Otacza mnie ciemność nocy. Siedzimy na kocu stykając się ramionami, zapatrzeni w taflę teraz prawie atramentowego stawu. Jesteśmy zakochani, szczęśliwi i oglądamy świat przez przysłowiowe różowe okulary.
- Kocham cię – mówi on a ja uśmiecham się leciutko i odpowiadam - ja też cię kocham.
Moje serce podskakuje radośnie, tańczy kankana. Uwielbiam kiedy on to mi mówi. Całuję jego męskie, wąskie usta. Rozkoszuję się ich smakiem. Czuję te ześwirowane motyle w moim brzuchu. Wstaję nagle i staję w pewnej odległości od koca. Patrzę na siedzącą sylwetkę na te niebieskie oczy, te dzikie wpatrzone we mnie i zaczynam. Powoli uwalniam długie kasztanowe włosy. Sięgam guzika sukienki, rozpinam go a potem następny i jeszcze jeden aż nie ma ich zapiętych już więcej. Widzę rodzące się pożądanie w oczach mojego kochanka. Więc z rozmysłem, leniwie zsuwam sukienkę z ramion, słyszę jak on porusza się niespokojnie na kocu. W końcu cieki materiał ląduje u moich bosych stóp. Mam na sobie tylko koronkowe majteczki, sięgam po nie i pozbywam się ich również. Stoję naga a mej nagości towarzyszy tylko koncert żab.
- Jesteś moją boginią – słyszę jego schrypnięty głos. Nagle on wstaje, jednym ruchem z ciąga przez głowę koszulkę i klęka przede mną. Dotyka ustami mojej kobiecości, ściska rękoma pośladki a ja wyginam plecy i wypycham biodra w jego stronę. Pragnę pieszczot. Czuję jego język, który kreśli kółka drażniąc i pobudzając moją łechtaczkę. Moje nogi drżą a wilgoć zdradza moje podniecenie. Wtem bierze mnie na ręce i kładzie na kocu. Po czym zaczyna zdejmować spodnie a ja czekam i tęsknię. Patrzę na ciemne niebo usłane milionem gwiazd i na ich króla, na pełne lico księżyca. Jedynego świadka naszego ludzkiego scalenia. Ręce mojego kochanka sięgają moich krągłych piersi, wyginam plecy w łuk i mruczę z rozkoszy i sięgam dłonią po twardą, gotową męskość. Ściskam delikatną główkę i zaczynam sunąć w górę i w dół i w górę i w dół. Natomiast jego usta smakują moje sutki, ręce błądzą po ciele. Mijają talie, biodra, rozsuwają nogi i sięgają wejścia po między nimi. Palce darzą moje wnętrze pieszczotą.
- Wypełnij mnie sobą – mówię szeptem wprost do jego ucha.
Wtedy przygniata mnie jego ciężar, rozsuwam szerzej nogi jak bezwstydna ladacznica ale jest mi wszystko jedno. Jego członek wciska się we mnie powoli, głębiej i głębiej. Obejmuję mojego mężczyznę nogami i ponaglam go wpychając go mocniej. Kiedy jest już cały, zaczynamy łapać rytm. Wspólne tępo naszych oddechów oraz bicia naszych serc. Na końcu on przyspiesza a z moich ust wyrywa się krzyk tłumiony jego ustami a zaraz po mnie kończy on padając wyczerpany obok na kocu. Patrzę teraz na księżyc, dziś w pełnej swej krasie i mówię do niego w myślach - Królu złoty tylko nikomu ani słowa – i uśmiecham się do swoich myśli.
4 komentarze
Jerzy
Podoba mi się...
Okolonocny
Krótkie opowiadanie a pojawiają się w nim trzy moje fetysze. To dobrze rokuje. Pisz dalej !!!!
danton
bardzo przyjemne, ciekawie napisane
?
Śliczna miniaturka. Znalazłem trzy błędy interpunkcyjne i trzy grubsze: Tempo, nie: tępo; pomiędzy, nie: po między. Księżyc piszemy dużą literą, jeśli mamy na myśli naturalnego satelitę Ziemi. Małą literą – jeśli jest to naturalny satelita innej planety. Inaczej mówiąc: księżycem naszej planety jest Księżyc