Pani Dwóch Krajów cz. 18

L
     Księżyc powoli przesuwał się po niebie i wciąż jeszcze spora odległość dzieliła go od wyznaczającej horyzont linii wzgórz. Jego blask kładł się srebrzystą poświatą na tafli wód Nilu. Przygasły za to światła miasta. Zabawa dobiegała końca i zanikały stopniowo jej odległe hałasy. Wreszcie zapadła cisza, przerywana tylko pluskiem fal, krzykami ptaków i innymi odgłosami nocnego życia Rzeki. Dochodziły do tego rozlegające się od czasu do czasu kroki czuwających na barce żołnierzy.
     "Przynajmniej nie śpią i powinni uwolnić mnie o wyznaczonej porze” - pomyślał kwaśno Nefer.  
     Rzecz jasna, zaśnięcie podczas straży sprawowanej przy Osobie Królowej, na Jej okręcie, byłoby poważnym przestępstwem przeciwko dyscyplinie wojskowej i kara za nie byłaby pewnie surowsza nawet niż ta, którą odbierał właśnie on sam. Odczuwał coraz większe niedogodności. Bolała go głowa, szorstki sznur wpijał się w przeguby rąk i nóg. Nie zdążył jeszcze zaznać pragnienia, a pusty żołądek był w istocie błogosławieństwem. Dokuczały za to owady, ale to była codzienność w Kraju nad Rzeką, do której wszyscy musieli się przyzwyczaić. Prawdziwe cierpienia zaczęłyby się z pewnością po dłuższym czasie, zwłaszcza pod palącymi promieniami słońca. Tego, na szczęście, mu oszczędzono. Tym niemniej, wpatrywał się uporczywie w tarczę księżyca, poganiając wzrokiem boskiego Tota w jego w wędrowce po niebie. Oczywiście bezskutecznie, ale i tak nie miał przecież nic innego do roboty. Poza rozmyślaniem... Wolał jednak nie rozpamiętywać ani poprzedniej nocy, ani też wydarzeń, które nastąpiły później i doprowadziły go do obecnej sytuacji. Musiałby przyznać, że jego wiara w łaskawość i sprawiedliwość Bogini doznała uszczerbku, a tego nie chciał uczynić...
     Najdłuższe nawet oczekiwanie dobiega z czasem swego kresu. Księżyc najpierw zbliżył się zdecydowanie do majaczących na pustyni wzgórz, potem zaczął się za nie chować. Zrobiło się wyraźnie ciemniej, znikała srebrzysta poświata, kładąca się na falach Rzeki. Gdy widoczna pozostała tylko drobna część tarczy księżyca, miał ochotę zawołać krążących po pokładzie żołnierzy, że już czas... Powstrzymał się przed tym dużym wysiłkiem woli, zresztą i tak nie dałoby to zapewne żadnego rezultatu. W najlepszym razie obrzucono by go przekleństwami i groźbami, Królowa nakazała przecież zachowanie ciszy, aby nic nie zakłócało Jej snu. Pewnego zamieszania i tak nie dało się jednak uniknąć, gdy żołnierze wreszcie się pojawili. Byli to ci sami trzej strażnicy, dowodzeni przez kaprala. Ponieważ nie zdążono ich jeszcze zmienić, w istocie jego kara nie mogla trwać zbyt długo, chociaż on sam miał na ten temat inne zdanie.
     "Nie mam ochoty go wyciągać, wcale nie jest taki lekki.” - Zauważył jeden z żołnierzy. - "Może po prostu odetniemy linę, spadnie do Rzeki i uwolnimy go z więzów na brzegu?”
     "Mógłby się wtedy łatwo utopić.” - Zaoponował inny, być może bardziej przyjaźnie nastawiony do więźnia.
     "No to podciągnijmy na tyle, aby rozciąć sznury na przegubach i wtedy go odetniemy.” - Nie ustępował pierwszy, najwidoczniej spragniony urozmaicenia w przeciągającej się służbie, jakim byłby z pewnością widok zrzucanego do Rzeki niewolnika. To prawdopodobnie ta chęć przerwania nudy przyciągnęła na dziób wszystkich czterech strażników. Do uwolnienia Nefera wystarczyłoby zapewne dwóch.
     "Nie gadać mi tu za dużo tylko brać się do pracy. Królowa, Oby Żyła i Władała Wiecznie, wydała wyraźne rozkazy. Nie życzyła sobie żadnych wypadków. Wyciągniemy go więc delikatnie niczym trzonek ze szpary dziewicy.” - To podoficer przejął kontrolę nad sytuacją.
     Żołnierze chwycili linę, na której wisiał, i wspólnym wysiłkiem podciągnęli Nefera na wysokość uniesionej na dziobie burty. Nie obyło się bez kilku uderzeń o deski poszycia, ale był to doprawdy drobiazg w porównaniu z perspektywą zanurkowania głową w mulistej wodzie, choćby nawet z oswobodzonymi dłońmi. Postawiono go na pokładzie i kapral rozciął więzy.
     "Jesteś wolny, zdrowy i cały. Tak, jak rozkazała Nasza Pani. A wy, wracać na stanowiska.” - Polecił stłumionym głosem, pamiętając najwidoczniej o śnie Władczyni oraz konieczności zachowania ciszy.
     Żołnierze odeszli, a Nefer ułożył się w swoim ulubionym zakątku, na dziobie właśnie. Pomimo nie najlepszych wspomnień z dzisiejszej nocy, było to nadal najwygodniejsze miejsce na okręcie dostępne dla niewolnika. W zwykłych okolicznościach, rzecz jasna - dodał w myślach, wspominając łoże w sypialni Bogini. Jego Pani obecnie zajmowała je jednak samotnie... Krew napływająca do skrępowanych długo przegubów sprawiała ból i zmuszony był rozcierać je przez jakiś czas. Łupanie w głowie zaczęło za to ustępować. Nie licząc tych niedogodności oraz kilku siniaków, nic strasznego w istocie mu się nie stało. Zawdzięczał to w dużej części stanowczym rozkazom Amaktaris. Gdyby po prostu odcięto go i zrzucono do Rzeki, jak proponował tamten żołnierz, mogłoby być zupełnie inaczej. Zdołał wreszcie usnąć, z myślą, aby obudzić się o brzasku, skoro Najjaśniejsza miała dla niego jakieś polecenia.
     Zdolność budzenia się na życzenie o dowolnej porze nie zawiodła go i tym razem. Gdy pierwsze promienie słońca przemieniały brzask w kolejny dzień, stał już przy drzwiach kabiny Królowej. Zdążył nawet dopełnić czynności porannej toalety. Zapukał do drzwi.
     "Najjaśniejsza Pani! Już świta, przybywam zgodnie z rozkazem.”
     Nie doczekał się odpowiedzi i zapukał ponownie. Ponowił też słowa powitania.
     "Boska Pani! Raczyłaś wezwać swego sługę o pierwszym brzasku!”
     Znowu nic. Pomyślał, że Amaktaris musi mieć mocny sen i nie obudziła się jeszcze. Zastanawiał się przez chwilę, co robić. Obawiał się nieco wkraczać na komnaty Bogini bez wyraźnego wezwania lub zaproszenia, ale przecież taki wydała mu wczoraj rozkaz. Może chciała właśnie, aby Ją obudził. Nadto jeden z pełniących straż żołnierzy zaczął mu się podejrzliwie przyglądać. Wartę zmieniono podczas snu Nefera i wojak zapewne nie miał pojęcia o wieczornych rozkazach Władczyni dla Jej osobistego niewolnika. Było za to więcej niż pewne, że musiał usłyszeć od kolegów o tym, jak to wieszali głową w dół krnąbrnego sługę.
     Udał, że na swoje drugie zawołanie otrzymał odpowiedź i wszedł do środka. Tak jak się spodziewał, salon był pusty. Za to nieobecność Bogini w Jej sypialni była już sporym zaskoczeniem.
     "Wielka Pani, przychodzę na Twój rozkaz!”  
`     Zawołał ponownie, lecz odpowiedzi nadal nie otrzymał. Szybko sprawdził niewielkie pokoje przeznaczona na bagaże i sprzęty. Pozostała już tylko osobista toaleta Bogini, pomieszczenie, w którym nigdy nie był. Ani tutaj, ani w Pałacu. Zapukał do drzwi i po raz kolejny bezskutecznie wezwał swoją Panią. Poważnie już zaniepokojony, wszedł do ostatniej komnaty, komnaty kąpielowej – bo tak można było ją nazwać. Pokój, dorównujący wielkością sypialni, usytuowany był w tylnej części apartamentu. Jego centralną część zajmowała solidnych rozmiarów, alabastrowa wanna, którą musiano tu ustawić jeszcze przed wzniesieniem nadbudówki, inaczej nie zmieściłaby się w drzwiach. Do tego stoliki, siedziska, misy, dzbanki, wiadra, polerowane brązowe zwierciadła różnych rozmiarów oraz umieszczone na licznych półkach, tajemnicze przyrządy i specyfiki służące do makijażu czy pielęgnacji urody. W kącie miejsce umożliwiające dyskretne załatwianie potrzeb fizjologicznych, bez potrzeby wychodzenia na pokład. Zamykana klapką metalowa rynienka prowadziła tam w dół, zapewne bezpośrednio za burtę. Nefer obrzucił te wszystkie luksusy przelotnym spojrzeniem, Najjaśniejszej też tu bowiem nie było. Zajrzał do wanny, sprawdził nawet kącik toaletowy. Otwór był zdecydowanie za mały, by ktokolwiek mógł przezeń wypaść czy nawet celowo się przecisnąć. Zresztą myśl, aby Bogini w taki sposób opuszczała własne apartamenty wydała mu się niedorzeczna. Tym niemniej, nigdzie nie mógł Jej znaleźć i zaczął odczuwać narastający strach. Powrócił do sypialni i zbadał łoże. Posłanie było nieuporządkowane, nie nosiło jednak śladów walki czy innych gwałtownych czynów. Było natomiast zimne. Najjaśniejsza musiała je opuścić już jakiś czas temu. Zaczął wreszcie myśleć o podniesieniu alarmu, gdyż niezależnie od wszelkich możliwych konsekwencji, nie miał po prostu innego wyjścia, gdy dostrzegł zwój papirusu, który spadł najwidoczniej z łoża. Nie był zapieczętowany i pozostawiono go doprawdy w dziwnym miejscu. Rozwinął niewielki rulon i zaczął czytać.

                         Neferze!

     Z pewnych powodów Królowa pragnie oddalić się dzisiaj w tajemnicy zarówno z okrętu jak i Nennesut. Zabieram ze sobą Amara, tak więc nie musisz obawiać się o Moje bezpieczeństwo. O ile, oczywiście, nadal żywisz dla swej Pani cieplejsze uczucia po tym, w jaki sposób potraktowałam cię wieczorem. Zasłużyłeś może na napomnienie, ale nie na taką karę. Chciałam jednak odwrócić uwagę straży i nie znalazłam innego sposobu. Gdybym cię uprzedziła, nie zachowywałbyś się w tak naturalny sposób, okazując przerażenie, zdziwienie, urazę. Nie potrafisz dobrze udawać. Przepraszam i postaram się wynagrodzić ci strach oraz cierpienia. Tymczasem mam dla ciebie kolejne zadanie. Będziesz podtrzymywał wrażenie, że przebywam na okręcie, w Moich apartamentach. Królowa jest zmęczona i odpoczywa. Odwołałam już wszystkie, przewidziane na dzisiaj oficjalne czynności, więc jeśli Bogowie okażą się łaskawi, nikt nie powinien nas niepokoić. Służki dostały wolny dzień, z pewnością przyda im się po wczorajszej zabawie. Pojawią się dopiero jutro rano. Ja zamierzam wrócić najbliższej nocy w taki sam sposób, w jaki opuściłam okręt – małą łódką, dokładnie w chwili, gdy zajdzie księżyc. Zostawisz otwarte okiennice w komnacie wychodzącej na Rzekę. Powierzam ci jeszcze jedno, najtrudniejsze zadanie. Musisz wówczas ponownie odwrócić uwagę straży. Nie wiem, w jaki sposób to zrobisz, ale liczę na twoją inteligencję. Naprawdę, żałuję, że nie potrafiłam wczoraj wymyślić innego sposobu... I jeszcze oczekuję, iż okażesz się teraz nie tylko lojalny ale i bardziej pomysłowy od twojej Pani. Jestem jednak pewna, że się nie zawiodę.

                         Amaktaris

     Przez chwilę przyglądał się listowi z osłupieniem. Potem poczuł ulgę, że Królowej nic się nie stało i nie musi podnosić alarmu. Przyszła też zaraz myśl, dokąd mogła się udać. Wątpliwe, aby miało to związek ze sprawami państwowymi. Do głowy przychodziła mu tylko jedna możliwość, Bogini wybrała się na potajemne spotkanie z Horkanem. Czy jednak postąpiłaby w ten sposób? Wymykając się przez okno, jak pierwsza lepsza wiejska dziewka? Czy nie byłoby to poniżej Jej godności? Nawet w przedwczorajszy wieczór, gdy dała satysfakcję swej pełnej temperamentu naturze, zachowywała się przecież jak Królowa i Bogini. Oddająca się wyuzdanym rozrywkom, ale przecież nadal w każdej chwili władcza i dumna. Uspokajając się tymi rozważaniami, odsunął od siebie niepokojącą wizję Amaktaris w ramionach Horkana, może jeszcze gdzieś na stogu siana? Absurdalne... Otrząsnął się z tych spekulacji tym łatwiej, że jego uwagę przyciągnął bardziej konkretny problem. To, że mógłby nie wykonać rozkazu swojej Pani, nie wchodziło w grę. W jaki jednak sposób sprawić, by wszyscy uwierzyli, że Królowa nadal przebywa na okręcie? To nie powinno być zbyt trudne, oczywiście, jeżeli nie wydarzy się coś nadzwyczajnego, co wymagałoby koniecznie Jej interwencji. Istotnie, może być zmęczona po podróży i wczorajszych uroczystościach. Nic dziwnego, że pragnie odpocząć w zaciszu swego apartamentu. Taras na dachu nadbudówki, wystawiony na spojrzenia wszelkiego rodzaju gapiów, nie byłby przecież odpowiednim miejscem. A teraz... Przyszła mu do głowy szczęśliwa myśl, w jaki sposób wykonać polecenie Najjaśniejszej i zarazem zaspokoić własne, bardziej przyziemne potrzeby. Przecież Bogini po przebudzeniu powinna zjeść śniadanie! A on sam był już zdecydowanie bardzo głodny. Wyszedł na zewnątrz, polecił sprowadzić zarządcę podróżnego dworu Królowej i przekazał mu Jej rozkaz podania porannego posiłku. Nie, Władczyni nie ma specjalnych życzeń i zadowoli się tym, co zwykle. Czekał następnie na pokładzie na pojawienie się służących z jedzeniem. Twierdząc, iż Królowa pragnie spokoju, odbierał kolejne tace i misy po czym osobiście zanosił je do salonu. Nikt się nie zdziwił. Potrawy okazały się całkiem liczne, jak na lekkie śniadanie. Nie do końca odpowiadały jego gustom, było dużo mleka, sera, owoców i warzyw, a stosunkowo mało mięsa. Nie ośmielił się jednak prosić o inne specjały.
     Zaspokoił największy głód, po czym raz jeszcze oddal się lekturze listu. Poczuł ciepło na sercu, gdy czytał Jej przeprosiny. Czyż mógł żywić urazę? Przecież wcale nie musiała go przepraszać, a jednak to zrobiła. Teraz on uczyni wszystko, aby wykonać rozkazy swej Pani. Najtrudniej będzie odwrócić uwagę straży, ale do wieczora coś wymyśli... Nagle zesztywniał. A jeżeli jakaś przeszkoda uniemożliwi Jej powrót na czas? Jeżeli jednak coś się Jej stanie? Jako ukrywający nieobecność Władczyni, zostanie z miejsca uznany winnym zdrady, aresztowany, poddany torturom i stracony. Jedynym usprawiedliwieniem byłby ten list. Sam jednak powątpiewał, czy wystarczyłby on do uratowania skóry jakiegoś tam niewolnika w obliczu zaginięcia Królowej. Niech Bogowie doprawdy osłonią ścieżki, którymi dzisiaj kroczy, aby nadal mogła Żyć i Władać Wiecznie! Na wszelki wypadek ukrył list w swojej skrzyni, po czym skosztował jeszcze tej czy innej potrawy. Wreszcie wyniósł pełne w większości naczynia na pokład, przekazując je przybyłym wkrótce sługom. Zostawił sobie w kabinie nieco owoców i soku. Zastanawiał się przelotnie, czy nie poprosić o jakieś ciekawsze napoje. Królowa popijała niekiedy wino... Uznał jednak, że na wino w istocie nie ma ochoty, obawia się zażądać piwa, a zresztą lepiej zachować trzeźwość umysłu w obliczu możliwych niespodzianek.
     Okazało się to trafną decyzją. Po śniadaniu większość przedpołudnia spędził na pokładzie. Skoro Królowa jest zmęczona, to zapewne śpi i nikt nie powinien Jej przeszkadzać. A zresztą na zewnątrz mógł szybciej zareagować na zbliżające się ewentualnie kłopoty. Na wszelki wypadek zapowiedział, co prawda, zarządcy dworu, iż Najjaśniejsza nie życzy sobie, aby ktokolwiek Ją niepokoił, trudno było jednak polegać tylko na tej linii obrony, zwłaszcza gdyby wizytę chciał złożyć ktoś ważny. Tak też, niestety, się stało. Późnym przedpołudniem, gdy żar słońca nie osiągnął jeszcze największego natężenia, na jednej z ulic prowadzących do przystani ukazała się bogata, eskortowana przez liczną służbę lektyka. Nefer już z daleka zwrócił na nią uwagę, towarzyszący lektyce strażnicy bezceremonialnie usuwali bowiem z drogi przechodniów, czyniąc przy tym mnóstwo hałasu i zamieszania. Tak jak się obawiał, orszak skierował się prosto ku królewskiej barce. Prawdziwie niemile zdziwił się jednak dopiero wówczas, gdy z lektyki wyłoniła się zasuszona sylwetka arcykapłana Merena, zwierzchnika świątyni Chnuma. Hierarcha ruszył w stronę trapu, najwidoczniej oczekując, że pełniący tam straż gwardziści rozstąpią się przed nim. Byli to jednak najlepsi, dobrze wyszkoleni żołnierze i dumna poza Merena nie wywarła na nich wrażenia. Zaskoczony tym w widoczny sposób hierarcha skinął na jednego z towarzyszących mu sług.
     "Jego Dostojność, Czcigodny Pan Meren, Arcykapłan Wielkiego Chnuma pragnie zobaczyć się z Królową, Oby Żyła i Władała Wiecznie. Wezwijcie kogoś, kto przekaże Jej tę wiadomość!”
     Tym kimś mógł być aktualnie tylko Nefer. Pospieszył więc na spotkanie arcykapłana.
     "Panie, Najpotężniejsza z Władczyń i Najwspanialsza z Bogiń odpoczywa, zmęczona trudami poprzednich dni. Nie udziela dziś żadnych audiencji, nawet osobie Twojej rangi.”
     "Nie tobie o tym decydować, niewolniku. Masz tylko przekazać wiadomość swojej Pani!”
     Meren rozpoznał go, oczywiście. Poirytowany ponownym spotkaniem nienawistnego mu kapłana-niewolnika, stracił nieco ze swej wystudiowanej wyniosłości i zniżył się do osobistego wypowiedzenia tych słów.
     "Jak sobie życzysz, Panie. Najdostojniejsza dowie się o Twojej prośbie.”
     Nie miał innego wyjścia, niż zachować się w ten w ten sposób i udawać, że idzie do kabiny, po odpowiedź Najjaśniejszej.
     "Oczywiście, że Boska Pani się dowie... ale nie dzisiaj” - pomyślał z odrobiną złośliwej satysfakcji, bo ze swej strony także nie cierpiał Merena.
     Wewnątrz celowo odczekał dłuższą chwilę, zjadł kilka owoców i napił się soku, świadomy narastającej z pewnością irytacji hierarchy, który nie mógł być zadowolony z przeciągającego się oczekiwania w roli petenta. I to na oczach gapiów, których musiała przyciągnąć ta scena. Wreszcie wyszedł.
     "Długo kazałeś na siebie czekać, niewolniku! Wspomnę o tym twojej Pani.” - Arcykapłan istotnie dawał dowody zadziwiającego braku opanowania. Czyżby przyczyną były wydarzenia wczorajszego dnia? Bo to one zapewne sprowadziły go na przystań, w poszukiwaniu Władczyni.
     "Dostojny Panie. Jej Wysokość, Amaktartis Wspaniała, Pani Obydwu Krajów, Żywy Obraz Izydy na Ziemi, Źródło Światła i Dobra, Królowa Królów, Władczyni Niebios i Ziemi, Oby Żyła i Władała Wiecznie” - Nefer celowo przeciągał wyliczanie kwiecistych tytułów Monarchini, widząc narastające z powodu kolejnej zwłoki niezadowolenie dostojnika. Miał odrobinę nadziei, że Meren wejdzie mu w słowo, nawet on jednak nie ośmielił się przerwać wygłaszania oficjalnych formuł sławiących chwałę Bogini. - "Otóż Najjaśniejsza z żalem zawiadamia, iż jest jednak zbyt zmęczona, aby udzielić Ci w tej chwili audiencji. Liczy, że w swej uprzejmości zechcesz Jej to wybaczyć. Gdy poczuje się bardziej wypoczęta, z przyjemnością przyzna Ci, Panie, tę łaskę. Oczywiście, po stosownym uzgodnieniu właściwej pory z zarządcą dworu.”
     Meren przyjął te słowa z całkowitym zaskoczeniem. Przez chwilę stał jak oniemiały, po czym – ku satysfakcji Nefera – uczynił ruch, jak gdyby chciał roztrącić straże i bez zaproszenia wejść na pokład. Gwardziści w stanowczy, aczkolwiek nie rzucający się w oczy sposób, zagrodzili mu drogę. Hierarcha opamiętał się, chociaż Nefer przysiągłby, że ustępując, zmiął w ustach jakieś przekleństwo.
     "Przekaż swojej Pani, że będę modlił się do Wielkiego Chnuma, aby jak najszybciej odzyskała siły i mogła powrócić do wykonywania obowiązków.”
     Z tymi słowami, które miały uratować jego upokorzoną dumę, Meren odwrócił się i zajął miejsce w lektyce. Słudzy natychmiast zaczęli ze zdwojoną energią torować jej drogę w gęstym tłumie ciekawskich.
     "Najdostojniejsza podtrzymuje polecenie, aby bez Jej zezwolenia nikt nie był wpuszczany na pokład.”
     Nefer na wszelki wypadek wzmocnił zwykłe przecież rozkazy żołnierzy na warcie. Uznał jednak, że on sam zasługuje na chwilę odpoczynku w zaciszu kajuty, gdzie będzie mógł spokojnie odetchnąć po tej niemiłej rozmowie, i byłoby najlepiej, gdyby już nikt więcej nie przeszkadzał ani jemu, ani Królowej.
     To ostatnie życzenie istotnie spełniło się. Popołudniowy skwar ograniczył ruch na ulicach miasta, nie pojawili się też żadni następni, nieproszeni goście. Nefer wykorzystał ten czas, aby samemu się zdrzemnąć. Ostatecznie w nocy niewiele spał, a miał teraz do swojej wyłącznej dyspozycji luksusowe łoże Królowej. Przecież należała mu się słusznie rekompensata za poprzednie niewygody. Gdy minął największy upał wyszedł na zewnątrz i był świadkiem codziennej kąpieli wioślarzy. Nasunęło mu to dwie myśli. Stojąc na dziobie okrętu wybrał i zapamiętał miejsce, w którym Rzeka zdawała się mieć piaszczyste, łagodne dno, a zarazem odpowiednią dla jego celów głębokość. Ta sprawa musiała jednak poczekać... Drugi pomysł, znacznie przyjemniejszy, mógł zrealizować bezzwłocznie. Po krótkiej wizycie w kabinie polecił wezwać zarządcę.
     "Najjaśniejsza życzy sobie zażyć kąpieli” - oświadczył. - "Ma być przygotowana tak szybko, jak to możliwe. Ponieważ Boska Pani zechciała przyznać dzisiaj wolny dzień swoim służkom, ja będę odbierał wiadra z gorącą i zimną wodą.”
     Nikt nie okazał zdziwienia. Amaktaris niemal codziennie brała długie kąpiele i Jej obecne życzenie było czymś najzupełniej normalnym. A Nefer... cóż, tak wyposażonej sali kąpielowej nie posiadał nikt inny w całym Kraju, a zapewne i w całym cywilizowanym świecie. Była, oczywiście, tylko namiastką tego, co musiały kryć mury prywatnych apartamentów Bogini w Pałacu, ale i tak robiła wrażenie, a kapłan poczuł nieodpartą ochotę skorzystania z tych luksusów. Zasłużył z pewnością na odrobinę odpoczynku, a przy okazji w przekonywujący sposób uprawdopodabniał obecność Królowej na okręcie. Co prawda, nigdy dotąd nie służył swej Pani podczas kąpieli. Dla żołnierzy i załogi nie mogły być jednak tajemnicą wypadki przedostatniej nocy, tak więc i to nie było takie niemożliwe. Może nawet pomyślą, że Bogini celowo odesłała służki, aby tym razem skorzystać z pomocy osobistego niewolnika? On sam chętnie znalazłby się w takiej roli, teraz jednak musiał zadowolić się samą tylko kąpielą. Okazała się bardziej nawet przyjemna, niż mógł się spodziewać. Eksperymentował z licznymi olejkami, płynami, proszkami i innymi środkami. Większości z nich nie znał, wiele musiało pochodzić z dalekich, egzotycznych krain, o czym świadczyły intensywne, obce zapachy. Przy okazji uzyskał też dużo piany. Nie brakowało gąbek kąpielowych o różnym stopniu szorstkości, od takich, które solidnie drapały skórę, po najbardziej delikatne w dotyku. Nie żałował sobie niczego, ostatecznie Królowa zazwyczaj spędzała w kąpieli bardzo dużo czasu. Po wszystkim postarał się jeszcze uprzątnąć wannę, czego Bogini sama zapewne czynić nie musiała... Wodę wylał za burtę przez otwór w kącie toaletowym, z którego nie omieszkał też zresztą skorzystać.
     Odświeżony, wyszedł na pokład i ponownie wezwał zarządcę. Nadeszła przecież pora na wieczorny posiłek. Tym razem, oprócz "tego co zawsze”, śmiało zażądał kilku własnych, ulubionych potraw, wina oraz dzbana z piwem. Pomyślał, że skoro i tak wszyscy są przekonani, iż brał kąpiel razem z Królową, to wspólna kolacja też nikogo nie zdziwi. Powtórzył procedurę z odbieraniem tac, mis i talerzy, po czym rozkoszował się znakomitym istotnie jedzeniem. Co prawda, Ahmes gotował jednak lepiej, ale doprawdy, żaden niewolnik nie powinien narzekać na dzisiejszą ucztę. Następnie raz jeszcze uciął sobie drzemkę, licząc na to, że jak zwykle obudzi się na czas.
     Nie zawiódł się w tej nadziei. Gdy wyjrzał przez okno, księżyc powoli zbliżał się do wzgórz, wyznaczających horyzont. Wody Rzeki, pustej i cichej o tej porze, znowu lśniły w jego łagodnym blasku. Przypomniał sobie, jak wczoraj przynaglał Tota w jego wędrowce. Dzisiaj też miał podobne życzenie. Narastał w nim niepokój, czy istotnie Najjaśniejsza powróci w zapowiedziany przez siebie sposób. Czy mimo wszystko, coś się Jej nie przytrafiło. Po dłuższej chwili, uznał, że już pora. Upewnił się, że okiennice od strony Rzeki są otwarte i sięgnął po dzban z piwem. Wypił nieco do kolacji, ale celowo pozostawił jeszcze przynajmniej połowę zawartości. Teraz pociągnął kilka solidnych haustów, nieco piwa wylał na głowę i tors. Tak przygotowany, dzierżąc w objęciach dzban z resztką napitku, wytoczył się na pokład. Księżyc chował się właśnie za wzgórzami. Zrobił kilka chwiejnych kroków w kierunku dziobu.
     "Hej, dzielni wojacy, napijecie się ze mną?” - Zawołał bełkotliwie.
     Żołnierze zignorowali propozycję, chociaż głośne zachowanie Nefera sprowadziło dowodzącego strażą podoficera. Zmarszczył groźnie brwi. Nie ulegało wątpliwości, że chętnie przywołałby pijanego niewolnika do porządku i to ostrymi środkami. Nie był to jednak zwykły niewolnik, najwidoczniej zdołał odzyskać łaskę Boskiej Pani, która zdawała się tolerować takie zachowanie swego sługi. Lepiej się nie mieszać...
     "Nie to nie” - kontynuował Nefer. - "Sam się napiję!”
     Przechylił dzban i pociągnął kilka kolejnych łyków piwa. Zataczając się, ruszył ponownie na dziób. Zauważył, że strażnicy przypatrują mu się z niesmakiem, a tarcza księżyca właśnie chowa się za wzgórzami. Zajął odpowiednią pozycję na dziobie, udając, że zamierza załatwić naturalną potrzebę. W trakcie tej czynności zapragnął jednak ponownie się napić, pochylił się, stracił równowagę i, wypuszczając dzban z rąk, wypadł za burtę. Uczynił to w miejscu, które uprzednio wybrał. Taplał się w wodzie, głośno wołając o pomoc. Strażnicy, którzy wczoraj sami mieli ochotę wrzucić go do Rzeki, przybiegli teraz, by z upodobaniem przyglądać się widowisku. Zirytował ich poprzednio swoim zachowaniem, nie spieszyli się więc z pomocą, tym bardziej, że nic poważnego raczej mu nie groziło. Nie szczędzili za to kpiących uwag i rad. Jeden z nich zrzucił nawet w dół linę, gdy jednak Nefer usiłował ją niezdarnie uchwycić, żołnierz - niby to przypadkiem - odsuwał ją poza zasięg rąk niewolnika. Dostarczyło to wszystkim nowej zabawy.
     "Co tu się dzieje? Co to za hałasy?”
     Dźwięczny i stanowczy głos Amaktaris zabrzmiał w uszach Nefera jak najpiękniejsza muzyka. Udało się! Jego Pani wróciła, jak zapowiadała, i była już na pokładzie.
     "Niewolnik wpadł do wody, Wielka Pani!” - Odparł kapral. - "Właśnie usiłujemy go wyciągnąć, ”
     "Więc zróbcie to wreszcie!. Jego krzyki zakłócają Mój odpoczynek.”
     Ponagleni w ten sposób, żołnierze pozwolili Neferowi uchwycić koniec liny i sprawnie podciągnęli go na pokład. Upadł tam na kolana i oddychał ciężko, cały zmoczony, powalany błotem, z niedwuznacznymi dowodami raczenia się uprzednio piwem.
     Królowa zmierzyła go krytycznym spojrzeniem.
     "A więc tak zachowujesz się, gdy pozwolić ci na odrobinę swobody. Jak każdy, głupi i krnąbrny niewolnik. Kara cię nie ominie!”
     "Czy mamy wymierzyć ją natychmiast, o Pani?” - Podchwycił ochoczo kapral.
     "Nie, nie życzę sobie więcej hałasu. Udaję się na spoczynek. A ty, niewolniku... W takim stanie nie ma dla ciebie miejsca na Moich komnatach. Spędzisz resztę nocy na pokładzie. Rano doprowadzisz się do porządku i będziesz oczekiwał na wezwanie.”
     Odwróciła się i zniknęła w drzwiach nadbudówki, ponownie obejmując w posiadanie królewską barkę i własne apartamenty.

nefer

opublikował opowiadanie w kategorii erotyka, użył 4702 słów i 27795 znaków, zaktualizował 17 cze 2015.

14 komentarze

 
  • AnonimS

    Udawać pijaka ...to też sposób

    6 maj 2021

  • nefer

    @AnonimS Zwykle nikogo to nie dziwi.  ;)

    6 maj 2021

  • gabi

    Dziękuję  za info.

    29 cze 2015

  • nefer

    Gabi, postaram się wkleić kolejny rozdział jutro. Pisanie każdego następnego zajmuje mi ok 2 tygodni jak widać.

    29 cze 2015

  • gabi

    Czytelnicy przynajmniej  moja skromna osoba są  wyrozumiali i cierpliwie czekają. Tylko prosiłabym  o podawanie terminu wstawienia kolejnej części z góry dziękuję.  Nie mogę się  doczekać  co  też  Nefer  przeżyje  w kolejnej odsłonie twojej opowieści.

    26 cze 2015

  • nefer

    W imieniu bohatera dziękuję za wyrazy sympatii, które otrzymał po ostatnich przygodach. Jako niewolnik musi się jednak liczyć z kaprysami i nie zawsze przyjemnymi dla niego pomysłami swej Pani  :blackeye: Spieszę zarazem przypomnieć, iż obecnie zamieszczam kolejne części pisane na bieżąco. Uprzednio miałem zawsze kilka rozdziałów "w zapasie". Stąd dłuższe przerwy. Nie zapomniałem o opowieści, proszę natomiast o wyrozumiałość czytelników..

    26 cze 2015

  • radadu

    Trzymasz formę. Ciągle wracam i doczytuję kolejne części. Nie sprawiają zawodu :)

    25 cze 2015

  • pawell

    Mistrz...

    19 cze 2015

  • Andrzej11

    Wincyj

    18 cze 2015

  • Grim

    Świetne. Masz naprawdę super pióro... Gratulacje :)

    16 cze 2015

  • nienasycona

    Doskonałe, jak zawsze, a przy tym ma walory edukacyjne,  pojęłam bowiem, że ze mną się wcale nie żyje tak źle,  jak przypuszczałam:)Biedny ten Nefer, a tak go lubię...

    16 cze 2015

  • Szarik

    Porcja tygodniowego balsamu dla ducha. Dziękuję.

    15 cze 2015

  • gabi

    Neferze długo  kazałeś nam czekać i jak zawsze było na co. Mam nadzieję  że  Jej Wysokość  Amaktaris nie będzie  karała  swego niewolnika za wykonanie jej polecenia.

    15 cze 2015

  • ramzesXX

    Poziom jak zwykle. (najwyższy - jak to robisz Neferze?)

    15 cze 2015

  • Ramol

    Neferze jesteś wielki! Jak zwykle świetny rozdział. Pomysł z zalanym niewolnikiem dobę po ukaraniu też niczego sobie... Dodatkowo mam kolejny dowód jakie są kobiety!  :whip:

    15 cze 2015