Strażnicy cienia część 56

Odczekała chwilę, by dać Franzowi i pozostałym czas na zajęcie odpowiednich miejsc i przygotowanie, po czym ponownie podkradła się do swojej kryjówki.
Mieszczanie ze skrzyniami zaczęli wchodzić w magiczne przejście.
Zerknęła jeszcze w stronę jeńców i ich strażników, po czym wypowiedziała formułę zaklęcia, którym miała stworzyć smoka. Zgodnie z założeniem potworna bestia, którą sobie wyobraziła, zaczęła spadać na osoby zgromadzone w kamiennym kręgu.
Wśród kultystów zapanowała chwila konsternacji. Eskorta Księcia zbliżyła się do niego, wyciągając miecze.
Dwugłowy smok uderzył najpierw w maga, którego wcześniej widziała i bezlitośnie zmiażdżył go swoim ogromnym cielskiem. Od razu zaczął atakować kolejnych i portal się zamknął. Zrobiło się znacznie ciemniej. Veronika dostrzegała już jedynie cień morderczej bestii.
Na polanie wybuchła panika. Zgodnie z przewidywaniami ludzie zaczęli uciekać w popłochu. Postacie w tunikach niemal jednocześnie popatrzyły w stronę Księcia, po czym zaczęły rozglądać się dookoła.
Smok wylazł z kamiennego kręgu, nie zostawiając tam nikogo przy życiu. Zaczął przerażająco ryczeć, potęgując tym samym grozę, jaka ogarnęła zgromadzonych na wzgórzu. Ci krzycząc i płacząc rozbiegali się, chcąc być jak najdalej od niego. Książę natomiast zachowywał umiarkowany spokój.
W między czasie z lasu wyskoczyli towarzysze czarodziejki i zaatakowali dwóch strażników. Pierwszy z nich padł od razu. Drugi zdążył wyciągnąć broń i zaczął stawiać opór. Chciał się wycofywać, ale przytomny jeniec pchnął go związanymi nogami w stronę krasnoludów. Franz i Jotunn wciągnęli zniewolonych w las, podczas gdy reszta sprawnie pozbyła się wrogów.
Veronika ponownie wypowiedziała zaklęcie, by podtrzymać stworzoną przez siebie iluzję. Wtedy też na polanie stało się coś dziwnego. Jedna z kobiet w tunice rozejrzała się, po czym wzniosła do góry rękę, w której pojawiła się świecąca kula. Rzuciła nią w plecy jednego z uciekających w popłochu mieszczan i powoli ruszyła w jego stronę, gdy upadł.  
Eskorta wyszła przed Księcia, by odgrodzić go od zbliżającego się do nich smoka. Bestia rozpostarła skrzydła i pokonała wzgórze dwoma susami. Jeden z łbów odchylił się do tyłu, zaciągnął się powietrzem i dmuchnął ogniem w ich stronę. Drugi w tym czasie wydarł się z radości. Płomień sięgnął celu. Magowie i ochrona zaczęli płonąć, przeraźliwie wrzeszcząc z bólu. Nietknięty Książę stał niewzruszony, podczas gdy dokoła niego dopalała się trawa. Ruszył w stronę smoka, który właśnie skierował na niego swoją uwagę.
Osoby w tunikach zawzięcie ścigały uciekinierów, a tych, których udało im się dopaść, natychmiast zabijały.
Bestia ponownie nabrała powietrza i dmuchnęła ogniem w Księcia, który nawet na moment się nie zatrzymał. Kierując się w stronę kręgu, przeszedł przez smoka, jakby ten nie istniał. Veronika wiedziała już, że nie uległ iluzji. Mimo to po raz kolejny przedłużyła działanie swojego zaklęcia, które siało dokoła spustoszenie.
Smok rozszarpywał po kolei sparaliżowanych strachem kultystów. Ci w tunikach zdawali się nie odczuwać lęku, aczkolwiek nie zbliżali się do bestii. Gdy czarodziejka skierowała na nich potwora, Książę przystanął i zaczął się rozglądać.
– Veroniko! – krzyknął. – Wiem, że tu jesteś! Poddaj się! Nie masz szans, zaraz ci to udowodnię!
Kobieta po tych słowach na moment zamarła, ale na szczęście szybko się otrząsnęła. Nie zamierzała składać broni bez względu na wszystko. Poszło jej lepiej niż zakładała. Ostatecznie sama zdziesiątkowała tych kultystów.
Książę uniósł ręce. Czarodziejka zorientowała się, że wypowiada zaklęcie. Natychmiast zaczęła wycofywać się do lasu i wtedy poczuła falę, która rozproszyła magię. Nagle zrobiło się znacznie ciszej, choć kilku rannych, którzy zachowali przytomność, wrzeszczało z bólu. Zamiast kobiet i mężczyzn w tunikach na polanie były strachulce Tzeentcha, a droga usypana błyszczącymi kamieniami zniknęła. Smoka też już nie było.  
     
Gdy dotarła już do skraju lasu, spostrzegła ze swojej prawej strony blask. Trzy ogniste kule poleciały w stronę polany. Nie zważając na to, czym prędzej skierowała się do miejsca, gdzie miał czekać jej koń.
– Poślę was do domeny Chaosu wy popierdolone skurwysyny! – usłyszała już prawie za sobą męski głos.
Pomyślała, że to pewnie czarodziej z Kolegium Ognia, jednak nie zamierzała się zatrzymywać. Zrobiła wszystko, co mogła w zaistniałej sytuacji. Książę był odporny na iluzję, a inny zamach na niego najprawdopodobniej skończyłby się jej śmiercią.
Gdy domniemany mag skończył obrzucać wrogów obelgami, poczuła silne zaklęcie splecione z czerwonego wiatru. Odwróciła się i zobaczyła łunę ognia nad wzgórzem.
Kiedy już zbliżała się do konia, doszły ją wrzaski demonów i echo kolejnych wybuchów.

– Mamy rachunki do wyrównania – usłyszała za sobą obcego mężczyznę.  
Odwróciła się gwałtownie, przygotowując się do rzucenia kolejnego zaklęcia.

Fanriel

opublikowała opowiadanie w kategorii fantasy, użyła 919 słów i 5275 znaków.

3 komentarze

 
  • Margerita

    łapka w górę powiem szczerze, że mnie też już nie mogę się doczekać następnej części  :)

    3 gru 2016

  • Fanriel

    @Margerita Miło mi. ;) Jutro rano będzie kolejna część. :)

    3 gru 2016

  • Margerita

    @Fanriel  :yahoo:

    3 gru 2016

  • EloGieniu

    No to mnie zaskoczyłaś tym smokiem :-D

    3 gru 2016

  • Fanriel

    @EloGieniu Przecież był w planach. ;)

    3 gru 2016

  • EloGieniu

    @Fanriel Ale myślałem że to będzie tylko iluzja któtra nic nie zaszkodzi :D

    3 gru 2016

  • Fanriel

    @EloGieniu Iluzje, w które się uwierzy, mogą być śmiertelnie niebezpieczne.

    3 gru 2016

  • EloGieniu

    @Fanriel Ok. Wierzę ci. :)

    3 gru 2016

  • Fanriel

    @EloGieniu To magia.  :D

    3 gru 2016

  • NataliaO

    :P  <3

    3 gru 2016

  • Fanriel

    @NataliaO  :P  :D

    3 gru 2016