Fragment książki Z. Nienackiego pt. "Raz w roku w Skiroławkach."

... Tej nocy Justyna szła nago do obory, aby wydoić swoją czarną krowę. Na belce pod sufitem siedział brązowy kogut z koralowym grzebieniem. Spadł na nią i z ogromną siłą obalił na gnój jeszcze ciepły od krowich odchodów. Jak w gnieździe usadowił się między rozchylonymi udami, jego malutki, podobny do naparstka wyrostek nabrzmiał od krwi jak męski członek i wszedł w nią, aż poczuła rozkosz, i nie chciała się bronić. Kogut obją jej biodra puszystymi skrzydłami, położył miłośnie na piersiach malutki łepek z ostrym dziobem i koralowym grzebieniem, który Justyna zaczęła głaskać koniuszkami palców, czując, jak coraz mocniejsza rozkosz przenika jej ciało. Poznawała po szybszych i coraz gwałtowniejszych ruchach w sobie, że za chwilę odczuje delikatne uderzenie białego mleczu, który ją wypełni i zapłodni. Tchu jej zabrakło i pot ją oblał, słyszała bulgotanie w ptasim gardle, jakby kogut za chwilę miał wydać z siebie głośne pianie. I wtedy do obory wbiegł Dymitr z widłami w ręku, uderzył koguta na jej łonie, przebił go trzema ostrymi zębami, aż ciepła krew polała się na rozchylone uda Justyny. "Dymitr" - krzykneła....

Jaki morał z tego? Nie szukajcie złotej rybki. Nie szukajcie lampy z dżinem. Jeśli spotkacie gdziekolwiek zmokłą kurę lub koguta, to weźcie ją/jego do izby i zróbcie jej/mu miejsce w beczce z pierzem. Na śniadanie karmcie jajecznicą, a będzie służyła, służył, bo to jest nasz rodzimy Kłobuk. W przeciwieństwie do obcych ilość życzeń, które spełnia, jest liczebnie nieograniczona.

RG1

opublikował opowiadanie w kategorii erotyka, użył 293 słów i 1620 znaków.

Dodaj komentarz