Krew orka, cz. 2

Arthos był zdziwiony. Zauważył, że jego członek urósł. Nie była to znaczna zmiana, zaledwie kilkanaście milimetrów. I nie rozumiał, dlaczego tak się stało. Próbował sobie to wytłumaczyć na wiele sposobów, ostatecznie zadowoliła go myśl o dalszym rośnięciu.
Przez kolejny miesiąc wymienił jedynie kilka słów z Adelą, zakazywano im spotkań, mieli się przygotować na wejście w dorosłość. W końcu przyodział specjalnie zamówione na tą okazję błękitne szaty i nim się obejrzał znalazł się razem z matką przed wrotami kaplicy.
- Jestem z ciebie dumna, może i byłeś nie najlepszym synem, ale i tak jestem z ciebie dumna. Dzisiaj stajesz się mężczyzną, pamiętaj, prawdziwa siła to nie mięśnie, a odwaga. Bez odwagi nie sprostasz niczemu w życiu. - Arthos spojrzał na Lady Aurelie, starał się zamaskować znudzenie, powtarzała mu to ostatnie zdanie od kiedy był dzieckiem. - No dobrze, chodź tu, przytul mnie póki nikt nie widzi i niech zacznie się rytuał.

Wielki Kapłan wygłosił piękną przemowę o dorosłości, jej konsekwencjach, pokusach i odpowiedzialności. Zdołał tak wzruszyć zgromadzonych, że niektóre matki zaczęły płakać, ich dzieci przestawały być dziećmi.  
Arthos był przedostatni w kolei do namaszczenia, ostatnia była Adela. Obróceni tyłem do ściany nawet na siebie nie spoglądali, lecz Arthos nagle poczuł jej dłoń na swoim tyłku i ledwie powstrzymał się przed podskokiem.
- Co ty robisz, oszalałaś? - szepnął
- Żartowałam, dzisiaj w nocy będzie biesiada, nikt nie zauważy, jeśli znikniemy na jakiś czas... - uśmiechnęła się, Arthos nie był pewien, czy chce, by ktokolwiek mógł się zastanawiać gdzie się podziali. A w szczególności piekarz. "Tylko nie on" powtarzał w duchu i nagle Wielki Kapłan znalazł się przed nim.
- Czy jesteś gotów znaleźć się w kręgu mężów twego rodu?
- Tak ojcze, jestem.
- Czy wiesz, jaka jest największa z cnót?
- Bogobojność.
- Czy wiesz, jak nazywa się największy wróg naszego pana, Adanisa?
- Gothruk.
- Czy przysięgasz zwalczać go i jego wyznawców, plugawych orków?
- Przysięgam.
- Klęknij.
- Ja, Hanadar, Wielki Kapłan Adanisa namaszczam cię Arathorze tym oto olejkiem - zanurzył kciuk w naczyniu i położył go na czole półorka - obmywam cię tą wodą - oblał niewielką ilością wody - i naznaczam tą dłonią - podniósł ręce w górę i na piersi Arathora pojawiła się strzała lecąca przez cały mostek. Trochę go zapiekło i strzała utrwaliła się na jego ciele - Powstań, Arathorze, bądź nam bratem - Mężczyzna powstał i podniósł dumnie głowę. Był mężczyzną. Nareszcie.

Jak w każde święto Przejścia elfowie bawili się niesamowicie. Tańczyli, rozmawiali, jedli, pili, po czym znów tańczyli. Często jeden dzień zabawy nie wystarczał i tak samo zapowiadało się w tym wypadku. Nikt nie narzekał. Po prostu, był to zbyt szczęśliwy dzień by narzekać.
Arthos otoczył się przyjaciółmi. Ponad wszystko nie chciał pozostać sam na sam z Adelą. Co prawda, tańczyli razem wiele razy, ale ani razu nie pozwolił jej na coś więcej, bał się jak to może się skończyć. Ale każdego w pewnym momencie ściśnie potrzeba fizjologiczna, a on nie był wyjątkiem. Przepraszając towarzystwo poszedł za wielki namiot, gdzie spokojnie mógł oddać mocz. Gdy skończył i poprawił spodnie zauważył po swojej lewej stronie przyglądającą się mu Adele.
- Kryjesz się przede mną - powiedziała jakby z wyrzutem.
- Co ty tu... Nie kryje się!
- To dlaczego mnie unikasz? Nie podobam ci się? - powoli do niego podeszła kołysząc biodrami. Wiedziała co go najbardziej w niej podnieca.
- Podobasz... bardzo... Bardzo mi się podobasz, Adelo... Ale twój ojciec...  
- Leży w łożu upojony winem... - złapała go za rękę - chodź.
Arthos idąc za elfką znalazł się w ciemnym pomieszczeniu, jednak niedługo potem Adela zapaliła świece, przy okazji zdjęła jedno ramiączko sukni. Arthos rozejrzał się wokół i zauważył, że są w jakimś starym pokoju po czym zwrócił wzrok na Adelę. Na ten widok Arthos już całkowicie zapomniał o strachu, czuł, że chyba zaraz spodnie mu się rozprują. Doskoczył do kobiety i zaczął ją całować, lekko brutalnie ją pieszcząc. Ta również nie próżnowała i ściągnęła swemu partnerowi spodnie, po czym kazała mu się położyć. Zrobił jak powiedziała. Włożyła dłoń do bali z wodą i polała nią penisa mężczyzny, chcąc zmyć z niego resztki moczu. Tymczasem delikatnie całowała Arthosa po ciele, poczynając od klatki piersiowej, przez brzuch i dalej. Prócz pieszczot ustami, jeździła swymi rękoma po jego ciele, czasem trącając penisa. Po jakimś czasie pomasowała go dłonią po czym językiem zaczęła drażnić żołądź. Jej język wykonywał koliste ruchy doprowadzając Arthosa do obłędu. Później powoli wzięła go do ust i zaczęła ssać główkę. Po chwili jej ruchy zaczęły się robić coraz głębsze i szybsze, jednocześnie ręką dotykała się pod sukienką. Nie trwało to zbyt długo, Arthos po niedługim czasie wystrzelił, jednak ta w pore podniosła głowę.
- Teraz pomóż mi zdjąć te cholerną sukienkę.
Nie musiała go długo prosić, gdy uporał się z jej ubraniem jego penis już zdążył na nowo powstać, znów położył się na łóżku, a ta usiadła na nim, nakierowała jego penisa na swoją szparkę, po czym zaczęła się rytmicznie poruszać, by co jakiś czas przy tym jęknąć. Arthos nie próżnował, pobudzał jej piersi, lizał sutki, ssał je, bawił się nimi, delikatnie głaskał. Adela cały czas zwiększała tempo, lecz nagle Arthos złapał ją dłonią za ręce, wykrzywił je na jej plecy, by drugą ręką podnieść jej tyłek i zaczął ją na prawdę szybko posuwać. Czuł jak pulsuje w jej wnętrzu, Adela coraz głośniej zaczynała wzdychać, tempo jakie sobie narzucił było strasznie szybkie. Ale zadziałało to także na jego partnerke, wydała z siebie krzyk rozkoszy, a po niedługim czasie poczuła w sobie nasienie Arthosa. Leżeli tak przez chwilę, ona ciągle na jego penisie, położona na jego piersi, a on wycieńczony na łożu.
Wtem usłyszeli gniewny krzyk pijanego piekarza.
- Gdzie moja córka?! Gdzie ten cholerny bękart Aureli?!

ReyRey

opublikował opowiadanie w kategorii erotyka, użył 1170 słów i 6367 znaków.

1 komentarz

 
  • nienasycona

    No i znowu baba winna:P Podobało mi się, mam słabość do dzikich zwierzątek, a taki skundlony elf, to prawie jedno z nich:)

    30 mar 2015