Czarna cz. II

Uderzyłam z impetem o ziemie wzburzając dookoła siebie tumany piachu i błota. Powietrze z moich płuc uleciało bez śladu i teraz kuliłam się na ziemi próbując złapać choć odrobinę tlenu. Spomiędzy krzaków wyszedł ten mięśniak i zbliżał się do mnie w zastraszającym tempie... no, ale może od początku, co? Zbliżanie się po omacku do wrogiego obozu niczym mucha do gówna, tylko dlatego, że zobaczyło się światło w ciemności było idiotycznym pomysłem. Chciałam się po prostu rozejrzeć, a wszystko zdążyło się spieprzyć w kilka minut. Ten pieprzony buntownik wpadł na mnie, gdy wracał do obozu. Nie wiem, pewnie udał się za potrzebą, pierdolić to. Dziwne, że taki kolos poruszał się tak cicho. Popapraniec złapał mnie swoim wielkim łapskiem za szyję i rzucił prosto w stronę obozu.

Dookoła mnie zdążył zebrać się spory tłumek. Widziałam tam dość sporo arabów, ale znalazło się tam też kilku azjatów i europejczyków. Zwierzyniec, bo każdy gadał w innym języku i nie sposób było ich zrozumieć. Mięśniak wyszedł z krzaków i stanął nade mną mierząc mnie twardym spojrzeniem. Najgorsze z tej sytuacji było to, że przez Stanleya każdy mógł podziwiać moje pośladki, dodatkowo podczas biegu dziura powiększyła się o kilka centymetrów i bez problemu można było tam zajrzeć. Napakowany arab chyba to zauważył i wyszczerzył swoje uzębienie. Wielkimi łapami obrócił mnie na brzuch.

Najpierw jedna, a potem druga łapa wylądowała na moich pośladkach rozszerzając je. Najwidoczniej spodobało mu się to co tam zobaczył (nie dziwie mu się), bo mruknął z zadowoleniem i puścił mój tyłek, tylko po to, by zsunąć swoje ciemnozielone bojówki. Chwile to trwało, lecz już po kilku minutach czułam, jak jego fiut naciska na wejście do mojej jaskini. Instynktownie wiedziałam, że jego kutas musi być naprawdę ogromny, bo gdy wchodził we mnie czułam, jakby coś rozrywało mnie od środka. W głębi duszy modliłam się, by nie był za brutalny.

Wtedy rozległ się krzyk. Grupa arabów przede mną rozstąpiła się, a do kręgu wszedł Amerykanin w czarnym swetrze, ubłoconych glanach i wojskowych spodniach. Włosy miał ulizane, choć pobyt w takich warunkach zdążył rozwalić mu starannie ułożoną fryzurę. Człowiek ten zmierzył wzrokiem mięśniaka i dodał coś w jakimś obcym języku. Napakowany arab zszedł ze mnie potulnie jak baranek i odsunął się na bok. Dwóch azjatów podniosło mnie na nogi wciąż trzymając za ramiona.

- Ocalała z desantu? Nie spodziewałem się niedobitków. - najwyraźniej uratował mnie dowódca całego oddziału, bo każdy słuchał się go bez zawahania. Facet rzucił komendę, a dwóch żółtków zaczęło prowadzić mnie przez obóz. Mijałam kilka namiotów, ale moją uwagę przykuły klatki, które stały w stosownej odległości od części "mieszkalnej". Udało mi się zauważyć kilkoro obszarpańców, którzy teraz przyglądali się nowemu jeńcowi. Niestety, tamten mięśniak pozostawił mnie w stanie rozpalenia. Moje policzki płonęły, równie mocno jak moja szparka. Przynajmniej wiem po co rząd nas tutaj przysłał. Ta bojówka miała więźniów. Ciekawe kim oni byli. Bynajmniej nie powiedzieli nam o nich na odprawie.

W końcu dotarliśmy do namiotu, który nie wyróżniał się niczym szczególnym. Azjaci przeszukali mnie dość dokładnie na dłużej zatrzymując się przy miejscach intymnych. Skośnoocy rzucili w końcu mną na podłogę w namiocie i wyszli. Kilka minut później wszedł dowódca i popatrzał na mnie. Lustrował mnie dość długo spojrzeniem. Nie wiem, czy spodobało mu się to co zobaczył, czy nie. Ten człowiek był zupełnie inni, niż Ci kozojebcy w jego oddziale, którzy na widok kobiety od razu starają się ją zgwałcić lub pobić.  

- Przeżyłaś tylko Ty? Jak się nazywasz? Kto był Waszym głównym celem? - zapytał mnie po chwili. Jak dobrze, że znał angielski, nie wiem jak miałaby wyglądać ta rozmowa w innym wypadku.

- Tak, tylko ja. Jestem Ashley Clinton. Mamy za zadanie pojmać lub zlikwidować Hasana Bin Amuna. Jak nas namierzyliście? - postanowiłam nie mówić mu o tych dwóch pozostałych żółtodziobach.

- No cóż, po prostu macie kreta u siebie. Ja jestem Michael Lambert, znany przestępca i kryminalista, pewnie o mnie słyszałaś. Nie sądziłem, że do agencji przyjmują takie kobiety jak Ty. Mało kto potrafił by wyjść cało z takiego ostrzału, wiesz? Na dodatek Twoja uroda... - czułam, że to była moja okazja. Lambert mimo tego, że był bezwzględnym kryminalistą najwyraźniej miał słabość do kobiet. Podniosłam się z kolan cały czas utrzymując kontakt wzrokowy.

- Co zamierzasz ze mną zrobić? - zapytałam.

- Nie wiem... Hasan pewnie będzie żądał Twojej śmierci. On ma więcej ludzi w obozie niż ja. Nie jestem taki jak oni... to są barbarzyńcy. - najwidoczniej zakłopotał się.

- Nie zamierzam ginąć - raz kozie śmierć, pomyślałam i zamknęłam mu usta pocałunkiem. Zaskoczyło go to, ale ja tylko grałam swoją rolę. W końcu jego dłonie zaczęły błądzić na moich pośladkach. Miałam do siebie ogromny wstyd, ale musiałam się przełamać i to zrobić. Nie spodziewałam się, że Michael aż tak szybko przejmie inicjatywę. Przycisnął mnie mocno do siebie.

- Oddam Ci się.. ale w zamian zapewnisz mi nietykalność i powrót do domu, rozumiesz? - kryminalista najwyraźniej miał już gdzieś Hasana i jego ludzi. Dał mi się okręcić w okół palca. Lubiłam, gdy mężczyzna był posłuszny mojej woli, a Lambert najwyraźniej był gotowy zrobić dla mnie wszystko. Odsunęłam się od niego i zsunęłam swoje na w pół rozerwane spodnie. Bez zawahania położyłam się na prowizorycznie skleconym łóżku. Lambert nie czekał i już po kilku chwilach położył się na mnie wchodząc we mnie. Jego fiut nie był tak duży jak ten od napakowanego araba, ale nadrabiał za to długością. Nie znaliśmy się, a już uprawialiśmy seks, choć przeszkadzało mi to tylko przez parę chwil, bo zaraz potem już nie obchodziło mnie to, że jego oddział wymordował moich towarzyszy. W tamtej chwili liczyła się dla mnie tylko przyjemność.

Michael posuwał mnie, a ja jęczałam jak najęta. W pewnej chwili nawet dwóch mężczyzn zajrzało do namiotu, by zobaczyć co się działo. Nie zwróciłam na nich uwagi, choć troszeczkę krępowały mnie ich spojrzenia. Lambert posuwał mnie na pełnych obrotach trzymając mnie za ramiona. Cały czas wpatrywał się w moje oczy z błyskiem. Czułam, że brakowało mu seksu z kobietą. W końcu po dłuższej chwili wyjął go, tylko po to, by z głośnym jękiem spuścić się na moje uda. Gorąca sperma spływała w dół moich nóg. Przynajmniej dał okazje mi dojść, kilka sekund przed nim skończyłam szczytować.

Mężczyzna uśmiechnął się i podsunął mi swojego kutasa pod usta, nakazując mi oblizanie go. Na wpół przytomna wysunęłam język, a on wjechał do moich ust. Wyczuwałam swoje soczki i resztki jego nasienia. Wszystko co zostało w moich ustach przełknęłam, dopiero wtedy on wyjął swojego fiuta z mojej jamy ustnej.  

- Odpoczywaj, Ashley. Wystawię przed namiotem swojego człowieka. Nie waż się uciekać, bo wyśle za Tobą pogoń, zrozumiano? - pogłaskał mnie po głowie i nakrył kocem. Następnie wyszedł sztywnym krokiem z namiotu zasuwając wejście zamkiem błyskawicznym. Wtedy dopiero zdałam sobie sprawę, że popełniłam błąd, bo tylko Bóg jeden wie, czy po tym co tutaj zaszło ten psychopata w ogóle zechce mnie wypuścić.

Baron19

opublikował opowiadanie w kategorii erotyka, użył 1406 słów i 7680 znaków, zaktualizował 6 lip 2015.

7 komentarzy

 
  • ????

    Kiedy kolejny rozdział? :)

    11 lip 2015

  • Baron19

    W najbliższym czasie.

    8 lip 2015

  • Sylwunia

    Mam pytanko: kiedy przewidujesz dodać kolejną część? ;) Bo szczerze to już się nie mogę do niej doczekać :D

    7 lip 2015

  • Baron19

    Pisane o dość późnej godzinie. Przytrafiło się kilka błędów. ;)

    6 lip 2015

  • nienasycona

    Podobało mi się, uśmiech nie schodził mi z twarzy, mam jednak małą upierdliwość, mogę? "Nie warz"...czego? strawy?:)

    6 lip 2015

  • lol1122

    super!!!! kiedy kolejna? :D :D :D

    6 lip 2015

  • Sylwunia

    No, no ale się porobiło :) Jestem bardzo ciekawa co będzie dalej ;) Proszę dodaj jak najszybciej kolejną część :D

    6 lip 2015