GROŹNA BUNTOWNICZKA - CZĘŚĆ 2

Ranek

Obudziłam się rano czując, że nie jestem u siebie w domu. Łóżko było jakieś za wygodne jak na moje standardy domowe. Coś było nie tak. Głowa mnie bolała, ale to pewnie przez to, że wczoraj trochę wypiłam, chociaż nie czułam się źle. Chciałam otworzyć oczy, ale nagle po oczach zaświeciło mi słońce, że szybo zrezygnowałam. Zakryłam się kołdrą i zastanawiałam się co ja tu robię. Jedyne co mi się przypomniało to, to , że zasnęłam na przystanku….? Przecież to on, on tam był ze mną. To na pewno on. Jestem u niego, ale dlaczego? Jak to się stało? Przecież bym poczuła, jak by mnie tutaj niósł. A może jestem u kogoś innego? Pomału odkryłam kołdrę i rozejrzałam się po pokoju. Nie znam tego pomieszczenia. Wstałam pomału z łóżka i poszłam w stronę drzwi. Otwarłam je pomału. Czułam się jak uprowadzona. Już miałam wizję, że zaraz ktoś mnie napadnie. To było straszne. Otwarłam drzwi i nagle zobaczyłam Briana. Tak się wystraszyłam, że wydarłam się na cały głos.  
-Hej, spokojnie, to tylko ja.  
-Co ja tutaj robię? – zapytałam przepełniona już teraz tylko złością.  
-Spałaś na tym przystanku, że cię nie szło obudzić. Jak mi nie wierzysz, to możesz się zapytać kierowcy. A nie chciałem cię zostawić samej na przystanku. Nie chciałaś mi nic o sobie powiedzieć to skąd mogłem wiedzieć gdzie mam cię zawieść ? Ale próbowałem cię obudzić. Uwierz mi nie dało się.  
-Gdzie ja w ogóle jestem?  
-W moim domu.  
-To już zauważyłam. Chcę wrócić do domu. Zaprowadź mnie na przystanek. – szczerze mówiąc bałam się go trochę. Nie wyglądał na miłego, miałam wrażenie, że zaraz coś w nim wybuchnie. –Nie chciałabym tobie przeszkadzać, a poza tym muszę wracać do domu, bo pewnie rodzice się martwią.  
-Zaraz cię zawiozę. Tylko powiedz mi gdzie.  
-Nie! … sama pojadę, tylko powiedz mi gdzie jest ten pieprzony przystanek autobusowy. Jeszcze tego brakowało, żeby on zobaczył moich rodziców. To by był koszmar. Dlaczego to akurat moi rodzice muszą tacy być? Czym ja sobie na to zasłużyłam? Dlaczego nie chciałam iść z resztą rodzeństwa do domu dziecka? Dlaczego nie wzięli mnie tam siłą, tylko pytali mi się o zdanie? No tylko wtedy to jeszcze nie było tak źle. Rodzice pili ale nie tyle. Dopiero teraz są w tym stanie zaawansowanym. Już nic im nie pomoże.  
-Dobrze, dobrze, to chociaż pozwól mi zawieźć cię na ten pieprzony przystanek autobusowy. – powiedział i się zaśmiał, ale mi nie było do śmiechu. Tak naprawdę nie znam go.
-Kim ty w ogóle jesteś i dlaczego mnie zabrałeś?  
-Mówiłem ci już dlaczego cię zabrałem. Nie szło cię dobudzić, a nie miałem serca zostawić cię samej na tym przystanku. Mogło ci się coś stać. Jestem Brian, ale to już też chyba ci mówiłem. Mieszkam sam, bo mam już trochę lat, więc rodzice nie są mi potrzebni, a raczej zbędni, bo nie utrzymuję z mini kontaktu.  
-A ile masz lat?  
-23. Ale to ja nadal nic nie wiem o tobie, może powiesz mi coś o sobie?  
-To nie będzie konieczne. Już wiesz, że mam na imię Lusi i mam 15 lat. Co więcej potrzeba?  
-No wszystko…
-To może innym razem, jak się bardziej poznamy, bo teraz nie chcę o tym rozmawiać.  
-To rozumiem, że mam jeszcze szansę cię kiedyś spotkać?  
-Zobaczy się. Nic nie obiecuję.  
-A mam takie jedno pytanie, bo na twoich rękach tak w sumie przypadkowo zauważyłem ślady po traktowaniu się ostrymi przedmiotami. Co cię do tego sprowokowało?  
-Hola, hola, posuwasz się za daleko. To akurat nie powinno cię obchodzić, a poza tym nie wiem kto ci pozwolił oglądać moje ciało. – zezłościłam się, nie miał prawa mnie oglądać, a już na pewno o to pytać. Wzięłam wszystkie moje rzeczy, które zauważyłam na korytarzu i poszłam w stronę drzwi.  
-Dobrze, nie chciałem, poczekaj, bo tu nie jest zbyt bezpieczna dzielnica, sami pijacy, nie chcę, żeby któryś coś ci zrobił. Już cię zawożę. – powiedział i dosłownie w mgnieniu oka był już przy mnie.  
-Z takimi to ja akurat bym sobie poradziła. – powiedziałam znowu wybuchając złością.  
-Dobra dziewczyno nie marudź tylko siadaj. – powiedział i tworzył mi drzwi Audi R8. Stałam zastanawiając się, czy to mi się czasami nie śni. –No, siadaj. Co tak osłupiałaś? Boisz się ze mną jechać, czy co?  
-Nie, zamyśliłam się. – powiedziałam i ostrożnie wsiadłam do samochodu, bałam się, żeby niczego nie zarysować. Taki samochód kosztował nie mało.
-A co ty taka ostrożna?  
-To drogi samochód…
-Nie taki drogi, są droższe. Spokojnie, nic się nie stanie. Nie musisz się martwić. – czułam się nieswojo. Mnie nie stać na rzecz droższą niż dwadzieścia złotych, a on mi mówi, że ten samochód nie jest drogi. To jest niesprawiedliwe. Jechaliśmy, a ja nawet nie zwracałam uwagi, gdzie. Nagle zauważyłam przystanek.
-Minęliśmy przystanek.
-Zawiozę cię pod dom. Tylko mów gdzie.  
-Nie powiem. Miałeś mnie wysadzić na przystanku.  
-Dobrze, nie denerwuj się. Po prostu zawiozę cię na bezpieczny przystanek. Tutaj naprawdę jest dużo pijaków.
-A ja już ci mówiłam, że z pijakami bym sobie poradziła.
-Skąd ta pewność?  
-Po prostu o tym wiem. – powiedziałam i momentalnie moje myśli zeszły na to, co zaraz będzie się działo u mnie w domu. Pewnie przyjdę i matka będzie pijana w trupa, ojciec zacznie się do mnie dobierać, bo nie będę miała do niego kasy i jakoś będzie musiał wyładować swoją frustracje, a ja będę jego jedynym celem, bo matka nawet się nie ruszy. Miałam tylko nadzieję, że nie będzie ich w domu, co graniczy z cudem. Najgorsze było to, że nie miałam gdzie iść w razie kłopotów. Nie mieliśmy żadnej rodziny, co było straszne. Mogłam liczyć tylko na siebie. Po około dziesięciu minutach dojechaliśmy w końcu na jakiś przystanek. Wysiadłam z samochodu i zabrałam swoje ubrania. Każdy dziwnie na mnie patrzył. Pewnie się zastanawiali, co taka dziewczyna z takim facetem i samochodem robi na przystanku autobusowym. Zaśmiałam się mimowolnie.  
-Poczekam jeszcze z tobą na autokar, jeśli ci to nie przeszkadza, chyba, że jednak zdecydowałaś się na to, żebym cię zawiózł do domu?  
-Spokojnie, dam sobie radę a autokarze, to nie jest dla mnie nowość.  
-To daj się chociaż zaprosić na pizzę. Pizzeria jest po drugiej stronie ulicy. A autobus dopiero przyjeżdża za półtorej godziny. A u mnie nic nie jadłaś, bo tak się spieszyłaś. To jak? Idziemy?  
-Nie mam teraz kasy przy sobie.  
-Spokojnie, ja stawiam. Przecież ja cię zaprosiłem.  
-No dobrze, ewentualnie. – poszliśmy do tej pizzerii. Zjadłam pyszną pizzę. Chciałabym, żeby takie dni się zdarzały częściej. Totalnie straciłam poczucie czasu. Spojrzałam za okno i zauważyłam, że odjeżdża jakiś autobus. O nie, proszę, żeby to nie był ten mój. Do mojej miejscowości jedzie tylko jeden autokar. Spojrzałam na zegarek. Pięknie! –Brian! To wszystko przez ciebie, odjechał mi ostatni autokar jaki tutaj jeździ! Jak ja teraz dostanę się do domu?  
-Hej, dlaczego ty jesteś taka nerwowa. Zawiozę cię. Nie ma problemu. Ja też nie spojrzałem na zegarek. – popatrzyłam na niego i doszłam do wniosku, że faktycznie niepotrzebnie się na niego złoszczę. Przecież nie chciał źle. Zabrał mnie na pizzę, chciał być miły, a ja znowu go wyzwała.
-Przepraszam nie chciałam się unosić. Jest tu gdzieś jeszcze jakiś przystanek?  
-Już nie ma. To jest jeden taki większy, tamte są ale tylko wioskowe. Nie jeżdżą za daleko. Tylko w zasięgu pięciu kilometrów.  
-Co ja mam teraz zrobić?
-Zawiozę cię. –powiedział, a ja nie miałam wyboru. Musiałam się zgodzić. Poszliśmy do samochodu i wskazałam mu drogę do domu. Oczywiście kazałam mu się zatrzymać przy domu moich dalekich sąsiadów. W sumie można powiedzieć, że przy willi. Willi z basenem. Wysiadłam z samochodu i podziękowałam Brianowi, za pomoc. I przeprosiłam za moje zachowanie. Nie chciałam się tak zachowywać w stosunku do niego. Bardzo mi było głupio z tego powodu. Jak tylko widziałam, że Brian odjechał szybko pognałam do domu. Weszłam pomału i bardzo cicho. Bałam się, że zaraz się na nich natknę. Spojrzałam na zegarek. Było już po czternastej. Godzina o której są już w mocnym stanie nietrzeźwości. Weszłam dalej i zobaczyłam wpół nagą matkę leżącą na podłodze. Przestraszyłam się, że może coś jej się stało. Podeszłam i zobaczyłam, czy oddycha. Na szczęście tak. Po prostu musieli się kłócić z ojcem. Tylko gdzie on jest? Poszłam do swojego pokoju, żeby się na niego nie natknąć. Ale niestety był w moim pokoju.
-Tato, co ty tutaj robisz?  
-Czekałem na ciebie skarbie.  
-Tato, wyjdź z mojego pokoju. – nie wiedziałam co mam robić.  
-Córeczko masz dla tatusia pieniążki?  
-Skąd ja mam je brać? Przecież wiesz, że jeszcze się uczę, a już okradłam tyle osób, że jeszcze raz im to zrobię i zamkną mnie w ośrodku poprawczym.  
-Nie obchodzi mnie to! Masz mieć kasę i to już! – krzyknął na mnie i zaczął mnie bić, a później rozbierać. Był pijany, ale mogłam sobie z min poradzić. Tak mnie pobił, że nie miałam siły się bronić. To było straszne. Dlaczego to ja muszę przez to przechodzić? Już dawno powinnam zadzwonić na policję. Ale się boję.  
-Tato, zostaw mnie proszę. Dlaczego mi to robisz?  
-Masz robić to co ci każę.  
-Nie! Pomocy! – zaczęłam krzyczeć, ale nic to nie dało. Ojciec zaczął mnie gwałcić, a na matkę nie miałam co liczyć, bo była zachlana do nieprzytomności. Leżałam i płakałam. Nie mogłam nic zrobić. Do tego dochodziło już kilka razy, ale jak mnie przeprosili i mówili, że się poprawią to wierzyłam im jak głupia. To był błąd. Jak w końcu skończył dał mi jakąś tabletkę. Dosłownie wepchnął mi ją w gardło i wyszedł apelując mi, że jutro chce widzieć po najmniej sto złotych. Co graniczyło z cudem. Ale nie miałam innego wyjścia. Musiałam skądś je wziąć. Usiadłam w kącie pokoju i pływając we własnych łzach zastanawiałam się co mam zrobić. To wcale nie było takie proste. Bałam się, że teraz mnie zabiorą do domu dziecka i nie będę ze swoim rodzeństwem, tylko będę tam sama i nikt mnie nie będzie chciał zabrać. A zwłaszcza, że już nie raz miałam problemy z prawem. To nie wróżyło mi dobrze. Podeszłam do mojej jedynej malutkiej komody i wyciągnęłam z niej żyletkę. Nie miałam innego wyjścia. Musiałam to zrobić. Musiałam zakończyć wszystkie moje bóle i cierpienia, a to był najlepszy na to wszystko sposób. Skończyć z sobą.  

***
Czekam na komentarze :*
Pozdrawiam

emilka38

opublikowała opowiadanie w kategorii dramat, użyła 1993 słów i 10779 znaków.

5 komentarzy

 
  • agnes1709

    Popracuj nad stylistyka, trochę ciężko się czyta. Nie śpiesz się, bo to gubi, przeczytaj kilka razy, wtedy wyłapiesz, co jest nie tak, popraw i wtedy wklejaj;) No i powtarzające się wyrazy - trzy "pomału" na trzy zdania pod rząd do nie brzmi dobrze. Korzystaj ze słownika synonimów, sama z niego czerpię, to żadna tajemnica. Nie ma wołów ortograficznych - wielki plus! A tak w ogóle pomijając powyższe jest przyzwoicie, mój klimat. Szukam tu czegoś z patologią w tle, lecz niestety, NIE MA!
    Mam nadzieję, że moje uwagi Cie nie zniechęca, a zachęcą, bo fabuła zapowiada się fajnie i zamierzam przeczytać całość, jak czas pozwoli. POZDRAWIAM i weny życzę!;)

    5 mar 2017

  • emilka38

    Postaram się dodać jutro  :jupi:

    10 gru 2016

  • D

    Dasz dziś prooosimy albo napisz kiedy

    10 gru 2016

  • Malawasaczka03

    Cudowne

    10 gru 2016

  • gubernator

    ciekawa część :D no to jutro kolejna część? ^^

    10 gru 2016