Na rozgrzewkę

Zimno, więc wrzucam na rozgrzewkę.  
Chodziłem struty od rana. Wczorajsza impreza wygniotła mi w głowie duży ubytek, a powietrze, które dostało się pod czaszkę dudniło o powstałą w ten sposób przestrzeń. Miałem kaca, ale nie takiego normalnego. Nie takiego, który położyłby mnie plackiem do łóżka i zabronił wstawania przez cały dzień. Ten kac kazał mi iść naprzód i znaleźć szczęście gdzieś w połowie drogi do wieczora. Wrzucone delikatnie śniadanie pracowało spokojnie i cieszyłem się niezmiernie, że postanowiło ulokować się we właściwym miejscu, nie wyskakując ze mnie nagłym wypadkiem. Prysznic, golenie twarzy do gładkości i w miasto. Darowałem sobie dalszą pielęgnację. Obejrzałem tylko, czy włosy wokół członka nie narosły do nieprzyzwoitego poziomu i naciągnąłem bokserki. I tak nie dałbym rady ogolić się tam w obecnym stanie.  
Ruszyłem. Przez cholerne, suche chodniki, pod palącym prysznicem słonecznych promieni, wciąż naprzód i zdawało mi się, że też pod górę. Szukałem seksu. Dziwne, ale im mocniej zniszczyłem się alkoholem, im bardziej czułem się wypalony od środka, tym bardziej dążyłem do prokreacji. I żeby to jeszcze było mi wszystko jedno… Nie, nie chodziło mi o zwyczajny seks, bo wtedy mógłbym go sobie kupić pełną paczkę w kiosku, jak opakowanie lizaków albo cukierków. Wróciłbym do domu i wyciągał jeden po jednym, racząc się kolejnymi smakami, wyciągając po kilka naraz, odpoczywając po zbytnim przesłodzeniu, by finalnie zasnąć i obudzić się bez kaca. Mijałem ludzi, którzy byli tak niewyraźni, jakby owinąć ich folią i zakurzyć na równi z poszarzałym asfaltem. Zwróciłem jedynie uwagę na starszego człowieka, ubranego w zalatujący jasnym brązem garnitur z szerokimi szelkami podtrzymującymi spodnie. Marynarkę miał zdjętą i przełożoną przez kolana, więc góra jego ciała była przykryta kremową koszulą, na której pot wyraźnie znaczył swoje ślady. Rusz co rusz poprawiał pasującą kolorem do garnituru czapkę z krótkim daszkiem i wychylał łyk gazowanej wody ze szklanej butelki. Przypomniałem sobie te czasy, gdy gazowana "perła Bałtyku”, wyciągnięta wprost ze skrzynki, chłodziła lepiej niż dzisiejsze napoje z lodówki. Ten przejmujący łomot bąbli, aż do bólu zdzierających gardło podczas przełykania… I do dna! Nie musiałem długo zastanawiać się nad swoim kolejnym krokiem. Klucze zostawiłem w hotelu a telefon pod łóżkiem, więc poza białą koszulą, zapinaną na metalowe guziki i cienkimi, długimi spodniami z szarego materiału, nie miałem na sobie zbyt wielu części garderoby. Właściwie uzupełniały ją czarne, skórzane sandały i obcisłe bokserki w takim samym kolorze. W głębokiej kieszeni spodni posiadałem swój jedyny arsenał, w postaci dwustu złotych rozmienionych na cztery pięćdziesiątki. Wszedłem do najbliższego sklepu i rozejrzałem się po lodówkach. Kasztelan, Tyskie, Lech, Żywiec… Hmmm… Złota puszka do ręki i już szedłem w stronę kasy z zimnym klasycznym, którego smak już czułem na języku. Postawiłem puszkę na ladzie i poczekałem chwilę na ekspedientkę, która wykładała pudełka z herbatą w wąskim przejściu sklepowego korytarza. Wcześniej nie zwróciłem na nią uwagi, więc dopiero teraz mogłem się jej dokładnie przyjrzeć. Szła z gracją, delikatnie poruszając biodrami i lekko stawiając kroki swymi obutymi w szare sandałki stopami. Miała piękne, szczupłe i lekko opalone nogi, które kończyły swoją odkrytą powierzchnię pod lekką, żółtą sukienką, około siedmiu centymetrów nad kolanami. Podnosiłem wyżej wzrok i poczułem to uderzenie sygnału w mózgu. – Nie patrz się na jej cycki! – Dobrze, już nie patrzę. To znaczy patrzę, ale nie wlepiam się w nie bezczelnie, tylko pozwalam wzrokowi na zgubienie ostrości podczas dalszego ruchu moich oczu w górę, by w końcu przejść przez jej długą, zgrabną szyję i zatrzymać wzrok na jej twarzy. Uśmiechnąłem się serdecznie.  
- Dzień dobry. – Usłyszałem nieśmiałe powitanie a dziewczyna wskoczyła za ladę z kasą fiskalną. Miała ładne, jasne blond włosy, które prosto opadały jej wokół buzi. Na pierwszy rzut oka wiedziałem, że była mocno zajęta i nie zwracała uwagi na ich poprawianie. Zbyt wiele z nich wyszło spod gumki tworzącej kucyk i w nieładzie przeszkadzało jej w pracy. Uśmiechnąłem się sam do siebie, a ekspedientka skasowała moje piwo i podniosła wzrok, pytając, czy podać coś jeszcze.  
- Nie, dziękuję. Chociaż przepraszam… Tak! Poproszę jeszcze paczkę gum do żucia. Lekko miętowych, tych zielonych. – Dodałem wskazując palcem na małą ladę za plecami kasjerki.  
- To wszystko? – Zapytała i spoglądała na mnie podejrzliwie. – Coś się stało? – Zapytała w końcu lekko poirytowana, zanim wydała mi paragon.  
- Nie. Dlaczego miało się stać? – Zapytałem ze zdziwieniem.  
- Bo przygląda mi się pan z takim dziwnym uśmiechem. Mam coś na twarzy? – Powiedziała niepewnie, aż dostrzegłem w jej oczach coś na kształt przestraszenia.  
- Nie! – Roześmiałem się głośno. – Absolutnie nie może sobie pani niczego zarzucić! Proszę mi wierzyć, mój uśmiech nie ma nic wspólnego z naigrywaniem się z pani twarzy. Poza tym, proszę mi mówić Adam.  
Blondynka zamilkła i wpatrywała się we mnie wciąż pytając wzrokiem, o co chodzi.  
Na kasie widniała kwota do zapłacenia. Pięć trzydzieści. Położyłem na ladzie pięćdziesiątkę, którą wysupłałem z głębokiej kieszeni.  
- Nie ma pan drobniejszych?  
- Adam. Prosiłem, żebyś mówiła mi po imieniu. Niestety nie mam nic mniejszego.  
Dziewczyna odwróciła się i wyjęła z torebki swój portfel, szukając w nim pieniędzy do rozmienienia.  
- Rozumiem, że mam ci powiedzieć, o czym sobie pomyślałem? To nie było nic zdrożnego. – Widziałem, jak zaczyna się uspokajać słysząc moje słowa. Odłożyła na chwilę portfel i bacznie mi się przyglądała. – Po prostu patrzyłem na twoje włosy, które uciekły spod gumki jak podmuch płomienia. I chciałbym coś z nimi zrobić.  
Nie czekając na jej reakcję zbliżyłem się i jednym ruchem ściągnąłem gumkę z jej włosów, po czym zanurzyłem w nich dłoń. Głęboko, do samego końca, aż dotknąłem delikatnej skóry jej głowy, a po moich palcach rozeszła się wsteczna pieszczota jej kosmyków. Złapałem je na moment mocniej, by rozluźnić uścisk palców i przeczesać nimi włosy kilkakrotnie, aż wszystkie zagarnąłem za jej uszy. Potem stanąłem za nią, wsunąłem palce w jej włosy w taki sposób, by moje palce skierowały się w moją stronę, a wewnętrzna strona dłoni dotykała boków jej głowy. Takim szerokim grzebieniem zagarnąłem jej włosy do tyłu i złapałem jedną dłonią. Drugą złapałem leżącą na ladzie gumkę i nasunąłem ją na równy kucyk, po czym przewiązałem ją ponownie dookoła, by ciasno złapała go w ryzach. Blondynka drżała lekko, chociaż starała się stać prosto. Wiedziałem, że mój dotyk ja sparaliżował.  
- Właśnie to chciałem zrobić. – Powiedziałem ochrypłym głosem i odsunąłem się od niej o krok. Odwróciła się powoli w moją stronę. Stała teraz przede mną prosto i patrzyła się na mnie szeroko otwartymi oczami. Był w nich strach, ale w niewielkim stopniu. Bardziej pytała mnie nimi, co się właśnie stało i co jeszcze się wydarzy. Mruknąłem z zadowolenia i ponownie zbliżyłem się do niej na tyle blisko, że nasze twarze dzieliło jakieś dwadzieścia centymetrów. Mogła coś powiedzieć, ale tego nie zrobiła. Miast tego ja poczułem przypływ pewnego podniecenia, które motywowało mnie do działania. Poczułem się jak grzechotnik, tuż po zatopieniu swoich zębów w ciele ofiary. Zresztą naprawdę pomyślałem o zębach. Tylko że o swoich, umieszczonych na jej długiej szyi, którą przed chwilą odkryłem. Westchnęła cicho, gdy poczuła moje delikatne ugryzienie i wiedziałem, że dopadła ją ta sama fala rozkoszy, która w tym samym momencie dotarła do mnie.  
- Bosko… - Szepnąłem zamykając oczy i poczułem jej smak, który powoli rozlewał się po moich ustach. Używała delikatnych, słodkich perfum, których smak i zapach właśnie czułem. Po chwili ponownie ugryzłem ją ciut wyżej niż poprzednio, delikatnie wciągając w usta jej delikatna skórę tuż spod ozdobionego okrągłym kolczykiem uchem. Wypuściłem ją i przeciągnąłem lekko rozchylonymi ustami po całej długości jej szyi, zatrzymując się dopiero przy linii obojczyka. Odsunąłem się od niej na moment i spojrzałem w lśniące oczy. Pozwoliłem jej oblizać wargi, nim uderzyłem w nie swoimi i rozpocząłem namiętny, długi pocałunek. Kilkakrotnie łapałem jej usta swoimi, gładząc je delikatnie. Wiedziałem, że co jak co, ale dotyk moich mięsistych warg musi jej się podobać. O tym zresztą świadczyły jej pomruki i ruchy ciała, które wygięła w taki sposób, że oparła się kroczem o moje udo i ocierała się o nie jęcząc coraz głośniej. Otworzyłem swoje oczy, złapałem jej szyję w dłoń i lekko odsunąłem od siebie. Patrzyłem już na kompletnie rozgrzaną dziewczynę i nie potrafiłem jej tak po prostu zostawić. Sam nie byłem wcale mniej napalony…
Zauważyłem jej otwarty portfel, który leżał na półce pod ladą. Na wierzchniej stronie dowodu osobistego dostrzegłem wyraz Dorota. Dopiero teraz uświadomiłem sobie, że nie znałem wcześniej jej imienia… Zawirowało mi w głowie i puściłem ją na chwilę po kolejnym, mocnym pocałunku. Odwróciłem się w stronę lady i sięgnąłem po puszkę "Tyskiego klasycznego”, która to zdążyła się już pokryć perłami wilgoci i zdradzała niską temperaturę swojej zawartości. Otworzyłem ją i wziąłem duży łyk napoju, który przyjemnie otworzył moje gardło.  
- Zaschło mi w ustach. – Powiedziałem do Doroty i podałem jej puszkę. Złapała ją i zanurzyła usta w piwie, po czym dokładnie przejechała po nich językiem, patrząc mi głęboko w oczy. Pokiwałem głową i wyszedłem zza lady. Wziąłem jeszcze jeden, duży łyk piwa i ruszyłem w stronę drzwi. Dorota patrzyła na mnie pytająco, aż dotarłem do drzwi, docisnąłem je do ramy i zamknąłem, przekręcając okrągłe pokrętło. Przewróciłem tabliczkę napisem "zaraz wracam” na zewnątrz i ruszyłem w jej stronę. Westchnęła na tyle głośno, że byłem w stanie usłyszeć to niemalże z drugiego końca sklepu. Uśmiechnąłem się i złapałem ją za rękę, wyciągając zza lady. Przesunąłem dłonią kasę fiskalną i rzuciłem się ustami na jej szyję, odginając ją uprzednio w tył mocnym uchwytem dłoni. Jęknęła głośno i poddała się całkowicie. Po chwili lekko popchnąłem ją do tyłu, by oparła się pośladkami o ladę, a sam przykucnąłem i uniosłem lekko jej lewą nogę. Przejechałem po niej dłonią w górę, w prostej linii, aż dotarłem do gorącego miejsca w punkcie zejścia jej nóg. Miała tak gładką skórę, że z rozkoszy mój członek wyprostował się w spodniach i niemiłosiernie naciskał swoją twardością o udo. W końcu dotarłem dłonią do jej majteczek i nie zadzierając sukienki zacząłem ściągać je w dół. Po chwili jej białe, koronkowe stringi leżały na skrzynce z napojami, a ja dotknąłem ustami swoich wilgotnych od jej soków palców. Wstałem na moment i pocałowałem ją delikatnie, przeciągle, kilkakrotnie dotykając jej warg swoimi ustami. Spojrzałem jej głęboko w oczy, sycąc się ich blaskiem. Dorota dyszała ciężko, a na jej twarz wystąpił rumieniec. Miała delikatny makijaż, który nie zasłaniał jej naturalnego piękna. Wziąłem kolejny większy łyk z otwartej puszki i poczekałem, aż trunek rozleje się po moich ustach. Po chwili wziąłem kolejny, pozwalając mu schłodzić moje wargi i zanurkowałem w dół, unosząc jej sukienkę. Poczułem tam delikatny, słodki zapach jej kobiecości. Mój członek ponownie zapulsował boleśnie, gdy dojrzałem spływającą po jej udzie kroplę, więc spokojnie przełknąłem piwo i wbiłem się w jej cipkę zimnymi ustami. Miała całkowicie wygolone łono, gładkie i jasne, jak przystało na bardzo młodą kobietę. Krzyknęła, ucinając brzmienie swojego głosu gdzieś w połowie, a następnie szeroko otworzyła usta i to było ostatnie, co mogłem dostrzec nim odchyliła głowę do tyłu. Obie dłonie wczepiła w moje włosy i przyciągała ją mocno do swego krocza. Zataczałem w niej okręgi, elipsy, kwadraty, przejeżdżałem językiem po całej jej szparce, by chwilę później dokładnie zająć się jej łechtaczką, po czym ponownie rysowałem wymyślne kształty swoim językiem. Jej uda były już całkiem mokre, a ja czułem jak jej śluz rozcieńczył się w zwiększonej ilości wilgoci, której ciepły, słonawy smak mieszał się z moją śliną. W końcu przerwałem symfonię jej pojękiwań i wstałem, wycierając twarz dłonią. Stanąłem tuż przed nią i rozpiąłem rozporek. Zauważyłem, jak cała drży, jak gdyby pod sukienkę ktoś wrzucił jej cały blok lodu. Wyjąłem na wierzch swojego członka, na którego widok westchnęła i bezwiednie oblizała usta, po czym zbliżyłem się do niej bardziej. Pozwoliłem, by mój penis dotknął jej, po czym umieściłem dłonie pod jej pośladkami i podsadziłem ją do góry, sadzając na ladzie. Po chwili mój gorący przyrząd dotykał jej cipki, a Dorota wtulona w moje ramię, obejmowała mnie jedna ręką, by drugą złapać mojego członka, którym pocierała swoje wejście. Dyszałem ciężko wraz z nią, aż w końcu wypchnąłem do przodu biodra w taki sposób, by mój duży przyjaciel zagłębił się w niej do połowy.  
-Ahhh… - Wydarło się z jej ust, a ja zamarłem z rozkoszy. W sumie to mógłbym tak po prostu trwać w nieskończoność, nie ruszając się w jej nieprzyzwoicie ciasnym wnętrzu, ale instynkt kazał mi zacząć się poruszać. Z każdym pchnięciem jej cipka przyzwyczajała się do mnie i po kilku minutach wchodziłem w nią cały, dotykając końca jej pochwy przy głębszych uderzeniach. Czułem czasami, jak sprawiam jej ból, ale nie przejmowałem się tym w najmniejszym stopniu. Wiedziałem, że rozkoszą zamaluję każdą niedogodność. Poruszałem się szybciej i szybciej, aż słyszałem głośne klaśnięcia swoich bioder o jej łono, a Dorota piszczała, mocno trzymając się moich pleców paznokciami. Po dłuższej chwili wyszedłem z niej całkowicie i zrobiłem krok w tył. Dorota spojrzała na mnie ze zdziwieniem.  
- Chcesz od tyłu? - Zapytała rozpinając zamek sukienki, którą po chwili powiesiła na krześle. Zdjęła też biały stanik, wypuszczający duże, jędrne piersi podskakujące przy każdym ruchu.  
- Jasne. – Powiedziałem ochrypłym głosem. Zdjąłem swoją koszulę, jednym szarpnięciem otwierając rząd metalowych zatrzasków i ponownie wziąłem duży łyk piwa z puszki. Obtarłem pot z czoła dłonią i stanąłem za Dorotą, która wypięła się mocno w moją stronę. Ugryzłem mocno jej pośladek, smakując jego ciepłej skóry, po czym podłożyłem dłonie pod jej piersi, pozwalając by się na nich oparły i wypiąłem naprzód biodra. Jęknęła, gdy poczuła jak moja pała sama namierzyła wejście jej gorącej groty i wysunęła się w tył, bym zagłębił się w niej gwałtownie i głęboko. Nie czekałem już na nic, bo czułem jej podniecenie mocniej niż wcześniej. Wiedziałem, że tak chce skończyć i nie zamierzałem jej tego odmawiać.  
- Chcesz mocno?
- Tak!
- Mam cię zerżnąć porządnie tak?
- Tak!
- Długo chcesz mnie w sobie pamiętać?
- Tak!
Wiedziałem, jakie pytania mam zadawać, by nie usłyszeć negatywnej odpowiedzi i pieprzyłem ją ostro, raz po raz zagłębiając się w jej roztłuczonym wnętrzu. Była tak mokra, że jej cipka zdawała się ślinić z rozkoszy, a jej jęki stawały się coraz głośniejsze i urywane, więc przyspieszałem. Po chwili jej głos był jeszcze głośniejszy, więc przyspieszałem jeszcze bardziej i jeszcze, by w końcu poczuć, jak silny skurcz jej cipki zakleszcza w środku moje przyrodzenie, uniemożliwiając jakikolwiek ruch. Po sekundzie wydała z siebie głośny okrzyk, powtarzając go trzykrotnie, a ja poczułem jak jej cipka wpadła w wibracje i skacze spazmatycznie po moim członku. W końcu osunęła się w dół i obróciła, klękając przede mną na kolanach. Bez słowa wbiła sobie moje przyrodzenie w usta i zaczęła poruszać głową mocno zasysając. Nie chciałem jej męczyć, więc złapałem jej głowę, przymknąłem oczy i po chwili dałem się ponieść orgazmowi czując, jak mój pulsujący członek strzela swoją zawartością w jej ciasne gardło, ocierając się o jego gładką strukturę. W końcu oparłem się o regał i pomogłem wstać Dorocie, która jeszcze przełykała moje nasienie. Przyciągnąłem ją do siebie i pocałowałem jej maksymalnie gorące usta, po czym sięgnąłem za jej plecy po puszkę z zimnym napojem. Wziąłem dużego łyka i zostawiłem Dorocie ostatnich kilka kropel, którymi przepłukała usta. Nie musiałem nic mówić. Widziałem, że ledwo stoi na nogach, a ja czułem się przepełniony energią.  
- Szukajcie, a znajdziecie! – Pomyślałem i przymknąłem oczy na wspomnienie wstrząsającej rozkoszy, którą sobie podarowaliśmy.  
- Nie zapłaciłem ci za piwo… - Wyszeptałem, a Dorota zachichotała głośno, wpatrując się we mnie błyszczącymi oczami. – Mam nadzieję, że znajdziesz dla mnie jeszcze chwilę wieczorem?
- O osiemnastej kończę. O matko… Muszę dojść do siebie. – Powiedziała głośno i pokręciła głową. Położyła dłonie na swoich biodrach, jednocześnie opierając się o ladę, po czym rozejrzała się dookoła za rozrzuconymi częściami swojej garderoby.  
Poczekałem jeszcze moment uśmiechając się do niej z zadowolenia, po czym narzuciłem na siebie koszulę. Mój ptak w końcu zmalał na tyle, że zdołałem go wcisnąć w spodnie, gdzie grzecznie znalazł sobie miejsce.  
- Równo o osiemnastej? Tym razem zapraszam na kolację… - Powiedziałem pewnie i przyglądałem się jej, jak ubierała swoją sukienkę.  
- Zgadzam się jak najbardziej. – Wiedziałem, że początek naszej znajomości był trochę odkręcony, ale postanowiłem wrócić mu prawidłowy ciąg. – Dalej ci nie zapłaciłem…  
Dorota roześmiała się głośno.  
- Bądź o osiemnastej! – Powiedziała szczęśliwym głosem i zrozumiałem, że mam zostawić ją samą.  
- Będę. Do zobaczenia!
- Pa! – Usłyszałem jeszcze na koniec i wyszedłem ze sklepu. Powietrze uderzyło mnie gorącym podmuchem, ale ten teraz przestał mnie smagać diabelskim biczem, lecz pieścić prawdziwym powiewem lata. Poczułem, jak życie zaczyna mnie przepełniać i ruszyłem przed siebie.  
Z szerokim uśmiechem na ustach…

EduardTomson

opublikował opowiadanie w kategorii erotyka, użył 3615 słów i 19087 znaków.

10 komentarze

 
  • miziaczek

    uwodzisz i dajesz spełnienie - czysta roskosz

    11 mar 2013

  • EduardTomson

    Dzięki za komentarze. Z tego co widzę, dopiero się rozkręcam. Postaram się wszystko rozwinąć i dokończyć na swój sposób :)

    19 lut 2013

  • Sex&drugs

    Hmmm... Bardzo fajne i podniecające opowiadanie :) opisałeś wszystko dokładnie i ze szczegółami co naprawdę lubie :D budowałeś napięcie i przedstawiłeś ciekawą historię, którą mam nadzieję, że dokończysz :) pisz dalej!!

    16 lut 2013

  • Vicky

    Piszesz fantastycznie, jak będziesz tak pisał dalej, to super ;)

    13 lut 2013

  • EduardTomson

    Dziękuję bardzo. Przepraszam za błędy, ale pisze się dwie godziny, czyta pięć... Nie wiem tylko, czy ma być delikatniej, czy wręcz przeciwnie. Na razie jest mniej więcej "po mojemu" :)

    12 lut 2013

  • zlosnica79

    Podoba mi się Twój styl. Sytuacje ciekawe i podniecające :)

    12 lut 2013

  • EduardTomson

    Uuuu... Do kolacji jeszcze wiele się zdąży podziać. Wszak za dnia równie skutecznie można siać rozpustę i zgorszenie :)

    12 lut 2013

  • :D

    Wspaniałe opowiadanie, dawno takiego dobrego nie czytalam. Pisz dalej ci z tą kolacją.

    11 lut 2013

  • Mona

    Super :smile:

    11 lut 2013

  • Ja

    Dalej :D super

    11 lut 2013