Dorian.
Dzisiaj środa. W piątek wieczorem wyjeżdżamy do Manchesteru. Ostatnie pieprzone dwa dni. Chodzę wkurzony przez to. Gdybym mógł o bym ją zabrał ze sobą. Znaczy moge, ale ona nie może rzucić wszystkiego i jechać ze mną. Choćby nie wiem co będę starał się przylatywac jak najczęściej to możliwe.
- Ale się ujarałeś- powiedziałem do Alexa. Siedzieliśmy u mnie w domu, było juz pom próbie. Martyna kończy za 3 godziny dopiero a mi sie nudziło , więc zadzwoniłem do Rossa.
- Ty nie gorzej- odpowiedział. Fakt. Ujarałem się. Lepsze to niż picie alkoholu no i to jest mniej szkodliwe. - Ewelina mnie zabije jak wrócę stary- powiedział. Zasmialem się.
- Kurwa Ross zmieniłeś się.
- Nie chodzi o to , że sie Ujarałem. Chodzi o to , że powiedziałem iż moja matka wczoraj poszła na noc do przyjaciółki. - nie rozumiałem do czego dąży.
- I ?
- I to , że ona na nia czeka w domu a kurwa ona wczoraj musiała wracać do Dublina.- zacząłem sie śmiać z Tego idioty. No wyobraźcie to sobie. Jego dziewczyna siedzi w domu i czeka na teściową która nie wróci a Alex ujarany siedzi u mnie . - Smiej sie śmiej. Ciekawe co powie Martyna jak wróci. - znowu sie zacząłem śmiać.
- Za trzy godziny bedzie dobrze. Ba! Już za godzinę będzie znakomicie z moim stanem. - powiedziałem. Zaczął dzwonić mu telefonm który leżał na stoliku. Spojrzałem na wyświetlacz " Ewelina" - Stary chyba się domyślila , że mamusi nie będzie.
- Cicho- uciszył mnie i odebrał. Smieszyła mnie ta sytuacja. - Halo... Ale... - i tyle z jego rozmowy. Spojrzałem na jego wyraz twarzy i znowu wybuchlem śmiechem. - Powiedziała "Cześć. Właśnie sie pakuje. Dzięki za zrobienie ze mnie idiotki Ross"
- Już trochę poznałem naszą Eweline i powiem Ci , że masz przejebane.
- Za takie coś się zrywa nie? - pokiwalem głową potwierdzająco
- Chociaż... Ale w sumie zrobiłeś juz nie raz z niej idiotke wiec myślę , że nie bedzie happy endu. - Alex zerwał sie na równe nogi.
-Muszę iść i jej wytłumaczyć- praktycznie wybiegł z domu a ja o mało co się nie zaszłem ze śmiechu. Ross totalnie odleciał i nie mówię tu o ziole.
Usnalem. Normalnie mnie zmogło. Obudziłem się dopiero o 20 a to oznacza , że spałem 6 godzin. A co za Tym idzie? Na sto procent jest już dawno Martyna. Wstałem z łóżka i rozejrzalem sie po sypialni. Na pewno jest bo są jej ubrania do pracy ułożone na komodzie. Wyszedłem z sypialni i zajrzałem do salonu. Siedzi i coś ogląda. Już miałem usiąść , gdy zobaczyłem tym razem białych z 20 róż w drugim wazonie.
- Co to jest? - zapytałem szukając lisciku. I znalazłem
- Dostałam. Znowu- odpowiedziała Martyna. Otworzyłem liscik i zacząłem czytać " Miłego Dnia pięknej dziewczynie.
J." Co to kurwa ma być? Kto to jest ten J!? Jezuu...jak go dorwe, a zrobię to prędzej czy później to umrze. Zabije palanta. Spojrzałem na Martyne.
-Wiesz kto to moze być?- pokrecila przeczaco głową. - Ja się dowiem Martyna a wtedy ten palant dostanie po mordzie.
- Daj spokój. Co mnie obchodzą jego kwiaty. - usiadłem obok niej. Przysunela sie bliżej i przytulila do mnie. - Tesknilam. - pocałowałem ją w usta
- Ja Też. Bardzo- powiedziałem i Położyłem ja na kanapie.
- Jak bardzo?- szepnela. Jest już podniecona a ja to uwielbiam.
- Mogę Ci pokazać jak bardzo- odpowiedziałem i zsunalem z jej ciała spodenki i koszulkę. Spojrzałem na nia i sie uśmiechnąłem.
Alex.
Wybiegłem od Doriana z domu i wsiadłem do samochodu. Ruszylem szybko w stronę mojego. Kurwa mam nadzieję , że Ewelina jeszcze jest. Kurwa. Kurwa. Kurwa.
Po drodze jeszcze do niej zadzwoniłem. Na szczęście odebrała.
-Czego chcesz? - warknela. Cholera jest bardzo zła.
- Zaczekaj na mnie. Zaraz będę okej?
- Wal sie Ross. Oszukales mnie i niby po co ?- to proste.
- Zaczekaj na mnie. Bede za 10 minut i ci wytłumaczę.
- Miałeś na to cała noc- i się rozlaczyła. Rzuciłem telefon na fotel obok i dodałem gazu.
10 minut później , wysiadlem z samochodu i wbiegłem do domu. Prawie sie zabilem o walizkę która stała w przedpokoju.
- Bo się zabijesz - usłyszałem - A teraz masz 2 minuty. Zaraz będzie Conor. - ale jest wściekła. Poszliśmy do kuchni. Usiedlismy na przeciwko siebie przy stole. A ja zastanawiałem sie jak zacząć. -Mów Ross mam mało czasu.
-Dobra... Nie powiedziałem Ci wczoraj bo byś się wyprowadziła. Prawda jest taka , że jakoś tak fajnie , gdy wracam a ty jesteś. Lubię z Tobą mieszkać.
- Zakochałeś sie?- zapytała a ja spojrzałem na nią.
- A ty?- odpowiedziałem pytaniem na pytanie. Nie rozumiem o co jej chodzi.
-Nie. - czemu poczułem ukłucie w sercu?- A ty Ross?
-Nie.
- wybaczam Ci to klamstewko, ale i tak się wyprowadzam.
-Nie możesz Tego zrobić , gdy wyjade? To tylko dwa dni.
- Nie Alex, wyprowadzam sie dzisiaj. - wstała a ja zrobiłem to samo. - Idź spać. Dziwię sie jak dojechałes taki upalony. Przyjedź wieczorem do mnie Moj chłopaku. - pocałowala mnie w usta a ja ją przyciągnąłem bliżej. Podnioslem ją za pośladki i posadzilem na stole. - Alex. Alex... Przestań- przestałem i spojrzałem jej w oczy. - Czeka na mnie Conor. - odsunałem sie od niej.
- To idź jak czeka Conor. Droga wolna- wkurzylem się. Bardzo okej? Chciałem z nią spędzić trochę czasu jeszcze , ze względu na to , że za dwa dni wyjeżdżam! Ale nie! Conor Conor I Conor! Kurwa.
- Zawsze byłeś ,jesteś i bedziesz skurwielem Ross- odsunela sie , wzięła walizkę i wyszła z domu. Poszedłem za nia.
- Czyli co?- zapytałem. Odwróciła sie w moją stronę.
- Czyli nic. A co masz na myśli?- czyli to nie zerwanie?
- Myślałem , że zerwiesz ze mną.- zasmiala sie , ale w tym śmiechu ne było krzty wesoloci.
- Jeżeli Tego chcesz to Prosze bardzo. Zrywamy. Koniec naszego dwu dniowego związku.
- Nie! - Zaprzeczyłem szybko - znaczy przyjadę wieczorem. Dobra?- Westchneła.
-Niech będzie. Do zobaczenia.
- Tak. Do Zobaczenia. - powiedziałem juz do siebie. Uzależni się. Postaram sie by tak sie stało. Wróciłem do domu i położyłem sie spać.
Ewelina.
- Co sie cieszysz Conor?- zapytałam, gdy jechaliśmy do domu.
- Nie sądzisz , że miał powód nie mówiąc Ci o matce?
- Miał. Przez prawie całą noc się pieprzylismy.
- Nie sądzę młoda.
- Dobra. Powiedz mi jak z Lexy?
- Przyjeżdża jutro. - uśmiechnęłam się. Ciesze sie , że Conor jest szczęśliwy. - Nie moge sie doczekać. Później ja lecę z nią do Kalifornii. Na cały miesiąc. Potem trasa 6 miesięcy i wracam do Londynu. - posmutnialam.
- Kurczę... Szkoda. - Powiedziałam. Dojechaliśmy do mnie pod dom. - Czyli to nasze ostatnie spotkanie ? - spojrzał na mnie.
- Chyba tak. Znaczy mamy cały dzień dla siebie jeśli chcesz.
- Możemy pójść obejrzeć jakiś film jak kiedyś?
- Do Ciebie?- uśmiechnął się. Kiwnelam głową. Wyszliśmy z samochodu. Conor wziął moją walizkę i poszliśmy do domy. Nikogo w nim nie było. Zapewne Milena jest u Ryana. Kazalam postawić gdziekolwiek walizkę i Usiedlismy na kanapie. Wzięłam pilota i spojrzałam na niego.
- Wiec co oglądamy?
- Nie wiem. Wymyśl coś- okej... Zastanawiałam sie chwilę i nic nie wymyśliłam. Westchnełam i położyłam głowę na jego ramię.
- Wiesz...szkoda , że to nie jesteśmy w sobie zakochani. Chciałabym mieć jak Ty i Lexy. - Conor zlaczył nasze dłonie.
- Jesteśmy przyjaciółmi. Jeżeli coś jest nie tak to możesz mi powiedzieć. - szepnął.
- Jest w porządku. Jestem smutna bo wyjeżdżasz a także chłopaki. I co ja będę robić co? - podnioslam głowę do góry i patrzyłam na niego z uśmiechem. Conora dłonie oplotly mnie w pasie.
- Nie wiem. Przytulas- i przyciągnął mnie do siebie a ja sie zasmialam. - Chciałbym coś zrobić tylko raz. - odsunelam się trochę i czekałam aż powie co. Tylko , że on nie powiedział. Dotknął palcami delikatnie mojego policzka i przybliżył twarz. Czekałam. Czekałam na to co może zrobić. I czy to zrobi. Złączył nasze usta a ja byłam w szoku. W ogromnym szoku, ale mimo wszystko rozchyliłam usta a nasze języki się spotkały. Było mi...przyjemnie. Ale jednak...jednak jestem z Alexem. Odsunelam sie, gdy jego druga dłoń powędrowała na biodro. Spojrzałam na niego, oddychal ciężko a ja także. To nie powinno mieć miejsca. Jesteśmy przyjaciółmi a nie kochankami. Przyjaciółmi.
- Wiem.- szepnal- Po prostu chciałem tylko raz. Przepraszam.- Odsunelam sie od niego i zdałam sobie sprawę , że prawdopodobnie straciłam przyjaciela. Bo jak mozemy sie zaprzyjaźnić skoro on mnie właśnie całował i nie mam pojęcia dlaczego.
- Dlaczego?- zapytałam cicho.
- Nie wiem Ewelina. Po prostu musiałem, chciałem. Nie wiem. Pójdę już- wstał i wyszedł. I na tym skończyła sie nasza przyjaźń. Jest mi smutno i to cholernie. Byl cudownym przyjacielem. Nie rozumiem co go skłoniło do pocałunku. Przecież ma Lexy. Ja mam Alexa którego nie mam zamiaru zamieniać bo mi zależy na nim. Moze i go nie kocham , ale uwielbiam. Jest skurwielem , le potrafi być kochany. I to w nim uwielbiam. Jest do bólu szczery. Mówi to co chce. I on sam...on sam jest w sobie wspaniały.
Jest dobrze mi z nim i nie zmienie go. Nie teraz. Nie później. A Conor... Conor ma Lexy. Lexy która jak mówił kocha szalenie i wiem , ze2 będzie żałować Tego pocałunku jutro, jak juz nie żałuję.
------
Nie było mnie tyle czasu . Musiałam sie uzerac z Virginem. 2 tygodnie! Aż W końcu dzisiaj naprawili. Jestem mega szczęśliwa bo moge znowu pisać. Cholernie mi tego brakowało przez ten czas.
Następną myślę ze Bedzie w weekend.
Pozdrawiam
Aria xx
7 komentarzy
Misiaa1012
Jak zawsze idealnie...po prostu kocham ❤❤❤ to chyba najlepsze opowiadanie jakie czytałam ????????
cukiereczek1
Rewelacyjna część czytałam dzisiaj od samego początku i wciągnęła mnie historia ich.
Misiaa14
Cudowne *-*
Malineczka2208
Uwielbiam
Martuśkaa
KOCHAM !
niezgodna
jak zwykle genialne. kilka literówek, ale to nic.
Asertywna52
Jak zawsze BOSKIE