Suffer - 6

Ciężkie, dębowe drzwi otworzyły się i od razu spostrzegłam, jak jasny jest hall w którym się znajdowaliśmy. Było to okrągłe pomieszczenie, oświetlane przez żyrandol z kryształów.

Będąc na zewnątrz, inaczej wyobrażałam sobie to miejsce. Taki wnętrze nie pasowało do nowoczesnej fasady domu.  

Muzyka dobiegała moich uszu, gdy stanęliśmy we czwórkę w środku tego chaosu. Pomieszczenie było zapełnione imprezowiczami, którzy tu tańczyli i witali się z nowo przybyłymi.

- Nie wiem gdzie my mamy teraz iść... - myślał Chris, rozglądając się wokół.  

- Może po nas przyjdzie - dopowiedział Max.

Stałam tam z Ally, nie słuchając o czym dalej rozmawiali. Moją uwagę przykuwał, dalej niezmienny grymas na twarzy przyjaciółki.

Położyłam ręce na jej ramionach, aby dodać jej otuchy.

- Als, będzie fajnie. Rozluźnij się.

- Łatwo ci mówić. Jesteś w swoim świecie, a ja tu tylko stoje i patrze jak obca - odpyskowała mi., Nie było to miłe, ale nie powiedziałam jej tego.  

- Ally, serio mówie. Musisz wyluzować - Niespodziewanie, zaczęła wychodzić. Szłam za nią w kierunku drzwi wejściowych.  

- Nie, nie mam powodu żeby tu być! Ja wogóle nie chciałam tu przyjeżdżać i chyba miałam racje że to kiepski pomysł!

Zanim zdążyłam coś powiedzieć, Ally otworzyła drzwi. Jednak, zderzyła się w nich z kimś.

- Uważaj kurwa! - krzyknęła dziewczyna, gdy chłopak jej wzrostu odskoczył do tyłu.

- Nie, nie, przepraszam. Moja wina - rzekł, mijając ją.

Ally patrzyła za nim, stojąc w progu. Na jej ustach zaczynał pojawiać się wyraz, który znam.

- Czy ja dobrze widze, czy wpadł ci w oko? - zapytałam, zmieniając już ton na łagodniejszy. Wiedziałam, że Als już stąd nie wyjdzie. W jej oczach pojawił się ten błysk, który ma zawsze widząc przystojnego kolesia.

- Już ja mu pokaże jak się traktuje kobiete... - powiedziała śpiewnie, dumnym krokiem, bez szczypty niepewności i strachu, wracając na impreze.  

Uśmiechnęłam się, widząc jak podąża za znikającym w tłumie gościem.  

Wróciłam do Maxa i Chrisa.

Rozmawiali z obcym, starszym od nas mężczyzną którego nie znałam.

Interesy, ich biznes... Nie moja sprawa.

Zdecydowałam, że jestem tu aby się bawić więc zostawiłam ich, nie chcąc przeszkadzać.

Poszłam korytarzem, którym wcześniej podążyła Ally.

Byłam w kuchni. Już na wejściu spostrzegłam przyjaciółkę. Siedziała na wyspie kuchennej, na środku tego dużego pokoju.  

W tym pomieszczeniu było mało osób. Rozmawiali i robili drinki. Postanowiłam, że też zacznę pić.  

Usiadłam obok Ally, przedtem zawijając z blatu jedno piwo.  

- Zniknął gdzieś, pewnie na dworze. Jak wszyscy - rzekła, jakby zawiedziona.

- Znajdziesz go. Tylko nie odpuszczaj. Jak ci się podoba to go bierz - powiedziałam, otwierając puszkę Budweisera. Wzięłam pierwszy łyk i wytarłam usta wierzchem dłoni.

Zaproponowałam Ally łyka, jednak odmówiła. Była zbyt zajęta zerkaniem przed okno wychodzące na tyły domu.

- Chodź, poszukamy go - stwierdziłam, schodząc z szafki. Ally poszła za mną.

Szybko znalazłyśmy drzwi na taras wyłożony jasnymi, beżowymi płytkami. Było ciemno, jednak punktem jasności tu był basen. Jasno podświetlany i zapełniony dziewczynami w bikini. Opalonymi, seksownymi.

Na co drugiej było zawieszone spojrzenie przynajmniej jednego faceta. Widziałam ten wzrok, mijając ich bez większego zainteresowania.  

Ja szukałam miejsca, aby w spokoju usiąść i wypić piwo na świeżym powietrzu. Ally cały czas rozglądała się.  

- Może on cię znajdzie pierwszy - rzuciłam za siebie. Głośniej, aby przekrzyczeć jakieś techno które leciało z głośników.  

- Aha. I co? Zaprosi do tańca? - zaśmiała się Ally.

- Albo zaproponuje drinka - odparłam z uśmiechem.

Dotarłyśmy do jaccuzi, obok którego były ustawione drewniane kanapy, wyścielone wygodnym materiałem.  

-Siadamy tu, nic lepszego nie będzie - powiedziałam, odstawiając piwo na podłogę.

Gdy usiadłam, znalazłam w torebce telefon. Musiałam na chwilę wrócić do rzeczywistości.  

Mama dzwoniła kilka razy, jednak celowo wyciszyłam telefon aby tego nie słyszeć. Ciekawe, czy Robert powiedział jej że byłam w domu?

Miałam ochotę do niego zadzwonić i wypytać, jak mama. Jednak, on mógł w tym momencie stać tuż obok niej.

- Kiepski pomysł - pomyślałam, chowając telefon. Przyszłam się tu bawić, a nie niepokoić. Postanowiłam do świtu trzymać się tego zdania.

- Ej, on tu idzie - usłyszałam cichy chichot Ally. Nie od razu załapałam o co chodzi.

Spojrzałam przed siebie i spostrzegłam tego "jej" chłopaka.

Kręcone włosy, ciemne. Koszulka polo i spodenki. Do tego jakieś pedalskie vansy.

Nie, kompletnie nie mój typ. I ta uroda... Za delikatne rysy twarzy.  

- Hope, co j mam robić? - spytała nagle, spanikowana.

Szybko westchnęłam, zawiedziona inteligencją przyjaciółki.  

Upiłam łyk piwa i wstałam. Chłopak nas mijał, a ja musiał, am go zatrzymać.

- Ej, sory, masz może zapalniczkę? - zapytałam. Pierwsze zdanie które przyszło mi do głowy.  

Odwrócił się. Patrząc po jego twarzy, mógł być w naszym wieku. Może niewiele młodszy.

- Tak, pewnie. Mam - rzekł. Miał delikatny, przyjemny głos.

Odpalił mojego papierosa, uśmiechając się.  

- Dzięki - powiedziałam, zaciągając się - Jestem Hope.

Podałam mu rękę, czekając aż się przedstawi.

- Martin, miło mi.

- Jesteś tu sam? Chyba nieciekawe tak się snuć między ludźmi - zagadnęłam, aby nie powstała cisza.  

- Nie, nieciekawie. Ale nie znam tu nikogo, a moja siostra gdzieś zniknęła... Pewnie chłopaków wyrywa, jak to ona - Na końcu zdania, brunet się uśmiechnął.

- Z siostrą przyszedłeś? To może dołączysz do mnie i mojej przyjaciółki. Też tu nikogo nie znamy - zaśmiałam się.  

Martin był sympatyczny. Od razu przystał na moją propozycję. Gdy szłam z nim do naszego miejsca, już widziałam jak Ally się trzęsie. Chodząca galareta.

- Ally, to jest Martin - powiedziałam, siadając. Chłopak zajął miejsce obok Allyson.  

- Cześć. Allyson, Ally - rzekła dziewczyna, obdarzając go uśmieszkiem. Bez pewności, co zauważyłam.  

Odwróciłam głowę, aby przyjaciółka nie zobaczyła tego uśmiechu na mojej twarzy. Wogóle nie potrafiła zacząć tej rozmowy.  

Wiedziałam, że za chwile powstanie między nimi martwa cisza. Tak to jest, jak niepewność przejmuje kontrolę nad Ally. A gdyby wypiła choć shota, to byłoby inaczej.  

- Ide zobaczyć jak Chris. Zaraz wracam - powiedziałam, znikając. Tak naprawde, nie chciałam patrzeć jak Als się pogrąża.

Znając życie, potem wpadnie w moje ramiona zapłakana że nie umie rozmawiać z chłopakami. Ale w tym jej już nie pomoge, sama musi wypracować tą umiejętność.  

Nie wiedziałam, gdzie szukać chłopaków więc stanęłam oparta o dom. Z daleka, widziałam rozmawiającą dwójkę moich znajomych. Nie było chyba źle, skoro Ally się śmiała.  

Pomyślałam że ta rozmowa może jednak nie skończyć się koszem.

EdD

opublikowała opowiadanie w kategorii dramat, użyła 1322 słów i 7091 znaków.

Dodaj komentarz