Publiczne przejęcie kontroli - część II

- Spotkałeś się z nią?  

- Tak - odpowiedziałem, z trudem powstrzymując uśmiech.  

- Jak było?  

Znał mnie na tyle długo, by nie liczyć na soczyste wyjaśnienia. Widział powagę, z jaką mu odpowiedziałem i pytał jedynie dlatego, że nie potrafił powstrzymać ciekawości.

- Zaraz opowiem. Jest tu jakaś kawa? – zapytałem, przetrząsając szafki.  

- Jest, tylko Monika przełożyła paczki… Musisz poszukać, bo wprowadziła swoje porządki.

Wyprostowałem się i spojrzałem mu w oczy. Monika stała się sekretarką ledwie tydzień temu, a postawiła już do góry nogami całą kancelarię.  

A’ propos "postawić”…

- Krzysztof, czy ona ma u ciebie jakieś specjalne względy?

- Nie. Nie tak, jak myślisz… - uśmiechnął się sztucznie.

- To znaczy, że jeszcze nie – stwierdziłem, znajdując w szafce opakowanie z kawą. Skubana schowała je na samym końcu. Jakby wiedząc, że będę potrzebował. – Zresztą, sam mam ochotę stłuc jej okrągły tyłek. Choćby za to – dokończyłem, wskazując idealny porządek, który uniemożliwiał dotychczasową formę funkcjonowania naszej firmy.  
Uzupełniłem zasobnik, grzechoczącymi ziarnami i po chwili mocny aromat świeżo zmielonej kawy, wypełnił pomieszczenie.  

- O której godzinie ma przyjść pani Kwiatkowska? – Monika bez ceregieli wparowała pomiędzy nas i bezczelnie oparła się o blat kuchennego zaplecza.  

- A możesz na chwilę zostawić nas samych? – zapytałem, ubiegając odpowiedź Krzysztofa.

- Nie. Nie mogę – odparła, przyglądając mi się badawczo – przecież nie powinniśmy mieć przed sobą tajemnic. Chyba, że mnie obgadujecie?  

Nie wiedziałem. Nie wiedziałem, czy jest tak bezczelna, czy też perfidnie podsłuchiwała pod drzwiami. Postawiłem na to pierwsze.

- Jak chcesz. Możemy nie mieć tajemnic. Więc… Spotkaliśmy się – kontynuowałem, zwracając się do Krzysztofa. – Czekałem na nią i tym samym zyskałem możliwość obserwowania z daleka.  

Rozpocząłem swoją opowieść, przeplatając ją szczegółami. Dostrzegłem, że Monika zesztywniała i gdyby mogła, uciekłaby na zewnątrz. Znalazła się w potrzasku na własne życzenie a ja, po prostu, perfidnie ją ignorowałem.  

Gdy opowiadałem o reakcji kelnera, coś w niej pękło. W dalszym ciągu nie zwracając na uwagi na jej reakcje, opowiadałem Krzysztofowi o swojej przygodzie.



Gdy zniknąłem w toalecie, gdzie piękna nie do końca znajoma, próbowała połknąć mojego członka, usłyszałem zgrzytnięcie klamki i nieśmiałe pukanie. Otworzyłem drzwi.

- Już sądziłem, że się nie doczekamy – powiedziałem do wchodzącego na sztywnych nogach kelnera. – Nie ma tu jakiegoś większego lokum, w którym moglibyśmy się bardziej wyprostować?  

Z trudem utrzymywałem powagę. Gorące usta coraz pewniej zaciskały się na moim kutasie i gdyby nie ćwiczona przez lata siła woli, właśnie strzelałbym nasieniem w ciasne gardło.  

- W sensie, że…

- Zaplecze. Kanciapa. Coś większego, niż toaleta – rzuciłem sucho i łapiąc mocno za głowę, wpakowałem do końca. Zakrztusiła się, kaszląc kilkakrotnie. Nie wypuściła go jednak z ust, lecz pozwoliła powtórzyć czynność. Spojrzałem w oczy, szklące się pod warstwą mechanicznych łez.  

- Tak – odparł kelner, wpatrując się jak zahipnotyzowany. – Jest zaplecze.

- Masz ochotę na obciąganie? – Byłem już zniecierpliwiony, lecz postanowiłem zagrać na jego podnieceniu.  

Pokiwał twierdząco głową.

W końcu, po krótkiej wymianie gestów, polegającej na wskazaniu palcem drzwi i zadanego bezgłośnie pytania, kelner poprowadził nas na tył restauracji. Byłem niepocieszony towarzystwem ludzi wewnątrz. Gdyby nie oni, przerzuciłbym dziewczynę do góry nogami, by mogła mi obciągać po drodze. Mój kutas ze złością drżał w zbroi spodni, czekając na możliwość zemsty.  

- Zemsta! Zemsta! – dyszał mokrymi ustami o okrągłym kształcie. – Zemszczę się za to, zobaczysz! Będę stawał w miejscach, w których przyniesie ci to wstyd! Słyszysz? Wyciągnij mnie stąd i daj dokończyć! Natychmiast! Ty wredny, paskudny, chamski impertynencie! Wyciągnij mnie, bo się zamknę w sobie i przestanę stawać! Uduszę się tutaj, chamie zbolały! No już!!! Ja chcę chociaż popatrzeć! – krzyczał jak najęty, wciąż pulsując. Co jakiś czas przestawał, wypluwając z siebie gęstą kroplę. Zaraz potem wracał do monologu.

- Złoję jej dupsko. Tylko mnie dopuść. Proszę… Będę grzeczny! Do jutra będę spokojny! No dobra… Cztery godziny będę spokojny. Nie chcę cię oszukiwać. Ale wypuść mnie, stary… Wejdę jej głęboko, aż do żołądka… I to z każdej strony. No nie każ mi czekać!

Pominąłem wzmiankę o rozmowie z własnym penisem. Pomyślałem o niej głównie ze względu na Monikę. Z początku chciałem wybadać moment jej zgorszenia. Potem, miałem zamiar przepędzić ją perwersją. Moim zdaniem, wystarczyło opowiedzieć ze szczegółami.

Trafiliśmy na zaplecze. Biurko, komputer, fotel i co najważniejsze, ku mojemu zdziwieniu.  

Kanapa.

Właściciel musiał się bardzo poświęcać pracy, spędzając w niej długie, wieczorne godziny.  

Albo po prostu, potrzebował miejsca, w którym cyklicznie, co dwa dni, zerżnie swoją młodą księgową.

- Siadaj - powiedziałem do Agnieszki i stanąłem tuż przed nią. Bez pytania wyszarpała członek, błyskawicznie rozprawiając się z zamkiem spodni. Wsunęła go w usta i zaczęła ssać.  

Spojrzałem na kelnera. Stał obok, gładząc się po wypukłości spodni i wpatrywał w ginący w mokrych ustach członek.

- Też masz ochotę na loda? – zapytałem szeptem.
- Tak… - odparł, z trudem przełykając ślinę.

- Żeby tak wchodził głęboko do buzi, prawda? – spojrzałem na niego i bezczelnie poruszałem głową dziewczyny po swojej pale. – Chcesz tak głęboko, prawda?

- Oj, tak – wyszeptał, wyciągając na wierzch swojego długiego ptaka.

- Więc klękaj – powiedziałem, patrząc mu w oczy.  

- Jak to?  

- Tak, to. Klękaj. Przecież chciałeś loda, prawda?

- Tak, ale…

- Więc rób. Natychmiast. W końcu musisz się na coś przydać, skoro cię wciągnąłem.

- Ale ja… Nie chciałem, żeby…

- Stul pysk – warknąłem. – Klękaj i skończ pierdolić głupoty. Obiecałem, że ci się spodoba, prawda?

- Tak – wyszeptał. Patrzył na przemian na mnie i na Agnieszkę, która z ciekawości zwolniła swoje ruchy. Temat wyraźnie ją zafascynował.  

- Więc ci się spodoba. Teraz klękaj – wycedziłem, opierając na nim pełen ciężar spojrzenia.  

Spojrzał na mnie błagalnie. Zaraz potem zerknął na Agnieszkę, jednak nie otrzymał od niej pomocy. Ssała mojego fiuta, ściskając wargami napletek. Wysysała go, jakby próbowała się dostać do końca zawartości tubki z zagęszczonym mlekiem. Zaraz potem, wsuwała język pod napletek i zataczała nim okręgi, zlizując widmo słodkiego soku. Mlaskała, ssała i zaciskała na nim usta.  

Kelner klęknął. Z trudem uniósł wzrok i spojrzał mi w oczy. Zaraz potem spojrzał na mojego kutasa i westchnął. Z pewnością czuł już jego zapach. Bał się i nie wiedział, co robić.  

- Zrób to- wyszeptałem perfidnie.  

Chłopak przybliżył twarz. Miał tuż przed oczami mojego kutasa, znikającego raz po raz w ustach Agnieszki. Spojrzał jej w oczy.  

Nie musiałem zgadywać. Czułem jego przerażenie, a drżenie ciała wprawiało kanapę w wibracje.  

- Zróbmy to inaczej – zwróciłem się do kelnera, gładząc miękkie włosy Agnieszki. – Wypnij się.  

Wzrokiem wskazałem kanapę.  

- Ale ja, nie jestem…

- Wypnij tyłek, w tej chwili – warknąłem, łapiąc go za szyję. Oczy zamknęły się, jakby zasypiał.  

Gdy tylko puściłem, wczołgał się na kanapę i ściągnął spodnie. Wypiął blady tyłek i oparł twarz o zagłówek.  

- Uderz – wyszeptałem, opuszczając twarz ku Agnieszce. Pocałowałem ją, głęboko wsuwając język w usta. Wstała, mocno trzymając za nabrzmiałego kutasa. Jakby doskonale wiedziała o jego pragnieniu zemsty i próbowała udobruchać. Wpiła się we mnie ustami, próbując scałować smak seksu. Odstawiłem ją, gdy traciła dech.  

Po chwili doszła do siebie. Pocałowała mojego fiuta, odsłaniając na moment jego lśniącą główkę. Odwróciła się i bez pytania wsunęła go między nogi. Po chwili nabiła się na niego, jak na ostry hak, rozchylający ciało z oporem. Zamknęła oczy, gdy zacząłem ją ostro posuwać.

Chwilę później, ostry skurcz, szarpnął jej ciałem. Zacisnęła usta i dyszała przez moment. Gdy doszła do siebie, spojrzała na wypięty tyłek kelnera i jego wahadło ze sterczącym grotem. Uśmiechnęła się i przypominając moje słowa, trzasnęła dłonią z całej siły. Chłopak tylko się skulił, nim kolejne uderzenie spadło na drugi pośladek. I jeszcze raz, aż czerwony ślad pokrył cały tyłek chłopaka.  

Zacząłem się delikatnie poruszać w mokrym wnętrzu cipki. Była nabrzmiała i dobrze to czułem, przeciskając się przez ciasne fałdy. Byłem nieubłagany. Tańczyła na mnie. Obracała, dociskała, tarła, próbując dojść. Bezwzględnie jej na to nie pozwalałem. Delektowałem się, masując wyciągnięte na wierzch cycki. Agnieszka pośliniła swój palec. Spojrzała na tyłek chłopaka, po czym pośliniła palec powtórnie i zbliżyła do niego dłoń. Bez ceregieli wsunęła się w dupsko jęczącego kelnera i przyglądała zafascynowana. Po chwili pośliniła kolejny palec. Zbliżyła się i wypuściła z ust strużkę śliny, zwilżając mocno pośladki. Gdy wpakowała mu drugi palec, chłopak jęknął jeszcze głośniej. Sięgnął dłonią i zaczął się masturbować.

- Pięknie – powiedziałem. – Teraz zerżniemy cię porządnie, mój chłopcze.

Agnieszka posuwała go palcami w rytm moich ruchów. W końcu przyspieszyłem i wsuwając kciuk głęboko w jej tyłek, pomogłem osiągnąć spełnienie.

2:0
Musimy zmienić połowy boiska.

- Klękać – wyszeptałem, zmęczony ostrymi ruchami. Oboje posłusznie spełnili polecenie i ku mojemu zdziwieniu, chłopak próbował złapać mnie w usta. Miałem jednak całkiem inny plan. Łapiąc Agnieszkę za włosy, potraktowałem jej usta jak schron. Zapakowałem do końca, aż zmieszała nasze smaki ze śliną. Cofnąłem się o krok.

- Pocałuj ją – Powiedziałem, wyciągając fotel zza biurka. Usiadłem na nim patrząc, jak kelner zbliża do niej usta i nieśmiało muska wargi. Po chwili przylgnęli do siebie w pocałunku. Jego dłonie błądziły po obfitych piersiach, szukając sterczących regulatorów podniecenia. Gładził je i wypuszczał, jakby to jego raził prąd. Oboje dyszeli ciężko, gdy wraz z moim jednookim zarządcą rozpusty i rozkoszy, przyglądaliśmy się scenie.  

- A teraz zabierajcie się do ssania – powiedziałem, zsuwając z siebie spodnie. Zbliżyli się na czworakach. Kiedy chłopak już prawie otwierał usta, zestrofowałem go. – Nie, mój drogi. Ty będziesz ssał ją.

Uśmiechnąłem się, gdy zanurkował twarzą między jej uda. Ssał, lizał i siorbał, mlaszcząc przy tym ponad miarę.  

- Tańce, hulanki, swawola – pomyślałem, patrząc na ten krótki pociąg ciał.  

Agnieszka próbowała zaskoczyć mojego kutasa, próbując coraz to nowszych sztuczek. Używała swoich ust zgodnie z ich seksualnym przeznaczeniem, jednak nie chciałem w nich kończyć. A może i chciałem, tylko plan w głowie dokonał nagłego zwrotu?  

Nieistotne.

Kazałem chłopakowi usiąść wygodnie na kanapie. Widziałem, jak z przyjemnością rozkłada się, prostując nadwyrężone niewygodną pozycją kości. Agnieszka wskoczyła na niego, szeroko rozkładając nogi i wsunęła go do środka z przeciągłym jękiem.  

Był długi.  

Skurczybyk nie był gruby, ale dochodził do końca jej pulsującej cipki. Podskakiwała na nim, przyzwyczajając swoje wnętrze. Wtedy dopadłem ją z tyłu. Pośliniłem i tak mokrego kutasa i przystawiłem do ciemniejszego punktu między pośladkami. Przemknęło mi przez myśl, że ma bardzo ładną dziurkę. Okrągłą, zaciśniętą i jakby zdobioną rozchodzącymi się po okręgu promieniami. Była jasna i tylko nieznacznie odznaczała się od koloru skóry.  

Nie wiedziała, że nie znosiłem czarnych dziur. Już od dziecka nasłuchałem się opowieści, o znikających w takowych przedmiotach. Jeżeli jej dziurka, byłaby czarnego koloru, lub chociaż przywodziła taką na myśl, nie mógłbym jej w nią posunąć. Nie dość, że bałem się utraty mniej, lub bardziej wartościowej części swojego ciała, to jeszcze istniało ryzyko, że natknę się tam na coś połkniętego wcześniej. Wyobraźnia dokonywała więc brutalnej selekcji już na wstępie.  

Gdy skończyłem swoje przemyślenia, wypchnąłem biodra do przodu i zaryłem kutasem głęboko w jej wnętrzu. Zanurzyłem się w brązowym słoneczku, zmuszając je do otwarcia wrót.  

Zacisnęła pięści, a na twarzy pojawił się grymas bólu. Złapałem zębami jej szyję i zacisnąłem mocno szczęki. Zawyła cicho, a ja poczułem pulsowanie na języku. Nie zauważyła, że wszedłem do samego końca, forsując opór. Teraz tkwiłem głęboko, czując ruchy uwijającego się w cipce kelnera. Wiedziałem, że doszedł do ściany. Był podniecony do granic możliwości, a właściwie to trochę je przeskoczył. Próbował skończyć, zalewając spermą wrzącą cipkę. W głowie szalały mu jednak wszystkie myśli. Więc tylko posuwał ją szybciej i szybciej, w nadziei na spełnienie.  

Zalewał ją, raz po raz. Nie sobą, tylko kolejnymi orgazmami. Wstrząsały całym ciałem, jeden po drugim. Jej tyłek przestał być brutalnie ciasny i w końcu mogłem eksplorować jego wnętrze. Przesuwałem po nim sondującym dokładnie kutasem, który próbował zapamiętać jak najwięcej. Pierdoliłem, dociskając do końca. Jebałem ile wlezie, wtórując ruchom szczytowania. W końcu, nie patrząc na nic dookoła, postanowiłem wystrzelić razem z nią.

- Teraz – wycharczałem, łapiąc mocno za biodra Agnieszki. Naciągałem, rzucając całym bezwładnym ciałem. Była mięsem dla zaspokojenia mojego pragnienia. – Teraz, zróbmy to teraz! – wykrzyczałem, ładując w tyłek gęsty pocisk spermy. Raz po raz, strzelając czterema porcjami w nierównych dawkach. Ostatnia z nich, była najmniejsza.

Jak się okazało, moje ostre ruchy sprawiły trzy orgazmy. Agnieszka opadła na kelnera, mocno dysząc. Drżała, kurcząc się w środku. Dopiero, gdy się uspokoiła, wyszedłem z niej powoli. Usiadłem na fotelu.

- Zamieńcie się… - wyszeptałem. Teraz ty ją wyliżesz – dodałem, poganiając dłonią powietrze.

Agnieszka położyła się na plecach, rozchylając szeroko uda. Z jej dziurek sączyła się zmieszana sperma, którą chłopak zlizywał. Kręciła biodrami, odsuwając migoczący po łechtaczce język.  

- Ssij mnie – szepnęła, przyciągając mocno za głowę do cipki.  

Kelner spełnił jej prośbę i po chwili miał usta pełne spermy. Agnieszka spojrzała na niego i oblizując wargi, wyszeptała, by ją pocałował. Zrobił to bez wahania. Po chwili z powrotem umieściła jego głowę między nogami, dociskając mocno. Kelner wpadł w trans. Lizał ją, jak opętany. Wybierał językiem spermę z dziurek i rozcierał ją dookoła. Zaplecze zdominował jeden zapach. Zapach seksu, składający się z nuty potu, którym wszyscy byliśmy pokryci, lekkich perfum i spermy, która mocno znaczyła powietrze. Gdy wylizał ją do czysta, przeleciałem raz jeszcze.  

W tej samej pozycji.  

Od tyłu, na szybko.  

Brutalnie i skutecznie.  

Spuściłem się, w ostatniej chwili wchodząc w spragnione smaku usta.  

Po wszystkim wyszliśmy przed restaurację, wypalić wspólnie symbolicznego papierosa. Pożegnałem się, porozumiewawczo puszczając oko Agnieszce i pojechałem do biura.




- Wtedy właśnie – zwróciłem się do Krzysztofa – dotarłem tutaj.  
Monika przybrała kolor dojrzałej róży. Na jej szyi pulsowały tętnice i choćby nie wiem, jak chciała, nie była w stanie opanować reakcji.
Krzystof stał równie zaskoczony. Jak go znam, stał mu do połowy. Na tyle, żeby jeszcze mógł go schować w nogawce. Zrobił to najdyskretniej, jak potrafił, lecz wciąż zauważalnie.
Przed wyjściem z pomieszczenia, zostawiłem kubek na blacie. Wzruszyłem nonszalancko ramionami.  
- Ot, taka historia… - westchnąłem, uśmiechając się szeroko. - To o której ma przyjść ta Kwiatkowska? – zapytałem i nie czekając na odpowiedzi, udałem się do swojego pokoju.

ErmonTwilight

opublikował opowiadanie w kategorii erotyka, użył 3004 słów i 16606 znaków.

6 komentarzy

 
  • Magda

    Naprawdę świetne opowidanie! Jestem pełna podziwu! Ukłony dla Pana. :)

    17 gru 2014

  • ErmonTwilight

    Miało być delikatnie śmieszne. Tak dla smaczku ;)

    15 lis 2014

  • ErmonTwilight

    Dziękuję i zabieram się za coś nowego.

    30 paź 2014

  • thexxend

    Twoje opowiadanie ma w sobie to coś, cholernie mnie wciągnęło do czego często nie dochodzi, gratuluje świetnych dwóch części. :)

    29 paź 2014

  • ErmonTwilight

    Bardzo Ci dziękuję, moja nienasycona muzo...  Wywołałaś szeroki, demoniczny uśmiech!

    20 paź 2014

  • nienasycona

    Trwając w pełnym podziwu ukłonie, z zachwytem szepczę-dziękuję Ci, Demonie....

    20 paź 2014