Escape cz. 4

Escape cz. 4Jak tylko się obudziłam zauważyłam, że leżę w łóżku wtulona w bruneta. Juss musiał mnie tu przynieść. Gdy pomyślałam o tym co było wczoraj chciało mi się płakać. Muszę dzisiaj iść do szkoły a potem do pracy. Próbowałam się podnieść ale chłopak tak mnie przytula, że nie mam jak.  
-Justin wstawaj.-powiedziałam cicho
-Mamo jeszcze chwilę.-wymamrotał
-Nie jestem twoją mamą a jak zaraz mnie nie puścisz to mnie zgnieciesz.
Gdy tylko to powiedziałam chłopak otworzył oczy i mnie puścił
-No już już. Gdzie ci się tak spieszy?
-Do szkoły a potem do pracy.
-To pierwsze okej ale do drugiego już nigdy nie pójdziesz.
-A niby skąd wezmę pieniądze.
-O to się już nie martw.
-Nie ma mowy, że będziesz mnie utrzymywał.
-Nie ma mowy, że będziesz pracowała-odpowiedział naśladując mój głos
-Justin!
-No co? Czy ty nie wiesz ile masz lat? Jaka normalna szesnastolatka pracuje?
-Ja.
-A czy mówił ci ktoś kiedyś, że jesteś strasznie uparta.
-Zdarzyło się. A teraz muszę się zbierać by zdążyć do szkoły już wczoraj nie byłam. A tą rozmowę dokończymy później.
-Dobra to ja idę zrobić śniadanie a ty się ogarnij.
Jak tylko to powiedział to wyszedł z sypialni i poszedł na dół. Ja wstałam z łóżka i podeszłam do moich toreb, które musiał tu przynieść. Wzięłam czyste ubrania i poszłam do łazienki. Wzięłam ze sobą swoją przyjaciółkę żyletkę. Stanęłam przy umywalce i zrobiłam dwa cięcia za wczoraj. Wzięłam prysznic, ubrałam się, uczesałam i zrobiłam lekki makijaż. Zasłoniłam nadgarstek bransoletkami. Gdy tylko byłam gotowa zabrałam moją torbę i zeszłam na dół. Już na schodach poczułam naleśniki.
-Zrobiłeś naleśniki?
-Tak.
-Mniam.
-Jedz ja już zjadłem. Pójdę się ubrać i zawiozę cię do szkoły.
-Nie musisz pojadę autobusem.
-Nie ma mowy.-powiedział i poszedł na górę.
Kończyłam jeść naleśniki a do kuchni wszedł Juss. Poczekał na mnie aż zjem i poszliśmy do jego audi w panterkę.
-Po co ci tyle tych bransoletek na nadgarstku?-zapytał i złapał moją rękę i zaczął się nimi bawić.
-Nie wiem, tak o.
Przesunął bransoletki tak, że było widać moje blizny i świeże cięcia.
-Jezu znowu to zrobiłaś. Mia proszę nie rów tego.
-To nie jest takie łatwe.
-Okej zróbmy tak za każde następne cięcie, które u ciebie zobaczę zrobię sobie dwa.
-Nawet nie próbuj!
-A właśnie, że spróbóję. Wrócę do domu i zrobię sobie cztery cięcia.
-Justin proszę cię.-powiedziałam smutna
-Nie ma mowy temat skończony.O której kończysz?-zapytał
-O 14:30.
-Przyjadę po ciebie i pojedziemy do twojej pracy aby powiedzieć, że już nie będziesz tam pracowała.
-Jezu Justin znowu zaczynasz?
-Nie zaczynam tylko mówię, że nie będziesz pracowała.
-Dobra niech ci będzie.
Jeszcze chwilę porozmawialiśmy i byliśmy pod moją szkołą. Chciałam wyjść z samochodu ale Juss mnie zatrzymał.
-Zostawisz mnie tak bez pożegnania-powiedział i zrobił smutną minę.
Już wiedziałam o co mu chodzi więc dałam mu buziaka w policzek a ten od razu się uśmiechnął.
-Będę na ciebie czekał.
-Okej.
Gdy tylko wyszłam z samochodu od razu tego pożałowałam. Wszyscy się na mnie patrzyli.
Nie zwracając na nich uwagi poszłam do szkoły. Od razu dorwała mnie Olivia.
-Czy ty sobie jaja robisz? Skąd znasz Justina.  
-Nie twój zasrany interes.-powiedziałam i odeszłam.
Lekcje dzisiaj nie były takie złe dało się przeżyć i szybko minęły. Jak dobrze, że dzisiaj piątek. Po ostatniej lekcji czyli w-f wyszłam przed szkołę gdzie już stała audi Jussa. To jego ulubiony samochód a ma ich trochę. Ruszyłam w jego stronę i wsiadłam do samochodu i gdy tylko do zobaczyłam kilka łez spłynęło mi po policzku


-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Postaram się dodać jutro 5 część.

CZYTASZ=KOMENTARZ  
DAWAĆ ŁAPKI W GÓRĘ

blackqueen

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 722 słów i 4025 znaków. Tagi: #miłość #JustinBieber #JB #alkoholizm #przemoc

Dodaj komentarz