ZBRukANA cz.4

Windą zjechaliśmy do podziemnego parkingu.Pan S.szedł pierwszy.Nie zatrzymując się szperał w kieszeniach płaszcza, szukając jak się domyślałam kluczyków.Obserwując go mogłam stwierdzić że prezentował się całkiem dobrze.Miał około 180cm.wzrostu, nie był właścicielem słusznej postury, ale nie można było powiedzieć, że jest chuderlakiem.Jego nos był dość zgrabny, usta pełne.Oczy koloru niebieskiego ładnie podkreślała delikatna opalenizna.Doszliśmy do czarnego suva.Pan S.otworzył drzwi zamkiem centralnym, gościnnie zapraszając wskazał dłonią miejsce na przednim siedzeniu.S. nie usiadł za kierownicą, patrzyłam jak się oddala pochłonięty rozmową telefoniczną.W aucie czułam zapach perfum których używał, zapach który identyfikowałam tylko z jego osobą.Na tylnym siedzeniu leżała czarna skórzana aktówka, firmy Wittchen, a na haczyku w celafonowym worku wisiał garnitur.W myślach przytaczałam słowa S. Słowa które były przerażające i straszne.Widząc przed oczyma spracowaną matkę, rodzeństwo, ojca pijaka po prostu tą biedę wiedziałam że nie mogę się wycofać.Szkoła, powinna kojarzyć się z czymś miłym.Pierwsze gówniarskie zaczepki chłopców, pierwsza miłość, złamane serca, skradzione pocałunki.Mi przypominała tylko upokorzenia, docinki, upodlenia.Nic, co dobrze bym wspominała
Z zamyślenia wyrwał mnie dźwięk otwieranych drzwi.S. usiadł za kierownicą, a jego zapach doszczętnie wypełnił samochód.Zauważyłam że na palcu serdecznym S.nosił obrączkę.Byłam pewna że darzył Marię wielką miłością.Miłością aż po grób.
-Wiesz co w tym wszystkim jest najzabawniejsze gołąbeczko-zaczął S.
-Nie wiem-rzuciłam nie co oschle.-Nawet nie znam Twojego imienia!-wręcz wykrzyknął, a jego twarz nabrała przyjacielskiego wyrazu.
-Paula, mam na imię Paula-powtórzyłam od nie chcenia.
-Ja jestem Stanisław, dla przyjaciół po prostu Stan.Zatrzymując wzrok na mojej twarzy, położył swoją dłoń na moją po czym uśmiechnięty dodał
-Paula, moja mała Paula...Obym nigdy nie żałował swojej decyzji.Odniosłam wrażenie, że ostatnie słowa S.kierował do siebie, a nie w kierunku mojej osoby.
Wyjechaliśmy z parkingu. Na zewnątrz zapadł już mrok.Patrzyłam bezwładnie na mijane budynki, ulice, ludzi.Nie rozmawialiśmy, panowała wręcz krępująca cisza.Przymknęłam oczy, nadsłuchiwałam odgłosy silnika i bicie serca, które motało się jak zwierzę w śmiertelnej pułapce.Paula, moja mała Paula, w myślach przywoływałam słowa S.Tak teraz jestem, stałam się rzeczą, towarem który można kupić.Mam swojego właściciela któremu jestem przynależna.
Otworzyłam oczy, wyjechaliśmy już z miasta, teraz poruszaliśmy się główną drogą, drogą w moim mniemaniu bez powrotną.Po około 30 min.z lewego pasa skręciliśmy w dość wąską żwirową drogę.Mimo panującej ciemności obserwowałam drewniane domki.Jedne mniejsze, drugie okazałe wille, ogrodzone, zadbane wręcz wypieszczone.
Zatrzymaliśmy się pod bramą jednej z najokazalszej posesji, S. posługując się pilotem otworzył żelazne wrota.Podjechaliśmy na podjazd tuż przy samym domu.
-No i dotarliśmy do celu-wypowiadając te słowa S.wygramolił się z samochodu.Żwawym krokiem obszedł samochód i po dżentelmeńsku otworzył drzwi, zapraszając mnie na werandę pięknego domu.Rozglądałam się po ogrodzie chcąc cokolwiek dojrzeć, ale ciemność która spowiła już świat nie dawała mi żadnej szansy.S.stał już przy drzwiach, wyłączając alarm niezdarnie macał miejsce, tam gdzie powinien znajdować się zamek.Drzwi ustąpiły, zapalił światła, weszliśmy do środka.Salon był przepiękny, obszerny z drewnianymi stropami.Urządzony w dość nowoczesnym stylu.Na ścianach wisiały obrazy przedstawiające abstrakcję, wokół nie dużego, niskiego stoliczka stały dwie kanapy, na komodzie stał telewizor i sprzęt grający.Główną atrakcją zapewne był olbrzymi kominek obłożony naturalnym kamieniem, tuż obok barek z alkoholami, napojami, szklaneczkami i kieliszkami.Kuchnia była otwarta na salon, nie duża ale ładnie urządzona, z całym sprzętem AGD.Podłoga była drewniana, ale nie taka jaką znam z domu, ta była ładna, starannie polakierowana.Całości wieńczyły piękne kwiaty.Palmy i fikusy.
-Paula!-usłyszałam za plecami.-Rozgość się, obejrzyj dom, napij się czegoś z barku.
-Ja na chwilę pójdę do samochodu, muszę coś przynieść..czuj się jak u siebie w domu.Wypowiedziawszy te słowa pospiesznie znikł za drzwiami.
  Nie kontynuowałam zwiedzania domu, usiadłam na kanapie, rozmyślając co za chwilę, za sekundę się wydarzy.Mój wzrok zatrzymał się na barku, podeszłam wlałam do szklanki mniej niż połowę wódki resztę dopełniłam pomarańczowym sokiem.Nigdy wcześniej nie piłam, miałam awersję do alkoholu przez ojca, ale teraz musiałam, jak cholera musiałam.Smak wódki nie smakował mi, wręcz na siłę piłam, wlewając w siebie coraz to większe hausty.Alkohol powoli spełniał swoją powinność, czułam delikatny szum w głowie, lekki rausz.Usłyszałam kroki na werandzie, to (wujek Stan, wujek dobra rada), pocieszyciel utrapionych kpiłam w myślach.
-Przepraszam, że tak długo to trwało, miałem ważny telefon i nie chciałem zanudzać Ciebie sprawami zawodowymi.Mówiąc to podszedł do mnie wręczając mi cztery torby z firmowymi logami.Boże, rzeczywiście nawet nie zwróciłam uwagi, że on ma coś w dłoniach.To pewnie przez alkohol który oszołomił młody organizm.Czułam się zażenowana i skrępowana, nie wiem czy to wódka, czy po prostu wstyd ale poczułam wypieki na policzkach.
-Nie zajrzysz do środka-zapytał badawczo S.
-Tak, już za chwilę tylko dopiję drinka.Tak tylko wymyśliłam na poczekaniu, aby to wszystko odwlec.Wiedziałam, wiedziałam dokładnie jaką zawartość skrywa każda z toreb.Kto jak kto, spędzałam tyle czasu w galerii, że widząc nazwy marek, nie trudno było mi odgadnąć czego mogę się spodziewać.Pierwsza torba zawierała najmodniejszy model telefonu komórkowego, druga luksusową czarną bieliznę plus pończochy samonośne, trzecia piękne czerwone szpilki.Ostatnia skrywała kosmetyki.
-Mam nadzieję, że z rozmiarem trafiłem, tyle razy Cię obserwowałem, nie chcę wyjść na głupiego starego ramola który ślepnie na starość! -Zaszczebiotał jak mała lolitka S.
-Tak, tak wydaje się że wszystko jest celnym zakupem..zaczęłam zawstydzona.
  Rzeczywiście szpilki były w moim rozmiarze, bielizna także, nawet telefon był taki o jakim marzyłam.Zauważyłam, że za moim kurestwem, stoją marzenia, które powoli zaczynają się spełniać.
-Pauluś-idź teraz do łazienki, to pierwsze drzwi po lewej, zażyj kąpieli i ubierz to co kupiłem-prawie ojcowskim tonem powiedział S.
  Wzięłam trzy torby w dłonie, z ciężkim sercem, prawie jak skazaniec który widzi sznur na którym zawiśnie poszłam do łazienki.Łazienka przypominała salon kąpielowy, była duża i pięknie urządzona.Czarna błyszcząca glazura, której rozmiar przypominał mi kawałeczki chleba i starszą Panią w parku ładnie prezentowała się na tle dużej białej wanny.Prysznic też był oraz kwiaty w pękatych donicach.Weszłam do wanny, przyjemnie zanurzyłam się w pachnącej pianie, masując delikatnie piersi, kark.Moje dłonie zaczęły schodzić coraz niżej i niżej aby dotrzeć do Mojej młodej muszelki.Jedną ręką pieściłam swoje sutki, delikatnie od czasu do czasu szczypiąc je.Druga ręką pieściłam cipkę, czując niesamowite podniecenie zaczęłam prężyć się wić jak w szalonej euforii. Pocierając coraz szybciej ręką o moją cipcię, powolutku rozchylałam swój srom jeżdżąc tam i z powrotem moimi paluszkami.Czułam się jak podróżnik, który odkrywa nie znany nikomu ląd.Patrzyłam coraz bardziej podniecona na moje jędrne piersi, które unoszą się na wodzie niczym dwie boje.Oddychałam coraz szybciej zabawiając się moimi dwoma balonikami i szparką.Wokół sutków zataczałam kółeczka widząc jakie są nabrzmiałe przeszedł mnie niesamowity dreszcz rozkoszy i błogiego szczęścia.Tak zakończyłam zabawę z moim ciałem, pierwszą przygodę.
  Naga stałam przed lustrem, na jędrną pupę naciągnęłam czarne koronkowe stringi, biustonosz w typie pusch-up.Moje duże piersi miałam prawie pod brodą, wyglądałam jak (szczęśliwa)posiadaczka sztucznego biustu.Na końcu założyłam pończochy.Wysuszyłam włosy, zrobiłam delikatny makijaż oczu, pełne usta pomalowałam czerwoną pomadką.Taki kolor wybrał S.Moją metamorfozę uwieńczyłam zakładając 12 cm szpilki, perfekcyjnie dopasowane kolorem do szminki.
  Patrząc w lustro nie poznawałam ani swojej twarzy ani swojego ciała.Wyglądałam tak nieziemsko, seksownie, że miałam ochotę sama siebie wypieprzyć.Odwróciłam się aby zobaczyć swoja pupę w lustrze.Była niesamowicie gładka i jędrna, długie rozpuszczone włosy dodawały tylko uroku mojej figurze.Trochę niezdarnym krokiem spowodowanym wysokimi obcasami wkroczyłam do salonu.Miałam dużo więcej odwagi, alkohol jeszcze nie wyparował z mojego organizmu.czułam nawet że jestem delikatnie wyluzowana.Poczułam ciepło bijące od kominka, podeszłam do barku robiąc następnego drinka.Spojrzałam za siebie, na kanapie siedział S. z szeroko otwartymi ustami, z pożądaniem wpatrywał się we mnie, czułam się trochę jak zwierzę w zoo.
Nic nie mówiąc podszedł do mnie, z największą czułością objął mnie i pocałował.Gdy gładził mnie po moich plecach, pośladkach czułam nie samowite podniecenie, cała drżałam.Staliśmy tak przytuleni dłuższą chwilę, gdy nagle na podjeździe usłyszałam warkot silnika samochodu.Struchlałam ze strachu, Boże co się dzieje, kto to może być.Zadawałam w myślach pytania, cały luz spłynął w jednej sekundzie a jego miejsce zajęło przerażenie i obawa.S.wyszedł na zewnątrz, podbiegłam do okna i ukradkiem spoglądałam kto przyjechał, nie wyrażnie widziałam czerwone auto, wysokiego szczupłego mężczyznę.Wieku nie byłam w stanie określić było zbyt ciemno.Automatycznie pobiegłam do łazienki, pamiętałam wisiał tam szlafrok, szybko go na siebie zarzuciłam i nie co już spokojniejszym krokiem skierowałam się w stronę salonu. Jakże duże było moje zdziwienie, gdy na kanapie zauważyłam młodszą kopię S.Był nieziemsko przystojny, miał tak samo piękne niebieskie oczy jak jego ojciec, oliwkową cerę, pełne usta, śliczny lekko zadarty nos.Jego uśmiech wprowadzał w euforię wręcz paraliżował.Włosy ciemnego blondu pięknie współgrały z ciemną oprawą oczu.Patrzył na mnie badawczo, w jego twarzy nie wyczytałam żadnych emocji i uczuć.Siedział i patrzył, popijając z kryształowej szklaneczki sok
-No chodź gołąbeczko, chcę ci kogoś przedstawić-jednym ruchem ręki S.wskazał miejsce na kanapie.Nawet nie musiał się wysilać.Dobrze wiedziałam to jego syn.Syn Alex.
-Posłuchaj Paula-zaczął S.nie byłem z tobą szczery do końca, wiem że jesteś dziewicą i na pewno nie tak wyobrażałaś sobie pierwszy raz.Nie z takim starym dziadygą któremu bliżej do grobowej deski niż rozdziewiczanie młodych gołąbeczek.Będziesz prezentem dla mojego syna.Prezentem ode mnie dla niego-wypowiedziawszy te słowa S.spoglądał raz na mnie raz na Alexa.
Zgodziłam się, po pierwsze Alex był młodym przystojnym mężczyzną po drugie nie miałam wyboru.Wstał, wstał i podszedł do mnie.Biorąc mnie za rękę spojrzał mi w oczy. Oczy tak (smutnej)Pauli i poprowadził w stronę sypialni c.d.n

Boska66

opublikowała opowiadanie w kategorii erotyka, użyła 2062 słów i 11710 znaków.

7 komentarzy

 
  • oliviahot17

    Brakuje min czegoś. Ale co to było... Aaa! Już wiem! Seksu nie ma... ;P A tak to niezwykle ciekawe, czekamy.

    10 mar 2014

  • Boska66

    Palmer, obiecuję jutro...będzie się działo.Czekaj i bądź cierpliwy :lol2:

    10 mar 2014

  • seks

    **** gdzie jest seks?????

    10 mar 2014

  • Palmer

    Opowiadanie ciekawe, to przyznam ale zawiodłem się bo kolejny raz bez seksu :sad:

    10 mar 2014

  • lula

    licze na pikatna kolejna czesc;)

    10 mar 2014

  • Boska66

    No niema ,ale będzie cierpliwości  :jupi:

    10 mar 2014

  • Szoltys

    A seksu ciągle ni ma xd

    10 mar 2014