Adrienne

Adrienne urodziła się na obrzeżach Paryża. Jej rodzice nie byli zamożni, jednak bez problemu wiązali koniec z końcem. Mieszkali w małym mieszkaniu. Do Paryża nie mieli daleko, jednak nie było ich stać na mieszkanie w centrum stolicy. Adrienne miała układające się, brązowe włosy, ciemnozielone oczy i oliwkową cerę. Uznawano ją za bardzo ładną, sama wiedziała, że to prawda i nie zaprzeczała, gdy słyszała komplementy na temat swojego wyglądu. Była dosyć pewna siebie, niektórzy mówili, że jest zarozumiała i bezczelna. Inni się nią zachwycali. Od dziecka była bystra i inteligentna, miała niesamowite poczucie humoru. Była niezaprzeczalnie wyjątkowa. Znała swoją wartość, czasem ją trochę zawyżała, jednak uchodziło jej to na sucho. Gdy była mała, wszyscy się nią zachwycali. Nie miała rodzeństwa, więc cała uwaga rodziny przypadała właśnie jej. Nadszedł czas, w którym musiała pójść do szkoły. Początkowo miała problem z dogadaniem się z rówieśnikami. Po jakimś czasie i oni ulegli jej urokowi. Kiedy miała szesnaście lat, grupkę znajomych, chłopaka, perspektywy na przyszłość, zauważyła, że wcale nie jest tak szczęśliwa, jak wszyscy myśleli, że jest. Ludzie otaczali ją, kiedy wszystko było dobrze. Gdy była smutna lub miała jakiś problem, nie było nikogo. Z początku jej to nie przeszkadzało, potem zaczęła się wycofywać. Spędzała coraz więcej czasu w samotności. W przyszłości miała zostać prawnikiem, jednak marzyło jej się własne atelier, w którym mogłaby rzeźbić. Właśnie rzeźbieniu poświęcała wtedy cały wolny czas. Nie musiała zrywać kontaktu ze swoimi "przyjaciółmi”, sami powoli o niej zaczęli zapominać. Już nie była najpopularniejsza w szkole, rozstała się też z chłopakiem, który był jak tamci. Wyzbyła się nadmiaru pewności siebie, a skupiła na rozwijaniu talentu. Ludzie w szkole wytykali ją palcami, nazywali przegraną. Ona jednak nie czuła się przegrana. Zamykała się w swoim pokoju i próbowała rzeźbić, miała do tego wrodzony talent. Potem zaczęła jeździć do Paryża, na lekcje do znajomego rodziców, który był, odnoszącym pierwsze swoje sukcesy, artystą w tej dziedzinie sztuki. Adrienne szybko się uczyła. Nabyła pokory i cierpliwości. Zrezygnowała z prawniczych studiów, jej rodzice nie byli z tego powodu zadowoleni, ale zaakceptowali wybór córki. Była najlepszą studentką od kilku lat. Przepowiadano jej przyszłość sławnej artystki. Wygrała kilkanaście konkursów. Znowu zaczęła stawać się popularna, powrócili Ci sami puści ludzie. Miała wtedy tylko jedną przyjaciółkę, która nigdy nie traktowała jej jak cudownego dziecka. Rzeźbienie, które było ucieczką od beznadziejności licealnego życia, zaczęło przyciągać do niej kolejnych pustych i fałszywych ludzi. Dobrze wiedziała, że niedługą zaczną pisać o niej w gazetach, dlatego po raz kolejny uciekła. Zrezygnowała ze wszystkich wywiadów i konkursów. Nie chciała pokazywać się w mediach. Za zarobione z wcześniejszych sukcesów pieniądze, wynajęła dwupokojowe lokum w centrum Paryża. Jeden pokój służył jako sklep, drugi - jako pomieszczenie do pracy. Miała nadzieję, że jej talent się obroni. Wkrótce do jej sklepu z rzeźbami zaczęli przybywać klienci. Niektórzy kolekcjonowali rzeźby, inni lubili otaczać się ładnymi przedmiotami. Każdemu podobało się co innego, jednak tylko u niej znajdywali to, czego szukali. Adrienne nie wyceniała swoich rzeźb na tysiące euro, brała za nie tyle, ile potrzebowała do utrzymania się. W pracowni spędzała więcej czasu niż w mieszkaniu. Utrzymywała kontakt głownie z rodzicami i przyjaciółką. Po kilkunastu latach działalności miała już stałych klientów, stawała się znana, jednak wśród artystów i ludzi inteligentnych oraz wrażliwych. Nie napisali o niej w żadnej byle jakiej gazecie. Kiedy miała trzydzieści jeden lat, do jej sklepu przyszedł dosyć ubogi malarz. Jego prace w ogóle się nie sprzedawały, kiedy je jej pokazywał, po raz pierwszy od wielu miesięcy wpadła w zachwyt. Wyrwały ją z codziennego transu tworzenia. Po dwóch latach byli już małżeństwem. Śmiali się, że to właśnie miłość do sztuki ich połączyła. Ona rzeźbiła, on malował. Robili to tak długo, jak ich ręce im na to pozwalały. Otaczali się tylko ludźmi, którzy chcieli ich znać za to, jacy są, a nie za sukcesy. Oboje odnaleźli to, co dawało im szczęście. Adrienne mówiła, że wyszła za tego mężczyznę, bo docenił w niej charakter, a nie wygląd i rozmawiał z nią, aby posłuchać co ma do powiedzenia, a nie tylko mówić. Mówiła też, że są do siebie bardzo podobni i że myślała, że miłość nigdy jej nie znajdzie. W duchu dziękowała Bogu, że zrezygnowała z bezowocnej popularności na rzecz ciężkiej pracy oraz z zawodu, w którym miała pewność dorobienia się grubych pieniędzy, na rzecz rzeźbienia, które było wątpliwe zarobkowo, jednak ukryte głęboko w jej sercu.

xxnxx

opublikowała opowiadanie w kategorii inne, użyła 940 słów i 5107 znaków.

2 komentarze

 
  • LittleScarlet

    Dobre to, ładne i proste.

    19 kwi 2015

  • g owno

    Takie życiowe :D i prawdziwe chociaż uważam że lepiej wychodzi ci pisanie opowiadań miłosnych

    18 kwi 2015