STAJNIA

Dwudziesty ósmy grudnia, noc była mroźna i wietrzna. Darren szedł nieoświetloną drogą niewielkiej wsi, mijając opuszczone domostwa. Jedynym źródłem światła był księżyc i jego blask odbijany od śniegu. Im bardziej w głąb drogi, tym wiatr stawał się silniejszy. Przemarznięty do szpiku kości mężczyzna poprawił kaptur i włożył ręce do kieszeni. Usłyszał szczekanie psów, na początku przyjazne, ale po kilku chwilach coraz bardziej zajadłe i agresywne. Szczekanie przerodziło się we wściekłe ujadanie i warczenie. Darren postanowił skryć się w jednym z opuszczonych budynków gospodarczych. Wyglądając przez dziurę w ścianie, która kiedyś była oknem, dostrzegł dym wydobywający się z komina domu stojącego naprzeciwko. Ucieszył się na myśl, że jest  jeszcze ktoś oprócz niego. Podszedł do drzwi i zapukał. Cisza. Zapukał jeszcze raz, wtem drzwi się uchyliły. Wszedł do środka, lecz dom był zniszczony i całkowicie opuszczony. W dużym kominku nie było ognia, były jedynie pajęczyny i stare pudła. Zastanowił go jednak kubek z parującą herbatą, stojący na stole i drewniany fotel bujany, który sam się ruszał. Mężczyzna wyszedł lekko przestraszony, stanął obok starej, rozsypującej się stodoły i odwrócił w kierunku domu. Z komina w dalszym ciągu wydobywał się dym. W odległości kilkunastu metrów od domu znajdowały się dwie, sporych rozmiarów stajnie otoczone pustymi padokami. Darren słyszał wyraźne parskanie. Przez jego ciało przeszedł nieprzyjemny dreszcz. Dreszcz strachu? Niepewności? Ruszył w kierunku stajni, a z każdym krokiem parskanie nasilało się, gdy był już zaledwie metr od drewnianego budynku, usłyszał przyjazne rżenie koni, koni czekających na jedzenie. Zbliżył się z ciekawością do pierwszego boksu, lecz ten okazał się pusty, podobnie jak każdy następny. Chmura przesłoniła księżyc, nastała kompletna ciemność. Rżenie koni było wyraźniejsze, jedno po drugim, jakby pozdrawiały się nawzajem, lub ostrzegały przed zagrożeniem. Świst wiatru otaczał stajnie, zrobiło się zimniej, a gdy księżyc wyłonił się zza chmur, mężczyzna ujrzał głowę konia, z chrap wydobywała się para. To prawdziwy koń, naprawdę tutaj jest – pomyślał. Podszedł do niego, ale ten zniknął, pozostała tylko wydobywająca się z niewidzialnych już chrap para. Mężczyzna był przerażony, nie miał pojęcia, co się dzieje. Może to mu się tylko wydaje? Może śni? Tak, to tylko koszmar senny, za chwilę się obudzi i wszystko będzie normalnie... Niestety nie. Na pustych dotychczas padokach pojawiły się konie, ale nie były to prawdziwe konie. Ich sylwetki były na wpół przezroczyste. Na ich widok, psy zaczęły znowu szczekać, ale i ich nie było. Mężczyzna chciał uciec, uciec jak najdalej od stajni, od tego nawiedzonego miejsca, ale gdy zaczął biec, usłyszał wściekły stukot kopyt. Odwrócił się i ujrzał galopujące wprost na niego konie. Były w amoku, spłoszone, przerażone... Darren skulił się i zamknął oczy. Stukot ucichł, a konie zniknęły. Pojawił się ten, którego już widział w boksie. Rżał przyjaźnie, przyglądając się mężczyźnie z zaciekawieniem. Podszedł do konia, był niemal całkowicie przezroczysty, przeżuwał siano. Mężczyzna chciał go dotknąć, ale nie mógł. Koń znikał.  
– Co pan tutaj robi? – usłyszał chropowaty głos mężczyzny, który pojawił się znikąd. Odwrócił się przestraszony i ujrzał mężczyznę z zakrwawioną głową i nożem wbitym w klatkę piersiową. Koń zaczął parskać. Darrenowi nogi się ugięły, nie miał siły uciec, jakby niewidzialne kajdany przykuły go do betonu. Nie był w stanie też niczego powiedzieć. Zaschło mu w gardle. Za mężczyzną z nożem, pojawiły się przezroczyste konie, czekające na jedzenie. Ziemia pod nogami zaczęła się osuwać.  
– Trzyma pan, przyda się. – powiedział stajenny, podając Darrenowi widły.  
Ziemia osunęła się, a wraz z nią Darren i cała stajnia. Nastała wieczna ciemność. Nadal było słychać rżenie koni...

TeodorMaj

opublikował opowiadanie w kategorii horror, użył 707 słów i 4143 znaków.

4 komentarze

 
  • Lela25

    Ja chcę kolejną część

    19 lip 2018

  • Olifffka<3

    Spoko

    25 lis 2016

  • marok

    Przerażająco dobre :)

    15 lis 2016

  • violet

    Nie strasz, nie strasz  ;)

    12 lis 2016