PO LIZBONIE (CD „PO DYSKOTECE W CZADERII”)

Otworzyła po chwili i ujrzał ją w czymś długim, przeźroczystym, muślinowym chyba, związanym tasiemką nisko, tuż nad piersiami, co odsłaniało jej smukłe ramiona. Nie miała bielizny. Wyraźnie widoczne ciemne sutki, brodawki ostro rysowały muślin, a ciemna krecha kasztanowych włosów na podbrzuszu była równie widoczna.  
Wszedł i gdy zamknęła, wręczył jej ogromną czerwoną różę, którą ukrywał za plecami.
- To za poprzednie spotkanie – powiedział cicho. W ustach miał sucho.  
Ujęła kwiat w obie dłonie, przyłożyła do twarzy, powąchała. Spojrzała na niego.
- Śliczna. Dziękuję.
Gdy odwróciła się i odchodziła by poszukać czegoś i ją wstawić do wody, przez przeźroczystość tkaniny dostrzegł, jak była zjawiskowo zgrabna. Gdyby nie miała na stopach pantofli na wysokim obcasie, muślin sunął by po podłodze…
- Wejdź wreszcie – powiedziała cicho, jak się odwróciła i zobaczyła, że stał ciągle przy drzwiach. Podszedł, i delikatnie, jakby była z mydlanej bańki objął ją w talii.
- Jesteś bardzo zgrabna – powiedział. Chciało mu się pić, ale ona już rozpinała mu guziki dżinsowej koszuli. Gdy ją z niego zdjęła, obsypała mu pocałunkami tors, a dłonie przesuwały się po plecach. Dyszał. Po chwili trzasnęła cicho rozpięta przez nią klamra paska spodni, aż całą długą sekundę mocowała się z suwakiem rozporka, a gdy się z nim uporała, zsunęła je niżej i ze spodeniek wydobyła to, do czego zmierzała od chwili jak wszedł. I tak zakłócił jej zamierzenia tą różą. Klęknęła i przed twarzą miała wspaniałego, twardego twardością drewna samca, jakiego zapamiętała z poprzedniego spotkania. Delikatnie palcami badała go chwilę dokładnie, dotykała nabrzmiałych żył, ostrej krawędzi czerwonej, twardej główki. Drugą dłoń wsunęła między nogi pod jądra, które też delikatnie chwilę pomasowała. Czytała gdzieś, że tajskie prostytutki, gdy mają dość klienta, to, aby przyspieszyć finał, masują mu gruczoł prostaty. Oni się nawet nie orientują, bo to jest przyjemne. Chciała sprawdzić czy to prawda. Rzęził już głośno, ledwo stojąc na nogach oparł się na jej głowie jakby miał upaść, swoją unosząc wysoko do góry. Był bliski i czy to na wskutek jego wyposzczenia, czy jej masażu, wyczuła to i w ostatniej, chwili otworzyła usta. Wytrysnęła z niego rzeka, prawie ją dławiąc. Łyknęła, następna porcja, i następna, ale te już były przyjmowane głębiej. Smak podobny do tego, jaki zapamiętała: kawa, wanilia i coś tam jeszcze…  Dyszał ciągle, jęczał, charczał. Jej dłoń ciągle przesuwała się po nim, jakby domagając się więcej, ale nie o tym myślała. Chciała mu sprawić jak najwięcej rozkoszy. Strzały ustały. Cofnęła głowę. Spojrzała na samca i przyszło jej do głowy, że nie zrobiło to na nim wrażenia. Myliła się, bo choć był ciągle duży, zmiękł nieco.  
Nim wstała, zsunęła mu spodenki na kostki, bo spodnie już dawno opadły.  
Co tu się działo! Przecież dopiero chwilę temu wszedł. Nie wiedział jak się zachować, stał nagi, ze sterczącym bojowo rycerzem. Przyglądała mu się z uśmiechem, gdy cofnęła się o pół kroku. Jednym ruchem rozwiązała wstążkę na piersi i muślin bezgłośnie opadł z niej pod stopy. Dotknęła brzuchem końca jego ciągle dzielnie sterczącego chłopaka.
- Chodź. Już, teraz, nie wytrzymam – zrzuciła pantofle.  
Podeptał spodnie i spodenki wyzwalając stopy, zdjął, buty, skarpety i poszedł grzecznie. Mimo, że przed chwilą przeżył potężny orgazm, jego rycerz był zdolny do wojenki. Musiał jej dogodzić. Miał tą świadomość. Pociągnęła go do sypialni na to ogromne łoże. Nieźle się zaczyna to opowiadanie – pomyślał.
Gdy ułożyła się z szeroko rozłożonymi nogami, niemal do linii szpagatu, dostrzegł tą cudowną różowość pod kasztanową fryzurą, sięgnął po poduszkę, złożył ją na dwa i podłożył jej pod biodra. Usadowił się między nogami. Złapała go łapczywie i niemal bez przygotowania wypełnił ją sobą. Jęknęła z rozkoszy.
- Kochaj – szepnęła.
Też był jej spragniony, więc rozpoczął tą wojenkę ostro, silnie, gwałtownie, co sprawiało jej nieziemską rozkosz. Mógł długo, to czuł. Ale nie długo trwało jak wyczuł, jak ona pod nim się spręża, sztywnieje, napina, aż wreszcie wszystkie sprężyny w niej puściły i ciało rozedrgało się w konwulsjach. Szalała pod nim nieprzytomna, krzycząc. Trzymał ją mocno, ale nie starał się ją opanować. Jej wnętrze szarpało, ściskało, wypychało i wciągało go jednocześnie. Przeżywał ten jej stan równie mocno, jak ona. Po dłuższej chwili dopiero zaczął jej wracać oddech, luzowała, wiotczała…  
- Jak ja pragnęłam. Nie mogłam się doczekać – powiedziała cicho patrząc w sufit. Mierzwiła mu włosy na głowie, pieściła go dłońmi, ciągle nim wypełniona.  
- Wyjmij. – szepnęła – Nie. Poduszkę, z tobą jest dobrze – poprawiła się cicho gdy wyczuła, że chce się położyć obok.  
Leżeli dłuższą chwilę spleceni w jedności, milcząc. Musiał jednak wstać w końcu. Płożył się obok.
- Pić – szepnął.  
Wstała, po chwili wniosła dwie szklanki z wodą, z lodem. Podała mu jak usiadła obok z nogami na podłodze.  
- Nie było u ciebie, mój biedaku.  
Biedaku? – pomyślał. Ja ci dam biedaka. Zabrał jej i odstawił obie szklanki, bez słowa ułożył na brzuchu, usadowił się na kolanach między jej rozchylonymi nogami, chwycił mocno za biodra, Podciągną na wysokość samca i bez chwili wahania  wszedł w jej samiczkę na całą możliwą długość. Krzyknęła z rozkoszy. Nie protestowała. Uniosła się na łokciach, patrzyła pod wciągniętym brzuchem, jak jego jądra tańczą wraz z jego gwałtownymi ruchami. Czuła go w sobie, jak posuwa się w niej rytmicznie  Dochodził. Nagle wyjął, ręką zaczął go masować, jakby chciał wytrysnąć na jej ciało.
- Nie!!! – krzyknęła – Nie, tak nie chcę. We mnie!!!.
Ale przeszło jej. – Kończ – powiedziała mimo to cicho, trochę wściekła, trochę zawiedziona... Przerwał… Nie skończył…
- Dlaczego to zrobiłeś – powiedziała, gdy położył się zdyszany obok.
- Wybacz, myślałem, że…
- Nie myślałeś. Naoglądałeś się brzydkich filmów?  
- Wybacz…  - szepnął.  
- Zawsze dziwiłam się kobietom, które dają sobie oblewać spermą twarze, piersi, ciało… - To nie jest ani estetyczne, ani podniecające, przynajmniej dla mnie, w ogóle beznadziejne. Tym bardziej, że to cenna dla kobiety wartość. Bardzo dobrze wpływa na jej organizm. Szkoda takiego materiału. Nie wiedziałeś? Zapamiętaj, jak ze mną, to tylko we mnie, dobrze? – tłumaczyła cicho przeczesując włosy na jego piersiach.
Milczał. Głupio mu było, ale zgadzał się z nią. Przytuliła się. Leżeli dłuższą chwilę milcząc.
- Miałeś mi dać do poczytania opowiadanie.
- Już nie dam. Opublikowałem.
-Tak?!, Szkoda. A gdzie? Dlaczego tak zrobiłeś?
- Na takim portalu, LOL24. Jest do poczytania. Tytuł „Po dyskotece w Czaderii”. Ma nawet trochę wyświetleń. Jesteś przedstawiona w dobrym świetle, wg mnie.
Milczała dłuższą chwilę. Była zawiedziona.
- Zostań na noc – powiedziała cicho po dłuższej chwili – Nigdy jeszcze nie spałam z mężczyzną.
Spojrzał na nią zdziwiony. Nie odpowiedział. Podniosła głowę czekając.
- Nie wiem… Rano mam być w firmie, powinienem się ogolić…
- W łazience masz piankę, nowy nożyk i szczoteczkę. Mam też nowe skarpetki i spodenki na zmianę, koszula nie jest znoszona, myślę – powiedziała z uśmiechem.
- Sprowadzasz mnie do siebie?
- Nie. Jeszcze nie… Ale z planowania zawsze byłam dobra. Mogę być też twoim kierowcą. Mam jak wiesz, wolny zawód. Mogę pracować kiedy chcę, mieć wolne kiedy chcę, przyjmować kochanków, kiedy chcę…
- Przyjmujesz kochanków?
- Jak dotąd, jednego. Tego - ujęła jego ciągle napiętego kochanka, okrakiem weszła na niego i nabiła się z cichym westchnieniem, patrząc mu w twarz.
Nie było chwili, by go nie zaskakiwała. Poruszała chwilę biodrami, uniosła się, raz, drugi, rytmicznie, ciągle patrząc mu w twarz, z uśmiechem. Doszła głębiej, wytrzymała chwilkę, uniosła biodra by dać mu szansę na ruch i szepnęła: - Kochaj.
Ruszył energicznie, mocno, głęboko. Jak dobrze… Tak…. Jeszcze… Wiedziała, czuła, że teraz dojdzie. Mocniej. Szybciej… Opadła piersiami na jego tors z dłońmi wbitymi w jego ramiona w napięciu, twarzą w jego szyi, spięta, w oczekiwaniu na tą niesamowitą chwilę, chwilę, tylko chwilę, jeszcze raz i już…
Z krzykiem bezwiednie wydobytym, ciało zatrzepotało konwulsją, jej wnętrze szarpało, drgało, dygotało i tym co ją wypełniało. Nie czuła, jak w nią strzelała seria wytrysków, a jego ciało rzucało się pod nią. W amoku, nie słyszała jego charczeń, nie czuła bólu pchnięć tam, gdzie już nie powinien…
Długo trwało, nim im przeszło, gdy zwiotczeli, wydyszeli emocje, wysiłek. Nie chciało jej się podnieść by ją opuścił. Było jej cudownie z nim w sobie, a on ciągle był mocny. Zmusiła się, by zwalić się wraz z nim na bok, wyluzować. Odsunęła się na tyle, by mu się przyjrzeć, ciągle go trzymając nogami. Pchnął niespodziewanie, bezwiednie raczej, skoczyła, jak spięta ostrogą.
- Aaach. Dość, cudownie, ale dość.
Wysunął się z niej, wolno, delikatnie, ułożył na plecach. Czuła, jak pachniał. Dotknęła jego policzka, gładziła go chwilę, gdy sama leżała na nim bokiem.
- Faktycznie, powinieneś się ogolić – powiedziała, bo już wiedziała, że zostanie. Wstał, nagi wyszedł do łazienki. Z trudem naginając samca, aby nie sikać po ścianach bo ciągle był w sporym wzwodzie opróżnił pęcherz, umył główkę w umywalce, stanął przed lustrem. Gdy rozprowadzał piankę po twarzy, wsunęła głowę do łazienki.
- Mogę popatrzeć? – i nie czekając na odpowiedź, weszła. Sięgnęła po ten swój niesamowity szlafroczek w kolorze ciała z nutką różu, zarzuciła na siebie, nie dbając o to by zakryć te swoje cudowne piersi. Oparła się o kabinę, przyglądała mu się. Okręcił się ręcznikiem. W domu zawsze golił się nago. Teraz, gdy tu była, czuł się niezręcznie nagi tym bardziej, że wzwód ustąpił i z rycerza zrobił się zwykły męski członek, zwisający u podbrzusza.
- Dawno temu widziałam jak tata się goli. Straszył mnie pianą. Z piskiem uciekałam. Mała byłam.
Rozpakował nożyk, patrzyła jak pociągał po twarzy. Przeszła za niego z tyłu, delikatnie dotknęła dłońmi pleców, gładziła je chwilę.
- Przestań, pozacinam się – poprosił.
Nie przestała. Szukała śladów swoich paznokci po poprzednim spotkaniu. Znalazła jednego maleńkiego strupka na lewym ramieniu. Ciągle gładząc plecy dłońmi, całowała je. Pachniał mężczyzną, prawdziwym samcem. Podnieciła się, w kroku poczuła wilgoć. Teraz zapachniało kobietą… Przestał się golić.
- Naprawdę się pozacinam.
Odeszła, oparła o kabinę. Chyba  się zakochałam – pomyślała.
Skończył golenie, opłukał twarz, przetarł ręcznikiem zdjętym z bioder nie domyte resztki piany. Podszedł do niej, wziął na ręce, zaniósł do sypialni i postawił na łożu. Przed oczami miał jej odurzająco pachnące piersi. Pieszczotki, jak je określał w myślach. Musnął ustami jedną, drugą.  
- Chciałam tam zostać jeszcze chwilę. Sama – powiedziała cicho.
Rozumiał. Ustąpił jej by zeskoczyła. Pobiegła do łazienki, a w drodze rzuciła:
- Idź do kuchni.
Westchnął. Gdy przechodził, wystawiła głowę i rękę z ręcznikiem. Okręcił się. Podniósł spodnie, rozłożył na fotelu ze zmiętymi spodenkami wsuniętymi do kieszeni. Buty i skarpety wyniósł do przedpokoju. Podniósł jej muślin i gdy przyłożył go do twarzy szukając jej zapachów, wyszła z łazienki, teraz już z przewiązanym szlafroczkiem. Złapała go na tym. Odebrała mu go i z uśmiechem ułożyła obok spodni na fotelu.  
Wyjęła produkty, szybko coś przygotowała. Bez słowa robili sobie kanapki. Z głośników słychać było coś po portugalsku, może hiszpańsku. Nie znał tych klimatów, ale miło brzmiały.
- Piszesz opowiadanie? – rzuciła, gdy wreszcie siadła gołą pupą na wysokim taborecie.
- Oczywiście.
- Dasz przeczytać?
- Nie. Przecież uczestniczysz w nim. Na bieżąco…  
- To gdzie to przeczytam?
- Na LOL 24. Jak poprzednie. Nie czytałaś widać…
- Jakoś tak nie zaglądam na takie strony… Tytuł? – spytała
- Nie wiem jeszcze – „Po dyskotece w  Czaderii  (2), albo jakoś tak. Nie wiem jeszcze. Znajdziesz. A ty co potłumaczyłaś?
- To co ja piszę, wydawać się może dla ciebie mniej ciekawe.
- Dlaczego?
- Nie tłumaczę filmów, książek, poezji…
- Czyli co?  
- Normy, przepisy, wymagania, umowy, i w ogóle… specjalizuję się w prawie. Dobrze z tego żyję. Nie mam problemów finansowych.
Nie chciała mu mówić, że też umowy międzypaństwowe, rządowe, biznesowe…
- Ale proszę, nie zaglądaj do pracowni. Dobrze?
- Oczywiście – zapewnił. Nawet mu do to głowy nie przyszło.
- Chodź – szepnęła, gdy odłożyła sztućce. Przeraził się, nie miał wzwodu!!!  
- Poczekaj. Idź, Ja nie mogę…  
- Co się dzieje?
- Nie mogę…
- Chodź, może pomogę?... szepnęła, gdy się zorientowała, że ma problem.
- Nie, nie wiem co się dzieje…- był przerażony.
- Może powinniśmy się przespać wreszcie? Chodź. Późno…
Odkryła kołdrę gdy go zaciągnęła do sypialni, widząc jego stan ze zwijającym członkiem, jaki widziała tylko na obrazkach w podręcznikach. Dawno temu... Wsunęła się pod nią, apetyczna pupa zabłyszczała bielą, ułożył się za nią. Wbiła mu pośladki w jego podbrzusze. Po chwili uniosła nogę, sięgnęła dłonią po jego miękkiego członka i ułożyła go między udami, na swojej samiczce. Jej ciasny kroczek był idealny, by go tam schować. Dłoń zacisnął na jej piersi, było mu cudownie… choć źle… Była tak blisko, pachniała, jej włosy łaskotały mu rozkosznie twarz. Wątpił, czy uśnie.  
- Miałaś mi powiedzieć, co powiedziałaś kiedyś, poprzednim razem – szepnął.
- Você tem um maravilhoso grande macho?
- Tak to chyba było.
- Nie teraz. Śpij, proszę – położyła swoją dłoń na jego dłoni trzymającą pierś, przycisnęła. Nie uśnie, była prawie pewna, czuła między udami jego członka…

Jak się obudził, chwilę trwało nim uświadomił sobie gdzie jest i co tu robi. Nie było jej obok, a z głębi dochodziła cicha krzątanina. Czuł mrowienie w dole brzucha. Miał wzwód!!! Silny. Jego rycerz domagał się ciała. Wstał, nago zajrzał i zobaczył ją w jego dżinsowej koszuli, która sięgała jej niżej niż do pół uda. Każda kobieta w męskiej koszuli wygląda bardzo seksy. A ona szczególnie. Zobaczyła go jak się jej przygląda, z dzielnie tkwiącym mu pod brzuchem rycerzem. Zamarła. W kroku poczuła wilgoć…
- Już kończę. Robię kanapki na drogę. Wracaj.
Wpadła nago bez koszuli po chwili i rzuciła się na niego. Dopadła samca oburącz i obsypywała go jednocześnie pocałunkami. Sięgnął jej do uda i obrócił ją sobie samiczką do twarzy. Dwa palce już niej rozrabiały, jak okrakiem wisiała nad nim. Nagle zwalił ją na bok, obrócił się, dwa ciała szamotały się, wzajemnie pieszcząc, całując dostępne miejsca i ciągle nie zaspokajało ich emocji. Jeździec, piesek, wymyślane naprędce figury, wreszcie, po dłuższym czasie wbił się w nią swoim orłem. Oplotła go nogami najwyżej jak mogła sięgnąć. Szalała jej samiczka, biodra tańczyły na wszystkie strony, nie czuli bólu, aż eksplodowali oboje jednocześnie, konwulsje, krzyk rozkoszy, charczenie. Przyciskała go do siebie mocno.  
Długo trwało, jak uspokoiły się ich ciała. Odsunęła go od siebie.
- Wiedziałam, że to chwilowe – szepnęła – Teraz mogę ci powiedzieć co znaczy - Você tem um maravilhoso grande macho.
-Tak… - dyszał jeszcze
- Masz pięknego, dużego samca.
Zrobił oczy, pchnął silnie. Krzyknęła z bólu i rozkoszy. I jeszcze raz, ale już delikatnie. Opadł na nią. Przycisnęła go do siebie. Leżeli tak długi czas spleceni, ciągle w jedności.
- Powinniśmy się zbierać – powiedział jej do ucha cicho.
- A wiesz, że właśnie też to chciałam powiedzieć? Pierwsza do łazienki.
Wstał, usiadł na brzegu, patrzył za nią jak lekko biegnie. Jego samiec błyszczał jeszcze jej sokami i pewnie spermą. Słuchał odgłosów. Ciągle naga przebiegła do garderoby przy sypialni, nie spojrzała nawet na niego obawiając się, że jak go zobaczy, to zaczną od nowa.  
Gdy wyszedł z łazienki w spodenkach, stała ubrana w lekką bluzeczkę, w jasnych spodniach i sportowych butach wyglądających na nowe, i w sportowej kurtce.  
- Wyglądasz bardzo dziewczęco. I pewnie nie założyłaś stanika. – ubierał się.
- A jak myślisz? – spytała z uśmiechem poprawiając palcami czuprynę na głowie przed lustrem w przedpokoju.
- Że nie założyłaś.
- Założyłam. Kluczyki.  
Sięgnął do kieszeni spodni, podał jej. Uświadomił sobie, że biernie poddaje się jej rozkazom. Ale mu to nie przeszkadzało. Uśmiechnął się w myślach.
- Weź torbę z kanapkami. Nie robiłam kawy, napijemy się w drodze. Nie lubię z termosu. Wychodzimy. Nie będę gnała na złamanie karku – kokieteria w jej oczach była wymowna. Zatrzasnęła drzwi, zamarła. Stanęła jak wryta.  
- Klucze, muszę sprawdzić – chwilę grzebała w torebce - Są. Uf. – Miałabym kłopot po powrocie.
Zbiegli na dół.

daida

opublikowała opowiadanie w kategorii erotyka, użyła 3251 słów i 17832 znaków.

1 komentarz

 
  • Cvr

    Bardzo mi się podobają opowiadania w takim stylu, nic tylko pogratulować :) świetne!

    10 kwi 2016