Sebastian #4

IV. Pizza

Obudziłem się i usiadłem na łóżku. Przetarłem twarz ręka, a gdy już zakończyłem masaż rozbudzający, zauważyłem, że przy łóżku siedzi zmartwiony Hubert.
- Co się stało? – zapytałem jeszcze lekko rozespany.
- Zemdlałeś. Wszystkie informacje cię tak zszokowały prawdopodobnie…
Otrząsnąłem się i wstałem z łózka. Byłem rozebrany do samych bokserek, co mnie zaciekawiło bo musiałem być w ubraniach, a nie paradować po domu w samych bokserkach, przy obcym człowieku.
- O kurwa.. a co się stało z ubraniami?  
- Kiedy już zasnąłeś zacząłeś się strasznie pocić.. sam się rozebrałeś, co mnie dziwiło, ale zarazem śmieszyło. – tłumaczył dalej, podczas gdy ja ubierałem się. Hubert widział już praktycznie wszystko, więc nie musiałbym nawet się ubierać, ale nie sądzę, że był to zbyt przyjemny widok dla niego. Gdy stałem przy lustrze widziałem jak cały czas się we mnie wpatruje, co lekko mnie skrępowało. Ubrawszy się kontynuowałem:
- Ile tak spałem? - zaciekawiłem się
- Yyy.. około trzydziestusześciu godzin. Ja poszedłem do domu, bo matka do mnie dzwoniła, a wróciłem się tu dwie godziny temu, z myślą że już wstałeś. Ty tylko jęczałeś…
- Że co? Czyli to jednak mi się śniło.., ufff – zacząłem. Patrząc na minę Huberta, był on bardzo poważny i zaciekawiony tym co zaraz powiem.

Opowiedziałem mu sen. Zdziwił się bardzo, ale też lekko zestresował jak zacząłem opowiadać szczegóły stosunku z Patrykiem. Nagle przypomniało mu się jedno:
- Przypuszczam, że to osłabienie i taki sen są skutkiem opóźnionego działania narkotyku, podanego przez Natalię. Poza tym taki sen jest znakiem niewyżycia seksualnego. Dlaczego akurat z twoim kolegą, tego ci nie powiem, bo nie znam się na tym.
- Nie ma sprawy, dzięki po raz kolejny. W ramach podziękowań zapraszam cię na pizzę. Co ty na to?
Przytaknął głową i poszedł ubierać buty. Wziąłem szybki prysznic, ubrałem się, zabrałem portfel i dołączyłem do niego. Szliśmy przez park, gdzie jeszcze nigdy mnie tak nie zemdliło. Na każdym kroku zakochani obściskujący się, całujący i cholera wiec co jeszcze. Przy fontannie spotkaliśmy znajomego z twarzy kolesia z jakąś laską. Prawdopodobnie była to jego dziewczyna. Gościu odszedł od niej na chwile i przywitał się z Hubertem, potem ze mną:
- Jak się trzymasz Seba po ostatniej bibie – zaśmiał się
- Dziękuje, dobrze… tylko nic zbytnio nie pamiętam, jedynie z opowieści Huberta niewielkie fragmenty. Tak poza tym, kto ty jesteś? Nie potrafię sobie ciebie przypomnieć…  
- Nie dziwie się – odpowiedział stanowczo. – Jestem Kacper. Pomagałem Hubertowi sprzątać, a przede wszystkim pozbyć się natrętów z twojej haty… - kontynuował  
Kacper jest dość umięśnionym, wysokim, niebieskookim blondynem. Chodzi do mojej szkoły, ale rzadko go widuje, przez co nie znałem go.  
- Idziecie z nami na pizzę, w ramach podziękowań ? Możesz też wziąć ze sobą swoją towarzyszkę – zaproponowałem i popatrzyłem w stronę brązowookiej, średniego wzrostu blond nieznajomej.
- Sorry. Nie przedstawiłem was. To jest Beata, chodzimy razem jakiś czas.  
Przywitaliśmy się miło i szliśmy dalej do pizzerii. Będąc na miejscu, z wejścia było widać wolne miejsca w rogu restauracji. Usiedliśmy i czekaliśmy na obsługę, która miała przynieść kartę. W międzyczasie Kacper pokazał nam filmik z domówki. Wszystko na nim było o tym, co mówił Hubert. Nie przejąłem się tym zbytnio. Obojętność nie trwała zbyt długo, gdy lokalu weszła osoba niemile widziana moim oczom. Na dodatek z jakimś typem. Wyłączone myślenie i skupienie się na byłej sprawiło, że nie zauważyłem kiedy przyszła kelnerka po zamówienie, a co dopiero z menu. Złość mnie tak sparaliżowała, że nie myślałem o niczym innym, tylko o zemście. Pizza przygotowana była dość szybko i w estetyczny sposób, ale zapomnieli o sosie, więc wstałem przeszedłem koło partnera Natalii, zatrzymując się na chwile przy nim i biorąc go na słówko, ostrzegłem go przed tą wywłoką i poszedłem po sos. Chyba mi uwierzył, bo wyszedł zdenerwowany, ona była zrozpaczona, a ja zadowolony. Przy barze stał jakiś chłopak, czekając chyba aż ktoś przyjmie jego zamówienie. Zestaw sosów był płatny od razu, więc wyciągnąłem portfel, by zapłacić i wszystkie drobne się z niego wysypały. Koleś rzucił się ochoczo do pomocy. Już prawie był koniec, gdy nagle nasze ręce spotkały się razem na pięciozłotówce. Znaczy.. jego ręka trzymała monetę, a moja jego dłoń. Spojrzeliśmy sobie w oczy. Piękne, błyszczące się, brązowe oczy, a on… szczupły, średniego wzrostu, czarnowłosy z ciemną karnacją, lekko umięśniony. Ocknęliśmy się z tej niezręcznej sytuacji i zbieraliśmy dalej. Skończywszy przesypał mi na rękę to co on uzbierał i odszedł do stolika, przy którym siedział sam, wpatrując się w okno z widokiem na pobliską rzekę. Zapłaciłem za zakup łącznie z mrożoną herbatą, o której wspomnieli znajomi, póki byłem przy kasie. Postanowiłem zapłacić od razu, by potem mieć problem z głowy. Wróciłem do stolika z dodatkami. Pizza była pyszna. Moja ulubiona, lekko pikantna, dzięki kawałkom papryczki chili. Na niej znajdowały się także plastry salami i innej równie dobrej szynki oraz przyprawy. Niestety nie smakowała ona wszystkim. Beata nie była zbyt zadowolona, bo nałożyła sobie tyle sosu łagodnego, że nie było widać żadnego ze składników. Kacper się z niej śmiał i jej powiedział:
- Myszko, nie musiałaś tyle sosu zużywać, mogłaś po prostu ściągnąć papryczkę na bok i częściowo by było po kłopocie… - tłumaczył
- Faktycznie, nie pomyślałam.. – przyznała i zaczerwieniła się ze wstydu.  
- Nie pierwszy raz skarbie – zaśmiał się z niej. Ona widocznie się zdenerwowała. Dojadła kawałek, dopiła resztę napoju, bo całe wypiła bo ją pewnie paliło na języku, a herbata była idealnie chłodna z kostkami lodu. Wyrwała się z objęcia swojego ukochanego, podziękowała, pożegnała się ze mną i Hubertem, który skorzystał z okazji i złapał ostatni kawałek pizzy, i wyszła nie patrząc się nawet na Kacpra, który chyba miał poczucie winy, lecz od razu się zerwał, przybił grabę na pożegnanie i pobiegł za nią. Chwilę potem poszedł też Hubert, lekko poddenerwowany, nie chciał powiedzieć czym. Chciałem zostać jeszcze chwilę, by zapoznać się z tajemniczym brązowookim. Wstałem, dałem znać kelnerce, że może już posprzątać i poszedłem w stronę samotnika. Cały czas wpatrywał się w okno, od czasu do czasu popijając cole. Odkaszlnąłem, by zwrócić na siebie uwagę, bo taki rozmarzony może nie zwracać na nic innego uwagi. W końcu się odezwałem:
- Można się dosiąść? – odsunąłem niepewnie krzesło, patrząc na jego głowę pijącą cole i pokazującą znak zgody. Usiadłem i kontynuowałem – Jestem Sebastian, a ty?
- Konrad, miło poznać… - uśmiechnął się i wrócił do podziwiania widoków za oknem. Była godzina 17, a ludzi nad rzeką nadal dużo.
- Dlaczego nie pójdziesz sam popływać, tylko patrzysz na tych ludzi tak..? – pytanie go chyba skrępowało, ale jednak zrobiło mi się mega głupio jak zauważyłem łzy w jego oczach. – Ej, Konrad, wszystko w porządku? Powiedziałem coś nie tak?
- Nie, nie twoja wina – próbował ukryć bezsilność. Nie podejrzewałem, że ktoś taki jak on może płakać, jednak myliłem się. Chwyciłem go za rękę i zacząłem pocieszać. Nie mam pojęcia jak do tego doszło, nigdy bym czegoś takiego normalnie nie zrobił, emocje mnie tak poniosły. Nie zwracałem na to uwagi, tylko zacząłem:
- Słuchaj, nie znam cię, ale czuje, że jesteś wspaniałym chłopakiem.. – improwizowałem.
- Głupie gadanie – przerwał – Sebastian.. moja mama nie żyje, ojciec ma marną pracę, brata prawie w ogóle nic nie interesuje, tylko jeździ na imprezy i wyrywa laski. W sumie… dawno nie zmienił żadnej, czyli jest szczęśliwy w związku. Ja nie umiem sobie nikogo znaleźć, mam już siedemnaście lat… wieczny singiel.. – zaczął wyjaśniać swoją sytuacje dość poważnie.
- Na pewno znajdziesz jakąś laskę jak twój brat, nie martw się – szukałem pozytywnego argumentu, lecz on zaczął wędrować wzrokiem, jakby szukał odpowiedzi wokół siebie. Puścił moją rękę i kontynuował:  
- Moja mama nie żyje od kilku lat, była pływaczką. Zdobyła nawet medal na Mistrzostwach Świata. Los tak chciał i przy treningu miała wypadek, utopiła się. Wtedy była świeżo po kontuzji. Operowano ją, jednak ona nie poddawała się, tuż po ściągnięci szwów pojechała na trening, dostała skurczów. Zanurzyła się w wodzie potem już nie wydostała się z niej. Przybiegł pracownik hali, gdzie trenowała. Wskoczył do wody i ją wyciągnął. Zadzwonił po kartkę. Od razu zawieźli ją do szpitala, gdzie stwierdzili zgon. Miałem wtedy 13 lat i widziałem ten wypadek. Załamałem się, chodziłem do terapeutów, psychologów, brałem leki, a teraz to znowu powraca. Nie jest to twoja wina, psycholog mówił, że może się wrócić w każdym momencie, dopóki moja psychika nie zostanie naprawiona, skupiając się na czym innym. Chce w końcu przełamać strach przed basenem, rzeką, czy podobnymi… – zniżył głos wypowiadając ostatnie zdanie
Jaki ja mam niewyparzony język, on ma traumę, stracił mamę, przez co się boi wejść do jakiejkolwiek większej wody… Skończony ze mnie kretyn! Zrobiło się już późno. Zaczęliśmy się zbierać do wyjścia. Konrad wyszedł.  
- Czekaj – zatrzymałem go – odprowadzę cię. W takim stanie cię nie zostawię.
Szliśmy dość powoli, lecz w miłym towarzystwie szybko minął czas i nawet nie zauważył swojego domu, gdyby nie jego siostra. Przytuliłem go na pożegnanie i poklepałem na znak, że będzie dobrze. On skierował się do wejścia, zaś ja do mojego domu.

TeenBoy

opublikował opowiadanie w kategorii erotyka, użył 1827 słów i 10122 znaków, zaktualizował 13 lip 2015.

3 komentarze

 
  • Kamcia

    Hmm... Konrad zmienił się w Kacpra czy może czegoś nie doczytałam??

    11 lip 2015

  • TeenBoy

    @Kamcia Faktycznie xD dziękuje za uwagę :D  :kiss:

    13 lip 2015

  • Kamcia

    @TeenBoy Spoko ;)

    13 lip 2015

  • Madzia458

    ciekawe pisz dalej <3

    6 lip 2015

  • Miron89

    Bardzo mi się podoba

    6 lip 2015