Inne - str 4

  • Reporterka

    Reporterka w sondzie ulicznej pyta przechodnia:
    - Na papierosach jest napisane "palenie szkodzi". Dlaczego takich napisów nie ma na wódce?
    - Po co na wódce pisać "palenie szkodzi"?

  • Pastor

    Pastor i młoda organistka wracali wozem z miasta. Nagle rozpętała się nad nimi straszna burza. W pewnym momencie piorun uderzył i zabił konia. Przerażeni schowali się pod wozem, tuląc się do siebie. Bardzo szybko pastorowi przyszły do głowy obleśne myśli. Rozpiął rozporek i z namaszczeniem powiedział do dziewczyny:
    - Ten oto narząd dany od Boga, potrafi dać życie.
    Dziewczyna popatrzyła na niego i rzekła:
    - To niech pastor zapakuje go w konia, to pojedziemy do domu.

  • Kobiecina na 18 piętrze wieżowca trzepie dywan.

    Nagle moment nieuwagi i wyrzuciło ją z balkonu. Lecąc w dół, myśli sobie, jaka to głupia była i że szkoda przez taką głupotę umierać. Nagle złapał ją facet z 14 piętra:  
    – Ciągniesz? – pyta facet.
    – Nie! – krzyczy oburzona.  
    No to facet ją puścił wolno. Leci więc w dół i znowu myśli o swojej głupocie. Nagle ląduje na 10 piętrze w ramionach kolejnego faceta.  
    –  Pieprzysz się? – pyta facet.  
    –  Nie! – wrzeszczy oburzona.  
    I facet też puścił ją wolno. Lecąc, zaczęła się głośno modlić i prosić o kolejną szansę. I bum! Wylądowała w rękach faceta z 8 piętra. Nauczona wcześniejszymi przypadkami wrzasnęła natychmiast:  
    –  Pieprzę się i ciągnę!  
    –  Kurwa! – odwrzasnął facet z oburzeniem, i puścił ją wolno...

  • Gość dostał się do nieba

    i po paru dniach, mocno rozczarowany idzie do św. Piotra na skargę:  

    – Czy to już wszystko, co ma mnie spotkać po uczciwym życiu? Czy nic więcej nie będzie się działo, tylko te piania anielskie i same nudy?  
    – No nie – odpowiada św. Piotr. – Co jakiś czas mamy wycieczki. Najbliższa będzie w przyszłą sobotę. Do piekła.  

    Facet zapisał się więc na tę wycieczkę i pojechał. A gdy się znalazł w piekle, nie wierzył własnym oczom. Jak w Monte Carlo – ruletka się kręci, panienki piękne, trunki się leją litrami, a na scenie przygrywa orkiestra...

    Po powrocie z wycieczki i oznajmił więc św. Piotrowi, że chciałby przenieść się do piekła na stałe.  

    – Owszem, zmiana lokalizacji jest możliwa – odrzekł mu Piotr. –  Ale tylko raz. Jeśli podejmiesz taką decyzję, to nie ma już powrotu.  
    – Nie ma sprawy. Jestem zdecydowany na 100%.  

    Odtransportowali więc go do piekła. Wchodzi. I cóż widzi? Kotły, smoła, jęki, łańcuchy…  

    Leci więc zaraz zdenerwowany do Lucyfera, opisuje mu, co widział na wycieczce, a co zastał teraz… A diabeł mu na to:  
    – Widzisz, kochany, bo co innego turystyka, a co innego emigracja!

  • Przedwojenny (sprzed I wojny) humor lwowski.

    Sędzia we Lwowie miał wydać wyrok na batiara lwowskiego za to, że publicznie zawołał: "Mam cesarza w dupie!". Wyrok miał być ogłoszony w prasie. Sędzia po dłuższym zastanowieniu napisał: "Za rozsiewanie fałszywych wiadomości o miejscu pobytu Jego Cesarskiej Mości...".

  • Spotyka się dwóch niemych.

    Rozmawiają w języku migowym.  
    – Co słychać?  
    – Ano, idę jutro do kliniki, gdzie nauczą mnie mówić i nie będę już migał.  
    – No co ty. Przecież to niemożliwe...  
    – Spotkamy się za tydzień, to ci opowiem...  

    Spotykają się po tygodniu i jeden zaczyna migać:  
    – I co słychać?  
    – W porządku. Jak słyszysz, mówię już normalnie.  
    – Kurna..., stary, jak to zrobiłeś?  
    – A widzisz..., jest taka klinika, gdzie leczą niemowy. Strasznie drogo i trzeba być bardzo cierpliwym, ale po tygodniu mówisz jak każdy.  

    Gość pobiegł do tej kliniki, wypełnił kwestionariusz, zapłacił. Recepcjonistka prowadzi go długim korytarzem do niewielkiego, pustego pokoju, w którym jest tylko krzesło....  

    Po chwili do pokoju wchodzi ogromny, nagi facet z wielkim przyrodzeniem, zamyka drzwi na klucz, wali gościa w pysk, jednym ruchem ściąga mu portki, przekłada przez krzesło i gwałci od tyłu.  
    –...Aaaaaaa... – wrzeszczy niemowa z bólu.  
    A facet, waląc go dłonią po głowie, odpowiada:
    – Dzisiaj A, jutro B... Do końca tygodnia całymi zdaniami...

  • A Polish joke

    – Did you hear about the Pole who thought his wife was trying to kill him? On her dressing table, he found a bottle of "Polish Remover".

  • Anegdota lotnicza

    W przedwojennym lotnictwie polskim do nawigacji stosowano tzw. metodę "lotu obserwowanego". W skrócie polegało to na tym, że lecąc z jednego punktu do drugiego, należało obserwować leżące między tymi miejscami charakterystyczne punkty w terenie i kontrolować prędkość lotu oraz czas, żeby trafić do wyznaczonego przed startem miejsca lotu. W załogach lotniczych nie było wyszkolonego nawigatora, a tzw. obserwator, który obok swoich podstawowych zadań, jakimi była współpraca lotnictwa z armią lądową, pomagał pilotowi w orientacji w terenie. Z powodu prymitywności tej techniki, częstym było po prostu pobłądzenie załogi samolotu, która jakoś musiała odszukać punkty pozwalające znaleźć drogę. Pomocą w tym były m.in. tablice z nazwami miejscowości umieszczone na dworcach kolejowych, które można było dostrzec z niskiego pułapu.  

    Pewnego razu, w Szkole Podchorążych Lotnictwa w Dęblinie, na ćwiczebny lot poleciał pilot z kandydatem na przyszłego obserwatora. Po iluś tam minutach lotu, początkujący obserwator zgubił drogę. Pilot podleciał więc nad pierwszą z brzegu linię kolejową, według której miał nadzieję dotrzeć do stacji kolejowej, gdzie po przeczytaniu tablicy z nazwą miejscowości, zorientowaliby się, gdzie się znajdują. Dolecieli nad jakiś dworzec, pilot obniżył lot, obserwator odczytał nazwę stacji, po czym zaczął szukać jej na mapie. Szukał, szukał. I nie znalazł. Bezradny pilot poleciał w kierunku Wisły, by wraz z nią dotrzeć w okolice Dęblina i trafić na lotnisko. Rzekę oczywiście znalazł, lotnisko też, wylądowali, i po wyjściu z samolotu pilot pyta:
    –  Nie mogłeś znaleźć na mapie stacji?
    –  Nie mogłem – odpowiedział kursant. – Miała jakąś idiotyczną nazwę, nie ma takiej na mapie.
    –  No to jak się ona nazywała?
    –  Cukier krzepi.

  • "Trzeba umieć dobrze zerżnąć."

    ...jak powiedziała jedna nauczycielka, oddając klasówki.

  • I tak w kółko

    Przygotowania/próby do przedstawienia.

    Dzieci:  
    – Jestem wisienka!  
    – Jestem jabłuszko!  
    – Jestem pomidorek!  
    – Jestem debil!  
    Reżyser:  
    – Chłopczyku! Ile razy mam powtarzać? Jesteś BAKŁAŻANEK!  
    Dzieci:  
    – Jestem wisienka!  
    – Jestem jabłuszko!  
    – Jestem bakłażanek!  
    Reżyser:  
    – Chłopczyku! Jesteś debil! Pomidorek pierwszy idzie!

  • Kiedyś mówiłem synowi,

    że dzieci znajduje się w kapuście.  
    Dzisiaj jadł bigos i znalazł kawałek mięsa – bardzo się popłakał...

  • Redford, De Niro i Wodecki poszli do nieba.

    Tam słyszą głos Boga:
    – Robercie Redfordzie, pokój numer 36.
    Redford poszedł do wskazanego pokoju, otworzył drzwi. W pokoju siedziała bardzo brzydka baba a głos Boga oznajmił:
    – Za wszystkie grzechy popełnione na ziemskim padole wieczność spędzisz w pokoju 36.
    Redford wszedł do pokoju, drzwi się za nim zamknęły.
    Znów odezwał się głos Boga:
    – Robercie De Niro, pokój 38.
    De Niro podszedł pod drzwi wskazanego pokoju, a w nim siedziała jeszcze brzydsza baba, zaś głos Boga oznajmił:
    – Za wszystkie grzechy popełnione na ziemskim padole wieczność spędzisz w pokoju 38.
    Gdy drzwi pokoju za De Niro się zamknęły, głos Boga odezwał się ponownie:
    – Zbigniewie Wodecki, pokój numer 37.
    Wodecki otwarł drzwi pokoju 37, a tam młoda Claudia Schiffer. W tym momencie głos Boga powiedział:
    – Claudio Schiffer, za wszystkie grzechy popełnione na ziemskim padole...