Fuck IT rozdział 2

Fuck IT rozdział 2Oczami Luke'a

Ziewnąłem kilkakrotnie, po czym uniosłem się na łokciach do góry i rozejrzałem pobieżnie dookoła. Byłem zmęczony, poza tym w głowie wciąż szumiało mi od wypitego dzień wcześniej alkoholu. Jednak chyba, a raczej na pewno nie to było najgorsze.
Najgorszy był powód, a może lepiej powiedzieć przyczyna mojego przebudzenia o dziewiątej rano, a mianowicie do domu z hukiem drzwi wpadł Michael i zaczął wrzeszczeć tak donośnie, że pewnie usłyszeli go wszyscy w promieniu dziesięciu mil, a może i dalej.
-Zabiję go, kurwa- mruknąłem do siebie, po czym dość szybko zerwałem się z łóżka i powędrowałem w stronę łazienki, aby choć trochę się ogarnąć przed zejściem na dół. Ignorując już dalsze wrzaski i wywody przyjaciela
wszedłem do obszernego, białego pomieszczenia i spojrzałem w wielkie lustro, obie ręce opierając o dwa przeciwne skraje umywalki. Miałem podkrążone z niewyspania oczy i włosy w kompletnym nieładzie, ale poza tym czułem się całkiem nieźle. Przynajmniej na tyle na ile można się czuć, kiedy ma się kaca po kilku godzinach picia i imprezowania, naprzemiennie i jednocześnie.
Ściągnąłem bokserki, które stanowiły w tym momencie jedyną część mojej garderoby i powoli wpakowałem się pod prysznic. Przez dłuższą chwilę stałem bez ruchu, niczym mantrę powtarzając sobie w kółko jedno zdanie:
"-Tylko nie zasypiaj! Nie zasypiaj kurwa!"
Poza tym co kilka chwil dodatkowo szczypałem się w przedramię, w każdym momencie, kiedy tylko moje powieki stawały się cięższe i delikatnie je zamykałem, a po krótkiej chwili gwałtownie otwierałem, nie chcąc zasnąć.
Wolałem tego nie robić, między innymi dlatego, że moi kumple pewnie dopiero po kilku tygodniach zorientowaliby się, że mnie nie ma, a ja w tym czasie zdążyłbym najprawdopodobniej zamarznąć, albo coś w tym stylu. Chociaż oni pewnie i tak bardziej przejęliby się milionowym rachunkiem za gaz i wodę, niż moją wieczną nieobecnością.
Na myśl o tym sam się do siebie zaśmiałem, szybko dokończyłem kąpiel i wyszedłem z kabiny, owijąc się w pasie białym ręcznikiem. W końcu nie mogę dać im tej satysfakcji.
Poprawiłem wilgotne włosy, chwilę wcześniej osuszane ręcznikiem i wyszedłem z łazienki od razu podchodząc do szafy. W miarę szybko udało mi się założyć dolną część garderoby, ale zanim ubrałem biały, dopasowany T-shirt, który nie chwaląc się idealnie eksponował moje idealnie wyrzeźbione ciało, poczułem czyjeś delikatne, ciepłe dłonie zataczające koła na moich plecach.
Zaśmiałem się cicho, jednocześnie kręcąc głową na boki, ubrałem koszulkę nie zważając na jęki niezadowolenia ze strony dziewczyny, po czym odwróciłem się do niej przodem. Wysoka, szczupła blondynka o niebieskich jak ocean w czasie burzy oczach, spoglądała na mnie z niezadowoleniem, co sprawiało, że bawiła mnie jeszcze bardziej niż zwykle.
-Wstałaś?- mruknąłem jej do ucha, jednocześnie delikatnie przygryzając jego płatek. Nieistotne za jak twardą mogła się uważać, miękła, kiedy tylko trzymałem ją w ramionach, a robiłem to dość często. Chyba z nudów.
Przytaknęła w odpowiedzi, nachylając się coraz bliżej, jednocześnie wystawiając usta do pocałunku. Zbliżyłem się jeszcze bardziej i cicho dokończyłem swoją wypowiedź- To tak jak się umawialiśmy... Spadaj.- uśmiechnąłem się, pozostawiając niezadowoloną dziewczynę samą, po czym szybko zbiegłem na dół. Wiedziałem, że przez najbliższych kilka godzin będzie wściekła i wolałem nie wchodzić jej w drogę.
-I wpakował ją do samochodu... Zabiję tego skurwysyna! Uduszę własnymi rękami...- Michael mocno coś przeżywał. W sumie to pierwszy przyszedł mi do głowy fryzjer, który nie uprzedził go przed tym ohydnym zielonym kolorem.
-Siema chłopaki- pojawiłem się w kuchni, gdzie przy stole siedzieli już Ashton i Calum, najwyraźniej poruszeni historią Michaela. W sumie uważam, że takie włosy poruszyłyby każdego.
-Emily...- zaczął Calum, ale kiedy tylko usłyszałem imię dziewczyny wszedłem mu w słowo, nie chcąc wiedzieć już nic więcej.
-Nie przyjechała? O jak mi przykro- mruknąłem z udawanym smutkiem w głosie, po czym odwróciłem się do nich plecami, jednocześnie zaciskając pięści z wściekłości. Od kilku tygodni wiedziałem, że przyjedzie, że będzie gdzieś blisko mnie, ale miałem nadzieję, że przynajmniej w domu nie będę musiał ciągle o niej słuchać.
-Została porwana!- Ashton oburzył się, co najmniej jakby chodziło o kogoś istotnego.
-Więc niech się tym zajmie policja.- mruknąłem wlewając do miski z płatkami mleko.
-Przez Justina...
-No i na co czekacie?! Szukać go!! I jej przy okazji też możecie.

Oczami Emily (w tym samym czasie)

Uchyliłam powieki i uważnie zaczęłam rozglądać się dookoła. Bolała mnie głowa, poza tym świat wokół mnie wciąż jeszcze wirował, zupełnie tak jakbym była kompletnie pijana, albo na bardzo mocnym kacu. Kilkakrotnie mruknęłam pod nosem coś niezrozumiałego nawet dla mnie, po czym spróbowałam unieść rękę, aby przetrzeć załzawione, piekące niemiłosiernie oczy.
Szarpnęłam ręką kilka razy, ale za żadnym z nich, nie byłam w stanie nic zrobić, byłam dość mocno przywiązana grubym sznurem do niewygodnego, twardego krzesła.
Miałam ochotę krzyczeć, płakać, wić się i wzywać pomocy, jak to na ogu robią na filmach piękne aktorki, niestety między nimi, a mną była ogromna przepaść, między innymi dlatego, że one wiedziały, że za parę chwil do pomieszczenia, w którym się znajdowały wpadnie przystojny Jason Statham, Sylvester Stallone, Matthew McConaughey albo przynajmniej Matt Bomer czy Channing Tatum, a ja... Ja nie mogłam liczyć nawet na szczura, czy pająka, a przyznam, że nie pogardziłabym w tym momencie Spider-Manem, mimo, że Dane DeHaan podoba mi się nieco bardziej.
-Już nie śpisz?- nagle z rozmyślań o przystojnych aktorach hollywood wyrwał mnie czyjś głos i rażące światło, wpadające przez otwarte w pewnym momencie drzwi. Odwróciłam wzrok, nie mogąc ani chwilę dłużej wpatrywać się w nieprzyjemne światło, które wciąż uparcie wpadało prosto w moje oczy. Bałam się, ba praktycznie trzęsłam się ze strachu, a obecność jakiegoś obcego chłopaka w ogóle mi nie pomagała, wręcz przeciwnie.
-Michael... Nie wiem w co się wpakowałeś, ale Cię za to zabiję.- mruknęłam pod nosem zastanawiając się jakie kłopoty może mieć mój kuzyn...
Yh, głupie pytanie.
Jak go znam, to mógł wpakować się we wszystko od ćpania narkotyków, do dilowania nimi, o ile nie gorzej. Ciekawa jestem czy ciocia Karen o tym wie, hah pewnie, że nie...
-Hahaha.- chłopak zaśmiał się, najwyraźniej chwilę wcześniej słysząc co powiedziałam, po czym zaczął powoli do mnie podchodzić, dzięki czemu delikatnie przysłonił światło wpadające do pomieszczenia i mogłam odwrócić wzrok w jego stronę. Z początku nie byłam pewna, czy chcę patrzeć na chłopaka, ale w końcu ciekawość wzięła górę i zaczęłam mu się uważnie przyglądać.
-Naprawdę cieszę się, że już się obudziłaś...
-A gdzie confetti?- mruknęłam pod nosem, ale chłopak najwyraźniej znowu mnie usłyszał, bo cicho się zaśmiał. W sumie śmiał się całkiem ładnie, dźwięcznie i przyjemnie.
-Jestem Jastin- przedstawił się, po czym podszedł jeszcze bliżej, tak, że teraz dzieliły nas zaledwie centymetry, a zapach jego drogich perfum, mógł mnie spokojnie otumaniać. Może gdyby mnie nie porwał, zostawił samą, a no i oczywiście nie związał, to nawet bym go polubiła.
-Zawsze przywiązujesz gości do krzesła w ciemnej piwnicy?
-Nie sądziłem, że boisz się ciemności. Poza tym chyba nie dosłyszałem imienia...- zmienił temat cicho chichocząc.
-Przecież je znasz...- uśmiechnęłam się zadziornie chcąc jeszcze przez chwilę podroczyć się z chłopakiem, to była chyba jedyna rzecz, która mogła odciągnąć moje myśli od tej całej sytuacji.
-Hah, bystra, ładna. Masz same zalety Emily.- zaśmiał się, a mnie, aż zmroziło. Widziałam kiedyś podobną scenę w filmie, niestety w tym momencie za żadne skarby nie potrafiłam przypomnieć sobie jego tytułu. Tam jednak główna bohaterka nie była więziona, a chłopak był w niej zakochany, w tym wypadku, chyba, a raczej na pewno miałam do czynienia z psychopatą.
-Czego ode mnie chcesz?
-A czy muszę od razu czegoś chcieć?- spytał powoli przechodząc za mnie i delikatnie zbliżając twarz, gdzieś w okolicy mojego ucha, tak, że na policzku czułam jego ciepły oddech.-Ale wiesz masz racje... Chcę od Ciebie jednego, chcę Luke'a Hemmingsa- szepnął, a ja poczułam jak na dźwięk tego imienia do oczu napływają mi łzy, a serce boleśnie się zaciska.

Loveeloveeee

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1616 słów i 8949 znaków.

1 komentarz

 
  • Nata208

    Super :) kiedy kolejna część ?

    30 cze 2015