Czego potrzebuję w miłości... ? I

Jestem Anabeth. Mam 15 lat, ale nie jestem zwykłą 15- latką. Nie żyje, jak inne nastolatki - mam swój odmienny świat. Książki wyrywają mnie od rzeczywistości i pozwalają zapomnieć o tym monotonnym świecie, który nas otacza. Mimo, że czytam mam w świecie miejsce na naukę i internet. Mojego świata nie barwi tęcza, a rzeczy są czarno białe. Jak każda nastolatka jestem zakochana, ale mój wybranek mnie nigdy nie zauważy... nie okłamujmy się, jestem tak mało zauważalna, że on nawet nie wie, że istnieję. No cóż, życie zaskakuje. Nie lubię światła, bo ono jakby oznacza radość - dla mnie. Zajmuje 1 lub 2 miejsca w wszystkich konkursach, ewentualnie wyróżnienie. Wszyscy, którzy mnie zauważają myślą, że jestem jakąś prymuską i siedzę całe dnie przed podręcznikami. Nauczyciele nie patrzą na mój stan psychiczny tylko namawiają do udziału w różnorodnych konkursach. Matematyczny, Polonistyczny, Fizyczny albo Czytelniczy to są konkursy, w których przeważnie startuje. Na koniec mam same bardzo dobre lub celujące. Wśród miliarda osób jest jedna, która mnie rozumie - Lusy. Jest ona drobną dziewczyną o czarnych włosach i brązowych oczach. W przeciwieństwie do mnie nie ma okropnych piegów. Kiedyś Lusy przyjaźniła się z Eric'em. Tak, Eric to chłopak w którym jestem zakochana. Jest to wysoki blondyn z niebieskimi oczami. Jest bardzo wysportowany co widać po jego nieziemskiej sylwetce. Razem z Lusy chodzili na koszykówkę, ale Lusy zrezygnowała z zajęć i rzadko się widują. Gdybym była na jej miejscu nigdy bym z tych zajęć nie odchodziła. Lusy poznałam na konkursie z fizyki w zeszłym roku, kiedy chodziłam do innej szkoły. W styczniu tego roku przeprowadziłam się tutaj i od razu wpadła mi w oko znajoma sylwetka konkurentki z konkursu.  

Senna cisza otula moje powieki, a szmer spokojnej muzyki z telefon relaksuje duszę. Jest noc. Czas rozmyśleń i myśli 'Co by było gdyby... '. Przestałam zadawać takie pytanie, bo mam lepsze, czyli: Czy życie ma sens? albo Po co mam żyć?. Czekam na godzinę 5:00 jak rodzice będą się zbierać do pracy, jeżeli można ich nazwać rodzicami. Nie wiedzą kiedy mam urodziny, a jak zapamiętują to i tak nawet ni wymamroczą ' Najlepszego Ana... ' co będę was oszukiwać... oni mają mnie w dupie. A niby dlaczego Fred się wyprowadził? Nigdy nawet nie powiedzieli ' Co tam Ana?' lub ' Co tam Fred?'. Ferdynand się na nich zezłościł i otrzymawszy dowód osobisty i ukończywszy 18 lat wyprowadził się... nie mam mu tego za złe. Rozumiem go. Za parę lat ja będę pakować walizy. Przynajmniej Fred mieszka niedaleko i mogę go odwiedzać. Często mnie i Lusy zabiera w jakieś fajne miejsca gdzie wszyscy odrywamy się od szarej rzeczywistości. Zegar wybija 5:00. Przewracam się w stronę ściany i leżę bardzo cicho. O 5:30 muszą wyjść, by się nie spóźnić, więc wystarczy, że poleżę pół godziny. Słychać szum wody i niecierpliwe stukanie do drzwi łazienki, pewnie mama bierze prysznic, a dobija się tata. Prawie wybucham śmiechem. Trzymam telefon bliżej siebie i patrzę coraz na godzinę. 5:25 wszystko idzie po mojej myśli, jak codziennie. Nagle rozlega się głośny dźwięk powiadomienia z mojej ulubionej aplikacji... messenger. Przeklinam w myślach osobę, która napisała do mnie. Nie mam czasu zobaczyć kto, bo słyszę kroki dwóch par stóp. Otwierają się drzwi do mojego pokoju, a światło uderza mnie po oczach. Mama z tatą szybko zamykają drzwi. Chyba nie wiedzą, że nie śpię. Słyszę ich przytłumione poduszką głosy.  
- Znowu coś przez sen przydusiła...  
- Prawie co noc to się powtarza! Zabierzmy jej ten telefon.  
- Arturze... nie dajemy jej porządnego wychowania, a ty chcesz jeszcze część jej świata zabrać? - do oczu napływają mi łzy, które wsiąka poduszka.  
- To ona nigdy nie chciała naszej opieki.  
- Chciała, tylko jak każda nastolatka nie umie tego powiedzieć. Zostaw jej ten telefon, nie zabierajmy jej kolejnej rzeczy.  
- No dobrze. Chodź już, bo się spóźnimy.  
- Idź odpal auto. Nie mam za wiele chwil żeby na nią patrzeć, więc teraz sobie po patrze.  
- Za 2 minuty na dole.  
Nie wierzę w to co słyszałam. Może oni nie są tacy źli? Ale o ile są w domu zawsze zatrzaskują się u siebie. Czuję, jak mama głaszcze mnie po włosach. Nie mogę teraz okazać słabości... nie mogę. Mama po raz ostatni przejeżdża swoją ciepłą dłonią po moich włosach i znika w świetle korytarza. Patrze kto napisał. Odezwała się do mnie Jasmine, jedna z wielkich księżniczek szkoły.
, , Hej Ana :) ''  
Upadam na poduszkę. Po chwili osłupienia odpisuję:  
, , Hej Jas, co chcesz? ''
, , Potrzebuję jednej cheerlederki do zespołu''  
, , I co ja mam do tego? ''
, , Pomyślałam, że może bd się nadawać :P porozmawiamy w szkole :) Pa ;* ''

Osłupiała patrzę w telefon. Może świat się dzisiaj zmienił?

*****************************************
Hejo :) To moje pierwsze opowiadanie. Jestem otwarta na wszelką krytykę z waszej strony ;**  
Wesołych wakacji :D

Annasque

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 883 słów i 5208 znaków, zaktualizowała 29 cze 2015.

2 komentarze

 
  • niezgodna

    bedziesz pisac dalej?

    27 cze 2016

  • cathrina15

    Fajnie się zapowiada kiedy kolejna część?

    2 lip 2015