Pani Dwóch Krajów cz. 34

LXVI
     Po zakończeniu ceremonii pogrzebowej wszyscy wzięli się do pracy. Irias pobiegła zająć się koniem, kapłan towarzyszył Władczyni do podnóża urwiska, gdzie kończono przygotowania do zwalenia sztolni.
     "Opuszczamy Tamadah jeszcze dzisiaj.” - Poinformowała Nefera Najjaśniejsza. - "Teraz, gdy przybyła Księżniczka, nie mamy tu już czego szukać. Tak swoją drogą, czy ty zawsze musisz wtrącać się do udzielanych przez Królową audiencji?” - Spytała z uśmiechem, zaprzeczającym ostrej wymowie słów.
     "Tylko wówczas, o Wielka, gdy osoby, które zaszczycasz posłuchaniem, nie znają swojego miejsca.”
     "A cóż to za miejsce?” - Kontynuowała dociekliwie.
     "U Twych stóp, o Pani.”
     "Z tym może być niejaki kłopot, gdyż zazwyczaj zajmuje je pewien niewolnik i trudno go stamtąd usunąć.” - Roześmiała się. - "A tak poważnie, to ta Korina rzeczywiście zasługiwała na nauczkę. Potrafiłabym ją osadzić, oczywiście, ale mogłoby dojść do niepotrzebnej awantury, której chciałam uniknąć ze względu na Irias... Dziękuję ci więc. To było bardzo zręczne... Powiedziałam już kiedyś, że dałbyś sobie z nią radę, i miałam rację.”
     "Ciekawe, dlaczego w ogóle tu przyjechała...”
     "Też się nad tym zastanawiam.” - Przyznała Amaktaris. - "Spodziewałabym się, że zostanie raczej w domu, aby intrygować przeciwko rządom Talii i wzmacniać własną pozycję. Może chce pozyskać zaufanie i przyjaźń młodej Królowej? Jeżeli tak, to jesteś wręcz stworzony do tego, aby temu przeszkodzić. Całkiem dobrze zacząłeś. Irias cię lubi i nie spodoba się jej, jeżeli Korina będzie próbowała cię od niej odsunąć, albo potraktuje z góry. A tego ostatniego nasza nader dumna Opiekunka Stadniny nie zdoła sobie zapewne odmówić. Takie ma nawyki, a prawdę mówiąc, potrafisz być bardzo irytujący, niewolniku! Postaraj się więc przebywać blisko Księżniczki. Ja ze swojej strony opowiem jej historię Mojego uwolnienia z rąk buntowników. I tak nie zdołałabym się od tego wykręcić.” - Ponownie się uśmiechnęła. - "Pewne szczegóły nie nadają się, co prawda, dla uszu Irias, ale twoją odwagę i pomysłowość ukażę w całej pełni. I tak patrzyła już na ciebie jak na bohatera. To na pewno nie zaszkodzi, a ty zasłużyłeś przecież na wdzięczność Królowej oraz podziw naszej Amazonki.”
     Na szczęście, nie musiał udzielać odpowiedzi, podszedł bowiem komendant Temar, raportując o ukończeniu prac w sztolni i prosząc o pozwolenie jej zwalenia.
     "Czy wszystko sprawdziłeś, dowódco?”
     "Tak, Wielka Pani. Uczyniłem to osobiście. Korytarz jest gotowy do zasypania.” - Zameldował gorliwie, licząc może na puszczenie w niepamięć poprzednich zaniedbań.
     "Wierzę ci, Komendancie, i nie mam zamiaru tam tam wchodzić. Czyńcie, co należy!”
     Na znak Temara ze skalnej półki zrzucono dwie grube liny, które ginęły w głębi wyrobiska. Podczas gdy ostatni żołnierze i niewolnicy schodzili po drabinach, do wolnych końców obydwu sznurów zaprzęgnięto konie. Zachęcone przez woźniców, szarpnęły zgodnie, zwalając drewniane belki, którymi podparto naruszony celowo strop sztolni. Rozległ się głośny rumor, z wylotu korytarza buchnęły kłęby pyłu. Zdawało się, że cała góra jęknęła z bólu. Lico ściany zapadło się, lawina głazów i kamieni runęła w dół, zasypując otwór wyrobiska oraz obrywając część półki. Wszyscy stali jednak na tyle daleko, że uniknęli niebezpieczeństwa. Złożone w korytarzu zapasy miedzi zostały pogrzebane zwałami skał i bez poważnych prac górniczych nikt nie był w stanie ich wydobyć. Resztki drabin oraz liny pospiesznie wrzucono do wciąż pełnego żaru stosu pogrzebowego Amara. Ani Książę, ani Hapiru, nie znajdą w Tamadah niczego przydatnego.
     Władczyni udała się teraz do magazynów, gdzie pod nadzorem Harfana rozmieszczano na wybranych rydwanach kęsy wytopionego wstępnie złota. Był to ciężki ładunek i należało zadbać o jego właściwe zabezpieczenie. Nefer zauważył, że do przewożenia złota Libijczyk wyznaczył tylko swoich ludzi. Najwidoczniej ufał im bardziej, niż żołnierzom miejscowego garnizonu. W innym miejscu wybierano resztę wody z wykutego w skale zbiornika. Napełniano wszystkie skórzane worki, przeznaczone do jej transportu. Tym, co zostało, szczodrze pojono zwierzęta, ludzie także korzystali z tej chwilowej obfitości. Sama Bogini dała dobry przykład, pijąc do syta i polecając uczynić to samo osobistemu niewolnikowi.
     "Resztę i tak wylejemy na piasek, pij więc teraz, ile zdołasz!”
     Na zaspokojenie pragnienia pozwolono nawet pozostałym przy życiu więźniom. Było ich razem dziewięciu, czterech wybranych przez komendanta specjalistów, którzy uprzednio pracowali przy zwaleniu sztolni, oraz pięciu pojmanych buntowników z Taharem na czele. Wyprowadzono ich teraz z jakiegoś lochu, skutych łańcuchami. Nadal jednak żyli, tak, jak przyrzekła Bogini.
     "Co zamierzasz z nimi uczynić, Pani?” - Spytał zaciekawiony Nefer.
     "To, co obiecałam. Uwolnię ich i każdy otrzyma kęs złota.”
     Powiedziała to jednak tonem tak zimnym, i zarazem zmierzyła skazańców wzrokiem tak surowym, że Nefer zadrżał w duchu.
     "Pani, czy Ty...”
     "Królowa zawsze dotrzymuje słowa... Obiecując im wolność i złoto, nie zapowiedziałam jednak, gdzie zostaną uwolnieni. Zabierzemy ich teraz ze sobą, aby nie przyłączyli się przypadkiem do Hapiru albo ludzi Księcia, jeżeli ich wysłał. Jutro, daleko stąd, zdejmiemy im łańcuchy, damy każdemu złoto – tylko złoto – i pozwolimy odejść.”
     "Na środku pustyni, bez wody...”
     "Tak, Neferze. Chcieli jedynie złota i jedynie złoto dostaną!”
     "To wyrok śmierci, o Wielka. Okrutnej śmierci. Czy nie lepiej zabić ich od razu?”
     "Obiecałam, że nie wydam rozkazu egzekucji, i tego dotrzymam. Zasłużyli jednak na śmierć.”
     "Wiem, o Pani. Podnieśli świętokradczą rękę na Twoją Osobę.”
     "To też... Ale wiesz, dlaczego tak naprawdę chcę ich śmierci? Bałam się o ciebie, myślałam już, że zginiesz... Tego im nie wybaczę.”
     "Pani, jeżeli to jest główna przyczyna Twego gniewu, to błagam, przemyśl tę decyzję.”
     "Prosisz o łaskę dla nich? To groźni przestępcy.”
     "Nie chcę jednak, by ginęli z mojego powodu. Nie chcę też, abyś złamała królewskie słowo. Tam, w sztolni, uratowała mnie Twoja obietnica i to, że wszyscy wiedzą, iż zawsze dotrzymujesz tego, co obiecasz.”
     "Wszystkim im obiecałam w duchu śmierć, gdy umierał Amar i gdy byłam pewna, że ciebie również zabiją.”
     "Żyję głównie dzięki ich wierze w Twoje słowo, O Wielka... Proszę, nie łam go z mojego powodu.”
     "Chcesz ocalić nawet tego Tahara? Znęcał się nad tobą, gdy miał okazję... Jest nikczemny i fałszywy, wzbudza jedynie obrzydzenie.”
     "Mimo wszystko... Pozwól im zabrać chociaż wodę, O Świetlista. Dotrzymaj danego słowa. Proszę o to w imię dziecka, które nosisz i którego, jak sama powiedziałaś, jestem być może ojcem.”
     "To nie daje ci żadnego prawa wpływania na Moje decyzje! Zapamiętaj to na przyszłość, niewolniku, i nigdy o tym nie zapominaj!” - Rzuciła z autentycznym gniewem.
     "Ja tylko proszę, o Wielka Pani...”
     "Zamilcz wreszcie! Zaczynasz przemawiać jak wszyscy mężczyźni, którym wydaje się, że brzemienna kobieta traci natychmiast rozum i wolę! Dobrze, rozważę twoje słowa, ale niczego nie obiecuję... Idź zobaczyć co z Irias. Muszę wydać Harfanowi rozkazy dotyczące porządku marszu i nie jesteś do tego potrzebny!”
     Oddalił się pospiesznie, licząc, że rozdrażnienie Królowej szybko przeminie. Brzemienne kobiety bywały istotnie podatne na nagłe zmiany nastroju... Najwyraźniej dotyczyło to także samej Bogini. Czuł się jednak zobowiązany przemówić w obronie skazańców, skoro obiecał to Taharowi.      Irias kończyła właśnie oporządzać konia przed wyruszeniem w drogę. Bestia, klacz – jak zauważył teraz Nefer - była już napojona i nakarmiona. Księżniczka kończyła rozczesywanie sierści przy pomocy specjalnego grzebienia. Z pewnym trudem sięgała dłonią wysokiego grzbietu wierzchowca.
     "Czyż nie jest piękna, Neferze? I taka kochana.” - Poklepała pysk konia, który chętnie pochylił głowę, przyjmując pieszczotę. Nie uczynił tego zresztą zupełnie bezinteresownie, okazało się bowiem, że dziewczynka miała dla niego przysmak – wyciągniętą zza pazuchy rzepę.
     "Ooo, teraz Ahmes będzie musiał pilnować nie tylko swoich ciastek.” - Kapłan uśmiechnął się w duchu.
     Tymczasem Irias schowała szczotkę w jukach i stanęła przy boku klaczy.
     "Podsadź mnie, Neferze! Jestem jeszcze trochę zbyt mała.” - Oznajmiła, ku zdumieniu kapłana. - "Poradziłabym sobie, zawsze znajdzie się jakiś kamień albo skała, ale chętnie przyjmę twoją pomoc.”
     "Jak rozkażesz, Księżniczko, a raczej Królowo!” - Poprawił się.
     "Pamiętaj, że masz mówić do mnie po imieniu!”
     "Oczywiście, Irias. Ale dla mnie zawsze będziesz już Księżniczką.” - Chwycił dziewczynkę w talii i uniósł w górę, tak, że zdołała zręcznie przerzucić nogę przez grzbiet konia.
     Tę chwilę wybrali zawistni Bogowie, aby sprowadzić Korinę oraz dwie spośród jej wojowniczek. Te ostatnie siedziały już na grzbietach swoich koni. Opiekunka Stadniny, także w stroju jeździeckim, prowadziła jeszcze własnego wierzchowca na postronku. Był to ogier, raczej ognisty, jak Nefer miał okazję się przekonać. Może zresztą Korina celowo pospieszyła w stronę młodej Królowej, widząc, że rozmawia z przyjacielem.
     "Jak śmiesz dotykać brudnymi rękoma Władczyni Amazonek, niewolniku! Powinieneś upaść przed nią na kolana i okazać należny szacunek!”
     "Nefer pomagał mi tylko wsiąść na konia. Sama go o to poprosiłam!”
     "Nie powinnaś tego robić, Pani! Jesteś Królową!”
     "Ale mogę chyba skorzystać z pomocy przyjaciela przy dosiadaniu konia?”
     "Nie w ten sposób, moja Pani. Jeżeli pozwolisz, pokażę Ci, jak Amazonka dosiada konia i jak sługa może jej w tym pomóc!”
     Nie czekając na odpowiedź, władczym gestem przyzwała Nefera.
     "Podejdź tu, niewolniku! Na kolana!” - Kolejny, niecierpliwy ruch dłoni. - "Tak, tutaj, uklęknij przy boku mojego ogiera!”
     "Neferze, nie rób tego! Ona nie ma prawa! Należysz do Pani, a nie do niej!”
     "Irias, Księżniczko. Jestem niewolnikiem i muszę być posłuszny rozkazom Dostojnej Wojowniczki. Nic, co uczyni Szlachetna Opiekunka Stadniny, nie może mnie poniżyć.”
     Domyślał się, co za chwilę nastąpi, chciał jednak uniknąć awantury, która zapewne oparłaby się o Osobę Najjaśniejszej. A przecież nie życzyła sobie sporów z Amazonkami, no i zostawił Ją niedawno w stanie rozdrażnienia. Niech zresztą Irias zobaczy, jak Korina traktuje jej przyjaciół. Zgodnie z poleceniem, powoli upadł na kolana.
     "Pochyl grzbiet, niewolniku! Szybciej!”
     Gdy tylko to uczynił, poczuł stopę Koriny na swoich plecach. Jeszcze przed momentem było jej bardzo spieszno, aby dosiąść konia, teraz jednak zdawała się przedłużać tę chwilę i, najwidoczniej celowo, przydeptywała kark Nefera podeszwą jeździeckiego buta. Wreszcie wybiła się w górę, czym rzuciła jego pochylone ciało na piasek pustyni, i wskoczyła na grzbiet rumaka. Podniósł się powoli.
     "Dobrze się spisałeś, sługo!” - rzuciła Amazonka z wysokości końskiego grzbietu, tocząc wierzchowcem w taki sposób, aby najechać na niewolnika. Sądził już, że zamierza ponownie obalić go ziemię, zatrzymała się jednak tuż przed Neferem. - "W nagrodę, możesz ucałować moją stopę. Ale to już twoja wolna wola!”
     Pomyślał, że wobec Niezrównanej Amaktaris taką posługę przy wsiadaniu na konia oddałby z prawdziwą przyjemnością, a Jej stopę – czy raczej czubek buta – ucałowałby chętnie. Dla Any zrobiłby to samo. Na ile znał swoją uzdrowicielkę, też zapałałaby bowiem ochotą do galopady na końskim grzbiecie. Butów Koriny nie zamierzał jednak całować. Wbrew temu, co powiedział Irias, ta scena w jakiś sposób go upokorzyła. Czy to dlatego, że nie cierpiał wojowniczki, pomimo jej niezwykłej urody, dumy i władczego zachowania? A przecież zazwyczaj podziwiał takie cechy u kobiet... Tym razem było inaczej, i tylko ponuro wpatrywał się w twarz Amazonki. Zrozumiała, że odniosła zwycięstwo w tym starciu, chociaż może nie do końca pełne...
     "Pamiętaj, niewolniku, że tego konia nikt nie dotyka, ani nie karmi bez mojego pozwolenia! A teraz zejdź mi z drogi!”
     Musiał odskoczyć, gdy wbiła pięty w boki wierzchowca, nakazując mu postąpić naprzód. Skinęła na towarzyszące jej wojowniczki. Irias została jednak na miejscu i podjechała do Nefera.
     "Dlaczego to zrobiłeś? Przecież ci zabroniłam! Jej też powinnam zabronić! W końcu nazywa mnie swoją Królową!”
     "Obawiam się, Księżniczko, że Korina mogłaby teraz nie posłuchać akurat tego polecenia. A jako Królowa powinnaś wiedzieć, że nie należy wydawać rozkazów, których wykonania nie jesteś pewna, albo kiedy posłuszeństwa nie możesz natychmiast wymusić. Nic wielkiego się nie stało, naprawdę.”
     "Nie lubię jej, chociaż to ona dała mi Bestię oraz pokazała, jak jeździć konno. Moich rozkazów będą słuchać wszyscy! Zwłaszcza teraz, gdy dostałam od Pani koronę. Jeszcze zobaczysz, znajdę sposób!”
     Wyruszyli wreszcie rozciągniętą kolumną. Po śmierci Amara Władczyni osobiście powoziła przeznaczonym dla Niej, nowym rydwanem. Poruszali się wolniej niż poprzednio, wozy były bowiem mocno obciążone ludźmi, złotem i zapasami. Nie było też jednak aż tak wielkiej potrzeby pośpiechu. Rozsyłane nadal przez Harfana patrole donosiły o powolnym marszu Hapiru. Wojsk Księcia nie zauważono. Nefer z zadowoleniem opuszczał to przeklęte przez Bogów miejsce z nadzieją, że już nigdy nie będzie musiał tu wracać. Zatrzymywali się co jakiś czas, aby przeczekać największą spiekotę dnia albo najgłębsze ciemności nocy, gdy brakowało srebrnej tarczy Tota. Drugiego dnia, gdy oddalili się już od Tamadah, ale wciąż jeszcze długa droga dzieliła ich od żyznych ziem Dolnego Kraju, Królowa postanowiła na popołudniowym postoju pozbyć się więźniów. Postawiono ich przed Jej obliczem, uwolnionych już od łańcuchów. Upadli na twarz przed Majestatem, podczas gdy Ona obserwowała ich z platformy rydwanu.
     "Nędzne psy!” - Zawołał Harfan. - "Zasługujecie wszyscy na śmierć, ale Najdostojniejsza z Bogiń, Oby Żyła i Władała Wiecznie, postanowiła w swej łaskawości okazać wam miłosierdzie! Tak jak obiecała, zostaniecie uwolnieni i na dodatek, każdy z was może zabrać kęs wytopionego złota! Sławcie wielkość i wspaniałomyślność Najpotężniejszej Amaktaris, Pani Obydwu Krajów!”
     Na znak oficera, żołnierze rzucili przed każdym z więźniów ciężką bryłę na wpół oczyszczonego złota.
     "Oto wasza nagroda! Bierzcie i idźcie. Jesteście wolni!”
     Kilku spośród skazańców chciwie pochwyciło złoto. Nadal klęcząc, ważyli w dłoniach spore kęsy metalu. Po chwili zaczęli jednak rozglądać się po okolicy, po pokrytym piaskiem pustkowiu, urozmaicanym tylko przez równie suche, skaliste granie. Słoneczna tarcza Ra zalewała wszystko swym bezlitosnym żarem. Tahar pierwszy pojął grozę ich położenia.
     "Panie, uwalniacie nas tutaj?”
     "Taka jest wola Najdostojniejszej Pani!”
     "Nie to nam obiecano! Wielka Pani, obiecałaś nam łaskę! Obiecałaś nam życie, w zamian za życie Twego sługi!”
     "Obiecałam, że was uwolnię i to, że dostaniecie złoto!” - Zawołała Monarchini. - "Jesteście wolni i możecie odejść, dokąd zechcecie. Oto wasze złoto! Dotrzymałam obietnicy!”
     Wygłaszając te słowa, Bogini zachowała kamienny wyraz twarzy, natomiast przez usta przypatrującej się całej scenie Koriny przemknął drapieżny uśmiech. Z całą pewnością aprobowała taki sposób postępowania z niewolnikami. Nefer rozsądnie zachował milczenie. Nie była to odpowiednia chwila, by starć się wpłynąć na decyzję Królowej. On też złożył obietnicę, ale wykonał ją już na tyle, na ile zdołał, narażając się przy tym na gniew Najjaśniejszej. Nie miał zamiaru robić nic więcej.
     "Wielka Pani! Najpotężniejsza z Bogiń, okaż łaskę swym niegodnym sługom!” - Zawodził Tahar, ponownie uderzając czołem o piasek, w czym naśladowali go pozostali skazańcy.
     "Trafnie powiadasz, że niegodni jesteście jakiejkolwiek łaski! To, co obiecałam, właśnie dotrzymałam! Ktoś, kogo cenię, prosił jednak za wami i dlatego każdy z was dostanie też worek z wodą oraz sztylet do obrony przed zwierzętami!” - Skinęła dłonią i kolejni żołnierze położyli przed więźniami obiecane przez Królową dary. - "A teraz zejdźcie z Moich oczu i przestańcie kalać Moje uszy jazgotem waszych słów!”
     Szarpnęła wodzami i ruszyła rydwanem. Za Najwspanialszą podążyła reszta oddziału. Popołudniowy postój dobiegał końca. Nefer dostrzegł jeszcze, że więźniowie gorączkowo rzucili się na wodę oraz broń, w obawie, że ktoś może chcieć im je odebrać, albo, że któryś z towarzyszy okaże się szybszy. Skoro nie ufali sobie wzajemnie, nie wróżył im większego powodzenia w marszu przez pustynię. Dostali jednak przynajmniej szansę, co koiło jego sumienie i pozwalało odegnać upiorne wspomnienia z kopalni. Harfan ponaglił zaprzęg i dogonili rydwan Królowej.
     "Czy masz jakieś rozkazy, o Pani?”
     "Pilnuj porządku i rozsyłaj patrole, jak dotąd. Wkrótce ponownie zbliżymy się do Awaris.”
     "Masz doprawdy ciekawe poczucie sprawiedliwości, Królowo.” - To odezwała się Korina, która nieproszona podjechała konno do pojazdu Władczyni. - "Czy nie prościej byłoby zabić ich wszystkich na miejscu? Najlepiej jeszcze w Tamadah, tak, jak rozkazałaś uczynić z innymi? To była bardzo słuszna decyzja, muszę przyznać. Nie spodziewałam się, że tak cywilizowana Osoba jak Ty, potrafi zdobyć się na coś takiego. To był czyn godny wojowniczki.”
     "Nie znasz Mnie, Opiekunko Stadniny. Jestem zdolna do wielu niespodzianek. A tym tutaj, rzeczywiście złożyłam pewne obietnice... Niech Bogowie zadecydują o ich losie...”
     "Obiecałaś im łaskę w zamian za życie swego niewolnika? Nigdy nie zrozumiem do końca cywilizacji... Ale to, że dałaś im złoto, odrobinę wody oraz broń, nie było jednak takie głupie. Jest duża szansa, że powyrzynają się nawzajem i pozbędziesz się kłopotu, nie łamiąc obietnicy. Tak, nigdy nie pojmę zawiłości cywilizacji...”
     "Czy masz jeszcze jakieś sprawy, Opiekunko?”
     "Właściwie tak. Moje wojowniczki oraz nasze konie potrzebują ruchu. Ten konwój wlecze się zdecydowanie zbyt wolno. Chciałabym, aby i one wyruszały na patrole.”
     "Nie znacie pustyni i już raz zabłądziłyście. A teraz rośnie szansa napotkania wrogów.”
     "Dlatego właśnie chcemy poznać pustynię, a walki z wrogami się nie obawiamy. Czyżbyś nam nie ufała, o Ty, Która Władasz Wojownikami Egiptu?”
     Nefer miał właściwie pewność, że tak w istocie jest. Najjaśniejsza nie mogła jednak przyznać tego w tej chwili wprost, a wobec takiego postawienia sprawy przez Korinę, odmowa byłaby jawną deklaracją wrogości oraz obrazą.
     "Dobrze, możecie brać udział w patrolowaniu okolicy.”
     "Zajmiemy się tym niezwłocznie.” - Amazonka wreszcie odjechała, nie czekając bynajmniej na odprawę.
     "Jak widzisz, nie mamy z nimi łatwego życia, bracie. Musisz teraz wzmocnić czujność i wysyłać jeszcze liczniejsze podjazdy.”
     "To może być trudne, wiele rydwanów jest przeciążonych... Ale postaram się odpowiednio zmieniać przydziały, aby wszystkiemu podołać.”
     "Ufam ci, Harfanie i wiem, że odpowiednio zorganizujesz nasze siły. Wkrótce powinniśmy spotkać się z Horkanem, to poprawi sytuację.”
     "Jeśli pozwolisz, o Pani, sam także ruszę jutro na pustynię. Mam pewne przeczucie, co do intencji Koriny...”
     "Dobrze, tylko nie daj się wciągnąć w jakąś awanturę z Amazonkami. Dla pewności, zabierz ze sobą Nefera. Może się przydać ktoś z chłodną głową. Z tego co wiem, Korina próbowała cię sprowokować, kapłanie. Zachowałeś godne podziwu opanowanie. Mam tylko nadzieję, że uległość wobec tej damy nie sprawiła ci przyjemności? Znam kogoś, kto mógłby stać się o to zazdrosny...”
     "Pani, jeżeli wiesz, co zaszło, to wiesz też, że na pewno tak nie było...”
     "Wiem, Neferze... Znam cię lepiej niż myślisz... Ruszajmy, opóźniamy pochód!”
     Horkan wyruszył na patrol o świcie następnego dnia. Oprócz własnego zabrał jeszcze dwa rydwany. Nefer spodziewał się, że podążą w stronę nieodległej już Delty oraz granicy zasiedlonych ziem, tymczasem pociągnęli dobrym tempem wzdłuż trasy ich dotychczasowego pochodu. Po przejechaniu pewnego dystansu była ona zresztą niezauważalna, ślady przejazdu licznego nawet konwoju szybko porywał bowiem przesypujący się powoli piasek. Kierowali się jednak charakterystycznymi znakami terenu i po pewnym czasie dotarli do miejsca popołudniowego postoju z poprzedniego dnia, tam, gdzie Królowa uwolniła skazańców.
     "Po co tu przyjechaliśmy, Panie?”
     "Mam pewne przeczucie, Neferze i chcę coś sprawdzić. Musimy się teraz rozdzielić.”
     Libijczyk rozesłał towarzyszące im zaprzęgi, aby zataczały kręgi wokół miejsca wczorajszego biwaku. Sam przeczesywał teren rozciągający się wzdłuż ich własnej trasy, przebytej i wczoraj, i dziś. Po dłuższym czasie jego wysiłki zostały nagrodzone. Wzrokiem godnym wojownika pustyni wypatrzył trzy, niewyróżniające się, piaszczyste wzgórki w dolinie pomiędzy wydmami. Podjechał bliżej, zeskoczył z rydwanu i oszczepem, a później nogą, rozgrzebał te kupki piasku. Ukazały się przysypane dotąd ciała. Nefer rozpoznał trzech spośród skazańców, towarzyszy Tahara. Ktoś zabił ich przy użyciu sztyletu lub miecza. Złoto, ofiarowana z rozkazu Władczyni broń, oraz worki z wodą zniknęły. Przez chwilę doznał niepokojącej myśli, iż to sama Królowa jeszcze poprzedniego dnia posłała kogoś, aby odnalazł i zabił tych ludzi. Chciała przecież ich śmierci i ustąpiła tylko pod wpływem jego własnych nalegań. Może nie życzyła sobie, aby kiedykolwiek dowiedział się, że jednak rozkazała ich zgładzić? Niemal natychmiast odrzucił to podejrzenie. Takim posłańcem śmierci, gdyby Wielka Pani chciała go istotnie wysłać, byłby niewątpliwie Harfan. A wtedy nie wyruszyłby przecież na te poszukiwania i nie przywiózłby go tutaj... Hapiru byli jeszcze daleko, ludzi Księcia też nie zauważono... Celowo podróżowali zresztą inną niż poprzednio, nieco okrężną trasą.
     "Jak myślisz Panie, kto mógł to zrobić... Bo na pewno czegoś takiego się spodziewałeś...”
     "Nie masz żadnych podejrzeń, Neferze? Niemożliwe, abyś niczego nie zauważył...”
     "Może rzeczywiście zabili ich towarzysze... Tahar i ostatni z więźniów. Dla wody i złota... Wątpliwe jednak, by we dwóch zdołali zabrać wszystko to, co zniknęło. Może złoto i broń ukryli gdzieś w piasku, ale...”
     "Sam w to nie wierzysz. Mógł to uczynić któryś z naszych patroli. Ufam jednak moim ludziom, rozsyłam najlepszych, i nie wierzę, by któryś z nich złakomił się na to złoto.”
     "Pozostaje więc tylko jedna możliwość...”
     "Tak. Nie możemy tego udowodnić, bo wszelkie ślady zasypał piasek, ale... Korina bardzo nalegała na udział jej wojowniczek w patrolowaniu okolicy.”
     "Po cóż jednak miałaby zrobić coś takiego? Dla złota?”
     "Może i dla złota, po części... Nie jest obojętna na jego urok. Myślę jednak, Neferze, że bardziej chciała odegrać się na naszej Pani, choćby potajemnie. Chciała zabić tych, którym Najjaśniejsza okazała łaskę.”
     "Jeśli to prawda, to zaiste oddała Pani Dwóch Krajów niezamierzoną przysługę.” - Nefer mimowolnie, nerwowo się roześmiał. - "Najdostojniejsza życzyła sobie śmierci tych skazańców i zgodziła się dać im wodę oraz broń tylko na moją prośbę.”
     "Może więc chciała odegrać się na tobie, jeżeli w jakiś sposób się tego domyśliła... To bardzo niebezpieczna kobieta, a nienawidzi cię z całej duszy. Uważaj na siebie, kapłanie.”
     "Jak myślisz, co stało się z Taharem i ostatnim z więźniów?”
     "Bogowie jedni wiedzą. Może spoczywają tu gdzieś pod piaskiem, a może udało im się uciec... Pozostałe załogi nic nie znalazły. Musimy wracać.”
     "Tak. Powiadomimy, oczywiście, Najszlachetniejszą o tym, co znaleźliśmy... Powinna wiedzieć o poczynaniach Koriny. Wątpię jednak, aby podniosła tę sprawę. Nie mamy żadnych dowodów, jak sam powiedziałeś, a zresztą, ja także mam przeczucie. Przeczucie, że twoje odkrycie wcale nie zmartwi Pani Obydwu Krajów.”

nefer

opublikował opowiadanie w kategorii erotyka, użył 4335 słów i 25629 znaków, zaktualizował 19 lis 2015.

9 komentarzy

 
  • nienasycona

    Neferze, jesteś znakomitym malarzem słowami. Nie pojmuję tego, co robi mi w głowie lektura Twoich opowieści; obrazy nakładają się na siebie, przenikają wzajemnie. Wirtuoz słowa... Wiesz, ostatnio, gdy słuchałam Roguckiego, wydźwięk słów od razu przywołał Ciebie na myśl. Wprawdzie nie piszesz poezji, ale jestem przekonana, że zrozumiesz, o co mi chodzi "Jeżeli serca wam nie spłoną, to na darmo szukam słów.
    Jeżeli zadrżą i załkają, to w poezji mieszka bóg."

    3 gru 2015

  • nefer

    Dziękuję wszystkim za opinie. Jeśli chodzi o porawę nastroju po ciężkim dniu - zawsze do usług.  ;) Ekranizacja musiałby być bardzo droga (okręty, rydwany, pałace, świątynie, kopalnia, królewskie pochody itp.), tymczasem pozostaje więc wyobraźnia.  :devil: Kto jest ojcem przyszłego Księcia lub Księżniczki wiedzą tylko Bogowie (a i to nie wszyscy) - no i autor, rzecz jasna.Kwestia  płci dziecka lub ewentualnośc bliźniaków jeszcze nierozstrzygnięta.  ;)  Jego/jej/ich przyszłe przygody wykraczaja już jednak poza planowaną fabułę. Irias rzeczywiście szybko dorasta (nie tracąc własciwego jej entuzjazmu) i tu trafne uwagi Ramola (dzięki). Z Korina będą, oczywiście, kłopoty. Więcej jednak teraz nie zdradzam. Pozdrawiam.

    20 lis 2015

  • nefer

    @Lolek To fakt. Ale wkleję jeszcze dzisiaj.

    30 lis 2015

  • Ramol

    Podnosisz sobie Neferze poprzeczkę coraz wyżej. Czytam - jak zawsze - z zapartym tchem. Korina zaczyna wyrastać na czołowy "czarny charakter",. a Twe "sprzątanie" pomniejszych łotrzyków (na Taharze nie postawiłem jeszcze krzyżyka, sądzę, że winien spotkać się z księciem...) zapobiega zbyt zagmatwanej fabule! Czyżby Irias dorastała? Sama o osbie (co prawda tylko do Nefera powiedziała, że jest mała... Wspaniały odcinek!

    19 lis 2015

  • Marschal1

    A co jeśli będą bliźniaki? :D

    19 lis 2015

  • Funkykoval1972

    Neferze znalazłem gdzieś że faraon Siedemastej Dynastii (ok 1650 r pne) Intef V mał imię Horusowe Nefer-Keperu. Czy to nie jest nasz nowy jescze nienarodzony następca tronu? A może warto to wpleść w Twoją fabułe bo chyba tutaj nie określiłeś konkretnej daty. To taka mała sugestia.
    Czekam na dalszy rozwój akcji. Pozdrawiam ciebie i Wenę :-D

    18 lis 2015

  • nefer

    Gratuluję orientacji w temacie.  :)  Moja opowieść osadzona jest istotnie blisko podanej przez Ciebie epoki. Ogólnie w czasach XVIII dynastii (XV-XIV w p.n.e.). Staram się zachować najważniejsze realia - imiona władców, układ sił w świecie, poziom rozwoju itp. Oczywiście, są i odstępstwa. Przygód ewentualnego Księcia-następcy tymczasem nie planowałem. Całość akcji powinna rozstrzygnąć się przed żniwami, a więc w 2 góra 3 miesiące czasu opowieści. Trochę wydarzeń zostało jednak jeszcze do opisania, więc autorowi zajmie to chyba więcej dni.  :lol2:

    20 lis 2015

  • nickinakss

    Podpisuje  sie pod komentarzekomentarzem Szarika mile zakonczenie paskudnego dnia. Czekam na kolejne twoje arcydzielo i mmam nadzieje ze to jednak Nefer jest ojcemojcem. Czekam z niecierpliwoscia na ciag dalszy. Weny życze

    18 lis 2015

  • Nick_bez_spacji

    Na podstawie tego opowiadania powinna zostać nakręcona jakaś ekranizacja :D
    Kleopatra czy "W pustyni i w puszczy" to pikuś przy tej lekturze :)

    18 lis 2015

  • ono

    Jak zwykle, nie czyta sie tego, ale oglada... Dziękuję.

    18 lis 2015

  • Szarik

    Jakże miła niespodzianka na koniec podłego dnia. Dziękuję Neferze. Niezmiennie intrygujesz w wyborowym stylu.

    18 lis 2015