Kartka z pamiętnika

Kartka z pamiętnikaByło już całkowicie ciemno. Parking na tyłach sklepu, niedawno odgrodzony drewnianym płotkiem od przejazdu kolejowego, całkowicie zasłaniał nas przed wścibskimi spojrzeniami meneli i dzieciaków zwykle siedzących po nocach na torach, jarających skręty i popijających tanie wino. Stanowiło ono idealny kontrast do nowych, ledwo zabrudzonych air max'ów kupionych przez ich bogatych starych. Dzisiaj jednak było całkowicie pusto. Na moje szczęście. Co jakiś czas słychać było tylko przejeżdżające główną drogą, znajdującą się przed sklepem samochody. Poza tym nic. Byliśmy tylko my.  

     Czekałem na te chwile bardzo długo. Staliśmy tak blisko siebie po raz pierwszy, nigdy wcześniej sami. Czułem zapach jej policzków delikatnie oprószonych pudrem, maskującym ostatnie pozostałości po młodzieńczym trądziku. Teraz mogę z ręką na piersi stwierdzić, że jest to jedna z najprzyjemniejszych woni świata. Słodka, jak najbardziej różowe z możliwych maliny, zbierane na ogródku w połowie wakacji. Mimo trądziku, dzieckiem jej nie można było nazwać. Oj nie... młodą kobietą, w dodatku tylko moją. Ja też chciałem być tylko jej. Na zawsze. Zbliżał się koniec roku szkolnego, wydanie świadectw i te nieszczęsne matury. Chodziliśmy razem do klasy, a w Julii podkochiwałem się od samego początku liceum. Zarezerwowana wcześniej tylko dla tanich, lub przedpotopowych książek miłość od pierwszego wejrzenia, uderzyła znienacka i odwróciła do góry nogami całe dotychczasowe życie i wyznawane wartości. To była zmiana na lepsze. Szybciej niż zwykle moi rówieśnicy stałem się mężczyzną, którego głównym celem na najbliższe lata było zapewnienie opieki ukochanej. Nawet jeśli sama o tym jeszcze nie wiedziała. Ale matury... kto by o nich myślał w takim momencie.

      W świetle księżyca jej oczy wydawały się nawet większe niż były w rzeczywistości. Zwykle narzekałem na słabe oświetlenie w mieście. Teraz jednak dziękowałem w duchu za jego braki. Stałem wpatrzony prosto w jej ślepia. Trudno powiedzieć jak długo, bo podobno szczęśliwi czasu nie liczą. Byłem szczęśliwy. Czas się zatrzymał. Bez najmniejszego ruchu, jakby świat kończył się na jej spojrzeniu, stałem i patrzyłem. Dryfowałem tak po oceanie błękitu jej tęczówek, zamknięty w mydlanej bańce, której żadna siła nie była w stanie przebić. Nie wtedy. Uniosłem rękę i dotknąłem jej policzka. Dłonie miałem zimne. Jak zawsze, kiedy się stresuję. Poczuła to. Lekko odskoczyła, rzucając w tym samym czasie zalotny, pełen zrozumienia uśmiech, by chwile później znaleźć się jeszcze bliżej. Nigdy nie rozumiałem kolegów, chwalących się ilu to oni lasek nie zaliczyli na imprezie. W tym momencie cieszyłem się, że zachowałem te chwilę, że nie oddawałem kawałka siebie każdej następnej, by teraz móc całego podarować jej. Może okoliczności mogłyby być inne, ale wielokrotnie słyszałem, że nie liczy się gdzie, tylko z kim. Myślenie o tym dniu zajmowało mi niemal każdą noc odkąd po raz pierwszy zobaczyłem ją na rozpoczęciu roku szkolnego dwa i pół roku temu..  
     
     Nasze oddechy były coraz częstsze i głębsze. Zsynchronizowane, jakbyśmy powoli stawali się jednością. Dwie połówki zegara, połączone, dzięki którym ten jest w stanie wybijać sekundy. Mierzyć czas. Naszego było coraz mniej. Zbliżała się 23, trzeba było się spieszyć. Jednak to musiało stać się dzisiaj, oboje tego pragnęliśmy. Powietrze było gęste. To jedna z tych pierwszych, ciepłych, kwietniowych nocy. Pocałowałem ją. Był to trochę nieporadny, niepewny, ale najpiękniejszy pocałunek na świecie. Nasze języki spotkały się w połowie drogi, nawzajem delikatnie muskały, wiły jak węże w ogrodzie edeńskim, jeden wokół drugiego. Jednak nie było w tym nic z grzechu pierworodnego. Nasza miłość ułaskawiłaby każdą zbrodnię popełnioną w jej imieniu. Dłonią z policzka zjechałem w dół. Podwinąłem koszulkę i powoli włożyłem pod nią rękę, żeby dotknąć brzuszka. Miała gęsią skórkę. Dotykałem jej z namaszczeniem, zwracając uwagę na wszystkie krzywizny jej idealnego, drobnego ciała. Obejmując ją czułem, jakbym władał całym światem. Bo nim dla mnie była. Cała moja. Rzuciłem jej pytające spojrzenie. Tylko pokiwała przytakująco głową. W tej chwili godziła się na wszystko. Pragnęła mnie równie mocno, co ja jej. Całość tego co miało dalej nastąpić znałem tylko z przeczytanych w internecie artykułów i filmików. W przeciwieństwie do wniosków wyciągniętych z tych drugich, chciałem być możliwie najdelikatniejszy. Bardzo się bałem, serce waliło jak młotem. Musiałem sprawić by czuła się ze mną wyjątkowo.  
     
     Stała teraz plecami oparta o tylną ścianę budynku. Parzyła mi prostu w oczy. Nie bała się. Spojrzenie strachu i niepewności, znane sprzed kilku minut, zmieniło się w pełne pożądania i oczekiwań niemożliwych do spełniania przez nastolatka. Bez zawahania uklęknąłem przed nią, z twarzą na wysokości rozporka.  
          -To już teraz, nie ma odwrotu. Bezwiedne ściskała razem uda. Stojąc tak wyglądała bardzo podniecająco. Niepewnie sięgnąłem do niego rękoma. Rozpinałem powoli, dając chwile na rezygnację. Nic nie powiedziała. Głośno przełknęła ślinę. Musiało jej zaschnąć w gardle. Z resztą mnie też. Zsunąłem spodnie z jej bioder. Miała słodkie, jasno różowe majtki, pamiętające niedawne czasy niewinności. Biło od niej ciepło. Sięgnąłem do nich. Ściągając lekko drgnęła, ale nie protestowała. Milczała. Po chwila stała przede mną do połowy naga. Gdyby nie czas, którego mieliśmy coraz mniej, napawałbym się tym widokiem w nieskończoność. Idealne, nagie ciało, które wcześniej jak miałem szczęście, jawiło mi się w marzeniach sennych, teraz było tuż obok. Zbliżyłem się i delikatnie musnąłem nosem wzgórek łonowy. Wydała cichy odgłos. Ogolone dzisiejszego poranka przy okazji kąpieli włoski zaczynały odrastać i lekko łaskotały. Za drugim razem sięgnąłem głębiej. Namiętnie pocałowałem jej wargi sromowe. Rozwarły się nieznacznie, delikatnie zwilżając usta soczkiem spływającymi prosto z wnętrza jej ciała. Chciałem móc jednocześnie rozkoszować się słodkim zapachem, jak i wilgocią jej cipki. Byłem tak podniecony, że mogłaby od teraz, na zawsze być jedynym pojącym mnie źródłem. Lizałem ją coraz mocniej i głębiej. Po kilku minutach była całkowicie mokra, gotowa mnie przyjąć. Dłońmi obejmowała moją głowę, trzymała za włosy. Głaskała. Poruszała nią w rytmie samo narzuconym przez trwające już kilka minut pieszczoty. Jęki przechodziły w okrzyki rozkoszy, które sprawiały, że samemu trudno mi było zapanować nad ogarniętym podnieceniem ciałem. Napierający na zapięte spodnie członek i jądra zaczynały boleć. Ból był intensywny, ale mógłby trwać bez końca. Wstałem/. Całowaliśmy się ponownie. Tym razem nie było w tym nic niepewnego, a przepełnionego namiętnością młodych kochanków. Ona- Julia, a ja w tym momencie mógłbym być Romeo, gotowym poświęcić wszystko, dla ukochanej.  

     Oboje pragnęliśmy swojej miłości, swoich ciał, teraz lekko wilgotnych od potu. Składałem delikatnie słone pocałunki na jej ciele. Byliśmy rozpaleni, chcieliśmy więcej. Złapała ręką przez spodnie mojego penisa. Był twardy jak nigdy. Masowała go, posuwając raz górę, raz w dół, sprawiając niemały ból intensywnym naciąganiem napletka i tarciem twardym materiałem jeansów po delikatnej skórze prącia. W okolicy było ciągle pusto. Chociaż tak naprawdę trudno powiedzieć. Poza nią nie dostrzegłbym niczego. Żadne z gapiów nie odważyłoby się pisnąć. Nikt by nam nie przeszkodził. Rozpięła rozporek. W jednej chwili ja całuję jej szyję, w drugiej ona wkłada go do buzi. Najpierw badając "teren” koniuszkiem języka, chwilę później połykając całego. Ciepło i wilgotność jej ust, wprawiły mnie w wymiar przyjemności, którego nie znałem, a z którego po dzisiejszym dniu, nigdy nie byłbym w stanie zrezygnować. Ruszałem początkowo delikatnie biodrami w przód i w tył, ona dotrzymywała mi rytmu. Przyspieszaliśmy. Czułem, że z jednej strony ekstaza zalewa po krańce całe moje ciało, z drugiej zaś słabość własnej woli. Poprosiłem, żeby poczekała. Była wyrozumiała. Potrzebowałem czasu na wzięcie oddechu. To nie mogło się tak szybko skończyć. Wyjąłem go z jej ust. Był mokry od śliny i naturalnych wydzielin ciała. Szybko sięgnąłem do kieszeni w kurtce.  

     Gumki kupiłem dzisiaj popołudniu na stacji benzynowej. Małe miasto, wszyscy się tu znają. Jak nie osobiście to przynajmniej z widzenia. Cholera. Pani ekspedientka uśmiechnęła się sprzedając prezerwatywy, jakby życzyła tym samym powodzenia i mówiła: "będę trzymała kciuki". Musiałem strzelić niezłego buraka, bo poliki mnie aż parzyły z gorąca.  
Rozdarłem opakowanie, a ona pomogła mi nałożyć. Wymowne spojrzenie, jakbym pytał: "Gotowa?". Była. Przyparłem ją do ściany pewnie, z uniesionymi rękoma nad głową. Powoli wsunąłem penisa do środka. Musiałem mocno napierać. Syczała z bólu, ale nie pozwoliła się zatrzymać. Byłem w niej cały. Czułem jak soczki wypływające z jej cipki zalewają ciepłym płynem moje włosy łonowe. Nie pomyślałbym wcześniej, że będzie w niej tak ciepło, przyjemnie ponad wszelkie wcześniejsze oczekiwania. Zacząłem naprzemiennie wbijać i wyciągać go z jej ciała. Coraz szybciej, mocniej. Jęczała z połączenia bólu i przyjemności. Wiedziałem co czuje, ale mimo tego żadne z nas nie chciałoby przerwać. Było nam dobrze. Czułem, że dłużej nie wytrzymam. Doszedłem. W jednej chwili z niewyobrażalnego gorąca, stało się zimno. Zeszła euforia. Było błogo i spokojnie. Sennie. Zorientowała się po szybkich, charakterystycznych odruchach męskiej erekcji, uspokojonym oddechu i zwalniającym tempie. Całowałem jej szyję, a on chwyciła i wyjęła mojego członka ze swojej pochwy. Zdjęła prezerwatywę. Był cały mokry od spermy. Masowała chwilę, jakby chciała dokończyć coś, czego kulminacja nastąpiła sekundy wcześniej. Potem patrząc głęboko w oczy oblizała palce. Próbowała sprawić wrażenie jakby smakowało. Z pozytywnym skutkiem... Jeden po drugim, kwitując każdy głośnym cmoknięciem. Anioł i diablica w jednej postaci.
     Gdy ją odprowadzałem do domu, nic nie mówiliśmy. Czuliśmy zmęczenie i tylko ściskaliśmy sobie ręce, co jakiś czas rzucając jedno drugiemu przepełnioną od kilkunastu minut już spełnioną miłością spojrzenia.

MyWard

opublikował opowiadanie w kategorii erotyka, użył 1990 słów i 10850 znaków, zaktualizował 19 cze 2016.

3 komentarze

 
  • Dom

    Genialne i piękne. Klasyczne w swojej prostocie i wyrazie. Jak haust czystego powietrza pośród nabrzmiałych baniek stęchłego i obleśnego syfu. Jestem na tak :)

    19 sty 2017

  • MyWard

    @Dom Bardzo dziękuję. Wchodzę po kilku miesiącach na swoje konto i jestem mile zaskoczony. Aż mam ochote napisać coś nowego!

    27 kwi 2017

  • elenawest

    Całkiem ok, ale bez rewelacji. Przynajmniej ja to tak odebrałam, bo nie gustuję w erotykach... Błędów poza wymienionymi poniżej nie spostrzegłam.

    19 cze 2016

  • MyWard

    @elenawest Dziękuję za poświęconą chwilę na przeczytanie. Nastepne już nie będą erotykami :)

    19 cze 2016

  • elenawest

    @MyWard spoko ;-) zapraszam do siebie, może coś ci się spodoba :-D

    19 cze 2016

  • pusia00

    Nasz pierwszy raz. Część 1? A to będzie jeszcze kolejny pierwszy raz? ((((((:

    17 cze 2016

  • MyWard

    @pusia00  Być może... :)

    17 cze 2016

  • pusia00

    @MyWard interesujące  :lol2:

    17 cze 2016