Ból w istnieniu.. część III

Wróciłam na salę, gdzie czekała na mnie pielęgniarka. Zostawiła mi leki na szafce i śniadanie. Usiadłam na parapecie patrząc się w okno i nawet nie wiem kiedy minęła tak godzina. Przyszła moja pani doktor sprawdzić jak się czuję, zauważywszy, że nic nie zjadłam a leki dalej znajdują się w plastikowym pojemniczku, spojrzała na mnie zrezygnowanym wzrokiem i resztkami sił podeszła do mnie stawiając śniadanie obok mnie.  
-Proszę, abyś zjadła jedną kanapkę, nic więcej. Musisz przyjąć leki.
W tamtej chwili odezwałam się pierwszy raz od mojego pobytu w szpitalu. - Nie chcę jeść, nie chcę leków, nie chcę niczego. Może mnie pani zostawić, chcę być sama.?
Przyjdę za pół godziny i sprawdzę czy zjadłaś.
Uśmiechnęła się do mnie i wyszła. Zagłębiając się w myślach przypominał mi się każdy szczegół z tamtego wieczoru.. chciałabym aby Kamil dostał za to co mi zrobił, za tą krzywdę jaką wyrządził, ale jednocześnie się boję. Wszystko wtedy działo się tak szybko. Nie jesteśmy w stanie zapanować nad złem jakie nas otacza. Jest taki czas kiedy stajemy się jego ofiarą, chociaż zło nie powinno być codziennością niechcianych zbliżeń po imprezie. Odwróciłam się w stronę drzwi, a kiedy zauważyłam Aśkę i jej oczy napełnione łzami nic innego mi nie pozostało jak obojętność i niechęć do mojej jedynej przyjaciółki. Byłam na nią zła, jednak moje zachowanie sprawiło jej przykrość. W tamtej chwili nie miało to dla mnie najmniejszego znaczenia. W dniu naszej zabawy tanecznej obiecałyśmy sobie, że będziemy się mieć na oku i razem wyjdziemy z tego klubu. Po około godzinie jej nie było już ze mną, nawet nie wiem czy była jeszcze w tym samym miejscu co ja..  
-Kasiu, przepraszam cię, nie chciałam żeby tak wyszło, wybacz mi.. -siedziałam cicho nie patrząc na nią. - Jak się czujesz? Opowiedz mi co się wtedy wydarzyło – cisza..- Kasiu, odezwij się, proszę – i położyła mi dłoń na ramieniu.  
-Zabierz tą rękę i wyjdź stąd, nie chcę cię widzieć.  
-Wiem, że jesteś zdenerwowana, ale uspokój się. Tamtej nocy Patryk, którego wtedy poznałam zabrał mnie stamtąd abyśmy mogli spokojnie porozmawiać. Straciłam zupełnie dla niego głowę. Wszystko tak szybko się potoczyło. Jesteśmy najlepszymi przyjaciółkami od lat.. wybacz mi..  
-Przestań! Zamknij się! Przyjaciółkami?! O przyjaciółce się nie zapomina! Szukałam ciebie, a ty? Ty świetnie się bawiłaś, kiedy ja się o ciebie martwiłam! Nie mam przyjaciół. Wyjdź stąd.  
-Ale.. Kasiu, przemyśl to na spokojnie.  
-Wyjdź!! Nie chcę cię widzieć!
Wychodząc z zapłakaną twarzą przy drzwiach spojrzała na mnie i wyszeptała – Przepraszam, wybacz mi.. - W tamtej chwili zdałam sobie sprawę, że naprawdę nie ma już nikogo.. Nie wiedziałam kim teraz jestem. Podeszłam do szafki wyciągając pamiętnik i długopis obok którego czekało śniadanie. Zabrałam je ze sobą i odłożyłam na stojak na korytarzu. Leki schowałam do woreczka.. Usiadłam na parapecie po czym zaczęłam wszystko opisywać. Byłam już przy końcu kiedy weszła doktorka.
Widzę, że jednak się zdecydowałaś na śniadanie. Co się stało, płakałaś ? - Spojrzała na mnie oczekując odpowiedzi. - Dobrze, jeśli nie chcesz mówić, pamiętaj, że jesteśmy tutaj aby Ci pomóc. Niepokoi nas twoje rozcięte czoło. Musimy sprawdzić czy nie ma większych uszkodzeń. Niedługo przyjdzie po ciebie pielęgniarka i pójdziecie na tomografię. Bądź gotowa.  
Nie chcę już żadnych badań. Już nie potrzebuję tego. Na balkonie pojawił się on.. Kamil. Nie otworzyłam, bałam się. On wyciągnął i przyłożył do szyby kartkę z napisem ' pamiętaj o naszej umowie, Słonko' po czym odszedł z szerokim uśmiechem na twarzy.  
      Wyszłam do pokoju zabaw, który znajduje się zaraz przy gabinecie z lekami. Na oddziale znajdowała się jedna pielęgniarka. Została wezwana pod 6 na samym końcu korytarza. Weszłam do pokoju, zabierając za sobą większą ilość leków i szybko wyszłam. Nie byłam świadoma tego co robiłam. W pokoju wyrwałam kartkę z pamiętnika z podpisem 'Wybaczcie..'. Zażyłam wszystkie tabletki, popijając. Po krótkim czasie czułam, że wiruje mi w głowie.. wyszłam do toalety.. tam upadłam na posadzkę. Przed oczami miałam wszystkie cudowne wydarzenia. Te, które wywoływały uśmiech na mej twarzy, to jak w święta mogłam mieć swoich rodziców, jak mogliśmy być szczęśliwi. W pewnej chwili postawiłam sobie pytanie, czy naprawdę jest warto.. ale było już za późno, aby na nie odpowiedzieć. Traciła kontrolę nad sobą, śmiałam się i płakałam, aż moje oczy zamknęły się i to co było, pozostawiłam gdzieś za sobą, w przeszłości. Śniłam. Byłam na ziemi, a wchodziłam w świat nieba.. Nie widziałam innego wyjścia, to wydawało mi się najsłuszniejsze. Nic nie miało już znaczenia, tylko to, aby ten ból, który był we mnie, przestał istnieć. Nikt nie musi się już mną przejmować, użalać się.  
     Słyszę coś, jakby echo.. jak ktoś woła o pomoc, czuję jak mną potrząsają ale się nie wybudzam, chcę śnić. Ciszaaa...

Saamonta

opublikowała opowiadanie w kategorii dramat, użyła 954 słów i 5240 znaków.

1 komentarz

 
  • AdroianVP

    Epickie :)

    2 gru 2014