Sekta

Historia oparta przeżyciami jednego z amerykańskich dzieci.

Wszystko działo się około dwóch miesięcy temu. Mój dobry kolega zafascynowany religią, lecz od tej złej strony, jak zwykle podsyłał mi ciekawe filmiki na gadu-gadu. Z racji, iż ja oraz on mamy chorą wyobraźnie, lubimy dość dziwne i niecodzienne rzeczy. Gdy skończył swoją serie oglądanych filmików, powiedział mi, iż chce dołączyć do jakiegoś bractwa bądź sekty. Ze zdziwieniem w oczach odradziłem mu ten pomysł i powiedziałem, aby najlepiej o tym zapomniał. Nasza rozmowa na tym się skończyła, lecz wznowiliśmy ją następnego dnia. Opowiedział mi, że nie dołączy, ale chciałby kogoś poznać z takiej sekty. Zaśmiałem się jak nigdy, mówiąc, że z moim CV nie przyjmą mnie choćbym błagał. Dzień minął dość szybko. Wróciłem wieczorem do domu i siadłem przy komputerze przy okazji go włączając. Minęła może godzina i wpadłem na pomysł, aby poszukać informacji o sektach itp.
Znalazłem. Było ich pełno, a co najgorsze jedna z nich była w moim mieście. Nazywana była Krzyk i należało do niej ośmioro osób. Wyszukałem twórcę na Facebooku i wysłałem do niego wiadomość z pytaniem, jak mógłbym dołączyć do nich. Gość udawał, że o niczym nie wie. Ciągle wmawiał mi, żebym dał mu spokój, bo nie chce ze mną gadać i brzydzi się takimi zgrupowaniami. Podałem mu swój numer telefonu z nadzieją, iż może nie chce o tym gadać na tym portalu. Czekałem godzinę, dwie, trzy aż nadszedł kolejny wieczór. Oglądałem jeden z filmów w telewizji, gdy nagle zadzwonił telefon. Na ekranie był nieznany numer, odebrałem i zaczęła się rozmowa:
- Halo?
- Wielbisz szatana?
- Kto mówi?
- Chcesz, aby twoja dusza zagościła w jego domu i była jego pomocnikiem?
Zorientowałem się, że to może być ten gościu, do którego pisałem.
- Tak, wielbię szatana i chciałbym u niego zagościć — odpowiedziałem.
- Więc spotkajmy się za cztery godziny na pierwszej polanie w lesie.
- Ale, po co?
- Aby omówić warunki przyjęcia cię w nasze progi i wykonać rytuał.
- W porządku, będę tam - powiedziałem z trudem przełykając ślinę.
Odłożyłem telefon i blady jak trup przeżywałem tę rozmowę. Jego głos był dziwny, bardzo mroczna chrypa, zapadła mi głęboko w pamięć. Zerknąłem na zegarek, pokazywał minutę po dwudziestej trzeciej. Z moich wyliczeń wynikło, że chce się spotkać o trzeciej. Ustawiłem sobie budzik na wpół do trzeciej i położyłem się spać.
Gdy tylko usłyszałem dzwoniący budzik, wstałem i ubrałem się szybko, nie budząc rodziców. Wyszedłem z domu i udałem się w stronę lasu. W drodze pociłem się i denerwowałem jak nigdy dotąd. Przez moment miałem myśli ciekawskiego dziecka, a po chwili rodziły się czarne scenariusze, jakie mogą się wydarzyć. Tuż przed wejściem do lasu widziałem światło, bardzo mocne światło oświetlało niektóre z drzew w oddali. Już za późno, aby się wycofać — pomyślałem i poszedłem przed siebie. Moim oczom ukazał się ogromny płomień z ogniska, miał ponad trzy metry. Obok było osiem osób w czarnych jak heban szatach z kapturem na głowie. Moje nogi zdrętwiały, a ciało nie reagowało na moje komendy. Stanąłem jak wryty widząc szkarłatnie czerwoną krew, lejącą się z ołtarza stojącego przy samym ognisku. Za nim stał ktoś na wzór kapłana, podniósł ręce i zawołał mnie po imieniu. Chciałem uciekać, lecz wiedziałem, że już za późno. Podszedłem bliżej i spytałem, jakie są warunki. Kapłan podniósł głowę i powiedział:
- Połóż się na ołtarzu, a my oznaczymy cię krwią szatana, po czym odmówimy modlitwę, aby uwolnić twoją duszę z rąk chrześcijan.
Dalej nie wiem, czemu to zrobiłem. Położyłem się i wgapiałem w niebo. Myślałem, że po prostu odmówi jakiś fragment i da mi spokój, lecz grubo się myliłem. Leżałem tak pięć minut, gdy nagle jeden z nich krzyknął- Szatan nadchodzi, to jego pora!
Mało się nie posikałem ze strachu, mówiąc te słowa, włożył w to tyle emocji jakby coś działo się raz w życiu i już nigdy więcej nie miało się powtórzyć. Podniosłem lekko głowę, ale kapłan od razu kazał mi dalej leżeć i się nie ruszać. Słyszałem tylko lekkie stukanie jakby butelek i przelewanie czegoś. Po chwili nad moją głową ukazała się duża miska, która powoli się przechylała, a moje ciało od stóp do głów zostało oblane dziwną cieczą. Zerwałem się wystraszony i zeskoczyłem z ołtarza patrząc w blasku ognia, co mam na sobie. To była krew. Mnóstwo krwi pokrywającej moją twarz, ręce i ubrania. Zebrało mnie na wymioty i poczułem jakbym miał omdleć, lecz zebrałem w sobie ostatnie siły i z niedowierzaniem spoglądałem jak pozostali obierają jakieś zwierze ze skóry. Odwróciłem się na pięcie i uciekałem ile sił. Dobiegłem do domu i szybko wskoczyłem pod prysznic. Zmyłem z siebie wszystko, a ciuchy wyrzuciłem do śmieci. Rzuciłem się na łóżko i dygocząc ze strachu rozmyślałem co by było dalej, gdybym tam został.
Wstałem z samego rana i z uśmiechem na ustach wiedziałem, że to wszystko się już skończyło oraz nauczyłem się, żeby nigdy więcej nie wplątywać się w coś takiego.
Niestety na tym się nie skończyło. Jednym z zadań, jakie miałem w domu, to sprawdzać skrzynkę na listy. Po tygodniu od tamtego wydarzenia przychodziły mi dziwne listy, w których napisane było:
"Szatan nie chce takiego słabego sługi"
"Uważaj na siebie"
"Ofiarą zostanie kto inny"
Chciałem udać się na policję, ale stwierdziłem, że w domu, atmosfera miłości itp. przerodzi się w coś piekielnego. Spaliłem wszystkie listy i toczyłem dalej swoje nudne życie do czasu, gdy pewnej pięknej nocy, o godzinie piętnaście po trzeciej, zadzwonił mój telefon. Zaspany odebrałem bez patrzenia kto, a w głośniku usłyszałem płacz kobiety. Zamarłem na moment i wsłuchiwałem się jak płacz kobiety, powoli przeradzał się w ochrypnięty krzyk i na końcu głośne słowa "Weszliśmy bez ciebie". Wyjąłem baterie i nie spałem resztę nocy ze strachu. Z rana pod lasem stało mnóstwo policji i karetka. Podchodząc bliżej spytałem jednego z policjantów co tu się stało. Odpowiedział mi, abym wrócił się do domu, ponieważ po okolicy lata nożownik i jest bardzo niebezpieczny, gdyż ranił ciężko nożem siedem osób.
Wróciłem do domu i opowiedziałem wszystko rodzicom, zaniemówili i kazali mi wcześniej wracać do domu ze względu na moje bezpieczeństwo. Przytaknąłem i poszedłem do pokoju sprawdzić coś na komputerze. Wchodząc na Facebooka, zobaczyłem post na stronie głównej od gościa, z którym pisałem, a brzmiał on
"Szatan rozkazał mi pozbyć się naiwnych i nie wierzących, a mnie samego zabierze, gdy skończę ze swoim życiem"
Wyłączyłem komputer i cieszyłem się, że zdołałem uciec tamtej nocy. Już nigdy więcej nie dołączę do sekty, bractwa i inne podobne do tego ugrupowania.

VastoLorde

opublikował opowiadanie w kategorii horror, użył 1377 słów i 7141 znaków.

4 komentarze

 
  • DziecieChaosu

    Łał :D Myślałam że skrzywdzągłównego bohatera na koniec :P :D Fajne i wciągające ;)

    20 lis 2015

  • nienasycona

    Kilka błędów, ale generalnie przyzwoicie: Mam dwa wnioski- zawsze wiedziałam, że Amerykanie to idioci. Wniosek drugi- nigdy w sekcie nie byłam, ale jeśli tak to działa, to Crowley się w  grobie przewraca...

    31 sie 2015

  • VastoLorde

    Dzięki :D

    31 sie 2015

  • Misiaa14

    To jest świetnee !!!

    31 sie 2015