Mikołaju, Mikołaju...

5 lat:
-Święty mikołaju - szepcze chłopiec, obserwując, jak płatki śniegu wirują powoli w powietrzu, niczym baletnice na parkiecie, oddające się muzyce, tańcu. - W tym roku nie mam żadnych skomplikowanych życzeń, które ciężko byłoby ci spełnić - dotyka małą dłonią zimnej szyby. Jego oczy wciąż chłoną, wpatrują się w niesamowity widok za oknem, tęsknie czegoś wyczekując. Na jego głowie widnieje czerwona czapka z pomponem, a pod nią niesforne, czarne sprężynki próbują wydostać się na zewnątrz.  
-Chcę, abyś naprawił tatę - mówi spokojnie, rysując coś palcem na zaparowanej szybie. - Wciąż go nie ma, a święta powinno spędzać się razem, prawda? Wciąż pracuje i nie ma czasu ani dla mnie, ani dla mamy - dodaje, kontynuując swoje malunki na oknie. Przestaje, gdy do jego uszu dolatuje dźwięk przekręcającego się zamku w drzwiach. Wstaje z podłogi i biegnie w stronę przedpokoju.  
W tle, gra cicho jeden ze świątecznych utworów, a na zaparowanej szybie, krzywymi literami widnieje napis: moim jedynym życzeniem, o które cię proszę, jest miłość mojego tatusia.




10lat:
Mama krząta się w kuchni, przygotowuje dania, które po jakimś czasie wyciąga z piekarnika a cały dom pachnie. Pachnie lepiej, niż w niejednej, drogiej restauracji.  
Tylko co z tego?
Widzę, że uśmiecha się, kiedy nasze oczy się spotykają, ale kiedy odwracam wzrok, słyszę, jak powstrzymuje łzy i wstrzymuje oddech.  
Wskazówki zegara mozolnie pokonują swoją wędrówkę na tarczy. Mija godzina, dwie, trzy. Tata wciąż nie wraca. Pewnie nawet nie myśli, jak wiele pracy włożyła mama, aby wszystko tak pięknie stało na stole.  
Kolędy, które grają w radiu wcale nie nadają temu miejscu świątecznego nastroju. Jest pusto, choć stół ugina się od potraw, a choinka od bombek i innych przeróżnych ozdób. Pod nią dostrzegam tyle prezentów, że wystarczyłoby dla kilku rodzin.
Tata pewnie siedzi w swoim biurze, przed laptopem i robi coś, czego nie powinien robić teraz. Kiedyś powtarzał, że trzeba rozróżniać w swoim życiu, na co powinno przeznaczać się swój czas. Co jest ważne, a co musi być ważniejsze. Priorytety.  
Śmieję się, a mama odwraca głowę w moim kierunku, aby sprawdzić, co mnie rozbawiło.  
Kolejne święta we dwójkę.  




15lat:
Nakrywam stół, wiedząc, że historia się powtarza. Ponownie będziemy z rodzicielką udawać, że oboje czujemy magię, że jest tak, jak powinno być i, że nic, a nic nam nie przeszkadza. Nawet te puste, trzecie krzesło, na które od czasu do czasu ukradkiem zerkamy.  
Potraw jest mniej, choinka już nie ugina się pod nadmiarem ozdób, a w radiu nie lecą radosne kolędy.  
-Wszystkiego najlepszego, synu - rodzicielka wstaje od stołu, biorąc w ręce opłatek i podaje go w moją stronę. Dostrzegam w jej oczach łzy, które pragną wydostać się na zewnątrz. Tyle nazbierało się ich co roku, że mógłbym w nich pływać.  
-Najlepszego, mamo - uśmiecham się, próbuje, choć w rzeczywistości mam ochotę rozpłakać się tak, jak ona.
W ciszy kosztujemy to, co sama przyrządziła. Zerkam w stronę choinki. Wygląda mizernie. Nie jest już żywa, pachnąca, a sztuczna. Pod nią dostrzegam dwa, małe prezenty. Oboje nie łudzimy się już, że tato znajdzie czas, że wróci i powita nas głośnym śmiechem. Oboje udajemy znów, że wszystko jest w porządku, choć wcale nie jest. Nawet w najmniejszym stopniu.




20lat:
Nieobecność ojca staje się już świątecznym rytuałem. Coś, do czego dało się przywyknąć od kilkunastu lat.  
Pytanie, czy mniej boli?
Boli tak samo. Czasem bardziej.  
Pomagam mamie w przygotowywaniach. Jest nawet wesoło, kiedy orientujemy się, że zamiast cukru, dodała do ciasta soli. Kosztujemy je i wykrzywiamy twarz w grymasie, ale to nie jest istotne. Rodzicielka w końcu się śmieje. Przestaje być przez jakiś czas sztywno, obco, pusto. Jest rodzinnie. Na chwilę zapominamy o człowieku, który powinien być tu teraz z nami, pomagać i śmiać się razem z nami z pomyłki mamy.  
Niedługo zawita moja narzeczona. Puste miejsce zostanie zajęte, ale to nie sprawi, że zapomnimy o tym, kto tam naprawdę powinien siedzieć.
Zadbałem, aby choinka była żywa, uginała się, jak dawniej pod ciężarem ozdób, prezenty niecierpliwie czekały na odpakowanie a kolędy grały głośno, tworząc klimat, który powinien gościć w każdym domu.  
Więc dlaczego czuję, jak drapie mnie w gardle, a łzy same cisną się do oczu?




25 lat:
To nie tak, że nie próbowałem go niejednokrotnie przekonać, zadzwonić, wyrwać z gabinetu, krzycząc wniebogłosy, będąc jeszcze nastolatkiem. Jasne, że pyskowałem, ciągnąłem go za rękę, kłóciłem przez telefon i przed pracownikami jego firmy. To wszystko zawsze było na nic. Nie reagował na płacz, krzyk, groźby i prośby.  
Liczyły się pieniądze, okazje, których nie mógł zaprzepaścić. Powtarzał - to tak, jakbyś czekał bardzo długo na coś, od czym od zawsze marzyłeś. Nie mogę stracić tak wielkiej szansy, rozumiesz?
Nie, nie rozumiałem. Nigdy. Jego porównanie pasowało idealnie do tego, o czym marzyłem ja i rodzicielka. Oboje pragnęliśmy by był z nami chociaż raz, żebyśmy byli rodziną, ale wciąż marnował okazję, szansę. Śmiałem się z bezradności, nie mając już argumentów, które mogłyby go przekonać, że są rzeczy ważne i ważniejsze i, że rodzina w tym wypadku spada na dalszy plan, ale nie reagował. Twierdził, że wszystko w porządku, że musi zadbać o to, aby nie stracić wszystkiego, na co ciężko zapracował.  
-A rodzina? O nią nie trzeba zadbać? - pytałem, nienawidząc go tak bardzo, że byłem zdolny go w tamtym momencie uderzyć.  
-Rodzina powinna zrozumieć, nie robić wyrzutów, nie szantażować - mówił, przekonany o tym, że ma rację i nic nie jest w stanie tego podważyć.
Hipokryta i egoista. Brakowało mi sił a co dopiero słów.  




30lat:
Na moje trzydzieste święta dostaje prezent, o jakim marzyłem od dawna. Razem z mamą i narzeczoną z prędkością świata zmierzamy do szpitala. Wszystko dzieje się tak szybko. Jestem podekscytowany, szczęśliwy. Będę tatą. Tatą, który zadba o swoją pociechę. Zaopiekuje, pogra w piłkę, weźmie na spacer, nauczy czytać, mówić, pisać. Będę dla niego, zawsze z nim, nigdy przeciwko. Dostanie ode mnie wszystko to, czego sam nie dostałem od ojca. Miłości. Ojcowskiej miłości.  
Będę wspaniałym tatą. Chcę takim być.





W życiu chodzi o to, by być dla kogoś.  
Kochać i być kochanym.
W przeciwnym razie, człowiek nie posiada żadnych wartości i sam jest nic nie warty.






Spóźnionych wesołych świąt, szczęśliwego nowego roku!

Malolata1

opublikowała opowiadanie w kategorii dramat, użyła 1195 słów i 6727 znaków, zaktualizowała 28 gru 2016.

3 komentarze

 
  • kaktus

    To fakt. Z życia wzięte.

    29 gru 2016

  • Malolata1

    @kaktus ;)

    29 gru 2016

  • agnes1709

    To gdzież on pracuje?!!! Hehe. Bardzo fajne, tylko myślę, że ciut naciągane, bo ciężko uwierzyć, że typ od 30 lat nie miał wolnego na święta. Łapa ode mnie!

    28 gru 2016

  • Malolata1

    @agnes1709 nie, że nie miał wolnego. To był jego własny wybor. Wolał pracować niz spędzać czas z rodziną. Niektórzy ludzie tak maja.

    29 gru 2016

  • agnes1709

    @Malolata1 No tak, źle sie wyraziłam, ale chodziło mi o to samo. MAm ostatnio mętlik we łbie. Gdzie mojego opowiadania ciąg dalszy?

    29 gru 2016

  • Malolata1

    @agnes1709 braklo, haha :) niedlugo moze wena najdzie

    29 gru 2016

  • agnes1709

    @Malolata1 Też się błąkam w moim" szarym...", a tu wiszczą, pisz! A weź, pisz! Nabroiłam, w # 35 i 38, zgnoiłam pannę, jak chyba tylko się da i teraz nie ma o kim mazać, bo się zawiesiła <śmiech>. Chciałam brutalu i teraz nie wiem, jak się wyplątać. Ja, głupia! Ale coś wymyślę. Może zajrzysz, jak masz chęć na coś "nieróżowego" ? I pisz mi "Mi"! Wiem, że coś wymyślisz, w końcu jesteś Malolata1, nie?!!!!!!!

    29 gru 2016

  • Malolata1

    @agnes1709 hahaha pozytywnie zakrecona, agnes. Pewnie, zajrze i również weny Ci życzę: )

    30 gru 2016

  • agnes1709

    @Malolata1 Dziękować!

    30 gru 2016

  • Malawasaczka03

    Super przekaz, mega. Również życzę wesołych świąt i szczęśliwego nowego roku.

    28 gru 2016

  • Malolata1

    @Malawasaczka03 dziękuję: )

    29 gru 2016