Przeklęta - 24 | Ocalona

To było jednocześnie jak długi, niekończący się dzień i jak mgnienie oka. Nagle jakoś zatraciłam całą świadomość, gdy wypadłam przez okno, a uszy wypełniał mi świst wiatru. Ziemia była daleko ode mnie, ale opadłam na nią niebezpiecznie szybko. Gdy gruchnęłam ciałem o zimny beton, wydałam z siebie tylko krótki, cichy jęk. Na nic innego nie starczyło mi czasu, bo moje oczy samowolnie się zamknęły.
Wydawało mi się, że słyszę krzyk kobiety dochodzący z okna, przez które wyskoczyłam, ale nie byłam w stanie unieść powiek. W głowie mi huczało. Prawie nie czułam krwi cieknącej mi obficie z ramienia. Nie czułam, bo bolało mnie dosłownie wszystko. Jakąś jeszcze świadomą częścią siebie zdawałam sobie sprawę z tego, że moc Gordona wciąż działała, bo upadek z takiej wysokości niechybnie by mnie zabił.
Niestety, działała jedynie na tyle, by utrzymać mnie – nas – przy życiu. Nie uśmierzała bólu ani chaosu panującego w mojej głowie. Wciąż kołatała mi się w mózgu absurdalna myśl, dlaczego pacjenci szpitala są umieszczani tak wysoko. Zakręciło mi się w głowie i na chwilę odleciałam.
Po chwili znów wróciła mi świadomość. Uświadomiłam sobie, że jeżeli nie chcę zostać ponownie złapana, muszę zniknąć z pola widzenia – przynajmniej do czasu, aż odzyskam siły. To jednak nie było takie łatwe. Robiłam się coraz bardziej przytomna, ale pod kątem fizycznym wcale nie było lepiej. Wciąż czułam się tak, jakby przejechał mnie załadowany tir. Nie mogłam jednak ryzykować, że znajdzie mnie ta okropna kobieta. Nie miałam pojęcia, ile tu leżałam i co ona w tym czasie robiła. Zbiegała po schodach? Wzywała pomoc? Nie było sensu się nad tym zastanawiać. Zacisnęłam zęby i zmusiłam mięśnie, by się napięły i poruszyły. Od razu głośno jęknęłam. Miałam wrażenie, że mój kręgosłup złamał się w każdym możliwym miejscu. Czułam się jak niemowlę, które jeszcze nie umie unieść głowy. Łzy bólu spływały po mojej twarzy, ale wciąż czołgałam się po śniegu jak ranny jeniec wojenny. Parę metrów dalej dostrzegłam gęste krzewy. Wyjątkowo gęste jak na zimę, ale nawet nie chciało mi się nad tym zastanawiać. Liczyło się to, że mogłam się w nich schronić. Gdy się do nich doczołgałam, tym razem rozpłakałam się z ulgi. Starczyło mi sił tylko na to, by wcisnąć się do środka i w miarę możliwości zasłonić liśćmi. Głęboko odetchnęłam i wtedy uświadomiłam sobie, że to całe przemieszczanie się było bezsensowne. Zostawiłam za sobą mnóstwo krwi, którą na białym śniegu było widać doskonale. Równie dobrze mogłam się w ogóle nie ruszać z miejsca, gdzie upadłam – wyszłoby na to samo. Nie wiedziałam, co robić. Nie miałam siły uciekać, a krwotok był zbyt silny, by mógł sam ustać. Nagle poczułam, że umieram. Podniosłam do góry drżące ręce i przeraziłam się tym, co zobaczyłam. Właściwie nie było na nich miejsca, które nie byłoby pokryte intensywnie czerwoną krwią. Rozcięcia, które zrobiłam sobie ostrą nóżką łóżka powoli przestawały krwawić, ale wciąż zalewała mnie krew z górnej części ramion. Przesiąkała przez ubranie, które miałam na sobie i przyprawiała o zawrót głowy. Poczułam rosnącą panikę. Co miałam teraz zrobić? Czy moje założenie, że uda mi się przeżyć, było błędne?  
Najwyraźniej tak. Albo Gordon był już na tyle silny, by kontrolować swoją moc… albo zwyczajnie tego nie dało się już naprawić. Szybko przekonałam się, że cokolwiek to było, los nie stał po mojej stronie. Traciłam zbyt dużo krwi. Nie byłam nawet w stanie zrobić sobie opaski uciskowej. Temperatura była mocno poniżej zera, a ja miałam na sobie tylko cienkie, szpitalne ubrania. Co za straszna śmierć. Nie chciałam tak umierać.
A może chciałam? Tutaj nie miałam już nikogo. Mama mnie nie pamiętała. Jason też nie. Umierałam w samotności, w krzakach, w zimnie i we krwi. Nie tak wyobrażałam sobie swoją śmierć. A już na pewno nie w wieku osiemnastu lat.  
Ale teraz mogłam spotkać tatę.
Ale może jeszcze mogłam uratować Jasona i mamę. Musiał przecież istnieć jakiś sposób. Jakikolwiek.  
Czy miałam w sobie wystarczającą siłę, by przeżyć?
Ale nie mogłam zrobić tego sama. Gdzie był Adam? Dlaczego wciąż byłam sama?
Jakiś głosik w mojej głowie szepnął:
- Bo zawsze jesteś sama, Leslie. I zawsze będziesz. Bo właśnie na to zasługujesz.
Moje myśli zmieniały się niczym w kalejdoskopie, przeplatały się ze sobą i mieszały. Już sama nie wiedziałam, czego chcieć, w którą stronę iść. Chciałam umrzeć? Czy może nie chciałam? Nikt nawet by się nie dowiedział o mojej śmierci. A ja nie miałam siły na walkę w pojedynkę. Wzięłam mój ostatni, głęboki wdech, gotowa na powiedzenie moich ostatnich słów… tym, którzy mnie zabili. Zanim jednak zdążyłam wydobyć z siebie głos, ktoś nagle zasłonił mi usta.  
- Nie mów tego – usłyszałam głos Jonathana. – Nie mów tego, bo wtedy naprawdę wygrają.
Pojawił się przede mną. Ukucnął przy mnie, patrząc ze szczerym przerażeniem w oczach. Omiótł moją zakrwawioną sylwetkę i wyglądał, jakby powstrzymywał się od łez.
- Jakim cudem jeszcze żyjesz? – szepnął.
- Gdzie jest Adam? – wydyszałam, mrugając gwałtownie oczami i rozpaczliwie próbując zostać świadoma.
- Ma kłopoty – odpowiedział szybko Jonathan. Prawie się roześmiałam. Bo jakie kłopoty mógł mieć duch?
- Musimy cię wyleczyć. I to szybko – usłyszałam. Poczułam, jak Jonathan dotyka mojej ręki. Nagle wzrok mi się wyostrzył. Poczułam gniew, gwałtowny, niepohamowany gniew. Miałam wrażenie, że mogę zabić Jonathana samym wzrokiem. Nienawidziłam go. Chciałam, by zniknął.
- Puszczaj! Puszczaj, ty zdrajco! – ryknęłam, odpychając go. Nagle ból ciała stał się nieważny. Liczyło się tylko to, że cała płonęłam nienawiścią. Nienawiścią do niego.  
Jonathan spojrzał na mnie z przerażeniem, a ze mnie nagle znikła ta iskra gniewu – równie szybko, jak się pojawiła. Dostałam ataku kaszlu.
- To nie byłam ja – wyjąkałam, patrząc na niego błagalnie. Miałam wrażenie, że zaraz zemdleję. – To nie byłam ja!
Jonathan pokiwał głową, ale w oczach miał przerażenie.
- Wiem, Leslie. A teraz szybko, musimy przenieść cię do bazy, zanim umrzesz.
***
Śniło mi się, że spotkałam tatę. Spotkałam go w tak normalnej scenerii, że aż wydało mi się to dziwne. Szłam do sklepu po zakupy, a on właśnie z niego wychodził. Roześmiałam się radośnie, bo nie miałam pojęcia, że wychodził z domu. Wróciliśmy, a w ogródku czekała na nas mama. Siedziała z Jasonem i śmiała się z czegoś, co mój chłopak jej opowiadał. Gdy mnie zobaczył, oczy mu się rozszerzyły, a jego usta rozciągnęły się w filuternym uśmiechu. Szepnął mi coś na ucho, od czego się zarumieniłam. Poszliśmy zrobić obiad, który później wszyscy zjedliśmy na tarasie. Nie istniała żadna blondynka ze szkoły, która chciała odebrać mi Jasona. Nie istniały złe duchy, nie zakłócały mi spokoju codziennego życia, tata żył, a ludzie w szkole nie traktowali mnie jak odludka. Rodzice mnie pamiętali, a Jason mnie kochał. Tak po prostu.
Idealny obrazek. Idealny świat.
Nierealny.
Zdawało mi się, że ból był już nieodłącznym elementem mojego życia, dlatego gdy otworzyłam oczy wydało mi się dziwne, że nic mnie nie bolało. Poruszyłam nogą, potem ręką. Nic.  
- Umarłam? – Nie byłam pewna, czy zadałam to pytanie na głos, ale po chwili usłyszałam znajomy głos:
- Jeszcze nie.
Podniosłam się powoli, czując, jak strzelają mi wszystkie kości. Najpierw zobaczyłam Jonathana, który przyglądał mi się z bladym uśmiechem. Obok niego stał Adam. Zerknęłam na siebie. Nie byłam już zakrwawiona. Byłam czysta, było mi ciepło, na moich rękach nie było żadnych blizn, a w dodatku… leżałam na łóżku.
- Co się stało? – wychrypiałam, czując się, jakbym milczała przez miesiąc.
Jonathan podszedł do mnie i ścisnął mnie za rękę.
- Nie chcę cię niepokoić, ale mamy mało czasu.  
- I nadmiar złych wiadomości – wtrącił Adam, również podchodząc do łóżka, na którym leżałam. Zmierzyłam go niepewnym wzrokiem.
- Nic ci nie jest? Podobno miałeś kłopoty – powiedziałam powoli, zastanawiając się, co było jawą, a co snem.
- Miałem. – Wzniósł oczy ku sufitowi. – Bo po raz pierwszy chciałem zrobić coś dobrego. Próbowałem odnaleźć twojego tatę.
Przez chwilę milczałam.
- Przecież mówiłeś, że tylko ja mogę to zrobić – wydukałam.
- Spędziłem z tobą wystarczająco dużo czasu, by cię dogłębnie poznać i spróbować naśladować twój sposób myślenia – mówił szybko, a ja z ledwością nadążałam za jego słowami. – Ale ponieważ ciała twojego taty nie było w grobie, musiałem się przemieszczać i szukać go w różnych miejscach.  
- Znalazłeś? – wyszeptałam.
Pokiwał głową.
- Jest u nich.
Skamieniałam.  
- Ciało mojego taty jest w ich rękach? – spytałam głucho. – I co z tym zrobimy?
- Musimy zrobić o wiele więcej, Leslie – wtrącił się Jonathan. – Posłuchaj mnie teraz uważnie. Na szyi masz zawieszony kryształ. – Spojrzałam w dół i chwyciłam w rękę dziwny, podłużny kamień zawieszony na rzemyku. Jarzył się delikatnie srebrnym kolorem. – Tylko dzięki niemu mogliśmy cię odratować.  
- Więc żyję, bo mam na szyi jakiś kamyk? – wymamrotałam.
- Nie możesz go nigdy zdjąć. – Jonathan przeszył mnie ostrym wzrokiem. – I nie możesz pozwolić, by ktoś ci go zerwał. Jeśli go zdejmiesz, odtworzą się wszystkie rany, które miałaś i tym razem już nic cię nie odratuje.
- Co prowadzi nas do kolejnego zagadnienia – wtrącił Adam tonem ostrym jak burza. – Może łaskawie nam powiesz, dlaczego sama robiłaś sobie krzywdę?
Na chwilę mnie zatkało.
- No? – popędził mnie Adam, patrząc niecierpliwie. – Powiesz coś?
- Powiem – burknęłam. – Nie miałam pojęcia, że o tym wiesz.
- Powinnaś się już domyślić, że nic przede mną nie ukryjesz.
- Mów, Leslie – wtrącił Jonathan łagodnym tonem.
Zmęczonym głosem opowiedziałam im wszystko, co się stało, zanim doszłam do tego, że moc Gordona daje mi siłę i w jaki sposób mogłam ją pozyskiwać. Gdy skończyłam, Adam przyszpilał mnie wzrokiem na wylot.
- Jesteś kompletnie szurnięta.
- Zamknij się – burknęłam. – Gdyby nie to, już bym nie żyła.
- Mamy jednak gorszy problem – wtrącił Jonathan, skutecznie uciszając Adama, który już zamierzał mi się odszczeknąć. – Gordon być może z początku dawał ci siłę, ale zaczął przejmować kontrolę nad twoim ciałem. Mogłaś to już zauważyć, kiedy…
- Kiedy na ciebie nakrzyczałam – dokończyłam, nagle sobie to przypominając. Ten głos, ten nagły gniew… - Ale to nie byłam ja. To był Gordon.
- No właśnie – powiedział Jonathan, uśmiechając się smętnie. – Nie możemy dopuścić do tego, by całkowicie cię opanował. To już zabrnęło za daleko. Złe duchy stały się coraz silniejsze przez ten podrobiony sztylet. Najprawdopodobniej połączyły moce i tylko dlatego były w stanie opętać tylu ludzi.
- Dlatego mnie aresztowano i wciśnięto do psychiatryka? – spytałam z niedowierzaniem. – Przez głupi sztylet? Sama to sobie zgotowałam?
- Uspokój się. – Jonathan ścisnął moją rękę. – Co się stało, to się nie odstanie. Musimy jednak odzyskać ciało twojego taty i raz na zawsze skończyć tę wojnę.
- Wojnę? – szepnęłam.
Pokiwał głową.
- Tak. Przykro mi.
- To nie ma sensu – powiedziałam bezbarwnym tonem. – Co tym osiągniemy?
- A nie chcesz odzyskać mamy i Jasona? Nie chcesz znowu normalnie żyć? – spytał delikatnie. Na sam dźwięk słowa "mama” i imienia Jasona pojawiły mi się łzy w oczach.
- Już sama nie wiem, czego chcę – wyszeptałam. – Boję się. Tak strasznie się boję.
Po oczach Adama i Jonathana widziałam, że mimo wszystko oni też się bali.

candy

opublikowała opowiadanie w kategorii fantasy, użyła 2273 słów i 12266 znaków, zaktualizowała 3 sty 2017.

10 komentarze

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż darmowe konto

  • AnonimS

    Przypadkiem zajrzalem do tego opowiadania i jestem pod wrażeniem.  Masz fantastyczną wyobraźnię i piszesz plastycznym językiem. Pozdrawiam

    18 wrz 2018

  • candy

    @AnonimS dziękuję bardzo za docenienie :) to była moja pierwsza historia z gatunku takich bardziej wyobrażeniowych, duchy itp... cieszę się, że się udało ją pociągnąć fajnie do końca :D

    18 wrz 2018

  • Drum2010

    Jak tam sesja mija? Czy juz przeszlas do leczenia po sesji? ;)

    9 lut 2017

  • candy

    @Drum2010 leczenie to miałam w międzyczasie, ale zapalenia gardła :D po 18 już powinno być ok :) najgorszy egzamin zdany, została historia Włoch :)

    9 lut 2017

  • Drum2010

    @candy  Moje gratulacje wiec niedlugo w koncu nie bede musial trzymac kciukow i niestety troche w pracy popracuje zamiast wypatrywac kolejnej czesci ;)

    10 lut 2017

  • Drum2010

    Jak długo jeszcze będziesz nam kazala czekac na kolejna czesc?

    17 sty 2017

  • candy

    @Drum2010 przepraszam, ale kompletnie nie mam teraz czasu pisać ani nawet spać, jestem zawalona nauką do sesji, niestety. Jak tylko znajdę chwilę, to napiszę rozdział, ale nie mogę powiedzieć kiedy to będzie.

    17 sty 2017

  • Drum2010

    @candy  powodzenia na sesji :) a jak bys potrzebowala pomocy to daj znac :)

    20 sty 2017

  • candy

    @Drum2010 z rozdziałem czy sesją? haha :)

    20 sty 2017

  • POKUSER

    @candy z opijaniem ;)

    21 sty 2017

  • candy

    @POKUSER nawet nie wiesz jak tego pragnę... :D

    21 sty 2017

  • Drum2010

    @candy Najpierw mozemy pomoc z sesja potem z opijaniem a w trakcie opijania moze i uda sie pomoc z opowiescia :)

    21 sty 2017

  • candy

    @Drum2010 dobra, podzielę między was obowiązki, może być?? <3  :lol2:

    21 sty 2017

  • POKUSER

    @candy dziel i rządź ;) czy jakoś tak... Jaki kierunek, jeśli to nie pilnie strzeżona tajemnica państwowa?

    21 sty 2017

  • candy

    @POKUSER jasne że nie :) filologia włoska :)

    22 sty 2017

  • POKUSER

    @candy fajnie :) Praktyk we Włoszech nie macie?  Oprócz pomocy w oblewaniu, mogę pomóc w nakładaniu olejku do opalania. Bezpieczeństwo przede wszystkim ;)

    23 sty 2017

  • candy

    @POKUSER to włoski od podstaw, potem może zaszaleję i sobie wyjadę do słonecznej Italii :) ale mam o tyle fajnie, że mam zajęcia z Włochami ;) a co do bezpieczeństwa... Co mi po olejku, jak tam non stop trzęsienia ziemi  :sad:

    23 sty 2017

  • POKUSER

    @candy ja tam ekspertem językowym nie jestem. Biegle znam tylko trzy: jeden własny, a dwa w moich butach Powodzenia na sesji. Trzymam kciuki

    23 sty 2017

  • Drum2010

    @candy czekam na podzial obowiazkow ;) choc szczeze powiedziawszy z kompem moge pomoc co do wloch to nie zabardzo za nimi przepadam bo to jedyny kraj gdzie kawa inaczej kosztuje przy stoliku a inaczej przy barze oraz taksowka z hotelu do biura kosztuje mniej niz z powrotem :)

    23 sty 2017

  • candy

    @POKUSER wielkie dzięki i tak :) @Drum2010 i to jest właśnie piękne! :D Włochy to styl życia, haha :))

    23 sty 2017

  • candy

    @Drum2010 chociaż z włoskim to i tak problemu nie mam, gorzej z fonetyką :sad:

    23 sty 2017

  • Malineczka2208

    Megaaa cudooo <3 :)

    11 sty 2017

  • candy

    @Malineczka2208 dziękuję bardzo <3

    12 sty 2017

  • OnkelTomAngelripper

    Zajebiste Opowiadania! Twórz dalej, i to jak najszybciej bardzo Polubiłem. ;)

    7 sty 2017

  • candy

    @OnkelTomAngelripper wielkie dzięki za słowa wsparcia, postaram się nie zawieść :)

    7 sty 2017

  • Black

    Przeraża mnie twoja wyobraźnia  :) perfekcja <3

    4 sty 2017

  • candy

    @Black haha. mnie też czasem. dzięki wielkie :*

    4 sty 2017

  • Saszka2208

    Wow!!

    4 sty 2017

  • candy

    @Saszka2208 :)

    4 sty 2017

  • POKUSER

    Chyba jedna z lepszych części. Jest akcja, napięcie, krew, opętanie, wybawca... I to wszystko w jednym odcinku. Podniosłaś sobie wysoko poprzeczkę :)

    4 sty 2017

  • candy

    @POKUSER następny to będzie takie kombo, sama nie wiem, czy dam radę to napisać xd dzięki wielkie :)

    4 sty 2017

  • Fan

    Cudowne opowiadanie.  Chyba się zakochałem

    3 sty 2017

  • candy

    @Fan ojej. Dziękuję. Wzruszyłam się aż  :sad:

    3 sty 2017

  • KAROLAS

    Cudo

    3 sty 2017

  • candy

    @KAROLAS dzięki kochana. Tak totalnie nie mam na nic czasu. Dobrze, że Ci się podoba!

    3 sty 2017