Historia lasu Lingstoon cz. 15

47
     Otworzyli szeroko usta w groteskowym zdziwieniu. Było gorzej, niż przypuszczali. O wiele gorzej. Właściwie dopiero teraz dotarło do nich w jak kiepskim położeniu się znaleźli.
- Dobra doktorku, - Dave zaciskał pięści z nerwów. – z czym, do cholery mamy do czynienia?  
- Nie nadaliśmy im oficjalnej nazwy, choć od incydentu z ucieczką zaczęto używać przydomka "Mglisty Kieł”.  
- Czyli on był prawdziwy? Ludzie naprawdę widzieli potwora? – zapytał Harry.
- Owszem. Jeden z egzemplarzy, który uznaliśmy za martwy, uciekł z placówki. Udało nam się go schwytać, ale zdążył pokazać się paru ludziom.  
     Grupa nie wiedziała co myśleć. Z jednej strony wszystko układało się w jedną całość, z drugiej czuli się trochę oderwani od rzeczywistości. Wiedzieli jednak, że niebezpieczeństwo jest jak najbardziej realne.  
- Konkrety. – Policjant zerkał co chwila w stronę prowizorycznej barykady. – Musimy wiedzieć jak to zabić. Ile ich jest?
- Nie licząc samicy, sześciu.
- Chryste...- Bright złapał się za głowę i odszedł kawałek.  
- To drapieżniki idealne, elitarni zabójcy, stojący na szczycie łańcucha pokarmowego.
- Ty je podziwiasz... – powiedziała cicho Elma.
- Tak. Podziwiam ich doskonałość...
- Nie no, kurwa. Ja zaraz zwariuję...- Dave w ostatniej chwili powstrzymał się, aby uderzyć w stół. Zrobiłoby to o wiele za dużo hałasu. – Chcemy tu przeżyć!
     Lekarz ponownie spróbował usiąść i tym razem mu się udało. Krzywił się, kiedy rana dała o sobie znać. Przytrzymał ją ręką i oparł o ścianę. Dyszał przez chwilę, po czym znowu zaczął mówić.
- Jeśli zamierzacie je zabić, to lepiej się pospieszyć. To organizmy ewoluujące, potrafiące dostosować się do każdych warunków. W tej chwili potrzebują wilgotnego i ciemnego środowiska, ale kto wie, może już niedługo zaczną wychodzić na zewnątrz.  
- A co z samicą? – Bright podszedł bliżej. – Mówisz o niej nieco inaczej, niż o reszcie.
- Bo samica jest inna. O wiele większa i potężniejsza od samców. To ona rządzi stadem. Inne osobniki przynoszą jej pożywienie.  
- Jeśli ją zabijemy, reszta potworów też zginie? – zapytała Elma.  
- To nie takie proste. Bez samicy będą po prostu niezorganizowane.  
- Mówisz, jakby to byli ludzie... – Harry spojrzał na Browna i dostrzegł w jego oczach błysk smutku. – Jasna cholera, to byli ludzie!
- Skazańcy, ludzie marginesu, umierający...
     Dave rzucił się na doktora i złapał za jego szyję. Trzeba było wspólnej siły trójki pozostałych, aby odciągnąć go od lekarza. Policjant wreszcie odskoczył i dyszał ciężko poprawiając kurtkę.  
- Nie zasługujesz, aby żyć. Nie powinienem był cię ratować.
- To prawda. – odpowiedział lekarz. – Obawiam się, że i tak nie pożyjemy długo.  

48
     Tommy znalazł szybko kawałek materiału i nakrył zwłoki. Przytulił mocno Lisę i czuł, że uspokaja się w jego ramionach. Widok martwego ciała dodatkowo nadszarpnął ich nerwy. Coś tu wyraźnie jest nie na miejscu. Chłopak przyjrzał się urządzeniom.
- Nic z tego nie rozumiem. Nie wiem nawet, do czego ten sprzęt służy.  
- Wydaje mi się, że do komunikacji. – Helga sprawdziła tył pomieszczenia. – Jest tu coś jeszcze.
     Masywna, stalowa szafka pełna broni niemal witała ich swoim przepychem. Było tu wszystko – od rewolwerów i strzelb począwszy, na karabinach i granatach skończywszy. Brakowało tylko jednego egzemplarza. Tego, który leżał na kolanach samobójcy.
- Tak duża ilość broni to nie przypadek. – powiedziała Niemka. – powinniśmy wyposażyć się w nią.
- Po co? – zapytała Lisa.
- Myślisz, że ktoś trzymałby tyle broni, jeśli miejsce pozbawione by było zagrożeń?  
- Powinniśmy ruszać. Nic więcej nie możemy zrobić. – podsumował Tom i reszta się z nim zgodziła.
     Lisa nie wzięła jednak nic ze stalowej szafki. Mówiła, że i tak nie potrafi strzelać, i mimo zapewnień Helgi, że nie ma w tym nic trudnego, zdania nie zmieniła. Pozostała dwójka wzięła po jednym z rewolwerów. Tommy przytrzymał się chwilę i sięgnął jeszcze raz wyjmując granat.
- No co? – zapytał. –zawsze chciałem taki mieć!
     Wyszli ze schronu również pozostawiając drzwi otwarte. W środku znaleźli duże latarki, które znacznie poprawiły im widoczność. Teraz widzieli hangar o wiele lepiej. Ruszyli w drogę powrotną zastanawiając się, na co trafili pozostali.  
     Byli już przy samych drzwiach, kiedy usłyszeli dziwny dźwięk. Odwrócili i poświecili mocnym światłem. Ciemny kształt przemknął pomiędzy samochodami.
- Co to było !? – Lisa podskoczyła i przywarła do Tommy’ego.
- Pewnie jakiś zwierzak, minęliśmy przecież mnóstwo pustych klatek. Pewnie jakoś wydostał się na zewnątrz.
- To chyba duży zwierzak. – powiedziała Niemka. Ścisnęła mocniej zabandażowaną dłoń. – Zwykły pies zrobił mi coś takiego, lepiej uważajmy.
- A może zostawmy go tutaj? – nieśmiało spytała Lisa.
     Tommy świecił w tę i z powrotem szukając zwierzęcia. Nigdzie jednak nie było go widać. Być może przestraszyło się ludzi i schowało w jakimś zagłębieniu.  
- Może masz rację. – Tommy skierował się w kierunku drzwi, otworzył je i gestem przepuścił towarzyszki. – Panie przodem.  
     Obie przeszły przez wejście dziękując chłopakowi i żartując wesoło. Przeszły kawałek, ale zorientowały się, że chłopak za nimi nie idzie. Zawróciły i jeszcze raz weszły do hangaru.
- Tommy! –zawołała Lisa. – To nie jest śmieszne, nie mamy czasu!
     W tym momencie tuż przed nimi pojawił się potwór. Musiał zawisnąć gdzieś pod sufitem, lub na ścianie. Miał ponad dwa metry wzrostu, grube nogi z trzypalcymi stopami. Jedna, większa para rąk trzymała i ściskała ramiona Tommy’ego. Mniejsza, nieco niżej, przebierała w jego wnętrznościach. Ogon, niezwykle długi i sprężysty przebijał się przez ciało chłopaka w kilku miejscach, niczym igła wyszywająca niezwykle wymagający ścieg. Głowa potwora znajdowała się tuż obok głowy chłopaka, wciśnięta w jego szyję, jak gdyby czekali, aż ktoś im zrobi zdjęcie.  
- Tommy! – Lisa krzyknęła w rozpaczy. Nie wiedziała jednak co robić.
     Helga wyciągnęła pistolet i zaczęła celować w monstrum. Potwór jednak zaczął chować się za ciałem chłopaka, jak gdyby wiedział, co mu grozi. Jego pysk znikał i pojawiał się raz po lewej, raz po prawej stronie głowy chłopaka. Lisa powtarzała wciąż jego imię. Niemka wystrzeliła kilka razy, trafiając w potwora, jednak strzały te nie zrobiły na nim żadnego wrażenia.  
     Wtedy Helga zauważyła, że Tommy mruga do nich i stara się coś powiedzieć. Usta miał wypełnione krwią i ciężko mu było wydać jakikolwiek dźwięk. Wreszcie przekręcił głowę i zdołał z siebie wykrztusić, akcentując dobitnie pojedyncze słowo.
- Uciekajcie. – powiedział i w tym samym czasie wypuścił z rąk zawleczkę. Dłoń ściskającą granat włożył w swój rozpłatany brzuch. Tam, gdzie były już dwie kończyny bestii. Mglisty Kieł poczuł, że chłopak coś zrobił i niemal pojawiło się na jego pysku coś, co można nazwać zdziwieniem.  
Potem nastąpił wybuch.  

49
     Było tak ciemno, że latarki niewiele im pomagały. Kroczyli śmiało, nie zważając na wszelkie przeciwności, których przecież nie brakowało. Las był bardziej zdradziecki, niż można by przypuszczać. Co jakiś czas ktoś z grupy przekazywał wiadomość, iż utknął w jakimś błocie, czy sadzawce. Szeryf miał duży kredyt cierpliwości, zaciągnięty przez ochotniczych policjantów, jednak powoli zaczynał zdradzać zdenerwowanie. Szli za wolno.
- George? Jesteś tam? – odezwała się jego krótkofalówka.
- Pewnie, o co chodzi?
- Garry nie odpowiada, powinien być po twojej prawej. Nie widziałeś go?
- Szczerze mówiąc...- Mężczyzna rozejrzał się na prawo i lewo. – to ciężko tu cokolwiek zobaczyć. Czekaj, pójdę sprawdzić.
     Zmienił nieco swoją trasę i przyspieszył kroku. Powinni byli poczekać do rana – pomyślał. Zbyt dużo tu amatorów i poszukiwaczy przygód. Nawet nieliczni policjanci wyglądali na przestraszonych. Przedarł się przez gęste zarośla, zatrzymał się i poświecił dookoła.  
- Garry! – zawołał. – utknąłeś gdzieś? Gdzie jesteś?
     Odpowiedziała mu cisza. Cofnął się odrobinę wodząc niemal nosem po ziemi. Nie znalazł nawet żadnych śladów towarzysza. Może zabłądził i został gdzieś w tyle?
- Szefie. – zawiadomił resztę. – Nigdzie go nie widać, nie ma nawet śladów. Chyba musimy się zatrzymać.  
- Psia krew. – zaklął szeryf. – Jak go znajdę, to własnoręcznie go zatłukę. Wszyscy stać! Szukamy fajtłapy. Nie oddalajcie się daleko i pozostańcie w kontakcie.  
     Komunikator zatrzeszczał i ucichł. George oparł się o ścianę i uspokoił rozdygotane dłonie. Nie trzęsły się z powodu zimna. Wyciągnął z kieszeni małe pudełeczko tabletek i zaaplikował dwie sztuki. Potem pociągnął duży łyk zimnej wódki i wzdrygnął się, kiedy alkohol spłynął mu po gardle. Spójrz tylko – mówił do siebie w myślach – piękny las, zupełnie inaczej niż w Iraku. Weź się w garść.  
     Ruszył ponownie świecąc sobie pod nogi. Skoro Garry’ego nie było tutaj, może zatrzymał się gdzieś wcześniej. Wojskowy starał się odgadnąć trasę zguby, kiedy komunikator ponownie zatrzeszczał.
- Szefie! – mówił ktoś z grupy. – W tym lesie jest coś dziwnego... chyba widziałem jakieś zwierzę między drzewami. Może to ten niedźwiedź?
- Macie strzelby i wiecie jak ich użyć. – szeryf tracił cierpliwość. – Zastrzelcie skurwiela. Tylko na litość boską, nie pozabijajcie się przy tym nawzajem.  
     Kolejne trzaski i stukoty, ale nikt więcej się nie odezwał. George zatrzymał się i oparł o kolejne drzewo nie chcąc odejść za daleko. Po chwili obsunął się niżej i poprawił kapelusz. Miał na sobie stare ciuchy moro, w których zazwyczaj trenował i biegał. Był do nich bardzo przywiązany i wiedział dokładnie, co znajduje się w każdej kieszeni i jak w mgnieniu oka to wyciągnąć. Zdjął z pleców strzelbę, którą dostał na posterunku i oparł między nogami. Własny rewolwer wciąż spoczywał bezpiecznie w kaburze na szelkach.  
     Zgasił latarkę i wyregulował tętno. Najwyższy czas zapolować na coś innego, niż Arabowie – pomyślał. Oczy pozbawione światła latarki przyzwyczajały się jeszcze chwilę do ciemności. Siedzący pod drzewem żołnierz był niemal niewidoczny. Czekał, słuchał i obserwował.  
     Z maksymalnego skupienia wybudził go krzyk. Nie wydobywający się z krótkofalówki, lecz rozchodzący się gdzieś po lesie. George miał ogromną pokusę, by pobiec w kierunku wrzasku, lecz powstrzymał się. Wiedział, że czasami cierpliwość jest najlepszą bronią na polowaniu. Poza tym, jeśli wściekły niedźwiedź kogoś dopadł, to raczej żadna pomoc już nic nie zdziała.  
     Komunikator milczał. Siedział jeszcze chwilę zastanawiając się, czy dobrze zrobił. Po chwili wszelkie wyrzuty sumienia dały mu spokój. Coś zbliżało się do niego. Dostrzegł ciemny kształt kroczący ciężko między drzewami. Kształt zupełnie nie przypominający żadnego znanego mu niedźwiedzia. Zwierzę przeszło kawałek, zatrzymało się i węszyło.
     George bardzo powoli złapał za strzelbę. Oderwał się od drzewa i klęknął na jednym kolanie. Wytężył wzrok i przycisnął kolbę do ramienia. Miał bydlaka na muszce, kiedy odezwał się komunikator.
-...Kurwa. Coś zabiło Garry’ego! Tu leży jego głowa! Kurwa!
     Dźwięk wydawał się tak głośny, jakby obok właśnie startował samolot. George zamarł i poczuł, że stracił spokój ducha. Zwierzę nie tylko go zauważyło, ale zaczęło iść w jego stronę.  

c.d.n.

SzkarlatnyJenkin

opublikował opowiadanie w kategorii erotyka, użył 2057 słów i 11929 znaków.

6 komentarzy

 
  • Jenkin

    Jeśli przeczytałeś/aś od początku, do końca wszystkie części, to pytanie nasuwa się samo: po co czytać dalej, jeśli odczuwasz obrzydzenie? Natomiast jeśli przeczytałeś/aś wyłącznie tę część, to może to znak, że nie powinno się zaczynać czytania od 15 części.  
    Zacząłem udostępniać w erotycznych i nie będę tego zmieniał po tylu częściach. W propozycjach zmian na forum dałem uprzejme zapytanie i być może kiedyś będzie można wrzucać opowiadania z wieloma kategoriami jednocześnie.

    15 gru 2014

  • m

    wszystko ok, tylko czy aby nie pomyliles kategorii? Czytam to z obrzydzeniem, mialo byc erotycznie a jest makabrycznie. Nie widze w tym sensu. Z taka erotyka opowiadanie przeszloby w horrorach bez problemu...

    14 gru 2014

  • SzkarlatnyJenkin

    Powoli zbliżamy się ku końcowi tej historii :) Dziękuję za miłe komentarze.

    14 gru 2014

  • Puff*.*

    Niesamowite.. Zatraciłam się w czytaniu jak nigdy.. :)

    14 gru 2014

  • nienasycona

    Coraz ciekawiej:) czekam na następną. .

    14 gru 2014

  • Diana

    Cuuudowne czekam z niecierpliwością na kolejną część. Jest to jedno z moich ulubionych opowiadań na tej stronie.

    14 gru 2014