Koszmarny strach

Koszmarny strach

Andrew Boock

1

- Nie otwieraj szafy! - krzyknął przeraźliwie głos kobiety, który poniósł się po domu.
- Co? - zapytał chłopiec uchylając szafę.
Nagle z pomiędzy szafy buchnął czarny dym, a z niego wyłoniła się oślizgła dłoń z długimi palcami. Złapała chłopca za rękę i zaczęła ciągnąć. Rozległ się krzyk przerażonego malucha. Poczuł jak ogarnia go zimno i rośnie strach w jego sercu za każdym zbliżeniem do szafy.
- Nie! - krzyczał przeraźliwie łykając łzy. Próbował wyrwać rękę z uścisku.
Kobieta podbiegła do niego i całym swoim ciałem naparła na drzwi szafy. Rozległ się trzask, a mebel zachwiał się niebezpiecznie. Drzwi szafy zostały zamknięte.
Chłopiec rzucił się w objęcia płaczącej żałośnie. Jego ciało trzęsło się z zimna i strachu.
- Już po wszystkim synku. Już po wszystkim - pocieszyła go skruszonym głosem matka głaszcząc go po jasnej czuprynie. Malec łkał w objęciach kobiety, która zerkała na szafę z lękiem w oczach.
Do pokoju wpadł mężczyzna zerkając na kobietę i chłopca.  
- Co się stało Cler? - zapytał basowym głosem mężczyzna.
- Nic. Sam się przestraszył - powiedziała kobieta przytulając syna.


2


Rozległ się dzwonek budzika, który stał na nocnej szafce przy łóżku. Z pod kołdry wyłoniła się ręka mężczyzny. Ręka najpierw wymacała szafkę, a potem po jej płaskim blacie dotarła do zegara, który dzwonił donośnie. Dłoń szukała wyłącznika budzika, ale po krótkim czasie palce zacisnęły się w pięść i zaczęły uderzać w czarne pudełko. Raz. Drugi. Trzeci. Dzwonienie ustało.
- No – powiedział męski zaspany głos wydobywający się z pod kołdry.
- Sam! Sam! – rozległ się kobiecy głos.
- Co?! – odparł oburzony mężczyzna.
- Wstań i zrób śniadanie.
- A myślisz, że mi się chce – powiedział Sam, ale odrzucił z siebie kołdrę, w która zawinęła się szczelnie kobieta.
- Sam! – zawołała ponownie.
- Co?! Już wstałem! – powiedział podnosząc się z łóżka. Był on wysokim blondynem o krótko przystrzyżonych włosach.
- Jedziemy dziś do twoich starych, pamiętasz?
- O kurwa! Prawie zapomniałem!
Sam pobiegł przez pokój do łazienki. Wpadł do niej zostawiając uchylone drzwi. Staną nad umywalką i opryskał twarz wodom. Spojrzał w lustro. Po drugiej stronie znajdował się zaspany człowiek. Otworzył szeroko usta i wsadził szczoteczkę do zębów. Zielonkawe oczy spoglądały na zaspaną twarz. Nad oczami znajdowały się krzaczaste brwi, zareagowały na szelest otwierających się drzwi, robiąc przy tym lekkie fałdki na czole.
W drzwiach stała ładna blondynka w krótkiej koszuli nocnej z niebieskiego jedwabiu. Miała smukłą figurę i gładkie długie nogi. Na ramiona i piersi spadały rozczochrane włosy. Błękitne oczy spojrzały na Sama z pod wąskich brwi, a usta otworzyły się w głębokim ziewaniu. Przykryła je dłonią. Pomalowane paznokcie przeźroczystym lakierem mieniły się świetle żarówki.
- Pośpiesz się! Chce wziąć prysznic – ziewnęła. – A do twoich rodziców jedziemy popołudniu o drugiej.
- Jak chciałabyś zauważyć to jest już południe, więc się śpieszę.
Wybiegł z łazienki. Potknął się o stojącą pufę. Rozległo się głuche uderzenie i krzyk:
- Cholerna pufa!
Po całym pokoju były porozrzucane różne części ubioru damskiego jak i męskiego. Na środku pomieszczenia stało duże łóżko, a obok niego szafka nocna, na której spoczywał niezniszczalny zegar. Naprzeciwko klnącego mężczyzny stała pufa, a na wprost duża szafa z przeźroczystymi drzwiami. Za plecami Sama znajdowały się drzwi do łazienki, a po prawej stronie duże okno z zasłonami oraz z kilkoma kwiatami na parapecie.
Dzień, jak co dzień! Dwie krzątające się osoby po kuchni w poszukiwaniu czegoś zjadliwego, co mogło posłużyć jako śniadanie. Poszukiwania ustały. Świętowali je ucztą, która składała się z kilku naleśników sprzed dwóch dni.
- No dobra! Koniec pysznego śniadania i w drogę – powiedział Sam wycierając sobie usta chusteczką.
- Racja – poparła go kobieta. – Twoja mama już przygotowała pewnie wspaniały obiad.
- Wiesz Em! Trochę szybciej, bo jeszcze kwiaty muszę kupić – poganiał ją Sam.
- No, a ja wpadnę po winko dla twojego tatusia…
- On na tym punkcie jest bardzo wybredny – powiedział z uśmiechem na twarzy. – Gdzie są te cholerne kluczyki?!
- Tutaj!
Na palcu wskazującym Emmy wisiały kluczyki do samochodu. Sam pochwycił breloczek z napisem AUDI i pędem wybiegł z mieszkania, a za nim pobiegła kobieta, która zamykała drzwi na klucz.
Po kilku chwilach jechali zatłoczoną ulicą mijając inne samochody. Emma rozglądała się za kwiaciarnią i sklepem z winami. Dostrzegła szyld z napisem: NAJLEPSZE WINA PROSTO Z FRANCJI.
- Wjedź tutaj – pokazała mu palcem. – Twój tata lubi francuskie wina?
- Tak! – powiedział z uśmiechem Sam. – Nawet tak bardzo, że musi je pić codziennie do obiadu.
- Dobra to poczekaj na mnie chwile – odparła i wyszła z samochodu.
Minęło zaledwie kilka minut i Emma wyszła ze sklepu z zawiniętą w brązowy papier butelką wina.
- Co tak długo? – spytał się Sam.
- Sprzedawca doradzał mi jakie wino mam wybrać i powiedziałam mu, żeby było w miarę dobre. Chyba to dobre wino, bo zapłaciłem za nie siedem dych – oznajmiła beztroskim tonem.
- Co?! Siedem dych i nie ma być dobre?! Za tą cenę to bym się upił z trzy razy! – zdziwił się Sam zerkając za Emmę. – A teraz kwiaciarnia!
- Ok.
Po kilku chwilach zajechali przed inny budynek, gdzie wkoło drzwi stały różne bukiety kwiatów oraz rośliny doniczkowe. Sam zgasił silnik i zwrócił się od Emmy.
- Jak myślisz, czy kupić mamie bukiet, czy jakąś trawkę, która może stać, gdzieś na oknie? – zaśmiał się patrząc na oburzoną twarz kobiety.
- Zawsze krytykujesz moje roślinki…
- Dbasz o nie bardziej niż o mnie.
- Wiesz, że cię kocham! – prawie krzyknęła Emma.
- No chyba – podniósł ręce do góry i robił dziwne gest nadgarstkiem tak, że dłoń przesuwała się w różne strony. – Zależy z jakiej strony patrzeć na…
- Idź po te kwiaty – powiedziała stanowczym tonem.
- Dobra! Powyłupiać się nie można.
- Kocham cię i spadaj po te kwiaty! – powiedziała trochę zdenerwowana.
- Ze złością ci do twarzy…
- Idź już!
Sam wysiadł z samochodu i wszedł do kwiaciarni. Przepych pomieszczenia był tak duży, że trudno było się poruszać, żeby przypadkiem czegoś nie trącić i zniszczyć. Za ladą pojawiła się starsza pani w okularach.
- Proszę o ładny bukiet dla mamy- powiedział uprzejmym tonem.
- Na jaką to okazję? – zapytała miłym i uprzejmym głosem.
- Chcę przedstawić jej swoją narzeczoną…
- Ach, tak! Dobrze. Mam już przygotowany bukiet w takim stylu – wskazała dłonią za plecy Sama. – Może pan wziąć.
Mężczyzna odwrócił się na pięcie i spojrzał na starą szafę stojącą w rogu. Strach ogarnął go na sam widok uchylonych drzwi. Nagle przez głowę przebiegł obraz jakby ze starego filmu. Akcja działa się bardzo wolno. Czarny dym buchnął z szafy a z niego wyłoniła się oślizgła dłoń przypominająca rękę trupa zanurzonego w wodzie przez długi czas. Usłyszał płacz małego dziecka.
- Proszę pana… proszę pana!
Nagle jakby go wyrwano z transu, w który zapadał coraz głębiej. Głos sprzedawczyni dobiegał z daleka i odbijał się echem w jego głowie.
-Hej! Mówię do pana!
Sam potrząsnął głową i zerknął na sprzedawczynie, która była oburzona. Jeszcze raz potrząsnął głową i powiedział odwracając wzrok od szafy:
- Niech pani wyjmie ten bukiet. Mam uraz do szaf. Pozostałość z dzieciństwa – dodał.
- To całkiem normalne – powiedziała z sarkazmem sprzedawczyni.
Wyszła zza lady i stanęła obok starej szafy. Otworzyła drzwi, które skrzypiały przeraźliwie. Sam uderzyło przerażenie. Ujrzał oślizgłą dłoń wyłaniającą się spod uchylonych drzwiczek. Złapała starszą panią za rękę i zaczęła ciągnąć w stronę otworu, z którego jak mgła wypływał czarny dym.
- Proszę – powiedziała sprzedawczyni słodkim głosem stojąc przed nim z wyciągniętym bukietem. – Dwadzieścia pięć dolarów – spojrzała się na niego dziwnym wzrokiem marszcząc brwi. – Dobrze się pan czuje?
- Och taak! – powiedział piskliwym głosem dorywając wzrok od szafy.
Był zlany zimnym potem a w gardle czuł olbrzymią suchość. Przełknął ślinę, która sprawiła mi lekki ból. Wręczył sprzedawczyni pieniądze i wyszedł pospiesznie z kwiaciarni nie zwracając uwagi na to, co mówiła starsza pani.
Z lekkim strachem na twarzy wsiadł do samochodu. Wsadził kluczyki do stacyjki. Myślami był przy starej szafie. Czy to prawda, że czego się tak bał to ujrzał w dzieciństwie? Oślizgłą rękę wyłaniającą się z czarnego dymu, która chwytała go za przedramię i próbowała wciągnąć do szafy. Czy był to tylko nocny koszmar, który mu się śnił prawie, co noc? A może to wytwór jego wybrani, która była taka bujna, gdy miał cztery lata? A czy to ujrzał w kwiaciarni to była przyszłość tej miłej starszej pani? Z tych rozważań wyrwał go stanowczy głos Emmy:
- Jedziemy wreszcie, czy nie?! To musiała być nie zła laska. Jesteś zszokowany jej biustem, co?
- Taak – powiedział Sam bezbarwnym głosem.
Przekręcił kluczyk w stacyjce i ruszył ulicą.


3


Wjechali na ulicę, gdzie stały domu jednorodzinne. Nowoczesne i stare budownictwo mieszało się w promieniach słońca, co tworzyło współgrający krajobraz z otoczeniem kwitnących drzew. Sam jechał w mirę wolno by Emma mogła podziwiać piękno architektury. Samochód wjechał na podjazd przy garażu. Obie osoby wysiadły z auta i poszły w kierunku starego domu.
Przed budynkiem znajdował się równo strzyżony trawnik, przed którym trzeba było przejść wyznaczonym przejściem ułożonym z kamienia, żeby dostać się na ganek dwu piętrowego domu. Taras, na którym stanęła para był duży i znajdowała się huśtawka mogące pomieścić trzy osoby. Naprzeciwko z drugiej strony znajdował się stół a przy nim trzy krzesła.
Sam podszedł do drzwi i zapukał trzy razy. Po obu stronach wejścia znajdowały się małe podłużne okna, za którymi pojawiła się postać siwej kobiety w okularach. Uśmiech rozpromieniał na jej twarzy pokrytej zmarszczkami. Drzwi się otworzyły i usłyszeli miły głos staruszki:
- Proszę. Czekaliśmy na was.
Sam i Emma weszli do środka. Mężczyznę uderzyła wyraźna woń pieczonego kurczaka. Drzwi się zamknęły, a Sam powiesił już płaszcze na wieszaku.
- Chodźcie do jadalni.
- Bez pośpiechu mamo – powiedział Sam uśmiechając się do Emmy.
Staruszka znikła w wejściu do jadalni. Na wprost wieszaka Emma przeglądała się w starym lustrze. Kobieta poprawiła włosy i wepchnęła butelkę wina pod pachę. Westchnęła głęboko patrząc na Sama.
- Spodobasz się moim staruszką. Na pewno – pocieszył ją prowadząc do jadalni.
Znajdowali się w małym korytarzyku. Po lewej stronie było wejście do jadalni, a trochę dalej schody prowadzące na górę. Na wprost znajdował się duży rozświetlony promieniami słońca salon.
Weszli do jadalni, która była dość duża. Na środku stał długi stół zakryty białym obrusem, a przy nim krzesła, na których widniały czerwone poduszki. Sam dosunął jedno a siedzeń i jak dżentelmen wpuścił Emme, a następnie zajął miejsce naprzeciwko niej. Spojrzał do tyłu, gdzie znajdowały nie drzwi do kuchni. Nikogo nie było w jadalni. Za drzwiami Sam usłyszał chrząkanie. Nagle ukazała się matka Sama niosąca pięknie przystrojonego kurczaka na sreber tacy.
- Sam zaraz przyjdzie ojciec – powiedziała matka, a potem zwróciła się do Emmy. – Nie denerwuj się kochanki.
W drzwiach do jadalni stanął wysoki mężczyzna z lekko siwawymi włosami. Ubrany był w czerwony sweter i ciemno brązowe spodnie.
- Sam! – powiedział głębokim basem podnosząc ręce, żeby uściskać syna.
- Cześć tato! To jest właśnie Emma – odparł.
- Dzień dobry panu – powiedziała wstając z krzesła.
- Nie musisz wstawać. Sam nam dużo opowiadał o tobie.
- Tak?
- Tak, ale tera zacznijmy jeść, bo mi w brzuchu burczy na widok tego kurczaka.
Różne potrawy przygotowani przez matkę Sama zakrywały prawie stół. Mężczyźni jedli każdą potrawę po trochu. Rozmawiali na różne tematy. Mówili o tym jak mieszkają, o rodzicach Emmy, o przyszłości ich małżeństwa. Emma poruszyła temat domu.
- Macie państwo piękny dom – powiedziała uprzejmie.
- Tak? Bardzo ci dziękuje kochanie – odparła matka Sama.
- Proszę bardzo, ale również zauważyłam wiele starych rzeczy.
- Och taak! – odezwał się ojciec Sama. – Mamy meble pochodzące z początku XX wieku, ale mamy również szafę pochodzącą z XVII albo XVIII wieku. Bardzo ładna i w dobrym stanie…
Sama ogarnęło nagłe otępienie. Wpatrywał się w swój talerz z resztkami jedzenia. Przez głowę przeszły mu obrazy oślizgłej ręki, która wyłoniła się z tej właśnie szafy. Strach zaczął się malować na jego twarzy. Nagle usłyszał stłumione echo głosu swojej matki:
- Nic ci nie jest?
- Nie nic! – powiedział Sam. W gardle miał suchą gąbkę.
- Nadal śnią ci się te koszmary o tej szafie? – zapytał ojciec.
- Jakie koszmary? – zdziwiła się Emma spoglądając na Sama, który jeszcze wyglądał na wystraszonego.
- Taak – odparł.
- O czym ty mówisz? – zapytała się ponownie Emma.
- Och! – westchnęła matka Sama. – Pewnie ci nie powiedział jeszcze, ale to należy do jego przeszłości prawda?
- Nie jeszcze! – oburzyła się lekko kobieta.
- To normalne zawsze to ukrywa nawet przed nami – powiedział ojciec pełnym głosem troski.
- Gdy był malutki… miał cztery lata…
- Mamo! – przerwał jej Sam. – Nie mów tego.
- Ale ja chcę wiedzieć! – warknęła do niego Emma.
- … śniło mu się koszmar – ciągnęła dalej matka nie zwracając uwagi na wojownicze spojrzenia młodej pary. – Była w nim jakaś oślizgła ohydna dłoń, która podobno go chciała porwać w czarną otchłań. Ale to był tylko sen. Ten koszmar zostawił ślad w pamięci Sama. Tak mówi psycholog. Od tamtego momentu nie zbliża się to tej szafy i miewa czasem koszmary.
- Mamo nie jestem wariatem – oburzył się Sam.
- Wiem, ale martwię się o ciebie synku! – powiedziała stanowczo matka patrząc mu prosto w oczy.
- Okropne – powiedział po chwili milczenia basowy głos. – Ale to był tylko sen.
- Taak – powiedziała Emma. – To, dlatego nieraz budzi się cały spocony.
Sam spojrzał na ojca. Ciepła fala odgoniła złe uroki nad jego głową.
- O! – krzyknęła matka Sama patrząc na zegarek. – Jak już późno. Chyba zostaniecie na noc?
Pomysł ten przeraził Sama. Znów odżyły wspomnienia owego snu, ale czy to na pewno był sen? Psycholog mówił mi, żeby przezwyciężyć strach trzeba stawić mu czoła. Nie był od końca pewien czy ma zostać w domu, w którym się to wszystko wydarzyło.
- Tak zostaniemy – powiedział, a Emma spojrzała się na niego wymownie.
- Wspaniale – ucieszyła się matka. – Będziecie spać w pokoju Sama. Chyba się pomieścicie?
- Na pewno – powiedziała Emma. Chętnie zobaczę jak kiedyś Sam mieszkał.
- To nic specjalnego.
Późny obiad skończył się. Można powiedzieć, że była to też kolacja. Opuścili jadalnie i zasiedli w salonie. Rozmawiali popijając wino.


4


Weszli do holu, a matka poprowadziła ich na górę. Wchodząc po schodach mijali różne obrazy, które przedstawiały zazwyczaj bukiety kwiatów i krajobrazy. Znaleźli się na piętrze, gdzie starsza kobieta zawiodła ich do pokoju po prawej stronie. Sam otworzył drzwi swojego dawnego pokoju.
- Od mojej przeprowadzki nic się nie zmieniło - powiedział zdziwiony mężczyzna oglądając pomieszczenie.
Na środku przy ścianie stało pościelone łóżko, a obok szafka, która nie miała drzwiczek. Po prawej stronie stała szafa, która nie posiadała drzwi. Na ścianach widniały stare plakaty piłkarskich drużyn. Na lewo do łóżka znajdowało się duże okno, a pod nim stało biurko. Obok znajdowała się mała meblościanka, która posiadała drzwiczki ze szkła, a za nimi stały różne figurki. Sam dostrzegł kilka szkolnych pucharów. Mama dbała o pokuj i nawet nie było kurzu na szafkach.
- I ty tak mieszkałeś? - zapytała ze zdziwieniem Emma, która podeszła do meblościanki.
- Po części tak - odparł Sam, w którym wzbierały się wspomnienia z dzieciństwa.
- "Za najlepszego sportowca roku szkolnego 19998/99". No facet zobaczymy czy zostało ci jeszcze trochę siły - szepnęła mu do ucha.
- Zostawię was w pokoju samych - powiedziała matka Sama uśmiechając się pod nosem i dodała wychodząc: - Powiedz jakim byłeś uczniem.
- Mamo! - zawołał zakłopotany Sam i usłyszał tylko chichot i zamykające się drzwi.
- Chętnie posłucham. Dużo o tym nie mówiłeś - powiedziała Emma siadając na łóżku. - Ale wygodne!
- I nie trzeszczy! - odparł Sam. - Ale coś mi się zdaje, że zaplanowali sobie to nockę.
- Może, ale twój pokuj jest super - powiedziała i położyła się na łóżku rzucając spojrzenie na Sama. – To, co? Jaki był z ciebie uczeń? - dodała śmiejąc się.
- Może ci powiem jak będziesz grzeczna - powiedział kładąc nie koło niej i całując po brzuchu wędrował ku górze.
- Nie tak szybko! - krzyknęła Emma odpychając go z szerokim uśmiechem na twarzy. - Daj mi jakąś długą koszulkę, bo jak wyskoczę na majtkach i zobaczy mnie twój ojciec to może mu rozrusznik paść.
- A mówił ci ktoś, że masz piękne oczy? - powiedział Sam patrząc na nią.
- Tak! Ty, a teraz koszulka, a później zabawa.
- Tak jest! - zasalutował Sam i skoczył do szafy.
W tej chwili matka Sama weszła do pokoju niosąc koszule nocną.
- Proszę moja droga - powiedziała dając ją Emmie.
- Dziękuje.
- Skorzystaj z łazienki póki nie jest zajęta.
- Dobrze, a gdzie? - zapytała się lekko zaskoczona Emma.
- Jak wyjdziesz to na prawo i te pierwsze drzwi - powiedziała miłym tonem.
- Dziękuje proszę pani.
- Może tak zaczniesz mówić mamo, bo już w sumie można - odparła matka Sama.
- Dobrze - powiedziała Emma uśmiechając się i wychodząc do łazienki.
Sam uśmiechnął się do matki.
- Jak będziecie czegoś potrzebować to wszystko jest po staremu. Dobranoc synku.
- Dobranoc - powiedział Sam kładąc się na łóżku.
Emma po kilkudziesięciu minutach przyszła. Należała do tych kobiet, które wieczorem przesiadują w łazience. Weszli oboje pod kołdrę i zakryli się szczelnie. Miejsca było dosyć, gdyż łóżko było duże. Po kilku minutach było słychać głęboki oddech kobiety, która zapadła w sen. Sam uśmiechnął się do siebie i sam zmierzał ku krainie snu.


5


W umyśle Sama zapadła mgła i znalazł się o dwadzieścia lat wcześniej w swoim pokoju. Przypomniała mu się sytuacja na strychu. Zbliżał się z wyciągniętą ręką do szafy. Złapał za uchwyt i pociągnął do siebie. Z szafy wyłoniły się obłoki czarnego jak smoła dymu. Naglę z dymu wyskoczyła oślizgła dłoń i złapała go za przedramię. Sama natychmiast ogarnęła panika i chłód, a serce znalazło się w gardle. Ręka zaczęła wciągać do czarnego dymu… on zaczął wrzeszczeć z przerażenia… oślizgła dłoń ciągnęła mocniej… on walczył z nią wyrywając się… ręka pociągnęła mocniej i zaczął lecieć w dół z krzykiem.
- Nie!
Obudził się spocony na całym ciele. Przerażony podniósł się z łóżka. Czuł ogarniające go zimno. Jego ręce przykryły twarz. Wspomnienie tego snu, czy wydarzenia, które miało miejsce dwadzieścia lat temu było bardzo wyraźne. Zupełnie tak jakby otworzył szafę wczoraj.
"Muszę z tym walczyć” – odezwał się głos w jego głowie.
- Za bardzo się boję – powiedział szeptem kryjąc twarz w dłoniach.
"Strach przezwyciężysz jak stawisz mu czoła” – tym razem usłyszał głos pani psycholog.
- Nie potrafię – szepnął.
"Masz jaja i staw mu czoła!” – powiedział do niego głos ojca, który mówił podobnie gdy Sam bał się czegoś.
- Nie potrafię! – szeptał pod nosem, a łzy spływały mu po dłoniach.
"Potrafisz o tym zapomnieć…” – powiedział głos matki.
- Tak – szepnął stanowczo i otarł oczy.
"…ale będziesz żył w strachu do końca życia” – dokończył głos.
Zapadła głucha cisza w jego głowie. Rozejrzał się po ciemnym pokoju. Czy chce żyć w ciągłym strachu przez całe życie? Czy te koszmary będą go męczyły zawsze?
- Nie! – szepnął stanowczo i podniósł się z łóżka. – Trzeba z tym skończyć raz na zawsze.
"Tak!” – odezwał się głos w jego głowie. Lecz tym razem był to jego własny.
- Mam jaja ojcze! – powiedział szeptem ubierając spodnie i koszule.
Przeszedł przez pokuj i położył dłoń na klamce. Spojrzał przez ramiona łóżko, w którym poruszyła się osoba. Ogarnęła go myśl, że może jej nie ujrzeć. Puścił klamkę i podszedł do łóżka. Emma była odkryta. Sam spojrzał na nią i pocałował w czoło. Poprawił kołdrę naciągając ją na kobietę, która wtuliła się w nią.  
Mężczyzna zerwał się spod łóżka i podszedł do drzwi. Otworzył je energicznie i zdecydowanie. Wyszedł na korytarz i spojrzał na schody prowadzące na strych. Teraz wydawały się mu dłuższe nią kiedykolwiek. Gdy pokonywał każdy stopień strach narastał w nim z każdą chwilą, gdy zbliżał się do drzwi. Stanął przed nimi i zatrzymał się.
- Otwórz je! – powiedział sam do siebie.
Złapał za klamkę, a strach wzbierał się w nim. Otworzył drzwi, które zaskrzypiały jak je pchnął. Zrobił krok do przodu. Położył stopę na gołych deskach, które również skrzypiały złowrogo. Ręka Sama błądziła po ścianie w poszukiwaniu włącznika do światła.
- Jest!
Rozjaśniało światło żarówki. W pomieszczeniu na wprost znajdowała się tylko stara szafa. Brąz wyblakł na sosnowym drzewie. Mebel wyglądał na bardzo stary, a złowieszczego wyglądu dodawał kurz osadzony na meblu. Nad drzwiczkami znajdowało się wyrzeźbione drewno. Sam dostrzegł pewien obraz, którego wcześniej nie widział. Podszedł bliżej zamykając za sobą drzwi prowadzące na niższe piętro.
Na drzewie dostrzegł wyraźnie dwie postacie pokryte kurzem. Jedna klęczała w wysokiej trawie, a druga wyciągała nad nią dłoń. Cała ta sytuacja działa się w świetle księżyca. Sam rozpoznał dłoń drugiej postaci i to spowodowało gwałtowne cofnięcie się do tyłu. Przyjrzał się teraz odważniej stojącej postaci. Dostrzegł długie palce i pewien niewyraźny otwór. Postać miała otworzone usta, a w nich cztery zęby; dwa na górze i dwa na dole.
Co to była za postać? Na pewno nie był to człowiek. Ale co to jest? Czy to znajduje się w tej szafie?
Było tylko jedno wyjście, żeby to sprawdzić.
Otworzyć drzwi i zajrzeć do środka.
Ale on nie musi tego zrobić!
Sam odwrócił się gwałtownie o podniósł stopę. Poczuł jak traci równowagę i upada na deski. Pod czas uderzenia o podłogę uniósł się kurz. Sam odwrócił się gwałtownie i ujrzał pod drzwiami coś jeszcze.
Była to druga ilustracja, która przedstawiała miotającą się postać na ziemi. Człowiek, który klęczał teraz stoi. W tle dostrzegł słońce, które stawało spod trawy. Był to wschód.
Ale co wschód słońca miał do tej postaci?
Nagle pewna myśl uderzyła go w głowę. Tą postać może zabić wschód słońca. Nadejście dnie niszczy strach nad sennym koszmarem.
- Tak! – szepnął Sam.


6


Dźwignął się na nogi i stanął przed drzwiami szafy. Położył dłoń na gałce. Strach ogarnął go. Poczuł emanujący chłód z drzwi. Teraz jedynie wystarczyło walczyć ze strachem do świtu.
Ale dlaczego to on musiał walczyć z tym czymś, co kryło się w szafie? Dlaczego nie może zrobić tego ktoś inny?
"Ponieważ to tobie śnią się koszmary i nikt nie ma wystarczająco odwagi, żeby stawić czoła strachu.” – powiedział głos w jego głowie.
Przypływ odwagi wypełnił jego ciało niszcząc strach. Nagle w nim pojawiło się powątpiewanie. Jak może walczyć z tym czymś? Zaczął się bać ponownie.
"Potrafisz o tym zapomnieć, ale będziesz żył w strach do końca życia!”
- Nie! Nie będę tchórzem!- krzyknął.
Pociągnął energicznie za gałkę i otworzył drzwi. Lodowa fale zimna ogarnęła ciało Sama. Z szafy zaczął wydobywać się czarny dym gęsty jak smoła. Gaz poruszał się własnym życiem nie zwracając uwagi na powietrze. Kłębiło się w miejscu, aż uformował się z niego lej.
Sam zdziwił się lekko ale nagłe nastąpiło przerażenie. Nogi Sama stały się jak z betony i nie można było ich ruszyć. Serce waliło jak młot pneumatyczny i podskoczyło do gardła. Wpatrywał się w lej utworzony przez czarny dym jak zahipnotyzowany. Włosy zaczęły mu się jeżyć na karku, gdy zobaczył, że w dymnie coś się poruszyło.
Nagle z dymu wyłoniła się oślizgła ręka, która szukała czegoś, co mogła złapać. Sam odskoczył z przerażoną miną w bok. Przewrócił się na plecy i spojrzał prosto w czarny lej.
Po chwili nie tylko ręka wyłoniła się z czarnego leja. Pojawiło się całe ramie miotające na oślep palcami. Nagle wyłoniło się z leja coś jeszcze, a serce Sama wyskoczyło prawie z ciała. Uświadomił sobie, że strach sparaliżował jego kończyny. Wpatrywał się tempo w wyłaniającą się stopę.
Po kilku minutach w czarnym leju ukazała się głowa. Kolejna fala strachu wypełniła ciało Sama. Była to ta sama głowa, która znajdowała się na ilustracji. Otworzone usta, z których wyłaniały się cztery zęby. Sam dostrzegł, że ta twarz nie posiada nosa, a zamiast uszu ma dwie dziurki z przezroczystą błoną. Nagle czarne martwe oczy dostrzegły go leżącego na podłodze. Przerażająca postać wyłoniła się cała z czarnego leja.
Strach sparaliżował Sama, gdy ujrzał oczy tego czegoś. Postać była w czarną szatę powiewającą na wietrze, a w pomieszczeniu nie było najmniejszego przewiewu. Samowi skojarzyła się z nietoperzem.
Nagle postać wyciągnęła w jego kierunku prawą dłoń. Na długich oślizgłych palcach było widać przyssawki. Do czego miało to służyć? Sam zaczął krzyczeć, lecz z gardła nie wydobył się żaden odgłos.
Lej za postacią rozpłynął się w powietrzu. Sam przeniósł wzrok na wyciągniętą dłoń. Zauważył jak ssawki zaczęły zasysać powietrze. Uczucie, które ogarnęło Sama to nie było przerażenie, lecz obawa i ciekawość, do czego służą ssawki. Fala lodu spłynęła po ciele mężczyzny z góry do dołu. Nie czuł nic, ani strachu, ani bólu. Znajdował się w błogim stanie umysłu. Zaczął widzieć rozmazane kolory, a ssawki nadal ssały. Sam robił się coraz lżejszy i czuł jak odpływa w błogi stan umysłu.  
Nagle coś ten stan przerwało.
Sam odzyskał czucie i potrząsnął głową. Światło rozpromieniało w pomieszczeniu. Promienie słońca wpadały przez okno. Sam spojrzał na miotającą się postać. Mężczyznę opuścił strach, a wezbrała w nim odwaga. Podniósł się z podłogi i skojarzył sobie drugą ilustrację na dole szafy.
Usta postaci wykrzywiły się w krzyku przerażenia, lecz żaden odgłos nie wydobył z gardła. Twarz z oślizgłej przemieniła się w wyschniętą kopułę i zaczęła się kruszyć. Ciało zamieniło się w popiół. Podmuch wiatru rozwiał siwe okruszki, które wędrowały po całym pomieszczeniu. Sam zakrył sobie twarz, żeby uchronić się przed nimi.
Mężczyzna otworzył powieki i ujrzał otwartą szafę. Nie było w niej nic. Puste ciemnie pomieszczenie stało przed Samem. Strych nagle rozjaśniał jeszcze bardziej.
- Nie ma tego – powiedział skruszonym głosem pełnym radości. – Nie ma! – krzyknął śmiejąc się głośno. Teraz nie musi się bać sennych koszmarów, gdyż pokonał to coś i nigdy nie wróci.
Pobiegł przez strych do drzwi. Otworzył je gwałtownie i wybiegł na schody. Po chwili znalazł się w swoim pokoju. Natychmiast zdjął koszulę i spodnie. Świt jeszcze nie dotarł do tego pokoju. Wybrzuszenie poruszyło się, gdy wchodził do łóżka.
- Kolejny koszmar kochanie? – zapytała się sennym głosem Gemma.
Sam spojrzał na nią z uśmiechem na twarzy. Kobieta była zasapana i nie dostrzegła wesołej miny mężczyzny.
- Nie! To koniec! – powiedział Sam całując ją w czoło i kładąc się obok niej.
To był już koniec sennych koszmarów i niemiłych wspomnień.



KONIEC

andrewboock

opublikował opowiadanie w kategorii horror, użył 5353 słów i 29014 znaków, zaktualizował 2 cze 2019.

5 komentarzy

 
  • Pylcia

    👌👌👌👌

    18 paź 2020

  • Arni

    "In order to rise we've gotta fall" (Fall - piosenka która zaje.. bardzo pasuje mi do tego opowiadania) Strasznie początek przypominał mi pewien film, ale ni jako "kopia" a "ulepszenie" więc naprawdę gratuluję, zawiodłeś jedynie delikatnie pod koniec, myślę, że dałbyś radę jeszcze bardziej podkręcić emocje. No i .. pokÓj. Poza tym to było świetnie, wręcz genialnie. Tak trzymaj.. a właściwie trzymaj nasze emocje w napięciu!!!!

    29 gru 2013

  • Gabi14

    Dobre opowiadanie, bardzo mi się podoba, jednak jest sporo "zjedzonych literek" i parę błędów ortograficznych, ale pomysł, kompozycja świetna, a napisane po mistrzowsku ;)

    27 gru 2013

  • agusia16248

    super więcej:)

    29 lip 2013

  • Matelo4

    Opowiadania według mnie na wysokim poziomie,choć nie w moim klimacie :)

    14 lip 2013