Paradise Circus

Kolejny studencki wieczór. Przejdziemy się po klubach, poszwendamy po akademiku, upijemy, spalimy, żeby na następny dzień mieć dotkliwe bóle głowy, ale także, żeby dopisać do listy niesamowitych wydarzeń dzisiejszą datę. Odkąd zaczęłam studia, moje życie kręci się bardzo szybko, nie mam zbyt wiele czasu, żeby zastanowić się nad sobą, nad tym co się ze mną dzieje. Mój chłopak, z którym jestem od 4 lat, już dwa lata pracuje za granicą. Widujemy się na wakacje, poza tym, kilka razy w roku. Bardzo go kocham, ale czuję się też strasznie samotna, zwłaszcza, tak jak dzisiaj, obserwując pary wijące się seksownie na parkiecie.  

- Chcesz piwo? – zapytał Mateusz, mój współlokator.  

Kiwnęłam głową i odprowadziłam go wzrokiem do baru. Moi przyjaciele powoli się upijali, natomiast ja zaczynałam się znów zadręczać myślami. Ile jeszcze wytrzymam tak na odległość? Właściwie żyję w odliczaniu do kolejnego przyjazdu Damiana. Wszystko pomiędzy to tylko nauka, imprezy, sprawdzone sposoby na przyspieszanie czasu. Spuściłam wzrok na ubłocone trampki, gdy poczułam, jak Mateusz ciężko ląduje na kanapie, tuż obok mnie.  

- Proszę bardzo madame. – uśmiechnął się słodko, podając mi kufel. Pogadaliśmy przez chwilę o głupotach.  

Wypiłam duszkiem piwo i poszłam w stronę toalety. W ciemnym korytarzu stał swojski Maciek. Właściwie, to nie znam go dobrze, rozmawiałam z nim kilka razy, ale nazywam go tak, ponieważ to taki typowy chłopak z sąsiedztwa. Mogę się założyć, ze nie zna się na muzyce, kinie, sztuce, ani nawet nie czyta książek. Wiem, że interesuje się łucznictwem i pochodzi z miasteczka leżącego niedaleko od kampusu. Właściwie to nie wiem co jest w nim takiego przyciągającego, ale za każdym razem, gdy go mijam, nie mam odwagi się na niego spojrzeć. Nie jest jakiś bardzo przystojny, ani nawet super zbudowany. Ale patrzy na mnie, wiem to, czuję jego spojrzenie na sobie. Szybko załatwiłam swoje sprawy fizjologiczne i wychodząc z toalety w korytarzu nadal stał Maciek, w towarzystwie… Mateusza. Mateusza znałam doskonale i po jego konspiracyjnej minie wiedziałam już, że coś kombinuje.  

- Kaja, idziemy zapalić. – obwieścił Mat i wskazał wzrokiem kibel, z którego właśnie wyszłam.  

Wpakowaliśmy się w trójkę do ciasnej kabiny, po czym swojski Maciek wyjął z papierośnicy krzywo skręconego jointa. Odpalił go, następnie podał w obieg. Gdy czułam jego bliskość, byłam jeszcze bardziej zawstydzona, ale za kłębami dymu obserwowałam zamglone rysy jego twarzy. Podobał mi się w takiej zwykłej szarej bluzie. W ogóle lubię chłopców w szarych bluzach. W pewnym momencie Mateusz spojrzał na mnie znacząco, oczy miał całe przekrwione, wyszedł z kabiny bez słowa. Maciek zaciągnął się po raz ostatni, nachylił nade mną. Nie bardzo wiedziałam co się dzieje, ale poczułam jak jego usta stykają się z moimi, a słodki dym z jego płuc wędruje do mojego gardła. Oblał mnie zimny pot. Może to ze stresu, może z podniecenia, wtedy nie byłam w stanie określić, co się ze mną dzieje.  
Resztę wieczoru spędziłam głównie z Maćkiem. Łaziliśmy po kampusie wygłupiając się jak dzieci. Postanowił odprowadzić mnie do mieszkania. Wracając, dzwoniliśmy ludziom do drzwi, po czym uciekaliśmy. Czułam się jak gówniarz, ale było to cudowne uczucie. Byłam taka szczęśliwa, że w końcu udało nam się ze sobą poznać tak bliżej. Umówiliśmy się na obejrzenie filmu u niego w akademiku.  
     
Kiedy wylądowałam w łóżku, jeszcze kręciło mi się w głowie. Z cudownego, trochę nietrzeźwego nastroju wytrąciły mnie okrutne wyrzuty sumienia. Spędziłam cały wieczór z chłopakiem, który z niewiadomych powodów tak bardzo mnie pociągał. Kładł dłoń na moim kolanie. Palił ze mną po studencku. To nie było w porządku wobec Damiana. Zasnęłam, powtarzając jak mantrę, że nie pozwolę sobie już nigdy na taką sytuację. Jednak w nocy, wspomnienie swojskiego Maćka powróciło w niejednym śnie.  

Następnego dnia obudziłam się naiwnie wierząc w swoją silną wolę. Maciek to tylko szczeniacka fantazja, która nie ma nic wspólnego z prawdziwym uczuciem, którym darzyłam Damiana. Wydawało mi się, że skutecznie wymazałam z pamięci wczorajszy incydent, dopóki nie zauważyłam Maćka na końcu uczelnianego korytarza. Stał wśród grupki dziewczyn. Nie wiem co on ma takiego w sobie, że obtoczyły go ciasno wianuszkiem i szczebiotały jak wróbelki. W tamtym momencie najchętniej opowiedziałabym tym głupim dziewczynom, co wczoraj z nim przeżyłam. Że padło na mnie, wybrał właśnie mnie. Wygięłam usta w słodki uśmiech i rzuciłam niby-obojętne "cześć”. Maciek spojrzał na mnie naprawdę obojętnie i nie powiedział nic. Jakby mnie wcale nie znał. Jakbyśmy się nie umówili na oglądanie filmu. Jakby wczoraj nie istniało.  

Przez cały dzień nie mogłam się skupić na zajęciach. Jego ignorancja doprowadzała mnie do szaleństwa. Miałam dać sobie spokój, właściwie powinnam być mu wdzięczna za takie zachowanie. Jednak postanowiłam wygarnąć mu wszystko, po zajęciach pospiesznie wybrałam się do akademika. Cała czerwona ze złości, zapukałam do jego drzwi i nie czekając na zaproszenie weszłam do środka. Leżał na łóżku, najwyraźniej się uczył, bo wszędzie porozrzucane były jakieś kserówki. Podniósł wzrok, uśmiechnął się drwiąco, jakby spodziewał się mojej wizyty.  

- Myślisz, że możesz mnie tak traktować? Jak swoje wszystkie przygłupie koleżaneczki. Najpierw mnie zwodzić, a później udawać, że się nie znamy. Nie wiem, może to jest dla ciebie jakiś wstyd. Nie rozumiem. – zaczęłam mówić bardzo szybko. Nie przerywałam, a w tym czasie on wstał i z przepraszającym wzrokiem podszedł do mnie. Tak naprawdę blisko.

Czułam zapach jego ciała, zmieszany ze słodką wonią proszku do prania i jakieś wody kolońskiej. W pewnym momencie zniżyłam ton głosu, mówiłam coraz ciszej i wolniej. Aż w końcu zamilkłam z zakłopotania. Patrzył na mnie swoimi kocimi oczami, tak czule.

- Jesteś taka drobniutka. – zaśmiał się. – Mógłbym cię nosić całe dnie.

Byłam tak zmieszana, że spodziewałam się wszystkiego. On nachylił się nade mną. Przestraszona obróciłam głowę, nie chciałam się z nim całować, miałam przecież chłopaka. Jego usta zatrzymały się nad moją szyją. Złapał mnie za ramiona i trzymał mocno. Poczułam delikatne ciepło na szyi, dostałam gęsiej skórki. Jego usta delikatnie muskały moją skórę. Zacisnęłam z całej siły powieki, powtarzając sobie w głowie, że nie chcę, że nie mogę. Moje ciało działało wbrew mojej woli, poczułam przyjemne ciepło w podbrzuszu, po chwili wilgoć w majtkach. Poddałam się wszystkiemu. Całował mnie coraz mocniej. A ja mimowolnie zaczęłam pojękiwać z przyjemności. Nagle przestał, odsunął się ode mnie. Był ode mnie dużo wyższy.

- Jesteś taka drobniutka. – powtórzył i niespodziewanie podniósł mnie.

Posadził mnie na blacie kuchennym i już bez ogródek zaczął całować. Jego język był delikatnie szorstki, łaskotał mnie tak przyjemnie. Chciałam, by nigdy nie przestawał. Obejmowałam go mocno, chciałam, by był jak najbliżej. Przyciskałam do jego klatki piersiowej swoje małe cycki, ocierałam się o niego. Stał między moimi nogami. Byłam w sukience, więc czułam przez majtki twardość jego penisa. Dłonie Maćka zaczęły spływać z moich ramion po biodrach, zatrzymał się na pupie, którą na przemian masował, ściskał. Natomiast ja w dzikim pragnieniu, przyciskałam go nogami coraz bliżej siebie. Ocierał się o mnie kroczem. Byłam tak bardzo podniecona, a on w tym wszystkim taki czuły, że wszystkie moje obawy odpłynęły.  

Znowu mnie podniósł, nie przestając całować położył na łóżko. Pod sukienką odpiął mi stanik, naciągnął dekolt i zaczął pieścić moje piersi. Uwielbiałam to. W końcu nachylił się nad nimi i zaczął je na wstępie lizać. Moje sutki były z podniecenia twarde jak skała. Muskał je ustami, ssał, przygryzał, a ja wiłam się jak oszalała, obejmując go ciasno nogami. Majki miałam już całkowicie przemoczone, soki zaczęły spływać mi po udach. Miałam wrażenie, że jak nie przestanie bawić się moimi cyckami to dojdę tylko od tego. Postanowiłam to przerwać i podniosłam się delikatnie. Zdziwiony odsunął się i usiadł na brzegu łóżka. Ześlizgnęłam się na podłogę i kucnęłam między jego nogami. W tej pozycji powróciłam do całowania go. Cycki nadal miałam na wierzchu, więc on także powrócił do drażnienia moich sutków. Ściągnęłam z niego koszulkę. Następnie spodnie. Moim oczom ukazał się naprawdę wielki kutas. Pragnęłam go posmakować, jednak najpierw zaczęłam jeździć główką po swoich piersiach. Sutki miałam jeszcze mokre od jego śliny. Ściskałam jego jądra, jeżdżąc penisem po cyckach jak Joy stickiem. W końcu nachyliłam się nad jego kroczem i językiem odbyłam drogę od trzonu penisa aż po jego główkę. Possałam go. Był taki duży, że ledwo mieścił mi się w ustach. Niechcący podrażniłam go zębami, jednak Maciek mruknął z podniecenia. Lizałam go jak loda, po czym ssałam namiętnie na zmianę. Między nogami byłam już taka mokra, nie mogłam tego wytrzymać. Tak bardzo pragnęłam by mnie tam dotknął, że przestałam mu obciągać. Maciek czuł, czego mi potrzeba. Zszedł do mnie na podłogę, oparł mnie o ścianę. Przygryzając delikatnie moje ucho, od tyłu znowu wrócił do pieszczenia sutków. Drastycznie zwolnił tempo, nie mogłam tego wytrzymać, byłam bliska wybuchu. Zaczęłam się niespokojnie wiercić, ocierając o niego. Przez koronkowy materiał majtek czułam ciepło jego penisa. Tak bardzo pragnęłam go w sobie. Maciek zdjął mi sukienkę. Byłam w samych majtkach, on za mną, przyciskając delikatnie do ściany – całkiem nagi. Nareszcie moje marzenie się spełniło. Wędrując po mokrych udach palcem, zwodził, aż w końcu wsadził rękę do majtek. Zaczął masować mi łechtaczkę, bardzo powoli, przy czym ocierał się penisem o pupę przez śliską, przemoczoną bieliznę. Całkowicie straciłam nad sobą kontrolę, jęczałam, poruszałam się pupą wzdłuż długości jego kutasa. Maciek postanowił w końcu mi ulżyć. Ściągnął te nieznośne majtki. Ścisnął mnie mocno za pupę, jakby chciał wycisnąć ze mnie całe soki. W końcu wszedł. Tak powoli, mocno, czułam jak przewierca się przez moje ciało, najcudowniejsze uczucie, jakiego w życiu zaznałam. Wyszedł szybko i kolejny raz zadał ten cudownie śmiertelny cios. Oddychałam ciężko, złapałam jego dłoń z pośladka i położyłam na swojej cipce. Chciałam by obcierał dalej moją łechtaczkę. Zaczął robić to, szybko, równie szybko i mocno rżnął mnie przy tej ścianie. Drugą ręką ściskał mnie za lewą pierś. Skakałam wraz z przyspieszającym ruchem jego dłoni. Jego gorący oddech parzył mnie w szyję. W pewnym momencie krzyknęłam, moje ciało obeszły konwulsyjne dreszcze, poczułam ciepło w cipce, Maciek jeszcze przez chwilę ruchał mnie mocno, utrzymując mój boski orgazm. Po czym wyszedł ze mnie, a wraz z jego penisem spłynęła po moim udzie ciepła sperma. Położył się na brudnej wykładzinie oddychając ciężko, po czym pociągnął mnie delikatnie, bym położyła się obok. Leżeliśmy tak całkowicie wyczerpani, ale dziwnie szczęśliwi. On patrzył na mnie nadal tak samo czule, jakbyśmy znali się od dawna, jakby mnie kochał. Nie miałam jeszcze miejsca w głowie na kolejne wyrzuty sumienia. Liczyły się tylko te jego kocie oczy.

- Jesteś taka drobniutka. – szepnął.

cupcake

opublikowała opowiadanie w kategorii erotyka, użyła 2129 słów i 11891 znaków.

6 komentarzy

 
  • byczek

    jakies  drobniutkie namiary na wilgotne kobiety?:)

    10 cze 2013

  • zlosnica79

    Świetne opowiadanie i dobrze napisane :)

    10 cze 2013

  • LOL

    45904287 piszcie popisze o seksie

    9 cze 2013

  • :)24

    Wylize cipke i nie tylko chetne piszcie namiary

    9 cze 2013

  • Palmer

    Soczyste, lubię takie :smile:

    9 cze 2013

  • No siema

    Super pisz dalej :3

    8 cze 2013