Dziwna Istota

Każdy z was pewnie słyszał o opuszczonym szpitalu w Świętokrzyskiem. Stara legenda opowiada o pewnym doktorze, który zajmował się wszczepianiem genów zwierzęcych w geny człowieka. Niestety eksperyment nie powiódł się i z dziwnych przyczyn doktor opuścił szpital. Dwie noce później, szpital podpalono, część ludzi spłonęła, część się uratowała, a reszta została, zamordowana. Co najdziwniejsze ten szpital płonie co jakiś czas, to chyba przez meneli, którzy tam sobie zamieszkali. Opowiedziałem tę historię grupie nastolatków, którzy nazywali siebie Paranormalnymi Łowcami. Ostrzegłem ich, że ta legenda, tak jak każda inna zawiera ziarno prawdy i jeśli chcą się dostać do tego szpitala będą musieli nieźle uważać. Ich miny dalej były uśmiechnięte, a w oczach świecił blask ciekawości. Zostałem przez nich poproszony o doprowadzenie i jeśli będzie to możliwe, wejście z nimi do środka. Zgodziłem się, gdyż miałem już swoje lata, nie posiadałem pracy, i jedyne co wiedziałem to to, jak się nazywam. W młodości miałem jakiś wypadek i straciłem pamięć, znaleziono mnie w rowie ponad pół kilometra od szpitala. Od tamtej pory co jakiś czas mam zaniki pamięci, lecz nie przeszkadza mi to w normalnym funkcjonowaniu. Powiedziałem im, aby przyjechali następnego dnia w to samo miejsce, gdzie się właśnie spotkaliśmy, stąd do miejsca ich wędrówki dzieli nas może z kilometr.
Minął dzień, wyszedłem więc pod las, przy którym ich spotkałem. Byli tam. Grupa licząca sześć osób, dwie kobiety i czworo mężczyzn. Wsiadłem do ich samochodu i pojechaliśmy. Gdy byliśmy już na miejscu, przywitałem się z każdym, gdyż przy pierwszym spotkaniu nawet się nie poznaliśmy. Kazałem im mówić na siebie Istota. Większość ludzi tak na mnie mówiła. Nie wiem dlaczego ani skąd się to wzięło. Przyjęło się szybko, a ja nic z tym nie robiłem, bo po co. Weszliśmy do środka, akurat zapadł zmrok. Chciałem ich lekko nastraszyć więc powiedziałem, że to wszystko działo się nocą i żeby się nie posikali jak coś zaskrzypi lub upadnie. Razem z dziewczyną i młodym chłopakiem imieniem Daniel, poszliśmy na najwyższe piętro. To tam przeprowadzany był eksperyment. Nie wiem, jakim cudem znałem wszystkie korytarze i pomieszczenia, ale zostawiając ich przy sali operacyjnej samemu skierowałem się do laboratorium. Odnalazłem akta jakiegoś profesorka o imieniu Krystian. Czytałem je z zaciekawieniem, gdy nagle usłyszałem głośny krzyk i huk z parteru. Schowałem akta do kieszeni i kierowałem się ku wyjściu, lecz usłyszałem cichuteńki głos mówiący "Pomóż mi, ostatni raz, proszę. Ostatnio przesadziłem, ale już nie będę, naprawdę." Pełen zdziwienia podszedłem do szafy, która sięgała po sam sufit. To z niej wydobywał się ten głos, otworzyłem ją, a postać która tam stała wbiła mi strzykawkę w szyje. Upadłem na ziemię i przyglądałem się postaci. Była okropnie brzydka, kości policzkowe odstawały od szczęki, policzków wogóle nie było a dolna szczęka z dużymi zębami jak rekin, zamykała się na czymś podobnym do nosa, chowając górną szczękę z bardzo malutkimi ząbkami jak pirania. W jednej chwili doznałem oświecenia, w mojej głowie pojawiła się pamięć, którą straciłem. Wstałem i wybiegłem z pokoju. Zbiegłem po schodach i tu urwał mi się film. Obudziłem się z rana, moje ręce były we krwi, a paznokcie były połamane. Spodnie, które na sobie miałem, nie przypominały już spodni. Próbując wstać, poślizgnąłem się i zauważyłem, że leżę w kałuży krwi. Przeszedłem się po wszystkich piętrach w poszukiwaniu moich towarzyszy i udało mi się ich znaleźć, a raczej ich resztki. Ciała były rozprute, a mięso było na wierzchu, mało nie zwymiotowałem. Każdemu z nich brakowało ręki, nogi lub oczu. Nie mogłem sobie nic przypomnieć. Usiadłem na podłodze opierając się o ścianę i wkładając ręce w kieszenie znalazłem dziwny papierek z napisem AKTA. Wczytałem się w niego i doczytałem najgorszego. Pierwszym i ostatnim pacjentem, na którym robiono badania ze zwierzęcymi genami, był człowiek o tym samym imieniu i nazwisku co ja. W dodatku na końcu był dopisek od profesora.
"Geny nie zgrały się, ciało zaczęło mutować, a sam pacjent zapragnął świeżego mięsa. Podejrzany o kanibalizm i morderstwo innego pacjenta. Nazwałem go Istotą, gdyż nie wiem co się z nim stało i w co się przemienił. Eksperyment przerwany za zgodą ordynatora."
Dowiedziałem się najważniejszego. To ja ich zabiłem i zjadłem im kończyny. To dlatego ludzie mnie unikali, to dlatego każdej nocy wracałem do tego miejsca. Szukałem naiwnych ofiar, aby zaspokoić głód. Podpaliłem wszystkie sale na pierwszym piętrze i postanowiłem zostać, aby już nigdy nikomu nie zrobić krzywdy.

Końcówka legendy głosi, iż pacjent uciekł z płonącego szpitala i mieszka gdzieś w lesie, szukając nocą ofiar przechadzających się tamtą okolicą.

VastoLorde

opublikował opowiadanie w kategorii horror, użył 944 słów i 5102 znaków.

6 komentarzy

 
  • anielica01

    Kontynuuj pisanie horrorów, bo świetnie ci to idzie.

    13 maj 2018

  • Gosiaczeq

    Mistrz!! <3

    15 gru 2015

  • Misiaa14

    zaje*iste!!!! No  poprostu brak słów

    18 sie 2015

  • Gosiunia

    No bardzo fajne koleżanki mówiły ,że horrory tutaj są badziewne to chyba nie czytały twojego

    29 lip 2015

  • VastoLorde

    @Gosiunia Jestem nowy tutaj, więc pewnie nie czytały :D

    29 lip 2015

  • Lilith

    Jestem pełna zachwytu <3 I tak się cieszyłam, że nie zauważyłam żadnego "iż", a kiedy dobrnęłam do końca to aż się zaczęłam śmiać :lol2:

    28 lip 2015

  • iza0199

    Twoje horrory to jedne z najlepszych jakie tutaj czytałam! ;D kontynuuj proszę

    26 lip 2015

  • VastoLorde

    @iza0199 Dzięki ;) Za chwilę będzie kolejny :D

    27 lip 2015