Lipcowy rejs cz. II

Lipcowy rejs cz. IIPo wieczornej kąpieli wrócili na pokład „Aretuzy”. Janek zapalił światło w kabinie. Założyli pidżamy i usiedli w mesie przy gorącej herbacie. Milczeli. Każde z nich zastanawiało się, dlaczego doszło do tego zbliżenia.
-     Jeszcze raz przepraszam. – Janek przerwał tę ciszę. – To był impuls.
-     Jakbym nie chciała, to nie pozwoliłabym na to – odpowiedziała Teresa cichym głosem. – Sama się dziwię, że tak zareagowałam, ale dla mnie też to było zaskoczeniem. Ale było cudownie, jeszcze tak spontanicznie się nie kochałam.
-     Zadziałałaś na mnie jak przysłowiowa czerwona płachta na byka, jak iskra wysokiego napięcia.
-     Uwielbiam seks. Ostatni raz kochałam się parę miesięcy temu, więc sam rozumiesz... – zawiesiła głos i po chwili dodała – Podobasz mi się. Dzisiaj wreszcie poczułam się dobrze w twoich ramionach.
-     Z wzajemnością – odparł – i mam wrażenie, że jeszcze to powtórzymy.
-     I to nie raz... – ze śmiechem zwróciła się do mężczyzny.
Jeszcze prawie godzinę siedzieli, pijąc herbatę i przekomarzając się. Około północy zmęczenie całym dniem, pełnym różnych wrażeń i niespodziewanych zdarzeń wzięło górę. Janek złożył stolik i zaczął przygotowywać koję dla pasażerki. Teresa złapała go za rękę.
-     Chcę spać z tobą. – Mówiąc to pocałowała go.
-     Zmieścimy się -  zgodził się, oddając pieszczotę.
Położyli się. Janek przygarnął przyjaciółkę, otaczając ramieniem jej plecy. Dziewczyna położyła głowę na piersi mężczyzny, a jego dłoń delikatnie pieściła jej plecy. Narastało jakieś nieuchwytne napięcie między nimi. Zobaczył podniesioną głowę Teresy i wpatrzone w niego, pożądliwe oczy. Odpowiedział namiętnym pocałunkiem w usta. Rozgniatał jej wargi, językiem smakował jej język. Ręce same zsunęły się poniżej pleców, ugniatając i masując pośladki. W odpowiedzi poczuł, jak dłoń kobiety wślizguje się pod spodnie. Jedną ręką rozpinał jej pidżamę, drugą dalej trzymając na pupie. Oddechy przyspieszyły. Niecierpliwie pozbywali się niepotrzebnych w tej chwili części odzienia. Znów rosnące pożądanie wzięło górę nad rozumem. Położył się na niej, całował usta, schodził niżej, na piersi i znaczył mokrym językiem otoczki, co chwilę trącając stwardniałe brodawki. Każdemu trąceniu odpowiadał jęk i drżenie całego ciała Teresy. Sztywny członek dotykał wejścia do mokrej kobiecości, podrażniając łechtaczkę. Dziewczyna uniosła nogi, oplatając biodra Janka. Docisnęła go do siebie, a penis wsunął się do jej wilgotnego i gorącego wnętrza. Wszedł gładko do samego końca, jęknęła głośniej i jeszcze mocniej zacisnęła uda. Po chwili rozluźniła je i rytmicznie dociskając do siebie, nadawała tempo. Równocześnie biodrami wychodziła naprzeciw ruchom chłopaka. Podniecenie obojga rosło, przestawali kontrolować ruchy, a Teresa wiła się i głośno jęczała z narastającej przyjemności. Ona pierwsza dotarła na szczyt, ciało wygięło się jeszcze raz i opadło. Mężczyzna poczuł skurcze pochwy na członku, co wyzwoliło orgazm u niego. Opadł na nią i leżeli tak kilka minut, aż uspokoiły się oddechy. Po chwili położył się obok. Zmęczony dość szybko zapadł w sen.  
Leżąc w nocnej ciszy, słysząc miarowy oddech Janka, śpiącego obok, Teresa zastanawiała się nad dzisiejszymi wydarzeniami. Nieoczekiwane spotkanie chłopaka zmąciło jej dopiero co osiągnięty jako taki spokój. Przypomniała sobie jesienny wieczór na szkoleniu, już wtedy zauważyła, że ten mężczyzna jej się podoba. Świetnie tańczył, był dowcipny i absolutnie nie nachalny, jak większość panów na takich wyjazdach. Ale tego wieczora do niczego nie doszło, ona jeszcze miała narzeczonego, a on widać, nie próbował nawet prowokować. Wieczór zakończyli jako dobrzy znajomi. I tylko tyle. Aż do dzisiaj, jak zobaczyła go w smażalni, w porcie, to nagle całe zdarzenie z ubiegłego roku stanęło przed jej oczami. Jeszcze nie była, pewna, czy to rzeczywiście on. Pan inżynier w garniturze i eleganckim krawacie wyglądał zupełnie inaczej, niż ogorzały żeglarz w luźnym stroju wakacyjnym. Od rozstania z narzeczonym, w kwietniu, nie zwracała uwagi na mężczyzn. Dopiero w Mikołajkach uświadomiła sobie, że świat nie kończy się na jednym facecie, który okazał się być draniem. Leżący obok chłopak pochrapywał przez sen. Uspokoiła się i popatrzyła przez bulaj na uśpione jezioro. Gwiazdy na czystym, granatowym niebie wesoło mrugały, jakby chciały powiedzieć, że życie jest pasmem niespodzianek, niejednokrotnie bardzo przyjemnych. Woda delikatnie kołysała „Aretuzą”. Wkrótce zmorzył ją sen.
Rankiem zbudziły Teresę promienie wschodzącego słońca, wpadające przez okienko prosto na twarz. Ostrożnie, żeby nie obudzić towarzysza, wstała i wyszła do kokpitu. Na okolicznych jachtach jeszcze panowała cisza, była jedną z pierwszych osób, które już zaczęły dzień. Zeszła na ląd, żeby się pogimnastykować. Po kwadransie wróciła do wnętrza i zobaczyła głowę sternika, wychylającą się z kabiny. Chronometr na grodzi wskazywał godzinę ósmą.
-     Dzień dobry – powitała go z uśmiechem. – Idziemy popływać?
-     Z przyjemnością.
Szybko założyli stroje kąpielowe i wskoczyli do wody. Orzeźwiająca kąpiel zmyła z nich resztki nocnej senności. Po powrocie na pokład wspólnie przygotowali śniadanie. Około dziesiątej Janek położył maszt i ruszyli na silniku w kierunku kanałów, żeby przedostać się na jezioro Jagodne i dalej na północ. Rejs kanałami i przez małe jeziorka po drodze nie przysparzał żadnych problemów. „Aretuza” mrucząc małym silniczkiem pokonywała kolejne kilometry trasy. Przy wyjściu z ostatniego odcinka kanałów na jezioro Jagodne, zatrzymali się, żeby postawić maszt i zjeść obiad. Wiatr osłabł i żegluga stała się powolna. Po drodze jeszcze raz Janek musiał położyć maszt, żeby pokonać przejście pod mostem na krótkim kanale Kula, pomiędzy jeziorem Jagodnym a Bocznym. Późnym popołudniem dotarli na Niegocin, w okolice Rydzewa. Tam postanowili zatrzymać się na nocny postój. Dobiegał końca trzeci dzień wspólnego rejsu. Następnego dnia, w Giżycku, mieli czekać na Teresę znajomi.
Po kąpieli usiedli w kokpicie, obserwując liczne jeszcze łodzie na Niegocinie, zmierzające na północ, w kierunku Giżycka lub na południe. Słońce na zachodniej stronie nieba pięknie oświetlało wodę, rysując cienie masztów i żagli na jeziorze.
-     Piękny widok – zaczęła Teresa – lubię obserwować ruch na wodzie.
-     Ja też często siedzę sobie na pokładzie i patrzę, jak inni pływają.
-     Janku, czy twoja propozycja wspólnego pływania za parę dni jest dalej aktualna?
-     Oczywiście, jak najbardziej. Najchętniej, to zatrzymałbym ciebie już teraz, ale rozumiem, że masz plany ze znajomymi.
-     Tak, bardzo ich lubię. Znamy się od kilku lat i co roku pływamy razem. Poprzedniego lata ich dzieci były na obozie i mogliśmy pływać razem całe dwa tygodnie.
-     To zróbmy tak, jutro popłyniesz z nimi, a dziesiątego, w sobotę, czekam na ciebie w Mikołajkach. Popłyniemy razem na Tyrkło, gdzie znam jedno miejsce z dobrym podejściem, a później na Roś i spłyniemy Pisą do Narwi.
-     Świetny plan, cieszę się szczególnie na spływanie do Narwi, jeszcze nie poznałam tego szlaku. Kiedyś miałam wracać wodą na Zalew Zegrzyński, ale zabrakło czasu.
-     Pisa jest ładna, ale to trudny szlak. Tak kręty, że czasem to nie wiadomo, w którą stronę świata  się płynie... Pływałem tamtędy już kilka razy. Zobaczymy, jaka będzie pogoda. Na spływ potrzebujemy czterech – pięciu dni, więc możemy pływać po jeziorach do dwudziestego czwartego lipca, czyli mamy dwa tygodnie na swobodną włóczęgę. A może dasz się namówić na Kisajno, w „Zimnym kącie” jest piękne miejsce do biwakowania...
-     Z tym opływaniem Śniardw to był tylko luźny projekt, wcale nie muszę. – Teresa spojrzała na towarzysza z zadowoleniem i dodała nieśmiało – Z tobą mogę wszędzie...
Słońce zeszło nisko na horyzont, sygnalizując, że dzień ma się już ku końcowi. Jezioro również opustoszało, tylko pojedyncze jachty zmierzały w stronę brzegów, poszukując miejsca na nocleg.
Nagle Teresa wstała, nachyliła się do Janka i namiętnie pocałowała. Złapała go za rękę i pociągnęła do kabiny.
-     Chcę się z tobą kochać, natychmiast – wyszeptała mu do ucha. – Jesteś mój, pragnę cię. Popłynę z tobą wszędzie, gdzie tylko mnie zabierzesz, ale teraz chodź.
Wewnątrz zdarła z niego ubranie i popchnęła na koję. Sama też pozbyła się kostiumu. Całowała zachłannie, mocno, przygryzając wargi i penetrując językiem jego usta. Leżąc na nim, obcałowywała pierś, tors i znacząc drogę mokrym językiem, zeszła do członka, który już się obudził i podnosił główkę. Złapała go zębami, uważając, by nie zrobić krzywdy. Chłopak jęknął i poddał się pieszczocie. Poruszała głową szybko, rytmicznie, czubkiem języka liżąc wędzidełko. Penis wyprężył się. Jednocześnie palcami ostrożnie muskała jądra. Drugą rękę wsunęła sobie między nogi, mocno pocierając łechtaczkę, już mokrą od wyciekającej z pochwy wilgoci. Ogarnęła ją dzika żądza, głośno sapała. Brała go głęboko, aż do gardła, traciła oddech, pomimo tego nie ustawała. Tak intensywne działanie nie mogło trwać zbyt długo, nie zważając na nic, dążyła do celu. Poczuła pulsowanie członka i uderzenia spermy w podniebienie. Trzymając zaciśnięte wargi, połknęła wszystko, co dał jej kochanek. Po kilkunastu sekundach sama osiągnęła mocny, ale krótki orgazm. Zmęczona opadła na koję, między nogi Janka, jeszcze dysząc ciężko.
Chłopak uniósł ją za ramiona i ułożył obok siebie. Pocałował usta dziewczyny, czując swój smak na języku.  
-     To było niesamowite! – powiedział cicho, patrząc w jej oczy.
-     Chciałam poznać twój smak – odparła. – Uwielbiam seks oralny. Czasem nawet wolę to, niż wszystko inne.
-     Musisz płynąć z tymi znajomymi? – zapytał. – Nie chcę się rozstawać, nawet na kilka dni...
-     Chcę, już dawno się umówiliśmy – odpowiedziała. – Poza tym muszę trochę pomyśleć, bo wszystko dzieje się tak szybko, chyba trochę za szybko. Te kilka dni minie, potem już będę z tobą do końca. To tylko pięć dni...
-     Jakoś wytrzymam, nie mam wyjścia... Pokręcę się po Śniardwach i poszukam ładnych miejsc, a w sobotę będę czekał w Mikołajkach.  A teraz zjemy kolację.
Słońce już prawie zaszło, zapadał zmierzch. Zaczynały pokazywać się światła wzdłuż brzegów jeziora. Wiatr ucichł całkowicie, powierzchnia wody, jak lustro, odbijała gwiazdy, pojawiające się na granatowym niebie. Wąski sierp księżyca po nowiu pokazał srebrnego rogala na wschodzie. Żeglarze usiedli na pokładzie „Aretuzy” z kubkami herbaty w dłoniach.

Micra21

opublikował opowiadanie w kategorii erotyka, użył 2007 słów i 11158 znaków.

7 komentarzy

 
  • anick

    Ładne. A jeszcze w lipcu...

    4 maj 2016

  • Micra21

    @anick Dziękuję :) Pozdrawiam

    4 maj 2016

  • violet

    Jak zwykle doskonałe, nic dodać, nic ująć.

    2 maj 2016

  • Micra21

    @violet Dziękuję :) Pozdrawiam

    2 maj 2016

  • Anonim2

    Fajne opowiadanie.Ciekawe czy pozostaałe już zostały zakończone?

    30 kwi 2016

  • Micra21

    @Anonim2 dziękuję. Powoli się piszą... Pozdrawiam :)

    30 kwi 2016

  • pieszczoch45

    Bardzo ładne opowiadanie, lubię takie klimaty, pozdrawiam serdecznie

    29 kwi 2016

  • Micra21

    @pieszczoch45 Dziękuję :) również pozdrawiam

    29 kwi 2016

  • czarnyrafal

    Jak zwykle  bezbłedny Micra i ta atmosfera  mazur jak napisał poprzednik. Zawsze z największą estymą czytam te teksty i zachwycam się nimi. :faja:

    28 kwi 2016

  • Micra21

    @czarnyrafal Dziękuję bardzo za te, jakże miłe słowa Pozdrawiam :)

    28 kwi 2016

  • nienasycona

    Ależ przyjemnie się czyta takie przemyślane teksty:)

    28 kwi 2016

  • Micra21

    @nienasycona Bardzo dziękuję za uznanie :)

    28 kwi 2016

  • jacekostraryba

    No słodkie i ta atmosfera mazur jak mi bliska.

    28 kwi 2016

  • Micra21

    @jacekostraryba Dzięki, Mazury znam od prawie 50 lat... ;)

    28 kwi 2016