Onieśmielająca cz. 9 ost - Koniec tych miłości...

Onieśmielająca cz. 9 ost - Koniec tych miłości...- Co? Dziwi cię mój widok? Dziwi cię to, że nie mam zamiaru oddać ci Sylwii? - drwił ze mnie Alek.  
- Czemu odeszła? Odpowiedz mi!
- Ojej... Czemu miałbym ci powiedzieć? Za chwilę będzie ci to obojętne. - Droczył się- Ale wiesz co? Udowodnię ci, że jestem od ciebie lepszy. Ona cię chroniła! To był warunek, który miała wypełnić, abyś zachował swoje życie. Ale jednak przespała się z tobą. Zastanawiałem się kogo zabić najpierw, ale zdecydowałem, że daruję jej życie, aby mogła cierpieć, patrząc na twój grób.  
- Ty śmieciu... Nie masz żadnych hamulców.
- To kara za to, że mnie odrzuciła. - Ciągnął Alek. Rozglądałem się po pomieszczeniu, w poszukiwaniu czegoś, czym mógłbym go zaskoczyć, żeby zdążyć się schować, jednak nie dojrzałem niczego, w zasięgu ręki.- Podobno w miłości i na wojnie wszystkie chwyty są... - Przerwał mu odgłos otwierających się drzwi. Do domu weszła Paulina. Zszokowany Alek błyskawicznie odwrócił się i oddał strzał w kierunku drzwi. Paulina po chwili opadła na ziemie, przez chwilę trzymając przerażony wzrok na mnie. To była moja szansa. Wściekły, rzuciłem się na Alka wytrącając mu broń z ręki. Uderzyłem go mocno w twarz, potem jeszcze raz, tym razem w brzuch. Alek skulił się z bólu, a ja pod wpływem adrenaliny dostałem nadludzkich sił. Po chwili Alek opadł na ziemię pod wpływem bardzo mocnego prawego sierpowego. Próbował doczołgać się w stronę pistoletu, ale byłem szybszy. Wykopałem broń w jeden z rogów przedpokoju. Przez chwilę nieuwagi, sytuacja się zmieniła. Alek z impetem kopnął mnie w krocze. Udało mu się wstać, po czym rzucił się a mnie. Uderzyłem głową o tarakotę. Wylądowałem na plecach z moim wrogiem na sobie. Korzystając z mojego otumanienia oplótł moją szyję rękoma i zaczął mnie dusić. Próbowałem uwolnić się od silnego uścisku jednak daremnie. Opadałem z sił, widziałem twarz Alka, który jeszcze wzmocnił uścisk. Jego twarz straciła na ostrości. Do moich oczu docierała ciemność. Całe życie zaczęło lecieć mi przed oczami. Oglądałem żywe obrazy z mojego życia.  
************************
- Jestem Sylwia...
************************
- 5, 4, 3, 2, 1...
************************
- Jesteś wspaniała. Kocham cię...
************************
Próbujesz sprzątać siłą umysłu?...
************************
- Jeszcze raz ją obrazisz to cię zabiję!...
************************
- Nie mogę uwierzyć, że cię na to stać...
************************
Ooo, pan Piotr. Miło pana widzieć...
************************
- Tak bardzo tęskniłem...
************************
No zjedz coś...
************************
Już wiem. Chodzi o dziewczynę, prawda?...
************************
- O Boże, ale wiocha...
************************
- Kim pani jest?...
************************
- Potrzebowałam materiału genetycznego do zajścia w ciążę...
************************
- Kochasz go? A może mnie?
************************
- Masz rację... ale nie możemy być razem...
************************
- Ona cię chroniła!...
************************
Wróciła mi świadomość. Alek był nieostrożny. Uderzyłem go głową w nos, a on z bólu przewrócił się na bok. Miałem kilka sekund na złapanie oddechu. Byłem zbyt zmęczony. Nie miałem z nim szans. Alek wyczuwając to zaczął przemieszczać się w stronę pistoletu. Rzuciłem się do przodu. Musiałem być przez nim. Wpadliśmy na ścianę, tracąc równowagę i po chwili znaleźliśmy się na ziemi. Obaj próbowaliśmy wyrwać drugiemu broń z ręki. Czułem, że chropowata rączka wyślizguje mi się z uścisku. Nasze zmagania przerwał strzał. Alek spojrzał na mnie. Jego oczy straciły wyraz. Były pełne obojętności. Mówią, że raz na 1000 razy broń wystrzela sama. Tak właśnie zakończył się żywot Aleksego Ponewskiego. Przez kilka sekund patrzyłem na jego martwe ciało, ale nagle przypomniałem sobie: - Paulina!

Szpital. Siedziałem na korytarzu jak trup czekając na jakiekolwiek informacje. Powiadomiłem Sylwię o całym wydarzeniu. Z początku nie mogła w to uwierzyć. Teraz przyglądała mi się ze strachem. Zabiłem człowieka. Nie odzywała się, spuszczała wzrok, gdy nasze oczy się spotykały, krępowała ją moja obecność. Bała się mnie.  
- Sylwia, ja... - Próbowałem przełamać to milczenie, ale zrezygnowałem w pół słowa. Nieoczekiwanie jej twarz nabrała wyrazu.  
- Wiem, Piotrek... Wybacz, że ci nie powiedziałam.
- Ciiii...- Chodź do mnie. - Objąłem ją delikatnie, zatrzymując dłonie na jej plecach. Oparła głowę na moim ramieniu. W do jej oczu napłynęły łzy. - Nie płacz już, już po wszystkim. - szepnąłem, po czym pocałowałem ją delikatnie w czoło. Nie była gotowa na więcej. Oboje nie byliśmy gotowi.  
Scenę przerwał ojciec Pauliny, który wybiegł z sali, krzycząc: - Wybudziła się!
Wparowaliśmy do środka we trójkę i wtedy zobsczyłem obcą mi twarz. To już nie była ta promienna, onieśmielająca blondynka. Była cała blada, zmęczona, spocona... Przyglądała się mi i Sylwii. Była słaba, ale wiedziała co się dzieje. Nagle zaczęła się rzucać na łóżku. Zaczęły się drgawki. Musiałem znaleźć lekarza. Natychmiast. Szukałem wszędzie. Gdzie jest ten pieprzony lekarz dyżurny? Po jakimś czasie usłyszałem głosy w jednym z pomieszczeń na końcu korytarza. To były jęki. Przysłuchałem się już z pod samych drzwi. Lekarz zabawiał się w środku najprawdopodobniej z jakąś pielęgniarką. Najwyraźniej wszedł w nią.  
- Pieprz mnie! - Unosił się kobiecy głos.  
Lekarz posuwał ją z taką szybkością, że jej krzyk było słychać już na całym korytarzu. On sam także dyszał, a potężna dawka adrenaliny podniecała ich jeszcze bardziej. Temu typowi płacili za posuwanie panienek podczas nocnych dyżurów. Wchodził w nią coraz głębiej w jej wilgotną szparkę. W tej chwili podbiegł do mnie ojciec Pauli. Usłyszawszy, co się dzieje, prawie zmiótł mnie z drogi i całym ciężarem swojego ciała wyrwał drzwi z nawiasów. Zastaliśmy porozwalane karty pacjentów, leżące na podłodze. Gdy zobaczyłem puszystą brunetkę, rozwaloną na biurku oraz siwego faceta w białym fartuchu, wyraźnie po pięćdziesiątce, przypomniałem sobie o stanie Pauliny. Wpadłem z impetem na "dyżurnego ruchacza”, bijąc na oślep.  
- Ty stary, zboczony, przekupny... - Słałem wiązankę, ale Ryszard, bo tak miał na imię ojciec Pauli złapał mnie za ramię i ustawił do pionu.  
Dla Pauliny nie było już nadziei. Spędzała we śnie ostatnie chwile swojego życia. Po dwóch godzinach odeszła... Wystarczającym szokiem była dla mnie jej śmierć, nie wspominając już o tym czego dowiedziałem się później. Do gabinetu byłego "lekarza”, bo został natychmiastowo zwolniony, zaprosiła mnie siostra oraz młoda pani doktor.  
- Panie Piotrze... Nie wiem jak to panu powiedzieć, ale.. - jąkała się stażystka.
- O co chodzi? O Paulinę?
- To coś więcej... Ona była w ciąży...
Serce mi stanęło. Paula miała urodzić moje dziecko. Alek popełnił podwójną zbrodnię...

Pogrzeb ciągnął się w nieskończoność. Towarzyszyła mi Sylwia oraz Lena, które nie miały pojęcia o tym, co czuję. Straciłem nie tylko Paulę. Straciłem moje dziecko. Gdy wróciliśmy do domu, Lena zwróciła się do nas:  
- Wyjeżdżam na rok do Francji. Zaopiekujecie się mieszkaniem?  
- Jasne. Będzie na ciebie czekało.  
Zjedliśmy kolację i rozeszliśmy się do swoich pokoi. Gdy szykowałem się już do pójścia spać, do mojego pokoju weszła Sylwia.
- Piotrek, mogę z tobą spać? Nie chcę być dziś sama...
- Dobrze chodź...
Nie mogłem spać tej nocy. Nie wiem czemu, ale krępowało mnie to, że jestem w jednym łóżku z Sylwią. Ona też nie spała.  
- Sylwia, spróbujmy...
- Bądź cicho. - Przerwała mi. - Przestałeś mnie kochać?
- Nie, nigdy. O tamtego Sylwestra, od tamtej chwili jestem twój.
- A co jeśli mam ochotę na swojego faceta?
...

*To już ostatnia część historii o Onieśmielającej. Za bardzo to ciągnąłem. Każda kolejna część jest coraz gorsza. Dziękuję, że dotrwaliście do tej chwili. Szczerze dziękuję, wiem, że zakończenie jest banalne...

ZicO

opublikował opowiadanie w kategorii erotyka, użył 1463 słów i 8322 znaków.

5 komentarzy

 
  • Mona

    Opowiadanka super-napisz coś wiecej pozdrawiam :smile:

    23 sty 2014

  • ZicO

    @Lena3003 Sugerujesz coś? ;)

    22 sty 2014

  • ZicO

    @czytelniczka Chciałem, aby ta ostatnia część wyglądała na świeżą. Pojedyncze zdania zastosowałem właśnie w tym celu.

    22 sty 2014

  • czytelniczka

    pomysł fajny ale z realizacja troszke nei wyszlo..te pojedyncze zdania moze i mowia cos ale nie do konca ;//// i ta smierc, szkoda..powinien sie z nia rozstac i tyle..

    22 sty 2014

  • siwy

    Zico- to było genialne!
    Mało kto jest świadom momentu w którym powinien skończyć- ty dobrałeś go idealnie.
    A co do banalności zakończenia- jak inaczej można by to zakończyć?
    wyniosłeś opowiadania na nowy poziom.
    Trafiasz do mojej hali sław wraz z Leną, Palmerem i merlinem :)

    22 sty 2014