Czy można się zmienić ? cz.27

Czy można się zmienić ? cz.27No kochanie dla niecierpliwych pojawiła się kolejna część :) Moja kondycja psychiczna ma jeszcze wiele do życzenia, ale wróciłam do pisania, ponieważ to mnie uspokaja :) Mam nadzieje, że ta część tak jak poprzednie przypadnie Wam do gustu. To tyle z mojej strony. Kolejna część pojawi się wkrótce. Miłego czytania. Wasza Agusia...

- Jesteś gotowa? - zapytał Hubert, podchodząc do siedzącej na łóżku dziewczyny. Nie był pewny, ale chyba w jej oczach ujrzał strach, połączony z obawą, z troską. No właśnie z troską o co? czy to możliwe, by jego tak bardzo pokrzywdzona przez los siostra, martwiła się o niego?
- A muszę tam jechać? - zapytała ochrypniętym głosem. Dopiero teraz zrozumiał, że tuż przed jego przyjściem musiała płakać. Nie wiedział dlaczego dziewczyna tak dziwnie się zachowuje, chciałby zwalić to na ten straszny wypadek, który wydarzył się w kamienicy, chciałby zwalić to na stres, ale było coś jeszcze. Coś, co spędzało mu sen z powiek.  
- Wiesz, że nie mogę Cię tu samą zostawić. Chcę mieć Cię blisko, chcę nadrobić stracony czas, chcę po prostu lepiej Cię poznać - wypowiedział, sam nie będąc pewnym, czy jego słowa są na tyle szczere, by mu uwierzyła. - Muszę wracać do niej - rzekł nagle, a siostra uśmiechnęła się.
- No właśnie do niej - zawahała się i spojrzała na niego. - A co jeżeli mnie nie polubi? co jeżeli nie zechcę bym z Wami mieszkała? co jeżeli nie zechcę byś się mną zaopiekował? jestem niepełnosprawna Hubercie. Będę Wam tylko przeszkadzać - wyznała swoje największe obawy. Spojrzała na górę i zatrzymała wzrok na twarzy brata. Hubert patrzył na nią zaskoczonym wzrokiem i zastanawiał się, jak to teraz będzie. Może i miała trochę racji. Czy na powrocie jego siostry nie ucierpi ich związek? czy to nie będzie dla Kingi zbyt wiele? nie pomyślał o tym w ten sposób, a może właśnie powinien. Postawił wszystko na jedna kartę, postanowił, nie licząc się tak naprawdę z zdaniem innych, ale był przekonany o swojej racji, a był dlatego, że tak bardzo znał Kingę i wiedział, że ta dziewczyna ma najlepsze serce, jakie kiedykolwiek spotkał. Był absolutnie pewny, że jego siostra i ukochana polubią się i przypadną sobie do gustu, no bo przecież nie mogło być inaczej.
- Polubi Cię a powiem Ci więcej maleńka, Kinga Cię pokocha, tak jak ja Cię kocham siostrzyczko - rzekł, kryjąc swoje obawy głęboko w duszy, ze strachu, że siostra zmieni zdanie. Nie mógłby jej tu zostawić, a wiedział też, że nie może dłużej tu zostać.  
- Jest jeszcze coś. Zrobiłam coś głupiego i bardzo niebezpiecznego - wyznała dziewczyna i zamknęła oczy.  
- Chodzi o te kamienie? - zapytał w pewnym momencie. Kobieta nie pytała się go skąd wie i co się stało, że się dowiedział. Nie chciała tak naprawdę o tym rozmawiać. Zamknęła oczy i przypomniała sobie to, kim są i jakie mają metody. Miała tylko nadzieje, że nie naraziła szwagierki i brata na zbytnie niebezpieczeństwo.  
- Ktoś ucierpiał? - zapytała nagle, nie mogąc znieść tej niepewności. Spojrzała na twarz brata, ale nie wyczytała z niego nic. Nie wiedziała czy on wie o czym ona mówi, ale domyślała się, że tak. Jego twarz niczego nie wyrażała, niczego nie pokazywała.
- Zginęła jedna osoba, ale to długa historia i opowiem Ci ja w domu - rzekł Hubert i bez słowa pomógł spakować się swojej siostrze.

Hubert zabrał rzeczy i z pomocą szefa zaniósł do taksówki. Miał w głowie mętlik, chociaż pragnął jechać do domu, pragnął wrócić do Polski, do niej, bał się tego co tam zastanie. Nie rozmawiał z szefem, z nią od swojego wyjazdu. Nie wiedział jak ma się jej terapia, co tam robi, jak sobie radzi. Chociaż wielokrotnie chciał, próbował, pragnął do nich zadzwonić, nigdy nie miał czasu. Zawsze była a to robota, a to coś innego, a to jego siostra miała załamkę i potrzebowała jego pomocy.  
- Wkrótce tu wrócimy. Chcę by w tym kraju, ponieważ są tu wspaniali specjaliści zoperowali moją siostrę. Teraz muszę tam wracać. I tak nie było mnie zbyt długo i nie mam pojęcia co dzieje się z Kingą. Tęsknie za nią - wytłumaczył.  
- Narkotyki to bardzo poważna rzecz. Mam nadzieje, że twoja ukochana z tego wyjdzie no i zapraszamy. Z chęcią poznam tą twoją miłość - zaśmiał się mężczyzna i spojrzał na Huberta. Ostatnio jego siostra i on stali się dla niego kimś w rodzaju własnych dzieci. Kochał ich i troszczył się o nich tak, jak o swoją rodzoną córkę. Nie chciał by wyjeżdżali, nie chciał by odchodzili, ale z drugiej strony rozumiał go. Był dumny z chłopaka, że tak dzielnie podąża za głosem serca. Gdyby on wtedy też taki był. Gdyby nie stchórzył, sprzeciwiłby się rodzicom teraz być może jego życie inaczej by wyglądało, ale nie żałował wcześniej podjętych decyzji. Czasami tylko wspominał ją, ich chwilę, ale nigdy niczego nie żałował. Hubert z pomocą mężczyzny wynajął samochód, dostosowany do potrzeb siostry. Na wózku zawiózł dziewczynę do auta, a sam pożegnał się z ludźmi, którzy okazali mu tyle miłości, ciepła i zrozumienia.  
- Będę za Wami tęsknić - rzekła starsza kobieta i spojrzał na nią. W jej zielonych, dużych oczach znajdowały się łzy. Uśmiechnął się i pozwolił by jeszcze raz kobieta go mocno objęła. Po chwili stał na wjeździe i patrzył jak kobieta znika za drzwiami mieszkania. Podszedł do małolaty i uśmiechnął się do niej. Ja również objął, ale nie był pewny, czy powinien. Pocałowała go w policzek i spojrzała głęboko w oczy. Jej oczy były tego samego koloru co matki, tylko, że źrenice były nieco poszerzone, a on doskonale wiedział, co to oznacza.-Nie wyjeżdżaj Zostań ze mną - wyszeptała do jego ucha. Razem z mężczyzną, spojrzeli na siebie. Ojciec odciągnął córkę od niego i mocno złapał ją w pasie.  
- Jedź już - wyznał i uśmiechnął się do chłopaka. - Uważajcie na siebie i zadzwoń jak dolecisz - poprosił. Po chwili Hubert wraz z kierowcą i siostrą siedzieli w aucie i pojechali w stronę lotniska. Pół godziny później Hubert wraz z siostrą siedzieli już w samolocie. Na lotnisku chłopak zdążył zadzwonić do Kingi ojca i poprosił o małą przysługę. Ten ucieszył się, że chłopak wraca i obiecał spełnić jego prośbę. Miał za nimi czekać na lotnisku z wózkiem, którym pożyczył od kolegi. Samolot wbił się do góry i po chwili wystartowali. Lecieli wysoko w górze, a wszystko wydawało się tak banalnie proste. Nie wiedział co ma powiedzieć szefowi i jak na jego powrót zareaguje Kinga. Kochał dziewczynę i bardzo się za nią stęsknił. Nie było dnia by o niej nie myślał, nie zastanawiał, się, nie rozpaczał, że nie ma go przy niej. Jednak nie mógł wrócić bez siostry i zostawić ją bezbronną pod opiekę co bądź obcych ludzi. Siostra pomału zasypiała, a on zamknął oczy i oddał się wspomnieniom.

   ***
Chociaż z reguły nie pozwalali, ze względu na dziewczyny terapię, zrobili dla niej wyjątek. Kinga siedziała w wielkim gabinecie i czekała za matką. Jej matka znajdowała się w tym samym ośrodku, tylko w zupełnie innym skrzydle. Dziś po raz pierwszy odkąd Kinga była na terapii miało dojść do ich spotkania. Nie wiedziała co ma jej powiedzieć, jak zareaguje, gdy tylko zobaczy matkę. Mimo wielkiego starania, mimo terapii grupowej i indywidualnej, mimo starań tak wielu psychoterapeutów, nie potrafiła jej w tym momencie przebaczyć. Co miała jej niby powiedzieć? stanąć przed nią i powiedzieć wybaczam Ci mamo? Było tego za wiele. Gdyby jeszcze chodziło o brak wsparcia, czy zainteresowania ze strony matki, to okej, mogłaby jej wybaczyć. Jednak problem był o wiele poważniejszy.  
Nigdy, no prawie nigdy nie dostała od matki wsparcia, czy pomocy. Nigdy nie porozmawiała z matką, jak robią to nastolatki, nie wysłuchała jej. Za każdym razem udowadniała Kindze, jak mało jest warta jej uwagi. To przez matkę straciła wiarę w siebie, w ludzi, w miłość. Nie ufała nikomu, ponieważ na matkę nigdy nie mogła liczyć. Nie wierzyła w pomocną dłoń, nie wierzyła we własne możliwości. To matka, rodzicielka, ktoś, kto generalnie powinien być jej przyjaciółką, podporą, całym światem, sprawiła, że nie miała wiary w siebie. Kinga uważała, że jest nikim, że nie ma prawa do szczęścia. A matka sprawiła, że miała tak niską samoocenę. Psychoterapeuci z wstrząśnięciem słuchali opowieści dziewczyny i nie mogli w to wszystko uwierzyć. Gdyby ktoś z boku posłuchał o jej życiu, o jej relacjach z matką, pomyślałby, że to jakiś chory żart, albo kiepski horror. Jej życie w domu było jeszcze gorsze niż piekło, o ile jest możliwe coś gorszego. Jej życie od zawsze było popaprane. Pamiętała dzieciństwo, gdy wszystko było jeszcze normalne, gdy rodzice mieszkali razem. Miała wtedy kochający dom, rodzinę, spędzała czas z rodzicami, później nagle tata odszedł, rodzice rozwiedli się, a ona jako zagubiona dziewczynka nie wiedziała co się właściwie stało. Później mamusia znienawidziła ją, jakby to ona była winna rozpadu rodziny. Tak czasami się czuła. Ojciec uciekł w pracę, a matka w alkoholizm. Ona nie potrafiła się odnaleźć, nie potrafiła tego zrozumieć. Co noc do mieszkania przychodzili znajomi jej matki, również tak samo pijani jak ona i.  

Ten koszmar trwał co wieczór. W dzień zostawała sama, bo matka szlajała się gdzieś z obcymi mężczyznami. A to tu, a to tam, a to pod sklepem, zawsze gdzieś urządzała sobie imprezkę. Wieczorem, gdy zapadał zmrok, z uczestnikami imprezki wracała do domu i upadała pijana na łóżko. W mieszkaniu kręcili się jacyś nieznani, pijani mężczyźni, a ona nie wiedziała co ma zrobić. Później już zamykała drzwi, ta jedna noc dała jej nauczkę na całe życie. Czy to wtedy sięgnęła po narkotyki? czy tamta noc, gdy padła ofiarą molestowania jako mała dziewczynka, zmieniła jej życie? Nikt o tym nie wiedział. Nawet na terapii o tym nie powiedziała, nawet Hubertowi, czy Przemkowi. Nikt nie wiedział o tym co się wydarzyło, a ona starała się po prostu zapomnieć. Później zmieniła się nie do poznania. Zaczęła szlajać się z starszymi chłopakami, spotykała się z Przemkiem i pozwoliła, by przyjaciel wprowadził ją w ten mroczny dla niej świat. Wtedy jeszcze jej się to wszystko podobało. Ciekawiło ją, interesowało. Teraz zastanawiała się, czy to nie od tamtego pechowego dnia nie zaczęło się jej piekło. Nie chciała pomyśleć o tym co by było, gdyby nie poznała Huberta, gdy nie pozwoliła sobie pomóc.
- Córeczko - z przemyśleń wyrwał ją głos matki. Spojrzała ma starszą, zniszczoną twarz rodzicielki i zesztywniała. Niczym nie przypominała tej młodej, pięknej, uśmiechniętej kobiety sprzed lat.  
- Jak się masz? - zawahała się, bo nie potrafiła powiedzieć do niej mamo. Ból, uraz jaki pozostał był na tyle silny, że nie wiedziała, czy będzie kiedykolwiek potrafiła się przełamać.  
- Może być - powiedziała oschle. - A Ty? - zapytała, a w jej głosie usłyszała jakby jakieś emocję. Nie wiedziała czy jej się wydawało, czy naprawdę jej matka podarowała jej chociaż tyle, jakieś emocję, jakieś uczucie.
- Ja mam się dobrze. Terapia przynosi skutek, może nie taki jakbym chciała, ale wiem już przynajmniej kiedy to się zaczęło i jakie to złe. Sądzę, że nigdy już nie sięgnę po narkotyki - wyznała Kinga i spojrzała kobiecie w oczy. Wyciągnęła do matki rękę, zdała się na gest pojednania, ale nie otrzymała jej dłoni. W oczach matki zobaczyła rozgoryczenie i nie wiedziała co właściwie się stało. Wydawało jej się, że w głosie jej matki usłyszała jakieś emocję, chciała wierzyć, że to troska o córkę, myliła się.
- To dobrze - rzekła matka, ale w jej głosie nie było nic. Głos, wzrok nadal nie wyrażał żadnych emocji, a te, które wydawało jej się, że usłyszała chwilę temu, były tak ulotne jak dym.
- Czy kiedykolwiek żałowałaś? czy kiedykolwiek mnie kochałaś? - zapytała zrozpaczonym głosem Kinga. Chciała wierzyć, że tak. Chciała mieć te trudne rozmowy z matką za sobą, chciała wyjaśnić to, co nigdy nie dawało jej spokoju. - Dlaczego mi nie uwierzyłaś? nie kłamałam mamo! Miałam wtedy zaledwie sześć lat. A ty - zawahała się i starła z policzka łzy. - A Ty mi nie uwierzyłaś. Spoliczkowałaś mnie, że niby kłamię. Wierzyłaś obcemu mężczyźnie bardziej niż rodzonej córce - wyznała i bez słowa wstała. Nie czekając na terapeutę, nie czekając za reakcją matki wyszła i pobiegła prosto do swojego pokoju. Rzuciła się na łóżko i zaniosła się głośnym płaczem, pragnąc, by ból, który czuła w środku znikną, tak jak złe wspomnienia, które prześladowały ją w ostatnią noc.CDN

agusia16248

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 2436 słów i 13044 znaków, zaktualizowała 27 lis 2015.

6 komentarzy

 
  • Blondynka

    Uwielbiam czytać to co piszesz jesteś w tedy w swoim żywiole pozdrawiam Cię gorąco i trzymaj tak dalej <3

    30 lis 2015

  • królowaja:3

    Jak czyta sie twoje opowiadania, to można się poplakać. przynajmiej ja tak mam. jesteś SUPER :)

    27 lis 2015

  • DziecieChaosu

    No więc droga autorko powiem Ci szczerze, że podziwiam Cię <3 Pomimo problemów napisałaś tak rewelacyjny rozdział i to w krótkim czasie <3 Doskonale opisałaś wewnętrzne rozterki Kingi :) po prostu  czytając niemal samemu czuje się te emocje. Podsumowując, to jest kawał dobrej roboty ;) czekam na więcej :*

    27 lis 2015

  • agusia16248

    @DziecieChaosu Bardzo a to bardzo Ci dziękuje

    27 lis 2015

  • Justys20

    Umiesz poruszyć czytelnika swoją historią

    27 lis 2015

  • agusia16248

    @Justys20 To chyba dobrze? :)

    27 lis 2015

  • czarnyrafal

    Rozdzierający serce odcinek.Hubert i jego siostra-niesprawna/ich obawy/,oraz córka i matka-jakże obce dla siebie.Kinga ''szarpana" emocjami,a w podświadomości pytanie z tytułu Czy można się zmienić..Autorka przepięknie prowadzi nas do odpowiedzi na to zasadnicze pytanie,choć zapewne droga doń wiedzie nadal po grudzie. :kiss:  <3

    27 lis 2015

  • agusia16248

    @czarnyrafal Bardzo dziękuje :)

    27 lis 2015

  • NataliaO

    Dobry rozdział. Fajnie piszesz, miło się czyta :)

    27 lis 2015

  • agusia16248

    @NataliaO Bardzo dziękuje :)

    27 lis 2015