Nieudane polowanie

Jacek zawsze się spóźniał. Nienawidziłem tego. Czekam już 15 minut. Zabawne, prawda? Zdehumanizowany morderca planujący swój wielki powrót, niecierpliwi się jak małe dziecko. Jestem podniecony jak Ted Bundy przed odpaleniem kolejnego pornosa i zdenerwowany jak 10-letni Piotr Fronczewski przed swoim debiutem. Nie mam czasu, chcę zacząć działać. 19 minut.  

-Jusch idęę, zarazz będę.-odebrał po trzecim sygnale. Skurwysyn jest pijany. Niewybaczalny błąd...Widzę go, zatacza się, sunie po ulicy jak napierdolona baletnica. To oczywiste, że wpadłem. Z kimś takim u boku wpadłaby nawet 40-letnia kobieta z podwiązanymi jajnikami. Na szczęście ma przy sobie torbę z sianem. Podaje mi ją bez słowa.  Nie zmienił się, wciąż ma ten dziecięcy wyraz twarzy i pustkę w oczach. -Chodźzzmy na drinka.-powiedział.-Przyyda Ci się drink.- W sumie. Dlaczego nie? Mam czas do 03:00. To będzie jego ostatni drink. Pomogę mu. Picie go niszczy. Jest bezużyteczny. Idziemy w milczeniu. Deszcz zalewa ulicę. Nie zauważyłem, kiedy zaczęło padać. Nie widzę żadnych potencjalnych ofiar. Pusto. Dochodzimy do jego mieszkania. 01:34.  

W środku jest strasznie gorąco. Czuję znany zapach...zapach porażki. Jego mieszkanie obrazuję to co ten kutas ma w głowie. Upokorzenie, zwątpienie, bezradność. Jest wolnym człowiekiem, jest kimś kto zmarnował wiele szans. Gniłem w więzieniu, wziąłem na siebie odpowiedzialność za jego czyny. Nie gwałcę swoich ofiar. Obserwowanie jak konają mi wystarcza. Dochodzę na samą myśl o niszczeniu ludzkiego ciała, o zaburzeniu jego symetrii, o nadaniu mu innego wyglądu. Nie potrafię opisać bólu jaki towarzyszył mi na rozprawie sądowej. ,,Obrażenia na ciele kobiety wskazują na obecność gwałtu''. Zabolało. Nie jestem niepanującym nad swoim ciałem, niewyżytym nastolatkiem, który bez zadyszki dyma całą noc. Nie zaprzeczyłem. Nie mogłem. 01:59.  

-Nalałem Ci szkockiej.- z zamyślenia wyrwał mnie przepity głos Jacka. Nie zauważyłem go. Kiedy byłem pogrążony we własnych myślach, on zdążył się wyrzygać i wrócić do żywych. Zmartwychwstał jebany. Liczyłem na to. -Co to za syf?- upiłem łyk, smakowało ohydnie, jak mocz.-Sam robiłeś?-zapytałem. -Oczywiście. Wszystko robię sam. Nawet dach sam odnowiłem.- odparł z dumą. -Nie potrzebuję niczyjej pomocy, radzę sobie. -Niczyjej? Mojej potrzebowałeś. Czuję się urażony.-odparłem.- Nie podziękujesz mi? Nie musiałem tego robić. To nie był mój pierdolony obowiązek!- podniosłem głos. Nie sądziłem, że słowa tego kutasiarza obudzą we mnie chęć zmiażdżenia jego ślicznej buźki. - Uspokój się, stary.  Dałem Ci pieniądze, siedzisz w moim domu, pijesz mój alkohol, co jeszcze mam zrobić? Chcesz więcej hajsu? .-bronił się. -O tak, dasz mi tyle ile potrzebuję. Całe 100 tysięcy. Co tydzień będziesz przelewał mi 20 tysięcy, zrozumiano?- zapytałem. -SKĄD, KURWA WEZMĘ TE PIENIĄDZE? ODGRYWASZ SIĘ, CO?- wkurwił się...niepotrzebnie. -Zrozumiano?- powtórzyłem pytanie.- Chuj Ci do dupy.- odparł. Spojrzałem na zegarek. 03:01.

Minutę temu powinienem wyjść na polowanie. Kurwa. Spóźniłem się na pierwsze polowanie. Chamstwo i niewdzięczność mojego ,,przyjaciela'' sprawiły, że demon, który miał dziś upolować chudą dziwkę pozostanie uśpiony. Niepotrzebnie do niego wpadłem. Żałuję. Nienawidzę uczucia porażki. Mając u boku tego gnoja nigdy nie wejdę na szczyt. Z reguły nie zabijam mężczyzn. Jacek myśli, że jest wyjątkowym okazem. Dziś będziesz moim wyjątkiem, kochany.

discordia

opublikowała opowiadanie w kategorii kryminał, użyła 606 słów i 3638 znaków.

2 komentarze

 
  • nienasycona

    Twoje teksty mają jeden mankament, są za krótkie. Człowiek się rozochoci, wczuje, a tu koniec:) Lecę czytać kolejną część

    13 cze 2016

  • zuzu

    Fajne . Czekam dalej ;)

    11 cze 2016