Look into my eyes, It's where my demons hide - Rozdział 2

Tytułem wyjaśnienia. Wiem, że imiona "Jesse" i "Zuza" są z różnych krajów, ale imię "rudej" musi takie być i kropka :)
  
Rozdział 2
- Too… - zagadała nieśmiało – Dokąd najpierw idziemy? Do ogrodu chyba będzie bliżej?
- Nie – zesztywniał cały na te słowa i spojrzał na nią wystraszonym wzrokiem – Do ogrodu pójdziemy dopiero wtedy, gdy będę miał absolutną pewność, że plan może się powieść.
- Czyli najpierw do piwnicy?  
- Tak, najpierw do piwnicy i później do ogrodu – zamyślił się na chwile – O ile rzecz jasna przeżyjemy.
Szli przez jakiś czas w niezręcznej ciszy, w tym czasie Jesse przyglądała się dokładnie Jackie’mu.
- Kim on jest? Co takiego znajduję się w tym ogrodzie? Co tam się stało? – tysiące pytań przemykały jej przez głowę – I dlaczego tak mi chce pomóc? To jest co najmniej dziwne. Nie zna mnie, a mówi, że odda za mnie życie jeśli to będzie konieczne.
- Już prawie jesteśmy – powiedział wyrywając ją z rozmyślań – Muszę cię jednak ostrzec.
- Przed czym?
- Pamiętasz jak mówiłem o dziwnych zjawiskach w ogrodzie?
- Pamiętam i co z nimi? – spytała podejrzliwie
- W ogrodzie występuje ich największa ilość, jednak nie ograniczają się one do tego jednego miejsca – wyjaśnił – Pojawiają się w całym budynku. Zaraz za tym rogiem znajduje się taka anomalia, ja już się z nią zmierzyłem, więc na mnie nie zadziała… Za to ty, będziesz musiała stawić temu czoła.
- To znaczy? Co się wydarzy?
- Nie mam pojęcia, na każdego działa inaczej. Może przywołać najgorsze wspomnienie, może też wywołać niesamowite poczucie szczęścia, wszystko zależy od człowieka.
- Czyli musze się przygotować na starcie z sama sobą? – spytała
- Mniej więcej – zamyślił się na chwilę – W tej walce nie będę mógł Ci pomóc, będziesz zdana tylko i wyłącznie na siebie.
- Rozumiem – westchnęła ciężko – Ruszajmy, odwlekanie tego tylko zwiększy niepokój.
Ruszyli przed siebie, by po chwili znaleźć się w obszernym korytarzu, sufit zawalił się odsłaniając widok na piętro powyżej. Ściany porastały rozległe pnącza, a w całym pomieszczeniu unosiła się delikatna mgiełka.
- Co się dzieję?! – krzyknęła zdezorientowana. Świat wokół niej zaczął niepokojąco szybko wirować, upadła na ziemie trzymając się za głowę.
- Zaczyna się – rzekł spokojnie Jackie – Teraz wszystko zależy od ciebie
***
Nagle znalazła się w kawiarence pełnej ludzi, siedziała przy stoliku razem ze swoją koleżanką, Zuzą. Dziewczyna wyciągnęła rękę chcąc wziąć cukierniczkę, jednak Jesse złapała ją za nadgarstek i odciągnęła rękaw bluzy odsłaniając ponacinane przedramię.
- Znowu to zrobiłaś – powiedziała oskarżającym tonem i puściła jej rękę – I po co? Tylko sobie bólu dodajesz.
- Nie twoja sprawa – odparła naciągając rękaw – Nigdy tego nie zrozumiesz, bo nie spotkało cię to co mnie.
- A skąd wiesz, a może mnie też już kiedyś zostawił chłopak?
- Wiem, bo nikt by nie chciał być z taką zdzirą – spojrzała Jesse w oczy – Czy to wystarczy?
Brunetka wstała gwałtownie od stolika, w jej oczach błyskały się iskierki gniewu, rzuciła na stolik jakieś drobne i wyszła z lokalu trzaskając drzwiami. To co jej umknęło, to ból w oczach Zuzy kiedy wypowiadała tamte słowa.
- Tak będzie po prostu lepiej – mówiła do siebie.
Jesse mknęła przed siebie, a na jej twarzy wykwitły rumieńce gniewu.
- Nigdy więcej pomagania – szepnęła do siebie – Starasz się jak możesz, a i tak zostajesz zwyzywana… I za co? Za pieprzoną chęć pomocy, za próbę wyciągnięcia z dołka… Pieprzyć taką przyjaźń.
Szła dalej przed siebie i nagle jej głowę zalała fala wspomnień. Pokazały jak wraca do domu, przegląda stare zdjęcia na których jest ze swoją przyjaciółką, zmęczona zasypia. Rano budzi ją telefon, to dzwonią rodzice Zuzy, to co mówią wstrząsa nią dogłębnie. Kolejny obraz, otwarta trumna, a w niej ciało przyjaciółki. Z cichym krzykiem Jesse upada na ziemie, rozgląda się dookoła.
- To nie może być… Czemu to się znowu dzieję… - podnosi się chwiejnie i biegiem rusza w stronę najbliższego mostu – Nie tym razem, tym razem nie dam się zmanipulować.
Płuca paliły nieznośnym ogniem, kiedy pędziła na złamanie karku, jednak nie zwolniła nawet na sekundę. Po kilku wyjątkowo długich minutach znalazła się na moście. Zobaczyła na nim jak Zuza powoli przechodzi przez barierkę.
- Zuza! – krzyknęła, a oczy zaszły jej łzami – Nie rób tego!
Rudowłosa odwróciła głowę w jej stronę i lekko się uśmiechnęła po czym powoli zaczęła pochylać się w stronę przepaści.
- Zuza!  
Była tuż tuż, wiedziała jednak, że bez narażenia swojego życia nie zdoła jej ocalić.
- Nie tym razem – pomyślała i przeskoczyła barierkę.
W ostatniej chwili zdążyła złapać swoją przyjaciółkę za rękę, jednocześnie łapiąc się barierki. Zuza zawisła nad przepaścią, a siła szarpnięcia sprawiła, że ścięgna w ręce czarnowłosej złowieszczo zatrzeszczały powodując na jej twarzy grymas bólu.
- Nie możesz tego zrobić!
- Proszę Cię, daj mi umrzeć – szepnęła cicho rudowłosa starając się wyrwać.
- Nie tym razem! Tym razem Cię nie opuszczę – wykrzyczała i nagle poczuła jak ktoś wciąga ją z powrotem na most.
Po chwili obie były już na bezpiecznym gruncie. Jesse ani na chwile nie puściła swojej koleżanki, objęła ją szczelnie tuląc do siebie.
- Będzie dobrze – szeptała jej do ucha – Tylko nie rób już tak więcej.
Świat ponownie zaczął wirować tworząc wielobarwną plamę, by po chwili wszędzie zapanowała czerń
***
- Moja głowa – zajęczała dziewczyna.
- A więc dałaś rade – powiedział Jackie i pomógł jej wstać – Zuch dziewczyna.
- Jackie? A więc to była tylko wizja…
- W pewnym sensie – popatrzył na nią uważnie – wyglądasz na bardzo wstrząśniętą, co zobaczyłaś?
- Moją zmarłą koleżankę – z jej oczu znów polały się łzy – popełniła samobójstwo skacząc z mostu… A ja nic nie zrobiłam, żeby temu zapobiec… I to nie tak, że nie widziałam o tym. Podejrzewałam, że chce to zrobić, ale…
W tym momencie rozpłakała się na całego.
- Już spokojnie Jesse – szepnął jej do ucha chłopak i przytulił do siebie – To już było i nie wróci, nie zadręczaj się tym, bo będzie jeszcze gorzej.
- Najgorsze jest to, że to ja jestem temu winna – szepnęła zdławionym głosem – Mogłam ją powstrzymać, ale nie zrobiłam tego… Jestem potworem.
- Nie jesteś, nawet tak nie mów. Nic nie mogłaś zrobić.  
Siedzieli tak jakiś czas, aż dziewczyna się uspokoiła i przestała ronić łzy.
- Nie myśl już o tym śliczna – powiedział Jackie – Inaczej zjedzą cię twoje własne demony.
Przytaknęła mu nieśmiało i zebrali się w dalszą podróż.

Shruikan

opublikował opowiadanie w kategorii horror, użył 1308 słów i 7031 znaków, zaktualizował 22 lip 2016.

2 komentarze

 
  • Lils

    Nalezalaby się kontynuacja ;)

    20 wrz 2016

  • Gabi14

    Ale Zuza nie pasuje do rudej :p

    23 lip 2016

  • Shruikan

    @Gabi14 Ale musi być ze względu na symbolikę/pamięć :)

    23 lip 2016