Mgła śmierci

Brałem udział w maratonie rowerowym. Było nas ze dwadzieścia osób. Maraton nie polegał na pokazaniu swojej szybkości, ale na dobrej zabawie i miło spędzonym dniu. Do przejechania bez postojów było trzydzieści siedem kilometrów. Wyruszyliśmy o siódmej rano. Wszystko było dobrze do czasu kiedy niespodziewanie okryła nas gęsta mgła. Nic nie było widać, każdy bał się, by nie wjechać do rowu. Organizator maratonu oznajmił, że musimy się zatrzymać. Do pokonania było jeszcze około dwudziestu pięciu kilometrów. No nic zatrzymaliśmy się, choć nikt tak naprawdę nie wiedział, gdzie jesteśmy. Poczułem w pewnej chwili, jakby ktoś przechodził koło mnie. Na początku pomyślałem, że to jeden z maratończyków, ale po chwili usłyszałem dźwięk upadającego roweru, po nim kolejny i tak jeszcze pięć razy. Zawołałem czy inni też to słyszeli, ale nikt nie odpowiedział. Wtedy mgła zaczęła się przerzedzać aż w końcu opadła całkowicie i zobaczyłem leżące na jezdni martwe ciała uczestników. Nie było wszystkich. Kilka ciał zniknęło, zostały po nich tylko rowery. Jeden mężczyzna jeszcze żył. Podszedłem do niego, chciałem mu pomóc, ale nie wiedziałem jak. Widziałem, że chciał coś powiedzieć. Dławiąc się krwią, pokazał tylko na polną ścieżkę, prowadzącą w głąb lasu, jakby wiedział, gdzie potencjalny morderca uciekł. Wstałem i bez namysłu postanowiłem pojechać tam i chociaż spróbować ocalić porwanych. Jechałem dobre dwadzieścia minut, coraz bardziej zagłębiając się w ciemny leśny korytarz, który zdawał się nie mieć końca. Od początku towarzyszył mi wielki czarny kruk, który nic sobie nie robił z moich krzyków i przepędzania go. Nagle gwałtownie się zatrzymałem. Moim oczom ukazały się powieszone, zakrwawione i obnażone ciała reszty uczestników, a pod nimi stał dziwny mężczyzna. W jednej ręce trzymał tasak, a w drugiej jakąś listę. Spojrzał się na mnie i powoli zaczął się zbliżać. Ze strachu ni mogłem nic zrobić, a on był coraz bliżej. Wtedy usłyszałem okropny hałas. To był mój budzik. W jednej chwili zamiast mordercy ujrzałem sufit mojego pokoju i zrozumiałem, że się obudziłem.

marok

opublikował opowiadanie w kategorii horror, użył 412 słów i 2249 znaków.

3 komentarze

 
  • Olifffka<3

    Bardzo fajne ! :jupi:

    21 lis 2016

  • marok

    Dziękuję
    :rotfl:

    16 lis 2016

  • Nieznajoma666

    Super:):*

    16 lis 2016