Noce

Po ostatnich wydarzeniach z mojego słownika zniknęło zaufanie, radość, o miłości nie wspominając. Został tylko pasek czarnej skóry nabitej ćwiekami na drobnym nadgarstku. Nie noszę go z sentymentu. Jest dla mnie symbolem. Symbolem tego jaka jestem, symbolem siły i słabości. Dominacji i uległości. Wolności. Symbolem krzywdy jaką mi zadano i tego, że po raz kolejny udało mi się podnieść z mentalnych kolan.  
Jednak serce nie chce zapomnieć i wciąż wieczorami upomina się o dźwięk smsa, pukanie do drzwi, dźwięk pasa wysuwanego ze spodni. Tylko głośna muzyka jest w stanie zagłuszyć tą pamięć. Tylko przygaszone światła, zapach wielu, bardzo wielu spoconych ciał, mieszaniny perfum, ciała falujące w ściśle określonym, ale jednocześnie zmysłowym ruchu.  

Kizomba.

Bachata.

Salsa.

Cubana.  

Życie... Tam tkwi prawdziwe życie. Prawdziwe emocje. Bez zbędnej nagości. Epatowania seksualnością, która i tak wylewa się z każdego spojrzenia, z każdego płynnego ruchu biodrami. Kiedy sam taniec nakazuje ułożenia ciała w odpowiedni sposób... każdy ruch ponadto ma znaczenie. Dotknięcie kciukiem karku partnera zamiast ułożenia dłoni zwiewnie i dystyngowanie poniżej linii kołnierzyka.  

Dreszcz.

Delikatny ruch paznokci po przedramieniu partnerki.

Dreszcz.  

Zaciśnięcie dłoni na karku kobiety jest już niemal gwałtem...  

Taniec. Dominacja i uległość. Pierwotny podział.  

Zakochałam się. W nich wszystkich. Kobietach i mężczyznach z szerokim uśmiechem na ustach i ciałami idealnymi, nieidealnymi, krągłymi, szczupłymi. Pełnymi delikatności i twardości. W koszulach mokrych od potu i lśniącej skórze. W zrozumieniu, akceptacji błędów i wyrozumiałości. W otwartości. Tam nie ma samotności. Kiedy zamykasz oczy opierając brodę na ramieniu partnera, jest tylko TO. Porozumienie ciał i umysłów.  

Tego wieczoru mój stolik stał pusty niemal cały czas. Dwie godziny spędzone na dusznym parkiecie. Sukienka przyklejona do ciała niczym druga skóra. Czas zaczerpnąć powietrza. Na zewnątrz zabytkowe balkony mające niemal duszę. Przyćmione światło nienachalnie rozmieszczonych lampionów. W oddali przystań. Łodzie, jachty, i światło księżyca lśniące w gładkiej tafli. Jak dobrze oprzeć się ciężarem ciała o chłodną, szorstką balustradę i pozwolić sobie zdjąć trochę ciężaru ze zmęczonych stóp. Zamknąć oczy i wdychać wieczorne, rześkie powietrze.  

Kroki za moimi plecami nawet mnie specjalnie nie zdziwiły. Szczerze mówiąc, nie wzbudziły żadnych emocji. Zdziwienie pojawiło się dopiero, kiedy poczułam dotyk marynarki zarzuconej na wilgotne plecy. On sam, w śnieżnobiałej koszuli bez słowa oparł się obok i wzrokiem szukał punktu, w który wbiły się moje nieruchome oczy.  
-Powinnaś bardziej dbać o siebie. Przeziębisz się.
-A Ty jesteś szczerze zatroskany moją nieznaną Ci osobą...? - Zapytałam z kpiącym uśmieszkiem.  
-Mylisz się. Poznałem Cię … myślę, że dość dobrze.  
-Nie krępuj się, kontynuuj, chętnie się dowiem jak bardzo mnie znasz, choć poznawałeś mnie chyba jakąś drogą korespondencyjną. Ale nie... listu nie odbierałam, awizo nie mam... - Kpiłam nadal.  
-Widzę jak się poruszasz. To wystarczy.  
-Więc jaka jestem, mhm? - zapytałam już z odrobinę większą dozą powagi.  
-Widzę komu pozwalasz się prowadzić i w jaki sposób. Widzę wyraz twarzy. Widzę ruchy bioder. Wiem, kiedy Twój taniec jest dyktowany emocjami, a kiedy narzuconą techniką. -Wiem, przy kim czujesz się bezpiecznie, a od kogo chcesz uciec.  
-Tyle wie każdy postronny obserwator. Nie zaskoczyłeś mnie.  

Niespodziewanie mój rozmówca chwycił mocno za nadgarstek mojej lewej ręki.  

Co to jest? - Zapytał ze wzrokiem wbitym w moją twarz.
Bransoletka. Bransoletki nie widziałeś?  
To teraz patrz. Od kiedy kobieta, do każdego możliwego stroju, bez względu na to, czy ubiera sukienkę, spodnie czy bikini- dopiera tylko jeden, zawsze ten sam dodatek? Od kiedy czarna skóra i ćwieki są idealnym dodatkiem do każdej z możliwych kombinacji?  
Wyrwałam rękę.  

-Jeśli chcesz, poznam Cię z Jacykowem. Polubicie się.
-Myślisz, że przerwę, jeśli będziesz drwić? Założę się, że ta bransoletka ma jeszcze jeden element do kompletu. Z tym, że powinien znajdować się tu...  
-To mówiąc zakreślił dłonią linię na mojej szyi. W końcu popatrzyłam z zaciekawieniem. -Nie sądziłam, że klimatyczni wynurzają się sprzed monitorów w domowym zaciszu.  

-Zatańczysz? - zapytał podając mi ramię.
-Z przyjemnością.- odparłam z przekąsem, a w myślach już widziałam jak plączą mi się nogi ze zdenerwowania.  

Schodziliśmy krętymi schodami coraz niżej w kierunku dusznego, trochę mniej już zatłoczonego parkietu. Odczekaliśmy kilka minut na koniec trwającej właśnie bachaty. Ta była dość szybka. A jednak między niektórymi parami chemia niemal sprawiała, że świecą. Po kilku minutach usłyszałam pierwsze dźwięki kizomby. Uwielbiam ten taniec... Z odpowiednim partnerem. Obawiałam się, że ten taki nie był. Coś jednak kazało mi posłuchać wyciągniętej w moją stronę dłoni i wtopić się w zmysłowy tłum. I w niego. Nie tak, jak na pierwszej lepszej potańcówce. Rama. Niby sztywny ruch. Lewa ręka zarzucona nad Jego barkiem, prawa, drobna dłoń oparta o Jego dłoń. Nie luźno. Lekko napierając. Tak by móc wyczuć każdy następny ruch Jego ciała kiedy tylko poruszy ramieniem. Spodziewałam się kilku kroków podstawowych, może saida. Niewiele więcej potrafię, choć pomimo tego taniec sprawia mi nieukrywaną przyjemność. Dążenie do czegoś. Do doskonałości. Zamknęłam oczy, by sprawniej poddać się rytmowi. Nawet nie poczułam, kiedy zostałam przyciągnięta tak blisko, że ciała stały się niemal jednością. Jego kolano pomiędzy moimi udami. Nienachalne. Niewulgarne. Przecież tak dyktują zasady tańca... Drobne uwagi partnera. Rozluźnij się. Tylko czuj. Ja prowadzę. Uważaj... Teraz usiądź na moim kolanie. Nawet nie wiem kiedy górna część mojego ciała znalazła się równolegle do podłogi na wysokości kolan, założę się, że rozpuszczone długie włosy zamiotły ją niemal czule. I energiczne pociągnięcie w górę. Instynktownie ciało zatrzymało się w odpowiednim miejscu, a włosy przylepiły do spoconego policzka. Dobrze... Bardzo dobrze... - wyszeptane wprost do ucha.  
Jeszcze kilka kroków, jeszcze ruchów bioder. Tym razem Jego dłonie na dolnej części kręgosłupa. Nadające rytm. Dyktujące. Każące. Jego ciepłe udo między moimi nogami sprawiło, że stałam się wilgotna. Dłoń poruszająca moją pupą w przód i w tył, tak, by krocze delikatnie wyczuło każdy mięsień Jego uda. Najpierw szybko. Potem coraz wolniej. Muzyka coraz ciszej. Cicho. Zupełna cisza. A biodra poruszają się jeszcze chwilę. Jakby nie mogły się oderwać. Koniec hipnozy. Patrzę w Jego oczy.  
-Chodź... Wyjdźmy stąd.
A jednak nie koniec... Posłuchałam. Chwyciłam tylko w przelocie marynarkę i małą torebkę. Niemal biegiem dotarliśmy do parkingu i wsiedliśmy do samochodu. Nawet nie zwracałam uwagi na markę i kolor. Gdybym widziała go 30 razy i tak nie zapamiętam. Taka mała, niebezpieczna przypadłość.  

Podróż trwająca dobre 20 minut. Bez jednego słowa. Bez jednego gestu, który wskazywałby na rosnące napięcie. Tylko moja mała dłoń w Jego, większej. Samochód zatrzymał się na szutrowym podjeździe. Niewielki dom otoczony drzewami na przedmieściach. W dzień musi być pięknie. Teraz... jest po prostu magicznie. Ciepła noc, aż chciałoby się na nowo zacząć marzyc i wierzyć w happy end...  

-Chodź... - powtórzone znów, tym razem pewniej. Zdecydowanie.
Prowadzona za rękę weszłam do ciemnego przedsionka. Z przyzwyczajenia zdjęłam buty, lekko rozglądając się wokół. Niespiesznie. Kilka kroków naprzód i znaleźliśmy się w salonie połączonym z aneksem kuchennym. Podeszłam do blatu i odwróciłam się przodem, z zadziwiającym spokojem patrząc jak zbliża się do mnie i staje tuż przed moimi nagimi stopami, w butach z czarnej, lśniącej skóry. Jak patrzy mi w oczy, o powiększonych źrenicach, niemal zakrywających brązowe, ciepłe tęczówki. Dotyka opuszkami palców brody lekko unosząc głowę w górę, zmuszając do patrzenia. Jak całuje czule w czoło....

-Nie rób tego więcej... - wyszeptałam.
-Czego? - zapytał zdziwiony.  
-Nie całuj mnie tak.  
-Dlaczego?  
-Po prostu tego nie rób.  

W ciągu sekundy Jego spojrzenie zmieniło się. Stało się dzikie. Mocno chwycił mnie dłonią za szyję. Zacisnął. Zobaczył w oczach strach i bezczelność. Prowokację. Drugą ręką szybko zadarł na biodra obcisłą sukienkę i zsunął w dół wilgotne majtki.  
-Wolisz w ten sposób? - wysyczał tuz przy moim uchu.

Nie odpowiedziałam tylko spojrzałam z jeszcze większość dozą buty.  

Trzask... poczułam pieczenie policzka tak mocne, że niemal się zachwiałam, a obraz przed oczami na ułamek sekundy zniknął zastąpiony zupełną ciemnością i dziwnym posmakiem gdzieś na pograniczu nosa i gardła.  
Nie odwróciłam głowy pozwalając włosom jeszcze przez chwilę zasłaniać twarz, nim kolejnym uderzeniem została odwrócona w druga stronę.  

Wreszcie moje spojrzenie straciło na hardości. Widział to. Odwrócił mnie energicznie tyłem do siebie i pchnął na zimny, marmurowy blat. Chwycił dozownik oleju spożywczego i polał nim moje wypięte pośladki, a raczej miejsce pomiędzy nimi. Z kocią sprawnością rozpiął spodnie, jedną ręką uwalniając twardego kutasa, a drugą trzymając mnie za włosy i odginając głowę do tyłu tak mocno, że niemal nie mogłam oddychać. Nagle poczułam dłoń na ustach, i ból rozciąganych zwieraczy. Chciałam krzyknąć, ale nie pozwalał. Wchodził za to coraz mocniej w moje gładkie, ciasne wnętrze. Najpierw dość wolno, samo natłuszczenie nie chroni przed urazami... A później coraz mocniej. I pozwalając mi na krzyk. Krzyczałam więc. Coraz mocniej dociskana do kuchennego blatu, czołem niemal uderzając o ścianę.  
Zachowywał się tak, jakby stracił kontrolę. Przestałam czuć ból, i doszłabym, bawiąc się łechtaczką, gdyby nie ręce mocno wykręcone na plecach. Byłam ciałem mającym sprawić przyjemność. Tak przecież chciałam...  

Kilka kolejnych, bezlitośnie silnych ruchów we mnie i poczułam jak kończy, a ciepła sperma wylewa się na moje drżące uda.  

Opadłam na kolana, na chłód kamiennej lśniącej podłogi. Nie chciałam podnosić wzroku. Nie widziałam potrzeby.  

On odszedł kawałek by po chwili z wściekłością kopnąć w krzesło. Drgnęłam.  

- Nie chciałem, żeby tak to wyglądało! - powiedział z ledwie powstrzymywaną wściekłością.
- Nie chciałem Cię w ten sposób. Tam, na zewnątrz, wydawałaś mi się tak delikatna i bezbronna. Przecież tego właśnie potrzebujesz. Mógłbym się Tobą zaopiekować. Zatroszczyć.  

Te słowa poruszyły we mnie coś co kazało mi podnieść wzrok.  

-Zaopiekować? Zatroszczyć? Niemal wysyczałam.
-Wisz, ile razy to już słyszałam? Wiesz ile razy miałam nadzieję, ba, miałam nawet pewność! Że te słowa znaczą cokolwiek? Nie znaczą nic. A mogłeś po prostu być cicho... -Żegnaj...  

Ubrałam się i wyszłam, czując na plecach Jego wzrok. Wyszłam odliczać kolejne godziny do nocy wypełnionych życiem.

likeadream

opublikowała opowiadanie w kategorii erotyka, użyła 2001 słów i 11452 znaków, zaktualizowała 26 lip 2015.

8 komentarzy

 
  • enklawa25

    Podoba mi się  :)

    16 lut 2019

  • likeadream

    @enklawa25 👍

    17 lut 2019

  • bieniek

    Nie chwytaj swoich błędów, bo to tak jakbyś łowiła komary siatką na motyle. Liczą się styl, pomysł, marzenia, inspiracja, dialog wyobraźni. Masz talent.

    3 sty 2016

  • likeadream

    @bieniek dziękuję. To bardzo miłe. ..

    3 sty 2016

  • bieniek

    @likeadream Po prostu pisz. Zwyczajnie, otwarcie, po prostu. Mnie wychodziło tym gorzej, im bardziej zastanawiałem się nad frazą, cyzelowałem szczegóły. Pisać warto wyłącznie z duszy. Warsztat działa wtedy automatycznie, duch ma prymat nad formą. Emanacja talentu unieważnia drobiazgi. Talent broni się sam.

    4 sty 2016

  • bieniek

    Bardzo dobre. Jakże inny styl od mojego. Wspaniała różnorodność.

    3 sty 2016

  • likeadream

    @bieniek :) im częściej czytam swoje opowiadania, im więcej czasu mija od napisania, tym więcej błędów wychwytuję. Ale dziękuję Ci za opinię :)

    3 sty 2016

  • Ramol

    Mocne. Robi wrażenie...

    3 wrz 2015

  • likeadream

    @Ramol Ramol, choć scenariusz jest po części fikcją, emocje są jak najbardziej prawdziwe.

    3 wrz 2015

  • likeadream

    Zobaczymy:) myślałam o tym w każdym razie

    28 lip 2015

  • kamila12535

    Fajne będzie kolejna część ?

    28 lip 2015

  • likeadream

    Taniec pomaga.

    26 lip 2015

  • nienasycona

    @likeadream  i kolorowanie:)

    26 lip 2015

  • nienasycona

    Pojęłam...

    26 lip 2015