Czy coś z tego będzie? 3

Czy coś z tego będzie? 3Długo nic nie mówiliśmy. Tą jakże krępującą ciszę przerwał on, podnosząc się z fotela...
_____________________________________
-Przepraszam, gdzie moje maniery. Robert jestem, dla znajomych Rob-mówiąc to podał mi swoją dłoń. Zrobiło mi się głupio w tym momencie. Zuza gdzie twoja kultura-skarciła mnie moja podświadomość.
-Miło mi Zuzanna jestem, dla przyjaciół Zuza-odwzajemniłam uścisk dłoni. Ponownie usiedliśmy na swoich miejscach.  
-Chciałbym cię prze...przeprosić-słychać było, że ciężko mu to szło.  
-Chyba nie masz w zwyczaju przepraszać-na mojej twarzy pojawił się lekki sarkastyczny uśmiech.  
-Nie zdażyło mi się, bym miał z tym problem-uniósł lekko kącik ust. Jak on uroczo tak wygląda. Zuza opanuj się-moja podświadomość dała o sobie znać.  
-Mam rozumieć, że czynisz to pierwszy raz?-spytałam z lekka zmieszana. Jego towarzystwo powoduje, że robię się nieśmiała.  
-Chodzi o to, że...-podrapał się po głowie i zamilczał.  
-Czy chcesz mi jeszcze coś powiedzieć? Nie mam już zbytnio czasu na twoje podchody-założyłam ręce i uniosłam brwi. Czy ja to powiedziałam na głos? Tak jak najbardziej-usłyszałam odpowiedź w mojej głowie. Nie chciałam tego powiedzieć. Coś czuję, że muszę go spławić, bo robi się niebezpiecznie.  
-Nie chciałem byś pomyślała o mnie źle-gdy skończył mówić zwrócił się w kierunku wyjścia.  
-Nigdy nie byłam w takiej sytuacji-nasze spojrzenia spotkały się. Stałam teraz tak przed nim,  wpatrując się w zieleń jego oczu. Rozum kazał mi odsunąć się na bezpieczną odległość.  
-W jakiej sytuacji?-znów ten sam uśmiech.  
-To wszystko mnie przytłacza-poczułam, że ponownie stoi blisko mnie. Ten jego zapach, był nieziemsko piękny. Muszę jakoś zakończyć tą niekomfortową sytuacje. Ponownie się od niego odsunęłam. Tym razem na tyle bym mogła otworzyć drzwi.  
-Nie chcę być nie miła, ale proszę idź już-wskazałam mu ręką na wyjście. Zrozumiał co miałam na myśli. Zaraz potem znalazł się za drzwiami.  
-Do widzenia Zuzanno, miło było cię poznać-zaczął się oddalać.  
-Do zobaczenia Robercie-cisną mi się na usta smutek.  
-Nie wiem, czy się jeszcze zobaczymy, gdyż jutro wyjeżdżam-po tych słowach poczułam, że go tracę. Nie mogłam opisać uczucia jakie we mnie drzemało.  
-Czy taką decyzję podjąłeś ze względu na mn...na swoją dziewczynę?-znów powiedziałam zanim pomyślałam. Jego wzrok przeszył mnie z góry na dół. Poczułam się dziwnie.  
-Ta decyzja należała do mnie-dało się wyczuć drżenie jego głosu, lecz on nie dał tego po sobie poznać.  
-Przepraszam-powiedziałam cicho i zamknęłam drzwi. Ten drewniany przedmiot rozdzielił mnie i jego. Było to dla mnie ciężkie. Od chwili gdy go ujrzałam w moim wnętrzu działy się różne rzeczy. Nadal nie mogę znaleźć sensownego wytłumaczenia, dlaczego tak się dzieje.  Powróciły wspomnienia z przed pięciu lat, kiedy to darzyłam wielkim uczuciem pewnego mężczyznę. Jednak po tym co mi zrobił, nie mogłam patrzeć na facetów. Zostawił po sobie ból i łzy. Nagle przez moje ciało przeszły ciarki na myśl o nim. Na moich policzkach pojawiły się łzy. To był cholerny drań. Od tamtej pory nie czułam nic do żadnego mężczyzny oprócz odrazy. Natomiast w przypadku Roberta było zupełnie inaczej. Czemu ja głupia o nim myślę? Jakby tego było mało, że wyjeżdża to zapewne do swojej dziewczyny. Nie chciałam już o tym myśleć, więc położyłam się spać.  Nie dany mi był spokojny sen.  

***Sen Zuzy***

Byłam jak co dzień w pracy. Tego dnia miałam skoczyć wcześniej. Wychodząc z pracy doznałam szoku, gdyż pod kwiaciarnią stał mój były. Opowiadał jak mu beze mnie źle i takie tam. W skrócie chciał do mnie wrócić. Nagle mój ex wyjął broń i wymierzył we mnie mówiąc: "Skoro nie będziesz moja to nikogo innego również". Już chciał strzelić, gdy moje ciało w ostatniej chwili osłonił Robert. Mimo to broń wystrzeliła i poczułam jak jego ciało osuwa się na ziemię, a moje dłonie są całe we krwi.  

***

Obudziłam się cała mokra z płaczem i krzykiem. To był koszmar, który wyglądał jak realny świat. Nie mogłam już zasnąć. Spojrzałam na zegarek stojący na niewielkiej szafce koło mojego łóżka. Była godzina czwarta dwadzieścia. Zwlokłam się z łóżka i poszłam do łazienki zrobić sobie zimny prysznic. Długo tak stałam czując zimne strumienie wody. Musiałam się obudzić i oderwać myśli od snu.  Owinięta ręcznikiem, stałam przed szafą pełną ubrań. Nie mogłam się zdecydować co wybrać na dzisiejszy dzień. Ponownie spojrzałam na zegarek. Okazało się, że mam jeszcze trzy godziny do pracy. Postanowiłam udać się na poranne bieganie.  Nie opodal bloku, w którym wynajmowałam mieszkanie był park. Zdecydował się na dres, włosy spiełam w kucyk. Założyłam jeszcze słuchawki i ruszyłam. Powietrze było bardzo orzeźwiające, co sprzyjało bieganiu. Przez pewien moment tak wsłuchałam się w słowa piosenki, że poczułam uderzenie. Nagle moim oczom ukazał się nie kto inny jak...Robert.  
-Jaki zbieg okoliczności, a może przeznaczenie-usłyszałam z jego ust.  
-Co za gapa ze mnie-próbowałam się podnieść, lecz moja kostka mi na to nie pozwoliła.  
-Może pomogę?-poczułam jak delikatne dłonie unoszą mnie do góry. Robert posadził mnie na pobliskiej ławce i usiadł obok mnie.  
-Przepraszam, zawsze sprowadzam na ciebie kłopoty-spuściłam wzrok.  
-Proszę spójrz na mnie-nie musiał mnie długo prosić, gdyż w jednej chwili nasze spojrzenia się spotkały.
-To nie kłopot tylko przeznaczenie-dodał cichym głosem, lecz ja usłyszałam. Poczułam jego delikatne dłonie na mojej twarzy, które zaczęły zbierać kosmyki włosów i zakładać je za ucho. Odczułam coś dziwnego w moim podbrzuszu, coś czego jeszcze nigdy nie doznałam. W pewnym momencie nasze ciała były zbyt blisko siebie, wewnętrzna siła nie kazała mi tego przerywać. Nagle poczułam jak jego wargi dotykają moich. Robert złożył na moich ustach namiętny pocałunek, zaraz potem odsunął się jak popażony.  
-Prze...przepraszam, nie panowałem nad swoim ciałem-dało się odczuć, że ta sytuacja go zaskoczyła.  
-Ja...ja muszę już iść-zmieszałam się. Próbowałam wstać, lecz moja kostka nadal mnie bolała. Zauważył to i założył mi moją rękę na swoje ramie.  Nie chciałam tego przerywać, bo widziałam, że nie dojde do domu o własnych siłach. Jednak on zaprowadził mnie do swojego domu, położył mnie na kanapie i zaraz przyszedł z lodem oraz apteczką.  Po tym jak zrobił mi okład na kostce usiadł obok. Mogłabym się zatopić w tej jego zieleni. Jednak wewnętrzny głos podpowiadał mi, abym trzymała dystans. Nie chcę, żeby pomyślał, iż jestem pierwsza lepsza. Takie numery to nie ze mną-moja podświadomość nie śpi. Chwilę milczenia przerwał on.  
-Jak teraz twoja noga?-spytał z troską w głosie.  
-Przynajmniej wiem, że ją mam-uniosłam kącik ust. Robert również się uśmiechnął. Jejku ten jego uśmiech sprawia, że się rozpływam.  
-Może chciałabyś się czegoś napić?-spytał wstając z kanapy, na której leżałam.  
-Nie rób sobie kłopotu, ja już i tak muszę iść, bo spóźnię się do pracy-zaczęłam się podnosić, ale on mi nie pozwoli wykonać żadnego ruchu.  
-To nie jest wcale kłopot-dostałam buziaka w policzek i straciłam go z pola widzenia. Muszę wykorzystać ten moment na ucieczkę. Nie chcę, by pomyślał sobie o mnie źle, że biorę facetów za litość. Ja taka nie jestem, co to, to nie. Po ciuchu podniosłam się z kanapy, było ciężko ale udało mi się dotrzeć do drzwi i opuścić jego mieszkanie. Nie mogłam uwierzyć w to, że on mieszka centralnie na przeciw mnie.  Gdy tylko weszłam do siebie zobaczyłam, iż mam godzinę na dotarcie do miejsca pracy. Jakoś zakuśtykałam do łazienki i wzięłam szybki prysznic. Założyłam na siebie czarny top, miętowe rurki oraz sweterek tego samego koloru z rękawem 3/4. Wykonałam lekki makijaż a włosy rozpuściłam. Tym razem miałam czas na śniadanie. Zrobiłam sobie tosty z dżemem oraz wypiłam kawę. Założyłam jeszcze czarne baleriny, a to ze względu na kostkę. Chwyciłam telefon, który wrzuciłam do torby i skierowałam się do wyjścia. Gdy otworzyłam drzwi...
__________
I jak wam się podoba? Mam nadzieję, że nie zepsułam tej części?
Czekam na komentarze.

Justys20

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1563 słów i 8529 znaków.

3 komentarze

 
  • facio

    Zauważyłem tą częsc cofłem sie do podzątku,przeczytalem jadnym tchem.Ale klawe .Rob tak dali abedzie git.

    31 sie 2015

  • lucas22990

    Bardzo mi się podoba to opowiadanie ;) czekam na następną część :)

    30 sie 2015

  • Justys20

    @lucas22990 dziękuję  :kiss:

    30 sie 2015

  • czarnyrafal

    Zaczyna się coś dziać i to w fajnym kierunku.Ona nie do końca rozumiejąca "mowę" swojego ciała-usiłująca daremnie z nią walczyć,on nie do konca wiedzący jak ma jej powiedzieć o swych uczuciach.Ot samo życie pięknie opisane przez Autorkę.Oby tak dalej Justys. :kiss:  <3

    30 sie 2015

  • Justys20

    @czarnyrafal dziękuję  <3

    30 sie 2015