Merlin i Morgana cz. II

Merlin i Morgana cz. IIRanek. Pierwsze promienie promienie słoneczne dobijały się do komnaty Morgany. Ciemnowłosa kobieta przyglądała się śpiącemu obok Merlinowi. Chłopak był nikim. Chudy, niezadbany sługa. A jednak miał w sobie to coś, coś co sprawiło, że spędzili razem zeszłej nocy upojne chwile. Ale co dalej? Związek nie ma przyszłości. Jeśli Uther dowie się, co się stało, każe go ściąć.  
Nagle drzwi do komnaty otworzyły się. Stanęła w nich Gwen. Zobaczywszy swoją panią i przyjaciela, mimowolnie krzyknęła. Merlin obudził się i odruchowo objął Morganę, która wtuliła się w jego ramiona.  
- Gwen, my... - Chciał wytłumaczyć się Merlin.
- To nie moja sprawa Merlinie.  
- Miałaś odpoczywać Ginewro. - Rzuciła pośpiesznie Morgana.
- Czuję się już lepiej, pani. - Ukłoniła się służka. - Merlinie, nie chciałabym być w twojej skórze, gdy znajdzie cię Artur. I... Ktoś tu idzie! - Syknęła Gwen, słysząc kroki, zbliżające się do pomieszczenia.
Słychać było coraz głośniejsze kroki, dochodzące ze schodów. Przerażona Morgana spojrzała tylko na Merlina, szukając schronienia.  
- Merlin, pod łoże! - Szepnęła służąca, po czym przykryła kołdrą swoją panią, tak, aby nie widać było, że jest całkiem naga. Brunetka zamknęła oczy i spróbowała ustabilizować oddech.  
Drzwi otworzyły się. Do komnaty wszedł Artur. Gwen zaniemówiła, gdy ujrzała jego uwodzicielskie brązowe oczy, zdziwiony uśmiech i męski głos...
- Panie. - Ukłoniła się szybko.
- Ginewro. - Skinął głową książę. - Miałaś odpoczywać, a Merlin zajmować się Morganą. Głupi oszołom.  
Merlin obserwując ich pod łóżkiem nie wytrzymał i najciszej jak mógł wypowiedział zaklęcie. W jednej chwili spodnie Artura zsunęły się i opadły na ziemię odkrywając jego bieliznę z odznaczającym się pobudzonym członkiem.  
Zaszokowana Gwen nie mogła oderwać wzroku od bokserek księcia, jednak po krótkim czasie wrócił rozsądek.  
- Arturze, co to ma znaczyć?
- Przepraszam, nie wiem jak to się stało. - Odpowiedział zmieszany mężczyzna. Ja... - Przerwał. Podszedł do służki i stanowczo przyciągnął ją do siebie i pocałował. Gwen poczuła słodki smak jego zakazanych ust. Zapomniała o Merlinie i Morganie, którzy widzieli wszystko i słyszeli. Oddała się nieokiełznanej namiętności i odwzajemniła pocałunek. Artur zabrał swoje usta i począł pieścić jej szyję. Całował z pasją każdy centymetr, słysząc w odpowiedzi jedynie cichutkie stęknięcia swojej ukochanej, które magnetyzowały obydwa ciała. Ginewra powolnym ruchem dotknęła książęcego penisa przez materiał bokserek. Ścisnęła go mocniej, gdy poczuła, jak przyssał się do jej piersi przez materiał sukni. Dotykał jej krągłych diamentów, które przygniatały się niczym gąbka pod wpływem jego dotyku. Ogarnęła ją fala euforii, gdy znalazł drogę do jej skarbu, nieporadnie wpraszając tam swoje dwa palce. Pisnęła cichutko, reagując na falę rozkoszy. Oparła się plecami kolumnę, oddając się swojemu ukochanemu. Ciągle ściskała penisa Artura, który mało nie eksplodował przez materiał bokserek. Była wniebowzięta na myśl, co potrafi ten mężczyzna przy pomocy wyłącznie dwóch palców.  
Raz po raz dostawała drgawek. Wspaniałe uczucie było coraz bliżej. Ginewra zakryła usta dłonią, aby zdusić krzyk. Nadszedł długo oczekiwany, wspaniały orgazm. Miotała się jak szalona, chcąc zatrzymać w sobie wszelkie dźwięki. Na obydwoje działały inne bodźce. Na Artura działała myśl, że w pomieszczeniu śpi Morgana, a Ginewra miała świadomość, że mają dwóch obserwatorów. No właśnie! Obserwatorów. Powrócił rozsądek. Oderwała się od zdziwionego Artura.
- Nie... Nie możemy. - Wydusiła. Poprawiła mokrą od jej soczków suknię i wybiegła z komnaty.
Zbity z tropu Artur podciągnął spodnie i wyszedł po cichu z pomieszczenia, zostawiając zaszokowanych Merlina i Morganę.  
- Wiedziałeś o tym?
Sługa spuścił głowę.
- Wiesz co się stanie, jeśli król się o nich dowie? - Podniosła głos.
- My jesteśmy w takiej samej sytuacji.
- To następca tronu Camelotu, Merlinie. Oni nie mogą być razem, bez względu na to, jak się kochają. Jak długo wiesz?
- Od kilku miesięcy. Nigdy wcześniej nie zachodziło to aż tak daleko.
- Ale zaszło i musisz to zakończyć Merlinie. - Na jej twarzy malowało się współczucie.  
Merlin podszedł do łoża wychowanicy króla i pocałował krótko swoją ukochaną, wyrażając zgodę. Ubrał się i wyszedł w poszukiwaniu swojego pana. Nie miał pojęcia jak wytłumaczyć mu powód swojego wtrącenia się. Nie mógł przecież powiedzieć mu co widział w komnacie Morgany i jak się tam znalazł. Gdy doszedł w końcu do komnaty Artura, zorientował się, że jest pusta. Poszedł do okna, w nadziei, że wypatrzy tam księcia. Młodzieniec przeliczył się, bowiem na rynku o tej porze aż roiło się od mieszkańców. Zauważył jednak niebieski kaptur, wyróżniał się wśród tłumu mieszczan. Od razu rozpoznał Morganę. Zmierzała w stronę izby Gwen.  
- Była pierwsza Merlinie. - Pomyślał chłopak.
Jego pierwszą myślą było udanie się do Gajusza, lecz w ostatniej chwili zauważył, że w tym samym kierunku poruszają się Gwen oraz idący kilka metrów dalej Artur. Wybiegł z komnaty pośpiesznie, nie uważając na schodach, tym samym przewrócił się na jednym ze stopni i przeturlał się na sam dół. Zamknął oczy i stracił przytomność.

Morgana weszła powoli do małej izby, rozglądając się na wszystkie strony. Nie zastała nikogo i zaczęła kierować się w stronę wyjścia, gdy usłyszała dźwięki otwierających się drzwi. Szybko schowała się za małą zasłoną, która zakryła ją idealnie. Do pomieszczenia weszła czarnoskóra służąca, wyraźnie zdenerwowana. Łzy spływały po jej zaczerwienionych policzkach, niczym wodospad. Gdy miała już chęć wyjścia z ukrycia i przytulenia przyjaciółki, drzwi ponownie się otworzyły. Tym razem stanął w nich Artur.
- Gwen- Szepnął - Przepraszam, nie powinienem był.  
- To nie twoja wina Arturze, ja po prostu się boję... - Odpowiedziała zrozpaczona Gwen. - Nie wiem, czy potrafię.
-Ciiii. Nie bój się. Ginewro daj mi rękę.
Wykonała polecenie. Artur zbliżył się i dał jej kolejny wspaniały pocałunek. Służka nie wahając się dłużej odwzajemniła pocałunek. Oboje błyskawicznie pozbyli się ubrań. Czuli swoje nieregularne oddechy, mając ochotę, aby ta chwila trwała jak najdłużej. Gwen kucnęła, już zdecydowanie wzięła do ręki penisa swojego lubego. Powoli obsunęła napletek i polizała różową główkę. Usłyszała ciche stęknięcie blondyna, dodające jej nieco pewności siebie. Zjechała swoim małym języczkiem niżej, oblizując go już po całej długości. Posunęła się jeszcze dalej. Stopniowo wsadzała penisa do ust, zagłębiając go coraz bardziej. Zmieściła jego dość sporego kutasa w swoich małych ustach, krztusiła się, leciały jej łzy z oczu, w wyniku odruchów wymiotnych, ale nie przerwała. Chciała sprawić przyjemność swojemu ukochanemu. Rytmicznie posuwała głową w górę i w dół, zaciskając wargi na trzonie. Czuła jak księciu drżą ręce. Zbliżał się do końca. Zaczęła miotać swoim językiem po główce, potem po całej jego długości, a na koniec jeszcze raz wzięła go do ust. Artur eksplodował w jej ustach nasieniem o dość sporej obfitości, zmuszając Ginewrę do szybkiego połykania gęstej, gorącej spermy. Niedoświadczona w tych sprawach służka nie zdążyła i trochę białego nasienia wydostało się na zewnątrz i spłynęło po ciemnej skórze. Podniecona Gwen nie okazywała już strachu, ani wstydu. Nawet nie pamiętała już o swoich zahamowaniach. Oblizała się i przywarła do ust ukochanego. Ogarnął ją wspaniały dreszcz podniecenia. Poczuła, że jej wargi sromowe rozszerzają się, szparka robi się coraz ciaśniejsza. Poczuła wilgoć na wewnętrznej części ud. Ciągle trzymały ją doznania z przed kilku minut, dodatkowo spotęgowane zabawą z przyjacielem Artura. Chęć zbliżenia robiła się coraz większa. Morgana, obserwując wszystko zza zasłony, nieświadomie wsunęła rękę między nogi. Buzująca w niej adrenalina zaczęła wygrywać ze zdrowym rozsądkiem. Wsadziła do środka dwa palce i poczęła delikatnie smyrać nimi po wargach sromowych, rozkoszując się wspaniałym widokiem. Coraz mniej ostrożnie przyglądała się, jak Artur przebija błonę dziewiczą ukochanej. Usłyszała krzyk swojej służki, który nie miał nic wspólnego z przyjemnością. Sama niedawno doświadczyła tego uczucia, ale wspomina to z sentymentem. Wspomnienie to jeszcze bardziej pobudziło Morganę, która coraz odważniej zatapiała palce w swojej myszce. Z trudem powstrzymywała się od jęków, jednak słysząc je z ust Ginewry, wyobrażała sobie, że pochodzą one od niej samej. Artur posuwał ciemnoskórą piękność powoli, ale głęboko, wchodząc pod odpowiednim kątem, ocierając trzonem o tajemniczy punkt G - obszar znany tylko nielicznym mężczyznom, którzy dążą do zaspokojenia nie tylko swoich potrzeb. Artur znał jego położenie, prawdopodobnie łechtając swoje ego, słyszał, jak jego miłość odczuwa niepohamowaną przyjemność. Jego ruchy były zdecydowane, podobnie jak rytm, z jakim ssał jej twarde jak kamień sutki. Przygniatał jedną ręką prawą pierś, która kurczyła się i powiększała pod wpływem jego dotyku jak gąbka. Ginewra pragnęła go całym ciałem i dokładnie to od swojego kochanka otrzymywała. Nie była w stanie pojąć, jak jej luby potrafi pieścić ją na tyle różnych sposobów na raz, odpowiadała mu tylko dreszczami, hipnotyzującymi jękami i rzucaniem się na wszystkie strony. Morgana jak w transie zamknęła oczy. W zawrotnym tempie penetrowała swoją cipkę, wyobrażając sobie, że jest przy niej Merlin. Na samą myśl o nim jej szparka zaczęła pryskać z obfitością sokami, zalewając jej uda. Zagryzła wargi i stłumiła w sobie wszelki dźwięk, oznajmiający potężny orgazm. Ugięła nogi w kolanach i wyjęła pokryte śluzem palce. Spojrzała jeszcze raz za zasłonę. Ciało Ginewry wygięło się w łuk, pod wpływem wstrzelenia do jej myszki dawki nasienia, która odpowiedziała narastającymi skurczami jej damskich organów. Wydobyła z siebie głośny krzyk. Po kilkunastu sekundach oboje opadli na jej malutkie łóżko. Morgana nie musiała długo zaczekać aż zasną. Wymknęła się z izby i pobiegła do wieży, do swojej komnaty.  

Merlin obudził się z ogromnym bólem głowy. Próbował wstać, ale przytłaczająca dolegliwość położyła go w miejsce wyjścia.
- Małe wstrząśnienie mózgu. Nie musisz dziękować - Był to głos Gajusza.  
- Długo leżałem? - Złapał się za tył obolałej głowy. Miał ogromnego guza.
- Była tu Morgana. - Oznajmił zimno Gajusz.
- To znaczy, że już wiesz?
- Starcy wiedzą wszystko Merlinie. O księciu i Ginewrze też wiem.  
- Pewnie chcesz, żebym ich rozdzielił?
- Nie. Miłości się nie rozdziela Merlinie. Zwłaszcza takiej. Artur będzie kiedyś wielkim królem i będzie stanowił własne prawo. Ale dopóty, dopóki Uther żyje, musisz ich kryć. A co do Morgany. Nie możesz jej powiedzieć o swoim darze.  
- Czemu? Ona jest taka jak ja! - Zaprotestował czarodziej.  
- Ona nie zna swojego daru, boi się go. Nie możesz jej narażać, a przede wszystkim siebie.
Merlin kiwnął głową. Wziął do ręki lusterko. Ujrzał w nim swoją nieźle poobijaną i pokancerowaną twarz. Przez prawą brew przebijała się świeża blizna.  
- Morgana nie będzie zachwycona. - Pomyślał. Zgodnie z zaleceniem Gajusza położył się spać.  

Lady Morgana leżała roztrzęsiona w swoim łożu. Dręczyły ją wyrzuty sumienia. Czuła się podle. Tak łatwo dała się ponieść fantazjom... Czuła się tak, jakby go zdradziła. Przekręciła się na drugi bok i spróbowała o tym nie myśleć. Do jej oczu napłynęły łzy. Zaczęła głośno szlochać. Pokochała sługę swojego przybranego brata, ale nie potrafiła być mu wierna przez jeden dzień. Usłyszała pukanie do drzwi.
- Proszę - Wydusiła przez łzy.  
Wszedł Gajusz. Ujrzawszy zapłakaną Morganę, zapomniał o wywarze na sen, który przyniósł.  
- Gajuszu... - Pobiegła do niego i przytuliła się do jego piersi. - Ja... Nie byłam wierna... Merlinowi. Oglądałam z ukrycia... Artura i Gwen i... pieściłam się palcami! - Zaczęła znowu płakać w jego ramionach..
- Nie dopuściłaś się zdrady, dziecko. Masz po prostu bogatą wyobraźnię.
- Ma rację Morgano. - Był to głos stojącego za nimi Merlina.
Gajusz puścił niepewną Morganę i pozwolił mu do niej podejść.  
- Powinniście być sami. - Odwrócił się i wyszedł, zamykając za sobą drzwi.  
Wychowanica króla milczała, czekając na najgorsze.
- Chciałem cię ostrzec, że idą do ciebie i właśnie wtedy spadłem ze schodów.  
- Ale to nie zmienia, że...
- Ci... - Uciszył ją gestem wskazującego palca, przy jej ustach. - To nie ma znaczenia. Kocham cię Morgano.
- A ja ciebie... luby. - Ich wargi złączyły się. Merlin złapał delikatnie prawą dłonią za tył jej głowy, zaciskając w niej jej czarne włosy. Emanowała zapachem róż, stojących przy łożu. Przytulili się do siebie i stali tak przez ponad minutę.
- Może to głupio zabrzmi, ale jesteś niesamowicie przystojny z tą blizną. - Przejechała palcem po świeżej bliźnie.

Gajusz szedł korytarzem w stronę komnaty króla, aby dać mu lek na dokuczającą ranę, gdy zobaczył idącego w swoją stronę blondwłosego młodzieńca.  
- Gajuszu, gdzie jest Merlin?
- Merlin? Aaaa, Merlin. Wysłałem go do lasu po pewne rzadkie zioła.
- Rzadkie zioła, tak? A więc znowu jest w tawernie! - Gajusz pomyślał tylko - Jesteś kiepskim kłamcą. Zobaczył tylko idącego szybkim krokiem Artura, zmierzającego ku wyjściu z zamku...

*Witajcie! Tym razem nasi bohaterowie są nie zawsze biernymi obserwatorami :) Proszę o komentarze, ostatnio mało ich jest. Zapraszam do rozmów na pw. ZicO :)

ZicO

opublikował opowiadanie w kategorii erotyka, użył 2603 słów i 14238 znaków.

3 komentarze

 
  • ZicO

    Dzięki :)

    15 maj 2014

  • wojtur24

    Nieraz się zastanawiam, czytając Twoje dojrzałe teksty, czy to możliwe, że masz dopiero 16 lat. Bardzo mi się podobają.

    14 maj 2014

  • sweetkicia

    Jest świetne, a moją opinie już dobrze znasz <3

    3 maj 2014