For you here and now: Stay cz.13

For you here and now: Stay cz.13Dorian.  
Dzisiaj środa. W piątek wieczorem wyjeżdżamy do Manchesteru. Ostatnie pieprzone dwa dni. Chodzę wkurzony przez to. Gdybym mógł o bym ją zabrał ze sobą. Znaczy moge, ale ona nie może rzucić wszystkiego i jechać ze mną. Choćby nie wiem co będę starał się przylatywac jak najczęściej to możliwe.  
- Ale się ujarałeś- powiedziałem do Alexa. Siedzieliśmy u mnie w domu, było juz pom próbie. Martyna kończy za 3 godziny dopiero a mi sie nudziło , więc zadzwoniłem do Rossa.  
- Ty nie gorzej- odpowiedział. Fakt. Ujarałem się. Lepsze to niż picie alkoholu no i to jest mniej szkodliwe.  - Ewelina mnie zabije jak wrócę stary- powiedział. Zasmialem się.  
- Kurwa Ross zmieniłeś się.  
- Nie chodzi o to , że sie Ujarałem. Chodzi o to , że powiedziałem iż moja matka wczoraj poszła na noc do przyjaciółki. - nie rozumiałem do czego dąży.  
- I ?  
- I to , że ona na nia czeka w domu a kurwa ona wczoraj musiała wracać do Dublina.- zacząłem sie śmiać z Tego idioty. No wyobraźcie to sobie. Jego dziewczyna siedzi w domu i czeka na teściową która nie wróci a Alex ujarany siedzi u mnie . - Smiej sie śmiej. Ciekawe co powie Martyna jak wróci. - znowu sie zacząłem śmiać.  
- Za trzy godziny bedzie dobrze. Ba! Już za godzinę będzie znakomicie z moim stanem. - powiedziałem. Zaczął dzwonić mu telefonm który leżał na stoliku. Spojrzałem na wyświetlacz " Ewelina" - Stary chyba się domyślila , że mamusi nie będzie.  
- Cicho- uciszył mnie i odebrał. Smieszyła mnie ta sytuacja. - Halo... Ale... - i tyle z jego rozmowy. Spojrzałem na jego wyraz twarzy i znowu wybuchlem śmiechem. - Powiedziała "Cześć. Właśnie sie pakuje. Dzięki za zrobienie ze mnie idiotki Ross"  
- Już trochę poznałem naszą Eweline i powiem Ci , że masz przejebane.  
- Za takie coś się zrywa nie? - pokiwalem głową potwierdzająco
- Chociaż... Ale w sumie zrobiłeś juz nie raz z niej idiotke wiec myślę , że nie bedzie happy endu. - Alex zerwał sie na równe nogi.  
-Muszę iść i jej wytłumaczyć- praktycznie wybiegł z domu a ja o mało co się nie zaszłem ze śmiechu. Ross totalnie odleciał i nie mówię tu o ziole.  

Usnalem. Normalnie mnie zmogło. Obudziłem się dopiero o 20 a to oznacza , że spałem 6 godzin. A co za Tym idzie? Na sto procent jest już dawno Martyna. Wstałem z łóżka i rozejrzalem sie po sypialni. Na pewno jest bo są jej ubrania do pracy ułożone na komodzie. Wyszedłem z sypialni i zajrzałem do salonu. Siedzi i coś ogląda. Już miałem usiąść , gdy zobaczyłem tym razem białych z 20 róż w drugim wazonie.  
- Co to jest? - zapytałem szukając lisciku. I znalazłem
- Dostałam. Znowu- odpowiedziała Martyna. Otworzyłem liscik i zacząłem czytać " Miłego Dnia pięknej dziewczynie.  
J."  Co to kurwa ma być? Kto to jest ten J!? Jezuu...jak go dorwe, a zrobię to prędzej czy później to umrze. Zabije palanta. Spojrzałem na Martyne.  
-Wiesz kto to moze być?- pokrecila przeczaco głową. - Ja się dowiem Martyna a wtedy ten palant dostanie po mordzie.  
- Daj spokój. Co mnie obchodzą jego kwiaty. - usiadłem obok niej.  Przysunela sie bliżej i przytulila do mnie. - Tesknilam. - pocałowałem ją w usta  
- Ja Też. Bardzo-  powiedziałem i Położyłem ja na kanapie.  
- Jak bardzo?- szepnela. Jest już podniecona a ja to uwielbiam.  
- Mogę Ci pokazać jak bardzo- odpowiedziałem i zsunalem z jej ciała spodenki i koszulkę. Spojrzałem na nia i sie uśmiechnąłem.  

Alex.  
Wybiegłem od Doriana z domu i wsiadłem do samochodu. Ruszylem szybko w stronę mojego. Kurwa mam nadzieję , że Ewelina jeszcze jest. Kurwa. Kurwa. Kurwa.  
Po drodze jeszcze do niej zadzwoniłem. Na szczęście odebrała.  
-Czego chcesz? - warknela. Cholera jest bardzo zła.  
- Zaczekaj na mnie. Zaraz będę okej?  
- Wal sie Ross. Oszukales mnie i niby po co ?- to proste.  
- Zaczekaj na mnie. Bede za 10 minut i ci wytłumaczę.  
- Miałeś na to cała noc- i się rozlaczyła. Rzuciłem telefon na fotel obok i dodałem gazu.  

10 minut później , wysiadlem z samochodu i wbiegłem do domu. Prawie sie zabilem o walizkę która stała w przedpokoju.  
- Bo się zabijesz - usłyszałem - A teraz masz 2 minuty. Zaraz będzie Conor.  - ale jest wściekła. Poszliśmy do kuchni. Usiedlismy na przeciwko siebie przy stole. A ja zastanawiałem sie jak zacząć. -Mów Ross mam mało czasu.  
-Dobra... Nie powiedziałem Ci wczoraj bo byś się wyprowadziła. Prawda jest taka , że jakoś tak fajnie , gdy wracam a ty jesteś. Lubię z Tobą mieszkać.  
- Zakochałeś sie?- zapytała a ja spojrzałem na nią.  
- A ty?- odpowiedziałem pytaniem na pytanie. Nie rozumiem o co jej chodzi.  
-Nie. - czemu poczułem ukłucie w sercu?- A ty Ross?  
-Nie.  
- wybaczam Ci to klamstewko, ale i tak się wyprowadzam.  
-Nie możesz Tego zrobić , gdy wyjade? To tylko dwa dni.  
- Nie Alex, wyprowadzam sie dzisiaj. - wstała a ja zrobiłem to samo. - Idź spać. Dziwię sie jak dojechałes taki upalony. Przyjedź wieczorem do mnie Moj chłopaku.  - pocałowala mnie w usta a ja ją przyciągnąłem bliżej. Podnioslem ją za pośladki i posadzilem na stole. - Alex. Alex... Przestań- przestałem i spojrzałem jej w oczy. - Czeka na mnie Conor. - odsunałem sie od niej.  
- To idź jak czeka Conor. Droga wolna- wkurzylem się. Bardzo okej? Chciałem z nią spędzić trochę czasu jeszcze , ze względu na to , że za dwa dni wyjeżdżam! Ale nie! Conor Conor I Conor! Kurwa.  
- Zawsze byłeś ,jesteś i bedziesz skurwielem Ross- odsunela sie , wzięła walizkę i wyszła z domu. Poszedłem za nia.  
- Czyli co?- zapytałem. Odwróciła sie w moją stronę.  
- Czyli nic. A co masz na myśli?- czyli to nie zerwanie?  
- Myślałem , że zerwiesz ze mną.- zasmiala sie , ale w tym śmiechu ne było krzty wesoloci.  
- Jeżeli Tego chcesz to Prosze bardzo. Zrywamy. Koniec naszego dwu dniowego związku.  
- Nie! - Zaprzeczyłem szybko - znaczy przyjadę wieczorem. Dobra?- Westchneła.  
-Niech będzie. Do zobaczenia.  
- Tak. Do Zobaczenia. - powiedziałem juz do siebie. Uzależni się. Postaram sie by tak sie stało. Wróciłem do domu i położyłem sie spać.  

Ewelina.  
- Co sie cieszysz Conor?- zapytałam, gdy jechaliśmy do domu.  
- Nie sądzisz , że miał powód nie mówiąc Ci o matce?  
- Miał. Przez prawie całą noc się pieprzylismy.  
- Nie sądzę młoda.  
- Dobra. Powiedz mi jak z Lexy?  
- Przyjeżdża jutro. - uśmiechnęłam się. Ciesze sie , że Conor jest szczęśliwy.     - Nie moge sie doczekać. Później ja lecę z nią do Kalifornii. Na cały miesiąc. Potem trasa 6 miesięcy i wracam do Londynu. - posmutnialam.  
- Kurczę... Szkoda. - Powiedziałam. Dojechaliśmy do mnie pod dom. - Czyli to nasze ostatnie spotkanie ? - spojrzał na mnie.  
- Chyba tak. Znaczy mamy cały dzień dla siebie jeśli chcesz.  
- Możemy pójść obejrzeć jakiś film jak kiedyś?  
- Do Ciebie?- uśmiechnął się. Kiwnelam głową.     Wyszliśmy z samochodu. Conor wziął moją walizkę i poszliśmy do domy. Nikogo w nim nie było. Zapewne Milena jest u Ryana. Kazalam postawić gdziekolwiek walizkę i Usiedlismy na kanapie. Wzięłam pilota i spojrzałam na niego.  
- Wiec co oglądamy?
- Nie wiem. Wymyśl coś- okej... Zastanawiałam sie chwilę i nic nie wymyśliłam. Westchnełam i położyłam głowę na jego ramię.  
- Wiesz...szkoda , że to nie jesteśmy w sobie zakochani. Chciałabym mieć jak Ty i Lexy.   - Conor zlaczył nasze dłonie.  
- Jesteśmy przyjaciółmi. Jeżeli coś jest nie tak to możesz mi powiedzieć. - szepnął.  
- Jest w porządku. Jestem smutna bo wyjeżdżasz a także chłopaki. I co ja będę robić co? - podnioslam głowę do góry i patrzyłam na niego z uśmiechem. Conora dłonie oplotly mnie w pasie.  
- Nie wiem. Przytulas- i przyciągnął mnie do siebie a ja sie zasmialam. - Chciałbym coś zrobić tylko raz. - odsunelam się trochę i czekałam aż powie co. Tylko , że on nie powiedział.  Dotknął palcami delikatnie mojego policzka i przybliżył twarz. Czekałam. Czekałam na to co może zrobić. I czy to zrobi.  Złączył nasze usta a ja byłam w szoku. W ogromnym szoku, ale mimo wszystko rozchyliłam usta a nasze języki się spotkały. Było mi...przyjemnie. Ale jednak...jednak jestem z Alexem. Odsunelam sie, gdy jego druga dłoń powędrowała na biodro. Spojrzałam na niego, oddychal ciężko a ja także. To nie powinno mieć miejsca. Jesteśmy przyjaciółmi a nie kochankami. Przyjaciółmi.  
- Wiem.- szepnal- Po prostu chciałem tylko raz. Przepraszam.- Odsunelam sie od niego i zdałam sobie sprawę , że prawdopodobnie straciłam przyjaciela. Bo jak mozemy sie zaprzyjaźnić skoro on mnie właśnie całował i nie mam pojęcia dlaczego.  
- Dlaczego?- zapytałam cicho.  
- Nie wiem Ewelina. Po prostu musiałem, chciałem. Nie wiem. Pójdę już- wstał i wyszedł. I na tym skończyła sie nasza przyjaźń. Jest mi smutno i to cholernie. Byl cudownym przyjacielem. Nie rozumiem co go skłoniło do pocałunku. Przecież ma Lexy. Ja mam Alexa którego nie mam zamiaru zamieniać bo mi zależy na nim. Moze i go nie kocham , ale uwielbiam. Jest skurwielem , le potrafi być kochany. I to w nim uwielbiam. Jest do bólu szczery. Mówi to co chce. I on sam...on sam jest w sobie wspaniały.  
Jest dobrze mi z nim i nie zmienie go. Nie teraz. Nie później. A Conor... Conor ma Lexy. Lexy która jak mówił kocha szalenie i wiem , ze2 będzie żałować Tego pocałunku jutro, jak juz nie żałuję.  
------
Nie było mnie tyle czasu . Musiałam sie uzerac z Virginem. 2 tygodnie! Aż W końcu dzisiaj naprawili. Jestem mega szczęśliwa bo moge znowu pisać. Cholernie mi tego brakowało przez ten czas.  
Następną myślę ze Bedzie w weekend.  
Pozdrawiam  
Aria xx

Aria

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1883 słów i 9731 znaków.

7 komentarzy

 
  • Misiaa1012

    Jak zawsze idealnie...po prostu kocham ❤❤❤ to chyba najlepsze opowiadanie jakie czytałam ????????

    8 lip 2016

  • cukiereczek1

    Rewelacyjna część czytałam dzisiaj od samego początku i wciągnęła mnie historia ich. :*

    6 lip 2016

  • Misiaa14

    Cudowne *-*

    6 lip 2016

  • Malineczka2208

    Uwielbiam <3

    6 lip 2016

  • Martuśkaa

    KOCHAM ! <3

    6 lip 2016

  • niezgodna

    jak zwykle genialne. kilka literówek, ale to nic.  <3  <3

    6 lip 2016

  • Asertywna52

    Jak zawsze BOSKIE ;)

    6 lip 2016