Shame on you Granger XXII

Malizna wiem...



Polecam włączyć sobie Eda Sheerana - Kiss Me.



   Kołysali się lekko w takt muzyki. Jego ramiona oplatały ją ciasno, ale gdyby to od niego zależało, wziąłby ją na ręce i najchętniej aportował gdzieś daleko. Niestety nie mógł jeszcze tego zrobić. Na razie pozostało mu jedynie patrzenie w jej piękne oczy i wyobrażanie sobie wspólnej przyszłości, która właśnie została zapieczętowana.
   Ślub był  spokojną, romantyczną ceremonią niczym z bajki. Goście dopisali, przyjaciele życzyli im samych cudownych chwil, a oni jedyne co mogli zrobić, to dziękować i obiecywać, że dokładnie tak będzie.
Połączyła ich miłość najczystsza z możliwych, łatwa i przyjemna, ale równocześnie rozgrzewająca i dająca nadzieję. Nie mogli doczekać się wspólnego życia, potomstwa, a nawet tych wszystkich kłótni, które ich czekały. W końcu każda kłótnia oznacza też późniejszą zgodę, a zgoda oznacza...

Wielka Sala wyglądała jeszcze bardziej magicznie niż zazwyczaj, a bal jaki został urządzony na cześć państwa młodych był wspominany jeszcze przez długie miesiące jako najlepsza impreza w Hogwarcie.
Wtulone pary wirowały na lśniącym parkiecie.Przeważały radosne kolory, złoto, brąz, gdzieniegdzie granat, jednak największą furorę zrobiła para cała w czerni.

Obrócił ją po raz kolejny i spojrzał jej w oczy. W oczy, które były mądre, piękne, pełne ciepła i dobroci.
Ponieważ uśmiechała się kpiąco, poczuł się zobligowany do zirytowania jej. Mocno pociągnął jej dłoń sprawiając, że zachwiała się niebezpiecznie, ale zaraz przygarnął ją do siebie i położył dłoń na jej plecach, tuż nad linią pośladków.
- Możesz przestać szczerzyć się jak idiotka? - warknął.
- Nie moja wina. Jakbyś mógł się zobaczyć. Wyglądasz na tak szczęśliwego, jak chyba jeszcze nigdy - parsknęła, patrząc na niego z uśmiechem.
- Nie. Wydaje ci się. Ja nie bywam szczęśliwy.
- Oj bywasz i to dzięki mnie. - Nim zdążył zaprotestować pochyliła się i pocałowała go delikatnie. Wiedziała jednak, że jakiekolwiek czułości w miejscu publicznym nie wchodzą w grę, więc ułożyła głowę na jego piersi i pozwoliła bez słowa się prowadzić. Wyczuła delikatne uderzenia jego serca, a miarowy oddech powiedział jej, że wcale nie był zły czy zirytowany. Może nawet kiedyś przyzna jej rację?
Po skończonym tańcu niechętnie dołączyli do grupki byłych gryfonów. Oboje wdali się w rozmowy ze znajomymi, ale co jakiś czas zerkali na siebie kontrolnie. W pewnym momencie Severus zorientował się, że stracił Hermionę z oczu. Niespokojnie zaczął przeszukiwać Wielką Salę w poszukiwaniu swojej kasztanowłosej partnerki, a gdy ją spostrzegł, krew się w nim zagotowała. Poczuł zazdrość tak mocną, że aż się jej przestraszył. Kobieta wirowała w szybkim tańcu, co chwilę obracana. Wyglądała wspaniale. Jej czarna suknia z ciasnym gorsetem, którego sznurowanie zajęło mu wieki idealnie komponowała się z azurytowym naszyjnikiem, który przyciągał wzrok prawie tak samo silnie, jak głęboki dekolt sukni. Gdyby nie to, że wiedział jak ona pragnie się wystroić i olśnić wszystkich, w życiu nie pozwoliłby jej tak się ubrać. Choć nie przyznał nikomu, wcale nie zapytała go o zdanie, nawet nie przyszło jej to o głowy. Prychnął niecierpliwie, gdy wreszcie udało mu się dostrzec, kto jest jej partnerem. Cholerny Chuck. Ślinił się do niej już od przeszło roku, a ona wciąż udawała, że tego nie widzi. Żałosne. Gdyby nie bał się jej reakcji, potraktowałby młodego jakimś paskudnym zaklęciem. Niestety nie mógł sobie na to pozwolić, bo jego partnerka i Newborn się " przyjaźnili ". Sam nie wiedział dlaczego, ani co ona w nim widziała, ale jak miał być szczery, co widziała w nim samym też nie wiedział, więc postanowił po prostu ignorować fakt, że raz na jakiś czas musi znosić towarzystwo młodego ślizgona poza zajęciami.
- Jak się bawisz? - Jego rozmyślania przerwał Potter. Podał mu kieliszek szampana, który Mistrz Eliksirów niechętnie przyjął.
- Tylko ty mogłeś mieć tyle tupetu, aby zażyczyć sobie przyjęcia weselnego w Wielkiej Sali.
- Wcale nie, to był pomysł Minerwy i Ginny. Ja najchętniej skończyłbym już tę farsę i poszedł pocieszyć się z nocy poślubnej.
- No to przynajmniej w tym jednym się zgadzamy. - Stuknął się z nim kieliszkiem i spojrzał na niego z uznaniem. - Idę wyrwać ją z rąk tego złamasa, bo jeszcze się zakocha. - Potter chwycił go za ramię i spojrzał na niego poważnie.
- Daj spokój, przecież oni tylko tańczą.
- Naprawdę? Czy wy wszyscy nie widzicie, że on jest w niej zakochany i chce ją dla siebie?
- To tylko niegroźne zauroczenie. Przecież ona kocha tylko ciebie.
- Co wcale nie znaczy, że nie może się to zmienić.
- Odpuść Severusie. Nie rób scen.
- Zmuś mnie.
Wiedział, że Potter nie zaprotestuje, dlatego nawet się za nim nie obejrzał. Za dobrze zdążył go poznać przez miniony rok. Nie przyjaźnili się, ale wzajemne tolerowanie przerodziło się w coś w rodzaju porozumienia.
No i nie raz, kiedy Hermiona doprowadzał go do szału, pozwalał mu się wygadać i nie dopuszczał do jej natychmiastowej śmierci.
Ruszył przez zatłoczony parkiet, po drodze oddając opróżniony kieliszek jednemu z kelnerów.
Gdy znalazł się w niedużej odległości od tańczącej pary, zatrzymał się jak skamieniały.Rozmawiali o czymś ożywieni, policzek przy policzku. Spojrzał na jej twarz. Roziskrzone oczy, zarumienione policzki. Uśmiech od którego można było dostać zawału. Jej drobne dłonie idealnie komponowały się z jego zręcznymi, a sposób w jaki je trzymała świadczył o tym, że ufała blondynowi jak nikomu innemu. Wyglądali na takich szczęśliwych. Pasowali do siebie, nie tylko fizycznie. Po prostu ładnie razem wyglądali. Ze złości zacisnął dłonie w pięści, a jego ciało wypełniło palące uczucie zazdrości. Odszedł, nim mieli szansę by go zauważyć.Potrzebował ochłonąć.
Maszerował jednym z korytarzy, jego peleryna powiewała,a zacięty wyraz twarzy zaczynał ustępować grymasowi upokorzenia. Jego dłonie drżały z bezsilności. Przystanął i osunął się po ścianie, ukrywając twarz w dłoniach. Oddychał szybko, a ucisk w piersi rósł z każdą sekundą.
Od zawsze wiedział, że na nią nie zasługuje i że wiele pracy będzie kosztowało ich wspólne życie. Mimo to zgodził się spróbować, bo nie mógł sobie tego odmówić. Czyżby okazało się, że jednak jest na to za słaby?
Bywały dni, kiedy tylko dzięki jej obecności miał ochotę w ogóle opuścić lochy i zrobić coś.Ale bywały też dni, kiedy był bardzo bliski wystawienia jej za drzwi i usunięcia ze swojego życia jakichkolwiek oznak ich związku. Na szczęście ona miała w sobie ten ogień, który kiedy trzeba było zwalczał jego własny temperament, a kiedy indziej trawił go całą swoją mocą. Była jego wybawieniem, ale była też jego przekleństwem.Była niebem na ziemi i wrzodem na tyłku. Była wszystkim tym czego pragnął i czego bał się pragnąć.Pokochała go, nie oczekując tego samego w zamian i sam nie wiedział co by zrobił i jak by żył, gdyby do tego nie doszło.
Usłyszał kroki w oddali, więc zastygł w bezruchu i nasłuchiwał. Po chwili z mroku wyłoniła się tak dobrze znana mu sylwetka. Kobieta podeszła do niego bez słowa i spojrzała mu w oczy.
Dotknęła dłonią jego pokiereszowanego policzka, który miał się już nigdy nie zagoić. Jej oczy były zaniepokojone, ale i pełne miłości.
- Dlaczego wyszedłeś? Właśnie miałam do ciebie dołączyć. A może ty dołączysz do mnie?- Delikatnie przejechała dłonią po jego szczęce, szyi, piersi i zatrzymała dłoń na klamrze paska. Severus odwrócił wzrok, ale i tak zauważyła jego zniecierpliwione spojrzenie.
- Nie mam ochoty. Możesz wrócić na przyjęcie, na pewno będzie miał kto cię zabawiać.
- W czym rzecz? -  Zaplotła ręce i przestąpiła z nogi na nogę, przez co jej piersi jeszcze bardziej sprawiały wrażenie jakby miały wyskoczyć z materiału. Nie miała biustonosza, więc jakby się uparł, mógłby spojrzeć na jej sutki. Nie chciał tego jednak robić, nie mógł się na to zdobyć.
- Skąd wiedziałaś gdzie mnie szukać?
- Harry.
- Czy on już zawsze będzie się wtrącał w nasze sprawy?- Spojrzał na nią oskarżycielsko.
- To zależy, jak długo będziemy mieli jeszcze nasze sprawy.- Patrzyła na niego twardym wzrokiem, ale mógł się założyć, że w środku aż się w niej gotowało.
- Co chcesz przez to powiedzieć?
- Chcę przez to powiedzieć, że mam dosyć twojego dziecinnego zachowania Severusie. Nie możesz uciekać za każdym razem! Jak coś ci nie pasuje, to przyjdź do mnie i mi o tym powiedz, a nie uciekaj jak jakiś nastolatek!
- Powiedziałbym, ale byłaś zajęta. Nie chciałem wam przeszkadzać.
- Nie bądź śmieszny. Granie ofiary jest poniżej nawet twojego poziomu.
- Tak?
- Cofam to. To jest dokładnie twój poziom.
- Pochlebiasz mi.
- Nie bądź bezczelny. - Nie mógł się powstrzymać, musiał jej odpyskować. Zapaliła go i nic już nie mogło powstrzymać tej kłótni.
- Dlaczego? Przecież to lubisz. - Uśmiechnął się, ale jego oczy pozostały zimne.
- Nie. Ja to toleruje, ale chyba przestanę.
- I co wtedy zrobisz? Mówiłem ci, nie możesz mnie ulepszyć. Nie zmienisz mnie w cukierkowego chłoptasia, który podporządkowuje się każdemu twojemu słowu i traktuje je jak cytaty z świętej księgi. - Jej oczy zwęziły się niebezpiecznie, przekrzywiła głowę lekko w prawą stronę.
- Czy ty zawsze byłeś takim kutasem, czy to tylko jak się pełnia zbliża?
- Grzeczne dziewczynki nie używają takiego języka -  w jego oczach pojawił się błysk, który powitała z ulgą.
-Grzeczne dziewczynki w ogóle nie używają języka, a o ile wiem, ja robię z niego całkiem niezły użytek.
Nieprawdaż? - Oblizała wargi zmysłowo i powoli, koncentrując swój wzrok na jego ustach.
- Dlaczego za każdym razem kiedy kłótnia wisi w powietrzu, próbujesz odciągnąć moją uwagę?
- Widzisz jak ty mnie dobrze znasz? -  prychnęła.
Niewiele myśląc popchnął ją na ścianę i przycisnął swoim ciałem tak, by nie zostało między nimi zbyt wiele zbędnej przestrzeni. Chwycił jej dłonie swoją jedną i ścisnął je mocno. Syknęła z bólu.
- Dlaczego? - potrząsnął jej głową. W końcu zerwała kontakt wzrokowy.
- Bo inaczej nie potrafię? Jak mam zatrzymać cię przy sobie, skoro ty nawet nie próbujesz?!- Dalszą część wypowiedzi zdusił szloch. Próbowała mu się wyszarpnąć, ale jak zawsze był za silny.
- Jeśli nie chcę o czymś rozmawiać, to widocznie mam powód, dlaczego nie potrafisz tego zrozumieć?!
- Gdybym wiedziała, że nie będziesz...- złapała się za usta jakby powiedziała za dużo i spojrzała na mężczyznę z niepokojem.
- Widzisz? Nie minął nawet rok, a ty już jesteś rozczarowana. Skąd ja wiedziałem, że tak będzie. - Puścił ją gwałtownie i odsunął się na znaczną odległość. Jego spojrzenie wyrażało tylko słabo maskowany ból i pogardę.
- Wiesz co powiedział mi dzisiaj Chuck?
- Dlaczego niby miałoby mnie to obchodzić? - Wypuściła głośno powietrze i spojrzała na niego załzawionymi oczami.
- Powiedział, że nie może wyjść z podziwu dla ciebie. Powiedział, że nigdy nie widział w twoich oczach tego, co widzi kiedy patrzysz na mnie i że ze mną jest tak samo. Powiedział, że mamy ogromne szczęście, że odnaleźliśmy w sobie bratnie dusze i że trzyma kciuki za nasze szczęście. Powiedział, że zawsze będzie moim przyjacielem, bo nigdy w życiu nie mogłabym pokochać nikogo innego niż ciebie i musiałby być idiotą aby tego nie zauważyć.
- A więc miałem rację! Smarkacz się w tobie durzy! - Popatrzyła na niego z kwaśną miną.
- Serio, tylko tyle wywnioskowałeś? - pociągnęła nosem i objęła się ramionami, nie mogąc powstrzymać ich drżenia.
- Nie obchodzi mnie co on uważa, dlaczego w ogóle o tym rozmawialiście?
- Bo jesteśmy przyjaciółmi, a przyjaciele dzielą się ważnymi sprawami. - Prychnął i znów się od niej odwrócił z zamiarem odejścia. Złapała go za ramię w ostatniej chwili. Ten rozpaczliwy gest wreszcie zwrócił jego uwagę.
- Czego ty chcesz dziewczyno? Pozwoliłem ci wejść w moje życie z buciorami. Wprowadziłaś się do moich komnat, mimo że oponowałem. Przekabaciłaś mojego kota na swoją stronę. Zmusiłaś do regularnych spotkań z twoimi przyjaciółmi. Zrujnowałaś moją opinię gbura i odludka. Co mam jeszcze zrobić, by cię w końcu usatysfakcjonować?
- Czy ty naprawdę sądzisz, że to jak jest teraz mi nie wystarcza? - przyciągnęła go bliżej i zmusiła by pochylił się w jej stronę.- Jesteś wszystkim czego pragnę. Nic więcej się nie liczy, ale nie mogę kochać cię i żyć z myślą, że nie sądzisz o mnie tego samego. Jeśli nie jesteś w stanie rozmawiać ze mną szczerze na każdy temat i rozwiązywać problemów na bieżąco...to nie ma dla nas przyszłości. - Przytknęła czoło do jego czoła i zamknęła oczy.
- Nie rób nam tego Sev.
Głośno pociągnęła nosem i odeszła. Nie próbował jej zatrzymać. Oboje potrzebowali teraz chwili wytchnienia, na ułożenie myśli.

Czekał na nią w lochach, ale się nie pojawiła. W zasadzie jej się nie dziwił. Po raz kolejny zachował się jak...no cóż jak on. Usiadł w fotelu i pozwolił Wolfgangowi ułożyć się na kolanach. Spojrzał w jego rozumne bursztynowe oczy i westchnął zrezygnowany. Kiedyś wybierał się do Hermiony, aby ja zdobyć, uwieść, teraz musi ponownie przekonać ją, że mają szansę.
Gdy wyruszył do jej komnat, nie był pewien co powie, ale coś powiedzieć musi.
Droga minęła mu za szybko. Lekko spanikował, ale wziął się w garść i zapukał. Odpowiedziała mu cisza.
Zrezygnowany wrócił do lochów. On wykonał ruch. Jeśli jeszcze nie była gotowa na rozmowę, to on to uszanuje.
Następnego dnia, wszyscy byli raczej w dobrych nastrojach, choć było widać, że kadrę szkolną męczy kac. Jak zawsze Severus zajął miejsce za stołem i w spokoju skupił się na swoim talerzu. Udawał, że wszystko w porządku, ale dopóki Minerwa nie chwyciła go za ramię, nawet nie zdawał sobie sprawy, że mamrocze pod nosem, a jego dłonie drżą jak w delirium.
- Severusie.
Spojrzał na nią, ale jakby jej nie widział.
- Hermiona wyjechała.
- Co? -  podniósł się z krzesła i spojrzał na nią wrogo.
- Zostawiła list dla ciebie. Nic więcej nie wiem.
- Chyba sobie żartuje. Ja jej dam uciekać. Gdzie ona jest?
Profesorka zrobiła nieporadną minę i wzruszyła ramionami. Wyciągnęła w jego stronę pergamin i odeszła.


Severusie!

Wiem, że popełniłam błąd, zwodząc cię.
Przemyślałam wszystko. Nie uda nam się.
Przepraszam. Zapomnij o mnie.


Hermiona


Zmiął kartkę i wrzucił w ogień. Zaraz jednak tego pożałował, bo zniszczył ostatnią rzecz, jaka pozostała mu po ukochanej. Poparzył sobie palce, ale udało mu się odratować nie do końca zwęglony kawałek pergaminu. Spojrzał na równiutkie literki tworzące jego imię. Pogładził je palcem. Nagle jego serce stanęło.
Niczym wilk zerwał się do biegu i zaczął przetrząsać szufladę w gabinecie. Gdy wreszcie znalazł już lekko pożółkły papier uniósł go w zwycięskim geście. Ruszył z powrotem w stronę kominka i nałożył na siebie jeden z listów, które do siebie pisywali i ten który dla niego zostawiła. Nie miał wątpliwości, że oba listy pisała w wielkich emocjach i mogły się one różnić, ale przecież to Hermiona. Nie mogła napisać dwóch listów tak odmiennymi charakterami pisma. Pierwszy list był staranny, litery zaokrąglone. W tym drugim miało się wrażenie, ze spogląda się na bardzo dobrą kopię. Prawie tak, jakby ktoś chciał aby pomyślał, że to list od Hermiony. Jakby ktoś chciał, aby z niej zrezygnował.
Wybiegł z lochów, ledwo łapiąc oddech. Załomotał w drzwi pokoju Minerwy,  a ponieważ miał dostęp do jej komnat wdarł się tam, nie zważając, że mogłoby jej nie być. Na szczęście była. Rzucił jej oba zwitki w twarz i patrzył wyczekująco, kiedy czytała oba listy. W końcu nie wytrzymał i wyrwał jej kartkę z ręki.
- To nie ona to napisała. Mam złe przeczucia.
- Severusie, wiem, ze jesteś zrozpaczony, ale musisz znaleźć sposób, aby pogodzić się z jej odejściem. Rozpamiętywanie w niczym ci nie pomoże.
- Nie rozumiesz? Ona nie napisała tego listu! Spójrz na "Severus" - wskazał miejsce na kartce. - Litery S i U mają inny kształt. Jakby pisane w pośpiechu.
- Severusie, te słowa wyglądają identycznie, a przecież każdy czasem zmienia charakter pisma, zwłaszcza w dużych emocjach.
- Nie. Nie ona, nie wyjechałaby ot tak, nie zostawiłaby mnie z marnymi dwoma zdaniami.
- Skąd ta pewność? - Minerwa spojrzała na niego sceptycznie.
- Jest Gryfonką -  walczy do końca.
- Chodźmy do Albusa.

kejtidzi666

opublikowała opowiadanie w kategorii erotyka, użyła 3168 słów i 17194 znaków.

2 komentarze

 
  • Strzyga

    Uwielbiam, ta subtelność i napięcie. Czekam na rozwój sytuacji ;-)

    19 sty 2017

  • Ja

    Czyli ciąg dalszy nastąpi?

    16 sty 2017

  • kejtidzi666

    @Ja zdecydowanie ;)

    16 sty 2017

  • Ja

    @kejtidzi666 jakby co czekam ;-)

    17 sty 2017