj zostawi. I tak z Ciebie nigdy nic dobrego nie wyrośnie. Nawet nie jesteś ładna, a Twoje piegi są okropne.

Ściskam brudnego misia w dłoni, a mamusia mówi dalej.

   - Gdybyś była ładna i grzeczna to tatuś, by nie odszedł od nas i byłoby inaczej. Już dość zmarnowałam swojego życia na Ciebie.

Płaczę, a mój szloch odbija się od ścian. Mamusia klepie mnie po policzkach i krzyczy, żebym nie płakała. Wychodzi z pokoju, a ja podnoszę się i biegnę za nią.

   - Mamusiu, nie zostawiaj mnie. Będę już grzeczna.

Ściskam jej rękę w dłoniach, by nie pozwolić jej wyjść.

   - Nie obchodzi mnie to. Puszczaj mnie mała smarkulo. Przez Ciebie się spóźnię.

Mamusia wyrywa rękę i wychodzi trzaskając drzwiami, które zamyka, a ja upadam obolałą pupą na zimną podłogę i płaczę zła na siebie, że mamusia mnie zostawiła samą. Zostawiła Cię, bo byłaś niegrzeczna. Nikt nie chce takiego dziecka. Tatuś też mnie zostawił. Został mi tylko mój brudny, mały misio. Nie chcę, żeby on mnie też zostawił..

Chwytam palcami mały naszyjnik w kształcie słońca, aby móc się uspokoić i pozbierać. Wolałabym stracić pamięć niż pamiętać wszystko, co się działo kiedyś. Nigdy nie chcę spotkać mojej matki ani żadnego "wujka". Wolałabym nie mieć w ogóle matki niż mieć taką jaką miałam, szczerze. Słowa Megan jeszcze raz odbijają się w mojej głowie, w której tłumaczę sobie, że tata nie zostawił mnie, bo byłam niegrzeczna tylko dlatego, że jakiś idiota musiał mi go zabrać. Powtarzam sobie, że wszystko już jest dobrze, ale moje zapewnienie zostało wystawione i zranione. Co jeśli jednak Megan ma rację i Harry któregoś dnia powie, że ma mnie dość i że mnie nie chce, bo nie jestem dla niego wystarczająca tak jak dla mojej mamy? Nie mam pojęcia. Wydaje mi się, że wtedy nadejdzie odpowiedni czas, aby.. spotkać się z tatą. Tak będzie najlepiej. Wyrywam się ze swoich myśli, gdy słyszę jak ktoś krzyczy moje imię. Harry. Nie chcę, żeby oglądał mnie w takim stanie ani w ogóle się z nim widzieć, bo wiem, że gdy mnie zobaczy zacznie na mnie naciskać, abym powiedziała, co siedzi mi w głowie, a ja pęknę. Zacznę mu się skarżyć jak dziecko, a on mnie zostawi.. Zaraz zeświruję.

   - Przysięgam, że Cię znajdę, ale daj mi jakiś znak, że jesteś blisko.

Wstaję po cichu z ławki i stawiam małe i bezszelestne kroki, aby zobaczyć jak daleko bądź blisko jest znalezienia mnie i mojej kryjówki. W oczach pojawiają mi się łzy, gdy widzę go jak stoi bezradny na prawie pustym parkingu i rozgląda się. Opieram się plecami o budynek i biję się z myślami, bo wiem, że powinnam wyjść i pokazać, że jestem silna, chociaż wcale nie jestem i powiedzieć, że wszystko ze mną dobrze, chociaż to kłamstwo. W końcu wychodzę z małego zaułku. Na dźwięk kroków Harry odwraca się w moją stronę i pokonuje dzielący nas dystans w bardzo szybkim tempie.

   - Tak cholernie się o Ciebie martwiłem.

Obejmuje mnie ramionami, a ja odwzajemniam jego uścisk. Musze być twarda.

   - Nic mi nie jest. Musiałam odetchnąć świeżym powietrzem.

   - Nie myślisz chyba, że jestem aż tak głupi, by w to uwierzyć?

Odsuwa się ode mnie lekko, a ja odwracam wzrok, bo wiem, że gdy spojrzę na niego, w jego oczy to mój mur zacznie się sypać i odkryje cały mój smutek, żal.. przygnębienie.

   - Nie znamy się od dziś, Brooklyn. Wiem, że próbujesz być twarda i jeśli myślisz, że to spowoduje, że oleję temat to grubo się myślisz.

Oddycham głęboko i kiwam głową, by odpędzić łzy.

   - Szkoda, bo chciałabym bardzo, żebyś olał ten temat, a może nawet olał mnie.. Cholera. Nie chcę narzekać, Harry. Naprawdę nie chcę, ale to silniejsze ode mnie. Mogłam się domyślić, że nie tylko Step będzie wiedziała o moim cudownym dzieciństwie, ale Megan jako jej przyjaciółka również. Teraz pewnie wszyscy siedzą tam i tylko o tym gadają, a ja chcę po prostu zniknąć. Mam ochotę zapaść się pod ziemię..

   - Jeśli mamy na myśli to samo, co chcesz powiedzieć to błagam nie mów tego.

   - Chciałabym spotkać się z moim tatą. Oczywiście to niemożliwe, aby stanąć z nim tak jak teraz stoję z Tobą, ale tam na górze czy gdziekolwiek indziej gdzie on teraz jest..

   - Nie mów tak, Brooklyn. Nie pozwól, żeby przez nie nasz mały świat się załamał. Możemy to przejść razem, słyszysz? Są różne terapie, ludzie, którzy mogą nam pomóc to rozwiązać. Nikt z nas nie jest idealny. Każdy ma problemy, ale najważniejsze jest, aby walczyć.

   - Może ja nie chcę już walczyć? Wszystko będzie się za mną ciągnęło, rozumiesz? Każde wspomnienie. Nigdy się od nich nie uwolnię, bo zawsze znajdzie się ktoś kto będzie mi o nich przypominał. Po jaką cholerę się z tym męczyć, Harry? Ja już nigdy nie będę miała normalnego życia. Przepraszam.. Wiedz, że poznanie Ciebie było naprawdę..

   - Przestań, Brooklyn. To nie jest cholerny koniec, więc nie masz prawa się ze mną kurwa żegnać, rozumiesz? Poradzimy sobie, ułożymy wszystko po swojemu i będziemy razem cholernie szczęśliwi i nikt nam tego nie odbierze. Proszę, powiedz, że damy radę, że mnie nie zostawiasz samego w tym popierdolonym świecie. Proszę, Kochanie..

Chwyta moje dłonie, aby je ułożyć za swoją szyją, aby skłonić mnie do przytulenia go. Przytulam policzek do jego ramienia i wpatruję się w ciemną przestrzeń.

Kto wie, co wydarzy się w przyszłości?

Czy naprawdę wszystko jest od nas zależne?

Czy nasza miłość jest na tyle silna, aby przetrwać?

Obawiam się, że nie, ale czy na pewno tak będzie?

_______________________________________________

Liczę na dużo łapek w górę oraz komentarze - pokażcie mi, że tutaj jesteście.

Od dziś oficjalnie HARSH jest również na TUMBLR (link do strony u mnie na profilu). Nie będą zamieszczane tam tylko rozdziały, ale i również posty #Brooklyn #Harry bądź ogółem #HARSH połączone z opowiadaniem. Myślę, że to fajny pomysł i spodoba się wam. Będzie mi miło, jeśli wpadniecie tam dacie serduszko, zaobserwujecie mnie i podacie dalej, aby dużo osób się o HARSH dowiedziało ;)  

Tymczasem dziękuję za 51 obserwatorów i wyświetlenia do rozdziałów, które mam nadzieję w niedługim czasie jeszcze bardziej urosną. Miłej niedzieli ;)

Niebieskooka

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 7183 słów i 39670 znaków, zaktualizowała 29 maj 2016.

9 komentarzy

 
  • mr

    Super!

    11 cze 2016

  • Loffe

    Powiem tylko, że... przeczytałam całe dotychczasowe opowiadanie w 3 dni.... 3 dni się nie uczyłam, bo od razu jak wracałam ze sq to brałam się za czytanie, które kończyłam o 23.00 także ten... pisz bo po prostu to opowiadanie jest tak perfekcyjne. Naprawdę przeczytałam wiele opowiadań, ale TO jest jednym z nielicznych które przypadły mi do gustu. Po prostu zakochałam się w nim. Chciałabym mieć dar do pisania taki jak ty.

    1 cze 2016

  • Vinyl3

    No i w koncu sie doczekalam , szczerze bylo na co  :) Nic a nic sie nie zawiodlam  :kiss: Jak zwykle wspaniale <3

    31 maj 2016

  • Ewcia:D

    Bożeeee.... Rozryczałam się, a mnie doprowadzić do płaczu jest ciężko. Super część!!!  Czekałam, czekałam i jest :) biedna Brooklyn :'( czekam na ciąg dalszy ;)

    30 maj 2016

  • ANITA

    Super :)

    30 maj 2016

  • an

    mega, oczywiście czekam na więcej.

    29 maj 2016

  • StrongGirl

    Czekałam na nie z utęsknieniem ❤ Jak zawsze cudowny ❤ Myślę, że pomysł z tumblr jest świetny :) Wygodnie się tam czyta :) Zaobserwowałam Cię od razu jak się dowiedziałam :) Jesteś cudowna ❤

    29 maj 2016

  • Niebieskooka

    @StrongGirl Dziękuję za miłe słowa ;)

    29 maj 2016

  • Malutka

    Mega ! Jak zawsze pod każdym względem ! Nic dodać, nić ująć ! :)

    29 maj 2016

  • Ina

    coś cudownego! :)

    29 maj 2016