Daleko od prawdy (22)

Lało już 6 dzień z rzędu, letnie opady w tym roku były bardzo obfite, zupełnie nie przypominało to sierpni z poprzednich lat. Ciemne chmury spowijały niebo, było duszno i parno. Nigdzie nie widać było słońca nawet lekkich promienni, sama ciemność i szarość. -Idealny klimat jak na pogrzeb- pomyślałam. Staliśmy wszyscy razem na cmentarzu, w powietrzu unosił się zapach mokrej ziemi, kalafonii i kwiatów. Nic do mnie nie docierało, nie wiedziałam co tu właściwie robię, stałam i patrzyłam jak chowają do ciemnego, głębokiego zimnego grobu, mojego dawnego najlepszego przyjaciela. Poznałam go równocześnie z poznaniem Krystiana, na początku wydawało się, że nie polubimy się i będą między nami wieczne wojny, ale z czasem okazało się, że dogadujemy się całkiem nieźle. Pomagałam mu w wielu sprawach, mieliśmy wspólne zainteresowania, lubiłam jego wyszczekaną gadkę i słabe żarty. Nazywałam go wilkiem, zawsze samotny, zawsze sam i zawsze chodził swoimi drogami, często znikał z domu na parę dni bez słowa po których wracał jakby nigdy nic.

Zdarzało się, że nie było go kilka miesięcy. Fascynowała mnie jego postawa i jego sposób bycia. Nie dopuszczał do siebie zbyt wiele osób, mnie dopuścił, 'oswoiłam go'; uczyłam funkcjonować w społeczeństwie, znalazłam mu dziewczynę. Nie, żeby nie miał powodzenia, bo miał ogromne, był o wiele wiele bardziej przystojny od K. Pamiętam, że nosił długie niechlujne flanele w kratę, ubierał do tego zwykle czarną jeansową kurtkę, zawsze nosił czarne wytarte rurki. Miał śniadą cerę, obsypaną piegami, włosy czarne, zawsze zaczesywał do tyłu i jego twarz okalał rzadki zarost. Spojrzenie miał hipnotyzujące zupełnie jak wilk. Jasnoniebieskie oczy wlepiał w 'przeciwnika' na długo i nieznośnie. Lubił mnie, zawsze się o mnie troszczył. Ale nie był mi pisany, nie mogłam z nim być mimo że tak dobrze nam się razem spędzało czas, był o 10 lat starszy więc gdy się poznaliśmy miał 28 lat. A ja byłam głupią gówniarą, która zakochała się bez pamięci w jego młodszym bracie, który zresztą miał to samo spojrzenie. Tak samo hipnotyzujące oczy. Pamiętałam go idealnie, nasze rozmowy i przekomarzania. K, nie był typem zazdrośnika więc nie widział nic złego kiedy spędzałam tak dużo czasu z jego bratem, zresztą sama traktowałam go jak starszego brata kiedy nie dogadywałam się ze swoim. Feliksa jednak za bardzo ciągnęło w indywidualny świat, chciał być sam... tak mi się przynajmniej wtedy wydawało. Wiedziałam, że ma problemy, jednak to nigdy nie był mój interes, nie mogłam przecież mówić dorosłemu facetowi co ma robić. Nie chciał się asymilować i uciekał coraz częściej coraz częściej znikał, kontakt coraz bardziej się zacierał, ale nie mogłam sobie przypomnieć czemu całkiem się urwał. Kiedy K do mnie zadzwonił i powiedział co się stało byłam prawie pewna przyczyny zgonu. On się nigdy nie umiał pohamować, nigdy nie umiał powiedzieć sobie nie, dosyć. Zawsze podnosił poprzeczkę i zawsze szedł o krok za daleko. I skończył jak ostatni śmieć, dorwały go szpony narkotyków. Zaćpał się. Po prostu przedawkował. Nigdy o tym z nim nie rozmawiałam nie chciałam, nie chciałam nic wiedzieć. Ale czułam się, że kiedyś tak się stanie, że jeśli nie przegnie z tym to przegnie z czymś innym.  

Ich ojciec powoli kończył mowę pożegnalną, zdziwiłam się jak mało osób przyszło, była nas dosłownie garstka, nie przyszło nawet całe rodzeństwo, oprócz Feliksa, K. miał jeszcze 4 rodzeństwa, 2 starsze siostry i 2 młodszych braci. Nie przyszła nawet jego mama.  
Nie sądziłam, że aż tak będą się go wstydzili, że będą aż tak zgorzknieli i rozczarowani. K, stał w czarnym płaszczu zaraz przy dole, oczy miał wbite w ziemie, wiedziałam, że mu przykro, miał dobrą relacje z Feliksem. Starszy brat uczył go wszystkiego, mentorował mu. Bawił się z nim, wymyślali wspólne zabawy, robili domki na drzewie, ale to było zanim Felix poszedł w długą.  
Chciałam podjeść do niego i go przytulić ale coś mnie powstrzymywało, jakieś wewnętrzne przeczucie. Że nie mogę, że nie powinnam. Utkwiłam w nim wzrok na chwilę, obserwowałam jego zachowanie, stał nieruchomo, nie uronił żadnej łzy. Tylko tępo patrzył się w rozkopaną ziemię pod jego stopami, przez chwilę myślałam, że chcę tam wejść razem z nim, że nie będzie umiał go pożegnać. Rozumiałam go, mimo że ja już dawno pożegnałam się z Felixem na dobre, to jednak nie umiałam się pogodzić z myślą, że już nigdy go nie spotkam, że już nigdy nie będzie miał szansy wydobrzeć.  

Ceremonia dobiegała końca, garstka ludzi, która się pojawiła zaczęła się powoli rozchodzić. Nie mogłam ruszyć się z miejsca, czułam się jakbym miała dwa wielkie głazy przytwierdzone do nóg, które skutecznie mnie unieruchamiają. Więc stałam, zdążyłam już całkiem przemoknąć. Patrzyłam jak zakopują trumnę. Znikała powoli pod powierzchnią mokrej ziemi. Nie mogłam się pozbyć myśli, że sama niedługo mogę się tu znaleźć, że nie wiele przecież mi brakuje. Przecież kto wie czy cokolwiek jakkolwiek mi pomoże. Może podzielę los Felixa i chociaż nie byłam tak głupia i lekkomyślna jak on to po prostu mnie też to czeka, po prostu mnie pogrzebią?  
Ile osób mnie przyjdzie pożegnać i czy wgl?  
Z rozmyślań wyrwał mnie K, który niepostrzeżenie zbliżył się do mnie i stał teraz za moimi plecami, okrył mnie dodatkowym płaszczem. Zrobiło mi się miło, ale nie wiedziałam jak mam zareagować, normalnie odwróciłabym się z lekkim uśmiechem w jego stronę pocałowała lekko w policzek i wyszeptała do ucha dziękuje...
-Dziękuje- powiedziałam nieśmiało i niewyraźnie. Tylko na tyle mogłam sobie pozwolić, odwróciłam się lekko w jego stronę, spojrzałam mu prosto w oczy, w to dzikie spojrzenie, które Felix również posiadał. Zrobiło mi się nie dobrze, jakby ktoś dźgnął mnie nożem w brzuch i zaczął nim powoli obracać. Nie wiedziałam czy reaguje tak ze względu na wspominki o Wilku czy z powodu niewyjaśnionych spraw z K.  
Delikatnie chwycił moje ramie, twarz miał poważną i zbolałą, chciał się zdobyć na uśmiech ale wyszedł mu z tego tylko niewyraźny grymas. Westchną głęboko.  
-Pójdziesz z nami na obiad?- zapytał po kilku chwilach milczenia
-Nie, dziękuje. Chcę już iść do domu, poza tym nie mam pojęcia co stało się między nami więc tym bardziej nie mam ochoty na rodzinne obiadki. Szczególnie kiedy wiem, że to co się stało nie było dobre. - wbiłam wzrok w moje lakierowane obcasy, nie mogłam spojrzeć mu w oczy, tak bardzo mnie przytłaczał. Puścił moje ramię i lekko się wycofał. Podniosłam wzrok, patrzył w niebo, powstrzymywał coś w sobie.  
-Dobrze- powiedział po chwili namysłu- pozwól mi się oswoić z całą sytuacją i jak już trochę sobie to wszystko poukładam to wyjaśnię ci co się między nami wydarzyło. Ale nie będzie to przyjemne i domyślam się, że znowu nie będziesz chciała mnie znać.  
Zadrżałam na myśl o tym co faktycznie mogło się wydarzyć, ale nie dałam po sobie tego poznać. Zamknęłam oczy, aby bardziej się skupić i bardziej sobie to wszystko przyswoić.  
- Zobaczymy co będziesz miał mi do powiedzenia, ale pamiętaj jestem detektorem kłamstw. - powiedziałam poważanie. Uśmiechną się bardzo delikatnie, odwzajemniłam ten uśmiech, po czym każde ruszyło w swoją stronę.







Hej. Mam nadzieje, że opowiadanie dalej jest dla was ciekawe. Wiem, że jest bardzo dużo niewyjaśnionych wątków, ale zapewniam was, że się będzie powoli wszystko wyjaśniać i układać w jedną całość. Wszystko jest ważne i ze sobą połączone tylko trzeba uważnie czytać ;).  
A jeśli chciałby ktoś poczytać coś więcej i czegoś innego do zapraszam bardzo na bloga. Będzie mi bardzo miło jeśli się tam ktoś pojawi.

Imaginaryartist

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1465 słów i 8076 znaków, zaktualizowała 19 lut 2017.

3 komentarze

 
  • Taaaaak

    Kiedy nastepna?

    18 sty 2017

  • tusia00

    Też czekam :sad2:

    16 lut 2017

  • misia68

    Czekam na następną część. Genialne ❤

    5 sty 2017

  • Rrrrrrrrrrr

    Genialne znowu <3. Z chęcią wpadne na bloga

    4 sty 2017