Niebanalni i wolni 2 - Rocky, bar i kolacja

Niebanalni i wolni 2 - Rocky, bar i kolacjaPrzemek obudził się. Widząc śpiące z jego dwóch stron dwie nagie blondynki, powoli przypominał sobie wczorajszą noc.
- Na prawdę, niezłe z nich kocice - Pomyślał Przemek, po czym po cichu wstał z łóżka i powędrował do kuchni.  
Nie zapomniał o ślicznej szatynce, która dała mu kosza. Ze mną się tak nie postępuje! - mącił dalej w myślach Przemek. - Coraz bardziej cię pragnę...
Postanowił zjeść "śniadanie” na mieście. Jeśli posiłek o 11 rano można nazwać śniadaniem. Wstąpił do kawarni i widząc swoją ulubioną kelnerkę rzucił tylko: -To co zwykle.
Jedząc powoli kanapkę z serem i bekonem, zauważył jak do kawiarni wchodzi śliczna szatynka. Co za zbieg okoliczności! Skoro ona też tu przychodzi, to musi mieszkać niedaleko. Upewniając się, że go nie rozpozna, dobrał się do swojej kawy. Po dwudziestu minutach czekania, Monika zaczęła się zbierać. Przemek błyskawicznie zapłacił za posiłek i podążył za swoim celem. Trzymał ją na odległość, jednocześnie nie spuszczając jej z oczu. Dwie ulice dalej, Monika skierowała się w stronę bloku. Wpisała kod na klatkę schodową i zniknęła za drzwiami. Przemek ruszył biegiem do drzwi. Miał tylko 5 sekund do zatrzaśnięcia się drzwi na dobre. Pociągnął za klamkę i szybkim ruchem wszedł na klatkę schodową. Po przebiegnięciu dwóch pięter usłyszał głośną rozmowę:
- Zostaw mnie! Jeszcze ci mało?
- Daj spokój kochanie. Bądź grzeczna, bo nie będę się powtarzał. - Odpowiedział rozbawiony Szymon.  
- Ja też nie mam zamiaru się powtarzać. Puść ją! - Ryknął zdenerwowany Przemek. Może nie mógł patrzeć, jak kobieta jest poniżana, ale w furii nie zauważył, że jego rywal ma w sobie więcej z Rockiego Balboa'y niż ktokolwiek inny. Poczuł ból, przypominający, jakby przejechało go pięćset autobusów. Błyskawicznie wylądował na ziemi, uderzając tyłem głowy o podłogę.  
Odzyskał przytomność po kilkunastu minutach. Zauważył, że leży na kanapie, a siedzi przy nim Monika, przykładając do czoła zimny okład.  
- Jak się spało? - Rzuciła żartobliwie. Pierwszy raz zobaczył jak się uśmiecha, a uśmiech miała na prawdę piękny.  
- Trochę krótko... Co się stało po tym jak odpłynąłem?  
- Sąsiadka wyszła z mieszkania i narobiła krzyku na cały blok. Szymon musiał uciekać.
- To jest twój chłopak? - Spytał ze współczuciem, po czym dodał z troską: - Powinnaś to zgłosic na policję.  
- Ale ja się go boję! Proszę... Nie gadajmy już o nim. A w ogóle to jak się tu znalazłeś?
- Yyyy, nooo, zobaczyłem cię w kawiarni jak wychodziłaś i chciałem cię przeprosić za wczoraj i tak dotarłem tutaj. - Wyjąkał Przemek, napotkawszy podejżliwe spojrzenie. - Było mi głupio...
Monika złagodniała.
- Przeprosiny przyjęte. No i stanąłeś w mojej obronie, ale wolałabym, abyś przepraszał inaczej niż poprzez śledzenie mnie...
- A może kolacja będzie dobrym odpowiednikiem przeprosin? - Rzucił odruchowo Przemek, po czym chciał ugryść się w język. Banał, ona nie poleci na takie coś.
- No dobra. Wpadnij dzisiaj o 20.  
Przemkowi oczy wyszły na wierzch. Coraz bardziej go zaskakiwała. Pragnął jej jak jeszcze żadnej kobiety. Była dla niego zagadką, pieprzoną chińską łamigłówką, której nie da się rozwiązać bez ryzyka. Pożegnał się i wyszedł.  
Nie znając szczególnego powodu, postanowił odwiedzić Lenę w pracy. Prowadziła mały bar w centrum. Zchodziło się tam dużo kibiców na mecze, piwo oraz imprezy klubowe. Klientów przyciągała miła, piłkarska atmosfera, ale przede wszystkim piękna właścicielka. Gdy wszedł, zobaczył grupkę bawiących się kibiców w jednym z rogów. Nie zwracając na nich uwagi podszedł do lady.  
- Dzień dobry pięknej pani właścicielce. - Przywitał się z uśmiechem na twarzy Przemek. - Poproszę piwo.
- Hej, już podaję. - Nalała poszłusznie piwa i podała mu kufel, przygryzając dolną wargę.
- Co tutaj tak tłoczno?
- Zbierają się przed meczem. Trzeba opić możliwe zwycięstwo - Odparła Lena, poczym wybuchła śmiechem. - Muszę ich trochę ogarnąć. To dobre chłopaki, ale dzisiaj za bardzo szaleją. Pójdziesz do Piotra? Siedzi niedakeko, potem przyjdę.
Nie zastanawiając się długo usiadł obok szczupłego faceta, na oko starszego o dwa lata.
Po wspólnym wypiciu piwa, Przemek zauważył, że jakiś facet dobiera się do Leny. Błyskawicznie podniósł się w celu ustawienia faceta do pionu, ale przeszkodził mu w tym Piotrek.
- Spokojnie, poradzi sobie. Sam zobacz. -Powiedział spokojnie Piotr, po czym obaj obserwowali, jak Lena wyrywa się z uścisku pijanego klienta, wykręca mu rękę do tyłu i odpycha z całej siły w stronę drzwi.
- Długo się znacie? - Zapytał z niedowierzaniem Przemek.
- Wystarczająco długo, by wiedzieć na co ją stać. - Odparł ze śmiechem.

*****

Monika chodziła przez resztę dnia poddenerwowana. Umówiła się z facetem, którego prawie nie zna! Mimo wszystko, przy nim czuje się inaczej. Zapomina o wszystkich zmartwieniach, czas leci szybciej. To nie możliwe... Nie mogła się zakochać. To byłoby zbyt absurdalne. Wzięła prysznic i powoli dobierała odpowiednie części garderoby. Pod krótką, zwiewną, niebieską sukienką z małym dekoltem kryła się śnieżno biała, koronkowa bielizna. Włosy zostawiła rozpuszczone. Bez przerwy w myślach powtarzała: - To zwykła kolacja w domu. To zwykła kolacja...
Zajrzała do lodówki i przeraziła się. W środku nie było nic, co nadawało się na kolacje. Przecież nie zrobi kanapek! Dochodziła 19. Sklepy są pozamykane, jest niedziela. Udało jej się znaleść makaron spaghetti.  
- Dobre i to - Pomyślała. Gdy znalazła mięso i sos, wzięła się za przygotowanie dania. Gdy nałożyła porcje, usłyszała irytujący, typowy dla bloków dzwonek do drzwi.
To był on. Ubrany w szarą koszulę i ciemne jeansy, prezentował się dobrze. Swoim uśmiechem sprawiał, że jej serce zabiło szybciej. Przez chwilę stała w miejscu, widząc jak patrzy na nią swoimi wspaniałymi oczami. Po chwili zaprosiła swojego gościa do kuchni.  
- Z przyczyn złożonych, na kolację nie będzie nic wykwintnego. - Powiedziała cichutko Monika
- Nie szkodzi, uwielbiam spaghetti - Uspokoił ją, nie przestając się uśmiechać.  
Po zjedzeniu kilku porcji, zaczęli dyskutować o rzeczach ważnych i tych mniej. Rozumieli się doskonale, praktycznie kończyli za siebie zdania. Z czasem, rozmowa stała się coraz odważniejsza. Na początku tylko przewijał się temat seksu, a potem był już tematem głównym. Monika, czując, że ma przewagę, usiadła bokiem na jego kolanach.
- Przemek. Powiedz, czy umiałbyś uszczęśliwić kobietę?
- To zależy, czego ona potrzebuje. - Odpowiedział powoli i cicho, zbliżając głowę i pocałował ją w usta. Monika bez reszty oddała się jego wspaniałym pocałunkom. Wzajemnie odczuwali ciepło swoich warg, sprawiając, by to uczucie dominowało. Całowałi się tak jeszcze przez chwilę, po czym Monika wstała i wyszła, wróciwszy po chwili z butelką wina. Nalała je do dwóch kieliszków i zostawiła na stole, pozwalając swojemu ciału znowu być przy Przemku. W jego objęciach czuła się bezpieczna, działał na nią stymulująco. Po kolejnym pocałunku Przemek rzucił krótkie spojerzenie na kieliszki wypełnione winem.  
-Wiesz co? Podobno trzeba pozwolić, aby wino oddychało...
Monika rozumiąc aluzję, zeszła z niego i zaprowadziła do swojego pokoju. W środku, Przemek stał się pewniejszy siebie. Położył ją na łóżku i patrząc jej w oczy spytał: - Chyba jeszcze nikt wcześniej się tobą nie zajął, hmmm?  
Powoli zsunął z niej majtki i podwinął sukienkę. Jego oczom ukazała się jej niedawno rozdziewiczona szparka. Pocałował wejście, po czym zabrał się do działania. Przysunął ją bliżej siebie, po czym zaczął jeździć językiem wokół warg sromowych. Monika zaczęła cichutko jęczeć. Nie znała takiego uczucia, nikt wcześniej tak jej nie uszczęśliwił. Po chwili poczuła wilgotny języczek w swojej szparce. Jej jęki nasilały się. Była podniecona do granic możliwości. Przemek zaczął wirować językiem we wszystkie strony, sprawiając swojej kochance niesamowitą przyjemność. W stanie euforii, przeżywała kolejne wachania temperatur jej ciała. Język Przemka wchodził coraz głębiej, doczekając się odpowiedzi w postaci nasilenia się jęków. Czuła się bosko. Ten boski język wędrował w górę i w dół, powodując w końcu upragniony orgazm. Jej myszka pulsowała, a ciało wygięło się w łuk. Jej krzyk odbijał się echem po całym pokoju. Przemek przez cały czas zachłannie spijał jej soki. Gdy wszystko wróciło do normy, Monika podniosła się z łóżka, pocałowała go w policzek i szepnęła: Dziękuję, po czym poszła do łazienki.

*Kłaniam się nisko: ZicO ;)

ZicO

opublikował opowiadanie w kategorii erotyka, użył 1604 słów i 8969 znaków.

4 komentarze

 
  • lol

    za łatwa była ...!! :faja:

    11 lut 2014

  • valkan

    Podobało mi się :) ale poprzednie chyba lepsze :P

    7 lut 2014

  • czytelniczka

    wow świetne..coraz lepsze:) brawo!

    6 lut 2014

  • LittleScarlet

    Naprawdę, naprawdę, naprawdę! Masz talent, fajny styl i w ogóle, ale było kilka błędów...

    6 lut 2014