Przeklęta - 14 | Odsłona

CZĘŚĆ DRUGA - WALKA

Jason nie miał poważniejszych obrażeń, więc wypuścili go ze szpitala jeszcze tego samego dnia. Na szczęście nie uderzył się w głowę zbyt mocno, upadając na beton. Mogłam tylko dziękować losowi, że nic więcej się nie stało. O ile istniał jeszcze jakikolwiek inny los, na który duchy nie miały wpływu – a już zaczynałam poważnie w to wątpić.
Rodzice Jasona byli wyraźnie roztrzęsieni. Jego mamie trzęsła się broda, gdy usilnie powstrzymywała się od płaczu, choć Jason miał tylko kilka zadrapań i siniaków. Mimo to, dobrze wiedziałam, co czuła. Jeszcze chwila i Jasona mogłoby w ogóle z nami nie być. Wciąż wracałam myślami do tego strasznego momentu.
Ta chwila, gdy w ciało kierowcy wstąpił duch. Mgnienie oka, które przegapiłabym, gdybym mrugnęła albo spojrzała w inną stronę. Miałam tego nie widzieć. Miałam iść od drugiej strony, nie patrząc na jezdnię, a Jason miał być ofiarą. Ja – być może poboczną. Miałam patrzeć, jak mój chłopak umierał. Na moich rękach.
Sam Jason po jakimś czasie na powrót stał się sobą i próbował nawet żartować z wypadku. Udawał, że męczy go zamartwianie się jego mamy i droczył się z tatą, że przy okazji wypadku zdążył nawet zauważyć markę samochodu, który, nawiasem mówiąc, bardzo mu się spodobał. Przyglądałam się temu wszystkiemu z boku i widziałam, że mimo wszystko Jason tylko udawał. Pod jego pozornie dobrym humorem krył się strach, który usilnie próbował ukryć. Jason najzwyczajniej w świecie się bał i wcale mu się nie dziwiłam. Owszem, mało nie umarł – każdy by się bał w takiej sytuacji – ale Jason nie był głupi. Wiedział, że tu chodziło o coś więcej. Pewnie kalkulował teraz, o co. Nie był w tej sytuacji, co ja, nie widział duchów, nie schodził do podziemnej bazy i nie musiał wciąż opierać się złym mocom, ale wiedziałam, że łączy ze sobą wszystkie fakty. Śmierć mojego taty, śmierć Diany, szyld, który spadł na mnie z dużej wysokości… a teraz jeszcze to. Kierowca, który stojąc na czerwonym świetle, o mało go nie zabił.
Mężczyzna, w którego ciało wstąpił duch, został zatrzymany. Serce mi się krajało, gdy zobaczyłam, jaki był przerażony i zdezorientowany. Miałam ochotę wykrzyczeć, że on nic nie zrobił, że to nie jego wina… ale kto by mi uwierzył? Nikt. Patrzyłam więc w milczeniu, jak policjanci wsadzają mężczyznę do radiowozu, a on nie wie, gdzie ma podziać oczy. Nie byłam pewna, czy ktokolwiek poza mną widział, jak mało wspólnego z wypadkiem miał ten mężczyzna. Pewnie nikt nie przyglądał mu się wtedy tak uważnie, jak ja. W mojej głowie wciąż powracał ten obraz: rozszerzające się oczy, w jednej chwili zaspane i znudzone, w drugiej ogarnięte żądzą mordu.  
Oczywiście już nie poszliśmy do szkoły. Tata Jasona zadzwonił do dyrektora i poinformował o całym zdarzeniu. Wspomniał też o mnie, choć nie miałam żadnych obrażeń, ale powszechnie uznano, że oboje z Jasonem potrzebujemy ciepłego łóżka i tony leków – na wszystko. Moja mama przyjechała do szpitala cała roztrzęsiona, podobnie jak mama Jasona. Chwyciła mnie w ramiona i gdy poczułam zapach jej perfum przez chwilę czułam się jak kiedyś. To był znajomy zapach, który budził tysiące wspomnień. Przez jedną, krótką chwilę czułam się jak kilkuletnia dziewczynka, która miała normalne życie i nie musiała się obawiać, że któregoś dnia wstanie z łóżka i straci kolejną ważną osobę. Chciałam z powrotem stać się tą dziewczynką.
Nie chciałam rozstawać się z Jasonem, ale musiałam wykorzystać to, że miałam cały dzień do dyspozycji i nie musiałam iść do szkoły. To już przekroczyło wszelkie granice. Po długiej rozmowie z mamą i zapewnieniu jej, że naprawdę nic mi nie jest, w końcu powiedziałam jej, że muszę się przespać. Poprosiłam ją, żeby zrobiła mi rosół, na co z chęcią przystała. Wychodząc z pokoju, pogłaskała mnie po włosach. Wbiłam wzrok w moją pościel, napawając się dotykiem mamy i zastanawiając się, czemu tak nie może być zawsze. Gdy tylko kroki mamy ucichły, szybko wygrzebałam podkowę od Adama. Przycisnęłam palec w odpowiednie miejsce. Metal szybko zrobił się gorący i sekundę później Adam się przede mną pojawił z – a jakże – pochmurną miną.
- Właśnie miałem się ujawniać – oznajmił.
- Ujawniać? – spytałam z oburzeniem. – Chcesz mi powiedzieć, że cały czas tu byłeś?
- Niestety, nie było mnie w chwili, gdy leżałaś na asfalcie – westchnął Adam, siadając obok mnie na łóżku. Odruchowo się odsunęłam. Adam chyba tego nie zauważył.
- Chyba o kimś zapominasz – powiedziałam głośnym szeptem, zerkając nerwowo na drzwi.
- O twojej mamie? Przecież poszła na dół.
- Nie mówię o mamie. Mówię o tym, że nie leżałam na tym asfalcie sama – przybrałam ostry ton. – Chcieli zabić Jasona. Lepiej wykombinujcie szybko jakiś nowy plan działania, bo to przestaje być akceptowalne. To jakaś masakra. Gdybym nie zauważyła, co knują, już bym miała status młodocianej wdowy. Powiedz Jonathanowi, żeby wysłał mi nowy plan mailem – zażądałam. – Macie maila w tej bazie?
Adam całkowicie zignorował moją niesubtelną próbę żartu i rzucił mi ostre spojrzenie.
- Pracujemy nad tym. Niedługo coś wymyślimy, ale do tego czasu staraj się unikać śmierci, dobrze?
- Czy ty mnie w ogóle słuchasz? – podniosłam głos, ale zaraz go ściszyłam, bojąc się, że mama mnie usłyszy. – Nie mnie próbują zabić, tylko Jasona! Nie pozwolę, żeby zamordowali mojego chłopaka!
Adam wywrócił oczami, na co zmarszczyłam brwi.
- To cię bawi?
- Raczej nudzi – rzucił, wstając z mojego łóżka. – Mam za zadanie chronić ciebie, a nie twojego chłopaka.
Tak mnie rozzłościł, że wzięłam pierwsze, co miałam pod ręką – tym czymś okazała się książka – i rzuciłam nią prosto w Adama, zapominając na chwilę, że to raczej bezsensowne. Książka gładko przeleciała przez niego i z hukiem wylądowała na podłodze. Adam uniósł brew.
- Typowe kobiece zachowanie. Po raz pierwszy cieszy mnie fakt, że nie jestem materialny.
- Jeśli masz się tak zachowywać i mieć gdzieś to, że teraz celem ataku jest Jason, to mogę ci już podziękować za twoją tak zwaną „ochronę” – powiedziałam ze złością. – Możesz już sobie iść.
- I tak się już zbierałem – odpowiedział Adam z przekąsem.  
- Co, masz zarezerwowany jakiś sprzęt w siłowni dla duchów? – burknęłam.
Adam rzucił mi złowrogie spojrzenie i zniknął. Fuknęłam ze złością i żeby wyładować negatywne emocje, mocno walnęłam pięścią w poduszkę. Nie zabolało, ale solidny cios na chwilę pozbawił mnie energii. Usiłowałam oddychać miarowo. O co chodziło Adamowi? Owszem, miał dość luzacki styl bycia i wiele rzeczy puszczał płazem, ale wkurzało mnie to jego podejście pt. „Mam za zadanie chronić ciebie, a nie twojego chłopaka”. Cholerny buc. Szacunek dla zmarłych się należy, ale to już przesada.
Podniosłam książkę, którą rzuciłam w Adama i wróciłam do łóżka. Chwyciłam za komórkę i wybrałam numer Jasona. Odebrał po kilku sygnałach.
- Jak się czujesz? – spytałam od razu.
- Bywało lepiej. – Usłyszałam, jak Jason przekręca się na łóżku. Materac zaskrzypiał, a Jason jęknął. – Czuję się jak po solidnym meczu. Wszędzie mam siniaki.
- Ciesz się, że to tylko siniaki – powiedziałam cicho.
- Wiem, wiem. Tak tylko narzekam. Dobrze, że tobie nic się nie stało.
- Żartujesz? – szepnęłam. – To ty szedłeś od strony samochodu. Jeszcze chwila i byłoby po tobie.
- Jestem twardszy niż ci się wydaje – powiedział Jason. Wyczułam, że się uśmiecha. – A nie jest „po mnie”, bo mnie popchnęłaś do przodu, Les. Nie miałem okazji ci jeszcze za to podziękować… no cóż, dzięki – dodał, narzucając udawany zblazowany ton. – Postawię ci za to piwo, czy coś.
Zaśmiałam się, napawając się w duchu jego głosem i żartami – nawet po takim dniu jak dziś.
- Umowa stoi.  
Przez chwilę milczeliśmy. Poczułam, że chciałabym się do niego przytulić, ale oczy same mi się zamykały. Naprawdę potrzebowałam snu, Jason zapewne też, dlatego powiedziałam:
- Idę już spać. Ty też się kładź.
- Nic innego nie robię, odkąd wróciłem do domu. Mama nie pozwala mi wstawać.
- I dobrze. Jak wstaniesz, to osobiście przykuję cię kajdankami.
- Zgodzę się na to tylko wtedy, jeśli przykujesz się ze mną. – Znów się uśmiechnął. Wyobraziłam sobie, jak w jego policzku robi się mały dołek. – Ok, idę spać. Zadzwonię jutro. Kocham cię, Les.
- Ja ciebie też – szepnęłam i Jason się rozłączył. Patrzyłam się jeszcze chwilę w nicość, po czym westchnęłam cicho. Podłączyłam telefon do ładowania i powlokłam się do łazienki, by umyć twarz i zęby. Nie miałam siły wchodzić pod prysznic i myć całego ciała. Nie po takim dniu. Dopiero teraz zaczęły ze mnie schodzić wszystkie emocje i dogłębnie zrozumiałam, co się dzisiaj wydarzyło. Dopiero co rozmyślałam sobie, co musi czuć moja mama… co ja czułabym, gdybym straciła Jasona… do czego omal nie doszło. Zachciało mi się wyć z bezsilności. Nie miałam planu. Nie miałam pojęcia, co robić dalej. Adam miał gdzieś to, że Jason padł ofiarą ataku, a do Jonathana nie miałam jak się zwrócić. Byłam pewna, że teraz już nie uda mi się wymknąć do bazy. Zresztą, czy Jonathan powiedziałby mi coś nowego? Pewnie nie. Byłam już zmęczona tym, że nie mogłam nic zrobić; biernie czekałam, aż Jonathan i Adam łaskawie coś wymyślą, a poddani Gordona jak widać nie próżnowali. Miałam tego dosyć. Czas wziąć sprawy w swoje ręce.
***
Czułam wibracje. Tak jakby wibrowało mi całe ciało. Nie rozumiałam tego, ale już po chwili wszystko ustało, jakby nic się nie wydarzyło. Wyczuwałam w tym próbę, ale nieudaną. Zacisnęłam powieki w bezsilnej złości. Grzmotnęłam pięścią o ziemię, która cała była pokryta lodem. Nadwyrężyło to moje i tak szczupłe zapasy energii. To był zły pomysł, ale byłam tak cholernie zawiedziona swoją bezsilnością. Chciałam pomóc, ale nie potrafiłam. Szukałam sposobu, by się ukryć, ale oni i tak mnie mieli. Nie starczało mi czasu ani energii na znalezienie klucza do tego, by próba się powiodła. Nie miałam jak. Mogłam zdać się jedynie na telepatię. Jedyne, co jeszcze mi zostało. Musiałam spróbować, zanim utracę i tę zdolność.  
- Pomóż mi – szepnęłam. – Spróbuj jeszcze raz. Spróbuj. Idź tam i odkryj, dlaczego się nie udało. Wierzę w ciebie. Musisz tylko mnie odsłonić. Odsłoń mnie.  
***
Obudziłam się skonsternowana i niepewna. Przez chwilę nie miałam pojęcia, gdzie jestem, która jest godzina i co się właśnie stało. Przetarłam zaspane powieki i usiłowałam się skupić, ale mój mózg dopiero otrząsał się ze snu. W głowie huczały mi słowa, które przed chwilą wypowiedziałam. Czy może pomyślałam? Ale do kogo?  
Opadłam z powrotem na poduszki i dopiero po chwili zrozumiałam. Przeszył mnie dreszcz. To nie był zwykły sen. To był kolejny sen od taty. Znów byłam z nim w jakiś sposób połączona – odczuwałam to, co on czuł, mówiłam do siebie słowa, które nie były moje. Tata znów do mnie przemówił, tym razem za sprawą moich ust. Potrzebowałam kolejnej chwili, by przypomnieć sobie, co mówiłam.  
Miałam spróbować jeszcze raz? Skontaktować się z nim? Na samą myśl o tym zdjęło mnie przerażenie. Wciąż pamiętałam zaklęcie, utrwaliło się w mojej głowie jak rzadko która rzecz; nie uśmiechało mi się jednak znów iść na cmentarz i pozostawać w stanie nieświadomości co się dzieje ze mną, z Jasonem, ze światem. Z drugiej strony… kolejne słowa: „idź i odkryj, dlaczego się nie udało”. Ale… skąd miałam to wiedzieć? Nawet Jonathan nie potrafił odpowiedzieć na to pytanie, a to przecież on był dowodzącym duchów. Co niby ja mogłam wnieść do tej sprawy? „Musisz mnie odsłonić”… co to mogło znaczyć? Jak mogłam odsłonić tatę, skoro nie wiedziałam, gdzie jest i nie mogłam się z nim skontaktować? Po policzku potoczyła mi się pojedyncza łza. Tylu rzeczy tu nie rozumiałam. Wiedziałam jednak, że nie mogę się poddać. Musiałam działać i to natychmiast.  
Sprawdziłam na telefonie godzinę – było parę minut po pierwszej. Słaba godzina jak na cmentarną akcję, ale trudno. Ubrałam się ciepło i wymknęłam z domu. Do głowy wpadła mi ironiczna myśl, że to powoli stawało się moim rytuałem. Brama cmentarna przeraźliwie zaskrzypiała, gdy ją pchnęłam. Coś za mną gwałtownie zaszeleściło. Odwróciłam się szybko, aż zabolał mnie kark. Zastygłam z przerażenia, ale próbowałam się uspokoić. To pewnie było jakieś zwierzę. Przecież duch nie zaszeleściłby żadnym drzewem czy gałęzią. Duchy są… ciche. Chyba że chcieli mnie przestraszyć. No cóż, udało im się to. Szybko przemknęłam do grobu taty. Przede mną wciąż unosiła się para, wydobywająca się z moich ust. Było już naprawdę zimno, ale i tak czułam, że się pocę pod wszystkimi warstwami ubrań. Okropne uczucie. Nie mogłam jednak inaczej. Kolejna noc, którą spędzałam na cmentarzu – a przecież jeszcze żyłam.
Ukucnęłam przy grobie taty i już miałam zacząć szeptać zaklęcie, kiedy przed moimi oczami pojawiło się coś białego. Wrzasnęłam i upadłam na zimny beton. Palpitacje serca przeszły mi dopiero po paru sekundach, gdy zorientowałam się, że patrzę na Adama.
- Co ty wyprawiasz? – wydyszałam, podnosząc się i łapiąc za serce. – Chcesz, żebym dostała zawału? Jeszcze nie naszykowałam sobie grobu.
- Chciałem raczej spytać, co ty wyprawiasz? – spytał Adam, mocno akcentując słowo „ty” i świdrując mnie spojrzeniem. – Miałaś siedzieć w domu. A najlepiej w bazie. Jakim cudem przekształciłaś to na szlajanie się nocą po cmentarzu?
- Zdawało mi się, że kazałam ci zostawić mnie w spokoju – burknęłam.
- Zdawało mi się, że to nie twoich rozkazów słucham – odciął się Adam i skrzyżował ręce na klatce piersiowej. – A teraz powiedz mi, co tu robisz. Chyba nie chodzisz tu dla samej rozrywki.
- Miałam sen – zaczęłam, pocierając sobie dłonie, które stały się nieznośnie zimne. – Znów połączyłam się z tatą. Prosił, bym spróbowała jeszcze raz, żebym przyszła i… - urwałam, przypominając sobie słowa ze snu. – I odkryła, dlaczego poprzednio mi się nie udało. Mówił, że mam go „odsłonić”. Cokolwiek to znaczy – dodałam. Adam jednak wydawał się żywo zainteresowany.
- Odsłonić?
- Mhm.
Potarł brodę wierzchem dłoni.  
- To bardzo ciekawe.
- Naprawdę? – spytałam z powątpiewaniem. – Bo ja tego wcale nie rozumiem.
- Czy widziałaś coś dziwnego, zanim próbowałaś się skontaktować z tatą po raz pierwszy? – spytał Adam, usilnie nad czymś myśląc.
- Nie… tak – zmieniłam zdanie w sekundę. Wytężyłam pamięć. – Tak, widziałam, jak jakiś duch przemykał z cmentarza na zewnątrz. Ale nie przykładałam do tego zbytniej wagi. To była dosłownie sekunda.  
Adam nagle obszedł grób i stanął naprzeciwko niego. Ukucnął i przyłożył rękę do kłódki w marmurze. W powietrzu wyczułam dziwne napięcie.
- Co ty robisz? – syknęłam.
- Cicho – odburknął Adam. Zmarszczył brwi, jakby usiłował sobie coś przypomnieć. Chwilę później rozległ się huk, coś stuknęło, jęknęło i byłam zmuszona z wrzaskiem odskoczyć do tyłu. Grób w parę sekund rozpadł się na części.  
- Chryste! – jęknęłam, patrząc na rozwalone szczątki tego, co jeszcze przed chwilą było grobem mojego taty. – Zachciało ci się bawić w budowlańca? Czemu robisz tu demolkę? I to na grobie mojego taty! Mogłeś rozwalić swój grób! – warknęłam, czując, jak ogarnia mnie złość. Adam nic sobie nie robił z moich słów. Przeszedł nad rozwalonym marmurem i wskoczył w głąb grobu. Mało widziałam, ale przez światło emanujące z postaci Adama widziałam, jak mocuje się z trumną. Zrobiło mi się niedobrze. – Adam, do cholery, co ty wyprawiasz? – spytałam słabym głosem. – Nie, nie chcę na to patrzeć.  
Zaczęłam odchodzić, ale powstrzymało mnie szczęknięcie oznaczające, że Adam otworzył trumnę. Poczułam przemożną chęć, by się odwrócić, choć tak naprawdę nie wiedziałam, czy chcę zobaczyć jej wnętrze. Od śmierci taty minęły może dwa miesiące. W jakim stopniu rozkład ciała był już zaawansowany? Czy byłam w stanie spojrzeć na jego ciało, wiedząc, że mimo wszystko nie żyje?  
- Obawiam się, że to jeszcze bardziej komplikuje sytuację – usłyszałam ponury głos Adama. Natychmiast się odwróciłam.
- O czym ty… - zaczęłam i urwałam. Musiałam parę razy zamrugać, by upewnić się, że naprawdę widzę to, co widzę. Podeszłam bliżej i rozchyliłam oczy ze zdziwienia. Trumna była pusta.

candy

opublikowała opowiadanie w kategorii fantasy, użyła 3140 słów i 17301 znaków.

6 komentarzy

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż darmowe konto

  • Wiktor

    Witaj!!! Muszę Ci powiedzieć, że bardzo zaciekawiło mnie Twoje nowe opowiadanie. Tematykę fantasy nie szczególnie czytam, ale Twoje jest bardzo ciekawe. Bardzo ciekawy pomysł na opowiadanie. Jestem pod wrażeniem. Czekam na next. Pozdrawiam Wiktor

    6 lis 2016

  • candy

    @Wiktor witam z powrotem :D a ja nieszczególnie piszę fantasy, ale podobno wszystkiego trzeba w życiu spróbować :) Dziękuję bardzo :)

    6 lis 2016

  • Fan

    Tego się nie spodziewałem.  Czekam na więcej

    3 lis 2016

  • candy

    @Fan dziękuję, może niedługo coś się wykluje :)

    6 lis 2016

  • ...

    O lol XD no tak cos musiało sie jeszcze pokaplikowac hah

    3 lis 2016

  • candy

    @... hah, no jasne ;)

    3 lis 2016

  • Koteczka

    Super!  Kiedy next?

    3 lis 2016

  • candy

    @Koteczka musi się napisać dopiero :D dziękuję:)

    3 lis 2016

  • POKUSER

    Buchneli tatusia? Ciekawe po co? Znowu mnie zaskoczyłeś

    3 lis 2016

  • candy

    @POKUSER "zaskoczyłeś"? ale ja jestem kobietą.. :c

    3 lis 2016

  • EloGieniu

    @candy Oj nie obrażaj się na niego napewno nie zrobił tego specjalnie. ;)

    3 lis 2016

  • candy

    @EloGieniu oj, ja się wcale nie obrażam.

    3 lis 2016

  • POKUSER

    @candy wiem i przepraszam, niestety autokorekta zrobiła swoje :(

    4 lis 2016

  • candy

    @POKUSER ech, ta autokorekta. Wybaczam ;D

    4 lis 2016

  • EloGieniu

    No comment.

    3 lis 2016

  • EloGieniu

    @EloGieniu I to tylko dlatego ponieważ mam sklerozę. Czekaj co ja chciałem?

    3 lis 2016

  • candy

    @EloGieniu zły czy dobry no comment? :O

    3 lis 2016

  • EloGieniu

    @candy Nie pamiętam

    3 lis 2016

  • EloGieniu

    @EloGieniu Ło rety Gieniu najwięcej wyświetleń przybywa ci...  Eh nie pamiętam. :<

    3 lis 2016

  • EloGieniu

    @EloGieniu A byłbym przez sklerozę zapomniał no comment w pozytywnym znaczeniu każdz część bije na głowę poprzednią. ";)

    3 lis 2016

  • candy

    @EloGieniu dzięki wielkie :)

    3 lis 2016